50! "Koniec zabawy w rycerza w lśniącej zbroi."
*Nataniel*
- 23 godziny i 55 minut. Spójrz na nią, zasnęła - mówi ze zwycięskim, a równocześnie złośliwym, uśmiechem na twarzy. - niewiele zabrakło. Wygląda na to, że wygrałem.
Owszem, wygrał. Nieważne, co bym zrobił, czy bym pozwolił jej zasnąć, czy nie, i tak by nie pamiętała naszego związku. Ale mimo wszystko, wolę, żeby mnie pamiętała, ale nienawidziła, niż żebym musiał ją poznawać na nowo. Wiem, jaka ona jest i nie chcę tego tracić.
- Koniec zabawy w rycerza w lśniącej zbroi - kontynuuje. - w końcu jaki to ma sens, jak twoja wybranka albo cię nie pamięta, albo nienawidzi?
- Przestań. Jakie to ma teraz znaczenie? To twoja wina.
- Pff. Zauważ, że powiedziałem ci, że będzie ufała, jeśli nie zaśnie, każdemu, oprócz ciebie - kładzie nacisk na słowo "każdemu".
- Rozumiem, że tobie też, tak?
- A jakże! Zaufa nawet Melanii i Dake'owi.
- Niemożliwe przecież oni są w innym mieś... zaraz, skąd wiesz, kto to jest?
- To jest już nieważne. Wygrałem. Już nic nie ma znaczenia i nic się nie liczy.
- Coś mówiłeś, że ktoś zasnął? - słyszę głos Rinki. Podnosi się powoli. Patrzy na Erica. - myślisz, że dałabym radę zasnąć słuchając, jak się kłócicie?
Biorę ją w ramiona. Jednakże po chwili, ona mnie odpycha i patrzy na mnie z nienawiścią w oczach. A więc to już się spełniło... to koniec wielkiej miłości, a na przyjaźń nie mam co liczyć. On ma rację. Już nic nie ma znaczenia i nic się nie liczy. Uśmiecha się do Erica, łapie go za rękę i odchodzą, rozmawiając i śmiejąc się z nim. Czuję kilka ukłuć w sercu pod rząd. Zaufała mu. Zaufała Ericowi, a mi już nigdy nie zaufa. Siadam na dachu, mimo że jeszcze trochę pada. Słyszę rozbrzmiewające gdzieś daleko grzmoty. Pogoda idealnie pasuje do mojego nastroju. Mimo nienawiści Rinki, ja będę kochał ją cały czas. Mogę być u niej na przegranej pozycji, ale ona u mnie będzie na wygranej. Może się na mnie wściekać ile chce, ale mimo wszystko moja miłość do niej nigdy nie zgaśnie. Podnoszę głowę i patrzę w płaczące niebo. Krople deszczu spadają na moją twarz i płyną w dół, ku szyi. Teraz już nic nie ma sensu. Decyzja należała do mnie. Podjąłem ją... ale czy była dobra? Czy nie lepiej było by pozwolić jej zasnąć i po prostu poznać ją na nowo? Oraz pozwolić jej poznać MNIE na nowo? Może właśnie TO byłaby dobra decyzja. Mógłbym ją ponownie w sobie rozkochać, a tak... już nigdy mnie nie pokocha. Ba! Nigdy mnie nawet nie polubi. Będzie mnie nienawidzić do końca życia. Zaufa nawet Melanii i Dake'owi. Na pewno wybaczy im to, co zrobili i jej, i mi. Musi być jaki sposób, żeby wróciła dawna Rin. Musi...
- Co robisz? - słyszę znajomy głos.
Odwracam się. To Kari.
- Zastanawiam się, co robić ze swoim życiem.
- Co jest? - siada obok mnie. - chodzi ci o to, że Rin szła z Ericiem za rękę?
- Poniekąd.
Opowiadam jej cała historię. Jest bardzo poruszona. Próbuje dodać mi otuchy, za co jestem jej wdzięczny, ale to nie pocieszenia w tej chwili chcę. Chcę, żeby wróciła moja Rin. Moja dziewczynka. Od początku naszego związku marzyłem, by z nią zamieszkać, by pojąć ją za żonę, by założyć z nią rodzinę, by wspólnie z nią wychowywać dzieci, by spędzić z nią resztę życia. Teraz... wszystko się posypało. Wszystkie moje marzenia legły w gruzach. Nagle słyszę, jak Rin żegna się z Ericiem, a chłopak idzie za szkołę, prawdopodobnie do dębu. Wiem, co muszę zrobić. Natychmiast wstaję i zbiegam po schodach ile sił w nogach. Gdy widzę Erica, podchodzę do niego i zagradzam mu drogę ucieczki.
- Stary, co ty robisz!? - pyta Eric.
- Teraz tu grzecznie postoisz i mi odpowiesz na moje pytanie. Nie wierzę, że ta hipnoza jest na zawsze. Co mam zrobić, żeby Rinka była normalna?
- Żadna hipnoza nie jest na zawsze. Owszem, da się coś zrobić w tej sprawie, ale to nie jest łatwe. Jesteś gotowy podjąć to wyzwanie?
- Oczywiście!
- Znienawidziła cię. Jeśli chcesz, by znów cię lubiła lub, nawet lepiej, kochała, musisz jej powiedzieć, że ją kochasz.
- To nic trudnego.
- Ale uważaj. Nie możesz jej tego powiedzieć pod wpływem silnych emocji ani pod wpływem sytuacji. To nie może być powiedziane od tak - strzela palcami. - to musi być szczere. Musisz być spokojny i opanowany. Musisz wyczuć właściwy moment.
- Właściwy moment... o czym ty mówisz? - powoli tracę cierpliwość.
- Jeśli go znajdziesz, to zrozumiesz. A teraz sory, umówiłem się z dziewczyną.
Delikatnie mnie odpycha i odchodzi. Wciąż analizuję jego słowa.
Nie możesz jej tego powiedzieć pod wpływem silnych emocji ani pod wpływem sytuacji. To nie może być powiedziane od tak. To musi być szczere. Musisz być spokojny i opanowany. Musisz wyczuć właściwy moment.
Kiedy ma być ten właściwy moment? I jakim cudem mam się nie zdenerwować, skoro ona cały czas albo będzie mnie olewać, albo będzie kierować pod moim adresem złośliwe uwagi? Wzdycham. Czas pokaże. Wracam do pokoju i resztę dnia przesiaduję właśnie tam, siedząc na łóżku. Gdy Rinka wraca, do razu idzie pod prysznic. Gdy wychodzi, wchodzę ja. Ciepłe krople wędrują po moim ciele, ale po raz pierwszy nie sprawia mi to przyjemności. Ten dzień jest najgorszy z możliwych. Straciłem swoją wielką miłość, prawdopodobnie dlatego, że podjąłem złą decyzję. Zakładam piżamę, wychodzę z łazienki, zabieram z szafy bluzę i idę na balkon, zamykając go od zewnątrz. Zakładam na siebie rozpinane ubranie i siadam na krześle. Patrzę w niebo, pokryte ciemnymi chmurami. Jedynie księżyc rzuca delikatny srebrny blask. Wzdycham.
- Boże, co ja mam robić? Ona mnie nienawidzi, i to wszystko przez Erica. Czy decyzja, którą podjąłem, była słuszna? Może lepiej było by pozwolić jej zasnąć. Ale tak z drugiej strony... co by to zmieniło? I tak by nie pamiętała mojego związku. Może gdybym częściej był obok niej... może wtedy Eric nic by jej nie zrobił. Może tak byłoby lepiej. Jednak wciąż zastanawia mnie... wspomniał o Dake'u i Melanii. Skąd on ich zna? Boże, proszę, pomóż mi rozwiązać tę zagadkę. I daj mi siły, żeby to wszystko wytrzymać.
W moich oczach kręcą się łzy. Wchodzę do pokoju. Kładę się obok Rin na łóżku, aby jej twarz była naprzeciwko mojej. Nachylam się nad jej uchem.
- Nie martw się, niedługo znów będziesz moją dziewczyną.
Dziewczyna uśmiecha się delikatnie. Zaskakuje mnie ta reakcja, ale mam nadzieję, że to dobry znak. W końcu zasypiam.
**********
Bez opisu :P
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro