Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziesiąty

Oboje nie mogli uwierzyć, że to naprawdę się stało.

Ich relacja była dużo lepsza, ale i tak ich spotkanie przybrało nieoczekiwany obrót.

Pocałowali się.

Pocałunek był zaskakująco czuły i delikatny. Przez dłuższą chwilę nie zwracali uwagi na to, co dzieje się wokół nich. Skupili się na sobie nawzajem.

Przytulali się i całowali, a czas wydawał się zatrzymać w miejscu. W ramionach Jamesa rudowłosa czuła się bezpiecznie i komfortowo.

- Lils... kocham cię.

Powiedział to tak nagle, że przez dłuższą chwilę Lily wpatrywała się w niego zszokowana. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała.

W rezultacie James zaczął się zastanawiać, czy nie wypalił tego zbyt szybko. Ale jednocześnie chciał po prostu wyznać, co do niej czuje.

- Ty mnie... co? - wydukała w końcu.

- Kocham cię Lils. Kocham twój śmiech, inteligencję, odwagę i siłę. Kocham też to, jak pięknie wyglądasz i kocham twoją obecność - powiedział Potter.

- James... Takich słów nie powinno mówić się tak po prostu - odparła w końcu, przez co jednak wyglądał na trochę urażonego.

- Naprawdę myślisz, że mówię to tak po prostu? - żachnął się James. - Podobasz mi się od dawna, ale w tym roku poznaliśmy się dużo lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. I pokochałem cię jeszcze mocniej. Za to, jakie masz dobre serce. Za twoją odwagę i siłę. Za twoją mądrość. Za twój cudowny śmiech. Za wszystko.

- James... To naprawdę duża deklaracja - odparła dziewczyna. Chłopak wypuścił ją z ramion, ale na szczęście została. Wiedziała zresztą, że muszą porozmawiać.

- Wiem. Ale chciałbym, żebyś wiedziała, że mi na tobie zależy. Że chcę cię wspierać. Podobasz mi się od dawna i chciałbym, żebyś to wiedziała - odparł James.

Po chwili umilkł, chcąc dać jej czas na reakcję.

Zdawała sobie sprawę, że przez ostatni rok James bardzo się zmienił. Stali się sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej, lecz nie spodziewała się, że może być coś więcej.

Mimo to, rzeczywiście zgodziła się na pocałunki. Musiała też przyznać, że James był przystojny - najprawdopodobniej jeden z najbardziej przystojnych chłopaków w Hogwarcie, chociaż niektórzy pewnie by się sprzeczali.

Najbardziej podobały jej się jego brązowe oczy. W kolorze czekolady, dające poczucie ciepła i bezpieczeństwa.

Najważniejszy jednak był jej zdaniem charakter i zachowanie. Widziała, jak James troszczy się o swoich przyjaciół. Widziała też jego starania, by zachowywać się lepiej niż przez poprzednie lata.

- James, ja naprawdę doceniam twoje starania. Zmieniłeś się i naprawdę to widzę - odparła w końcu zielonooka.

- Naprawdę cieszę się z naszej relacji. Mogłabyś dać mi szansę i zostać moją dziewczyną?  - spytał James.

Trochę się denerwował, zadając to pytanie. Zapewne mało kto by w to uwierzył, ale tak, on się stresował.

Już wcześniej dała mu szansę na poprawienie ich relacji i się nie zawiodła. W pierwszej chwili była zdziwiona jego propozycją, jednak z jakiegoś powodu czuła, że chce na nią przystać.

- Dobrze. Zgadzam się - odparła w końcu, a on się uśmiechnął.

- Dziękuję. To naprawdę wiele dla mnie znaczy - odparł James z radością.

Po chwili znów się przytulili i pocałowali.


🎃

- Zawsze wam kibicowałem - stwierdził Syriusz gdy James powiedział pozostałym Huncwotom co się wydarzyło.

- Nieprawda. Mówiłeś, że nam się nie uda - odparł James, na co Black popatrzył na niego z oburzeniem.

- Jak możesz tak mówić! To było... motywowanie!

- Próbujesz nam wmówić, że stosowałeś odwróconą psychologię? - spytał Remus z rozbawieniem.

- Eee... Tak, dokładnie to zastosowałem. Cokolwiek to jest - przytaknął Syriusz. - Zresztą ty i Glizdek sami nie wierzyliście, że się uda!

- Po prostu wcześniej ciężko było w to uwierzyć. Teraz sytuacja się zmieniła - powiedział Remus.

- Dokładnie - dodał Peter. - Sam zresztą przez ostatnie kilka miesięcy nie wierzyłeś, że się uda.

- Czy skoro robisz za naszą mamę, to czy Lily będzie chciała być tatą naszej trójki? - zapytał Syriusz, na co James posłał mu mordercze spojrzenie.

- Nie ważcie się jej o to pytać, bo pożałujecie - powiedział James, na co jednak pozostała trójka parsknęła śmiechem.

James westchnął, wiedząc, że i tak nie odpuszczą. Jednocześnie jednak cieszył się, że rzeczywiście się udało.

Kochał Lily Evans i liczył, że w końcu ona przyzna, że też go kocha.

W tym czasie Lily opowiedziała o wszystkim Ruby, Dorcas, Marlenie, Mayi i Glenn. Te dwie ostatnie znalazły się w dormitorium Gryfonek, pomimo tego, że nie należały do tego domu. Jednak były częścią ich paczki przyjaciół i właściwie na bieżąco miały podawane hasło do Wieży.

- Mówiłyśmy, że to randka -triumfalnie powiedziała Ruby.

Lily przewróciła oczami i westchnęła.

- Tak, mówiłyście. Nie musicie ciągle tego powtarzać.

- Musimy - rzekła Maya. - Wam przynajmniej nikt nie przeszkodził.

- Kochasz go? - zapytała Marlena.

Rudowłosa westchnęła. To było trudne pytanie - lubiła go, owszem. Jednak czy to już była miłość?

- On powiedział, że mnie kocha. A ja... zgodziła się zostać jego dziewczyną - przyznała.

Po chwili pozostałe dziewczyny stwierdziły, że muszą przestrzec Jamesa, że ma uważać na Lily. Rudowłosa poszła za nimi, mówiąc, że nie muszą tego robić, ale nie słuchały.

- Skoro wy tak bardzo chcecie robić wykład Jamesowi, to my takimi razie musimy porozmawiać z Lily - stwierdził Syriusz.

- Chociaż właściwie to oboje jesteście naszymi przyjaciółmi, więc cała nasza ósemka musi z wami porozmawiać - dodał Remus.

Lily i James jęknęli, wiedząc, że ich przyjaciele im nie odpuszczą.

Jak się jednak okazało, przyjaciele byli też wielkimi swatami. Na niektórych lekcjach "przypadkowo" zamienili się miejscami, żeby ich dwójka mogła usiąść razem.

Widać było, że coś się między nimi zmieniło. Coraz więcej uśmiechali się na swój widok i przytulali.

W końcu nadszedł finałowy mecz Gryffindoru ze Slytherinem. James ucieszył się, kiedy Lily przytuliła go przed meczem, życząc mu powodzenia. Co prawda życzyła powodzenia całej drużynie, ale po prostu zrobiło mu się miło.

Gdy wygrali, naprawdę się cieszył. Jednocześnie jednak było mu trochę przykro, że Kenny nie mógł być i cieszyć się razem z nim. Niby nie było gwarancji, że kuzyn trafiłby do tego samego domu, ale jego zdaniem pasował do Gryffindoru.

Niestety nigdy nie będzie mu dane dowiedzieć się, jakby było naprawdę.

Minęło już dużo czasu i starał się skupiać na innych rzeczach, ale nie zapomniał. Nie dało się zapomnieć i zresztą nie chciał tego.

- To jak się bawisz? Gratuluję wygranej, naprawdę świetnie poszło! - powiedziała Lily, gdy James usiadł obok niej na kanapie. Wokół grała muzyka i było dosyć głośno, ale on nie zwrócił na to uwagi, a uśmiechnął się do niej.

- Dziękuję. Myślę, że nasza drużyna jest naprawdę zgrana. Ciekawy jestem, kto będzie kapitanem, gdy Bogle odejdzie ze szkoły - rzekł James, po czym poczochrał swoje włosy. Kiedyś ją to denerwowało, ale teraz coraz częściej zaczynała uważać, że to urocze.

- Chciałbyś nim być? - zapytała Lily, a on westchnął.

- To na pewno byłoby ciekawe. Tak właściwie tylko ja i Syriusz będziemy z tych najdłuższych stażem, bo Frecman zastanawia się czy nie odejść, by lepiej przyłożyć się do nauki. A Marlena, Dorcas i Samuel dołączyli dopiero w tym roku, zresztą Sammy już kończy szkołę. Dziewczyny sobie radzą, ale no jednak my dwaj jesteśmy od dawna w drużynie - stwierdził James.

- Aż trudno uwierzyć, że to będzie nasz ostatni rok - powiedziała rudowłosa. Siedzieli obok siebie, a w pewnym momencie wzięli się za ręce i jakoś nie mieli ochoty ich puszczać.

O związku Lily i Jamesa wiedzieli ich najbliżsi przyjaciele i znajomi, nie rozgłaszali tego wszystkim. Były w końcu ważniejsze sprawy na głowie, a co przypadkowe osoby w Hogwarcie ma obchodzić ich związek?

Byli dla siebie wsparciem i to było najważniejsze.

- Cokolwiek się wydarzy, przynajmniej będziemy w tym wszystkim razem. I właśnie... Chciałabyś przyjechać do mnie w wakacje? Poznałabyś moich rodziców, moglibyśmy zaprosić też resztę paczki - zaproponował James.

- W sumie to chętnie. A ty chiałbyś poznać moich rodziców? - spytała Lily.

- Pewnie, że tak. Chyba, że wiedzą o naszej wcześniejszej relacji będą chcieli mnie zabić - odparł brunet, na co ona parsknęła i przewróciła oczami.

- Nie martw się o to. Nie wiedzą wszystkiego, a zresztą pisałam im też, że się zmieniłeś. Zaakceptują cię, skoro cię kocham - powiedziała Lily, a on popatrzył na nią zaskoczony. Po chwili uśmiechnął się z satysfakcją.

- Powiedziałaś to!

Dziewczyna chciała zaprotestować, ale po chwili uznała, że to nie ma sensu.

- Dobra, masz rację. Kocham cię James. Zmieniłeś się i zaczęłam dostrzegać w tobie kogoś więcej - powiedziała Lily ze spokojem.

Wokół było głośno, jednak wydawało się to nie mieć znaczenia, skoro właśnie wyznali sobie miłość.

Po chwili się pocałowali i robili to, póki nie przerwał im pisk. Ze zdziwieniem odwrócili się i popatrzyli na Marlenę z aparatem w dłoniach.

- Co ty robisz? - zapytała ze zdziwieniem rudowłosa.

- Zrobiłam wam zdjęcie na pamiątkę! Zatytułuję je "para, która musiała przejść długą drogę, by się odnaleźć" - odparła McKinnon. - No co? Lubię robić zdjęcia! W przyszłości chciałabym podróżować i robić zdjęcia nowym miejscom.

- A zaczynasz od zrobienia zdjęcia swoim przyjaciołom, jak się całują? - zapytał James, a ona pokręciła głową.

- Mam już trochę tych zdjęć, to nie jest moje pierwsze. Ale muszę ćwiczyć, by naprawdę dobrze fotografować - odparła Marlena. - Dobra, idę dalej robić zdjęcia!

- Mogłaby chociaż nas spytać o zgodę - powiedziała Lily.

- Wtedy mogłoby nie wyjść tak naturalnie. Ale jeśli chcesz, to możemy powtórzyć nas pocałunek - zaproponował James.

Niestety przerwało im jakieś zamieszanie, które wybuchło przy wejściu do Pokoju Wspólnego. Okazało się, że Gilderoy Lockhart próbował wbić na imprezę w koronie z papieru i ogłosić się królem imprezy.

Cóż, najwyraźniej zawsze najwyraźniej w szkole zawsze musi być jakiś palant. Ale przynajmniej Hogwart miał już nowego palanta.

🎃

Głównym tematem w zamku była jeszcze bardziej narastająca wojna na zewnątrz. W każdym tygodniu ktoś w Wielkiej Sali dostawał list o śmierci lub wypadku kogoś bliskiego. W gazetach i czarodziejskim radiu ciągle pojawiały się informacje o nowych atakach. Niektórzy uczniowie mieli w kolejnym roku szkolnym nie wracać do Hogwartu, gdyż ich rodzice zdecydowali się przeprowadzić gdzieś z dala od Wielkiej Brytanii i wojny.

- Robert Bash z piątego roku powiedział, że on wolałby zostać i walczyć, ale jego rodzice są nieugięci i chcą go przenieść do innej szkoły - powiedziała Marlena, gdy po raz kolejny rozmawiały o tym, co się działo na świecie.

- A bracia Stevens? Słyszałam, że mają jakąś ciotkę w Brazylii, więc może pójdą do Castelobruxo - rzekła Dorcas.

Lily już dawno dowiedziała się o istnieniu innych szkół magii niż Hogwart. Była ich ciekawa, ale i tak nie chciałaby opuszczać Hogwartu. To tutaj miała bliskie jej osoby.

Byli ledwo nastolatkami, ale zdawali sobie sprawę z tego, że jest niebezpiecznie.

I zamierzali walczyć o lepszą przyszłość.

Gdy skończył się rok szkolny, wiedzieli, że niektórzy pewnie nie wrócą w przyszłym roku. Oby tylko byli bezpieczni.

Ale czy bezpieczeństwo w tych czasach było w ogóle możliwe?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro