32. "To, co kochałem najmocniej na świecie."
*Rin*
Obudziłam się w niedzielę o 8:30. Jeszcze trochę bolała mnie głowa. Natychmiast zeszłam na dół. Chciałam przekonać mamę, żeby wybaczyła Natanielowi i zrozumiała, że nie podał mi wina umyślnie. Weszłam do kuchni. Usiadłam przy stole. Mama już tam była.
- Hej, mamo.
- Hej, kochanie. Jak się czujesz?
- Nawet dobrze. Ale... mam prośbę.
- Chcesz rozmawiać o tym chłopaku?
- Tak. Przecież on nie zrobiłby tego specjalnie. Ja go kocham i on mnie też.
- Jakby cię naprawdę kochał, to nie dopuściłby do tej sytuacji. Więc wniosek jest jeden: nie kocha cię.
- Ale przecież znasz go tyle czasu. Wiesz, jaki on jest i jaka jest jego rodzina.
- Tak, wiem jacy są. Pijacy, tyrani, egoiści, samoluby...
- Nie! No tak, zgodzę się, że ojciec Nata nie jest święty, ale jego matka jest w porządku, a sam Nat jest najlepszym chłopakiem ever. A to, że raz się pomylił, to chyba jeszcze nie znaczy, że nie jest mnie wart.
- Owszem, to właśnie to oznacza. Gdyby mu naprawdę na tobie zależało, od razu by ci podał sok, a nie wciskał kit, że wino to sok.
- Ale on mi nie wciskał żadnego kitu! On też nie wiedział, że to jest wino! - uderzyłam ręką w stół. - znam go bardziej niż ty i wiem, jaki on jest. Gdybym stwierdziła, że nie jest mnie wart, nie zostałabym jego dziewczyną!
- Albo omotał cię, żebyś mu wierzyła.
- Nie! Mamo, przestań, to dobry chłopak!
- Przestań krzyczeć! To postanowione, nigdy więcej się z nim nie spotkasz!
- Nie, nie możesz mi tego zrobić! - zaczęłam płakać.
- Jestem twoją matką, więc oczywiście, że mogę.
- Mam 17 lat, jestem prawie dorosła!
- Właśnie. PRAWIE. A "prawie" robi wielką różnicę.
- Nie możesz! Jak to zrobisz, ucieknę z domu!
- Nie przesadzaj. Znajdziesz lepszego chłopaka. Takiego, który nie pomyli wina z sokiem.
- Powtarzam: on tego NIE zrobił specjalnie!
- Ja mu już nie wierzę.
- Pozwól mi się przynajmniej z nim pożegnać! - zaczęłam ocierać łzy.
- Zostajesz w domu, Kari cię przypilnuje, żebyś nie wyszła.
- Pozwól mi, proszę!
- Nie!
- Nie możesz mi tego zrobić! Proszę! Nigdy więcej się z nim nie spotkam, tylko mi pozwól!
- Nigdy więcej się z nim nie spotkasz?
- Tak! - okłamałam ją. - tylko mi pozwól!
- No dobrze. Możesz iść.
Wybiegłam z kuchni z prędkością światła. Założyłam sukienkę, którą miałam na kolacji z Natem, zabrałam nożyczki (zaraz się powiecie, po co mi), założyłam czarną skórzaną kurtkę i niebieskie koturny i wyszłam na zewnątrz.
- Masz 10 minut! - zawołała mama z okna.
- Nie zdążę!
- 10 minut albo zostajesz w domu.
Westchnęłam i zaczęłam szybko biec. Chciałam tylko pożegnać się z Natem i wytłumaczyć mu, o co chodzi.
*Nataniel*
Obudziłem się w niedzielę, około 10:00. Nie miałem zamiaru wstać z łóżka. Schowałem głowę pod pościel i zwinąłem się w kłębek. Usłyszałem trzask drzwi.
- Nat? Jesteś? - usłyszałem głos matki.
- Nie.
Usiadła na łóżku i zdjęła z niego pościel. Położyła mi dłoń na ramieniu.
- Jak się czujesz?
- A jak mam się czuć? Została mi odebrana dziewczyna. Wszystko, co miałem. To, co kochałem najmocniej na świecie - moje oczy znów zrobiły się mokre.
- Wiem, że jest ci ciężko. Ale musisz też zrozumieć, że Lucia Scoot zawsze była uparta jak osioł. Zejdź na dół.
- Dobrze - westchnąłem.
Założyłem białą koszulę i ciemne spodnie. Zszedłem na dół i usiadłem przy stole. Nie miałem na nic ochoty. Po chwili, zobaczyłem za oknem znajomą sylwetkę.
- Przepraszam na chwilę - wybiegłem z domu, założyłem kurtkę i pognałem za tą postacią.
Zaczęła biec w stronę parku. Biegłem za nią. Zatrzymała się w miejscu, gdzie ostatnio ją przeprowadziłem. Tak, to była Rin! Zatrzymała się na pomoście. Usiadła na nim tak, by nogi jej swobodnie zwisały. Usiadłem obok.
- Rin? - dotknąłem jej ramienia.
- ...
- Twoja mama nie zmieniła zdania, prawda?
- Prawda - po policzki spłynęła jej łza, którą natychmiast otarła. -zabroniła mi się z tobą spotykać. Płakałam i mówiłam jej, że to nie twoja wina... ale to na nic.
- Więc to koniec? Nie będziemy mogli się spotykać?
- Tak - ukryła twarz w dłoniach i zaczęła cicho szlochać. - nawet nie masz pojęcia, ile musiałam się naprosić, żeby pozwoliła mi się z tobą pożegnać. Powiedziała, że mam tylko 10 minut i nie mogę się spóźnić.
Złapałem się za głowę, obraz mi się zamazał.
- Nie rozumiem, dlaczego jest na mnie taka zła?
- Nie wiem, ale muszę słuchać mojej mamy - otarła mi łzę, która niefortunnie wypłynęła z mojego oka i płynęła w dół, ku szyi.
Spojrzeliśmy na dół, na wodę. Była taka spokojna. Tak jak sytuacja między mną i Rin. Ale między mną i jej matką, nie było tak dobrze. Dopiero po chwili dałem radę odpowiedzieć Rin.
- Tak, musisz być posłuszna. Ale... jak można pożegnać się z najlepszą dziewczyną przez 10 minut? Rin - złapałem ją delikatnie za ramiona. - obiecaj mi, że nigdy mnie nie zapomnisz.
- Nigdy cię nie zapomnę. Nie mogłabym zapomnieć mojego pierwszego i zarazem najlepszego chłopaka pod słońcem. Pokochałam cię bardzo. Najmocniej na świecie.
- Aż tak bardzo?
- Oczywiście. Nie wiedziałeś?
- Wiedziałem, że bardzo mnie kochasz, ale nie wiedziałem, że aż tak, jak ja ciebie. Kocham cię nawet bardziej, niż rodzoną matkę. Proszę, powiedz to jeszcze raz.
- Nat, kocham cię najmocniej na świecie. Moim chłopakiem zostaniesz do końca moich dni. Obiecuję to solennie.
- Wspaniale. Wspomnienia o tobie na zawsze pozostaną w moim sercu - wstałem i pomogłem jej się podnieść, po czym złapałem ją za ręce. - będą dla mnie niczym gwiazda wskazująca mi drogę przez życie. Będę pamiętać o tobie na wieki.
- Nat, może to głupie, ale... skoro już się nie będziemy mogli spotykać, to... czy mogłabym cię prosić o... kosmyk włosów? Zachowam go na pamiątkę - kolejna łza spłynęła po jej policzku.
- To piękny i romantyczny pomysł - wierzchem dłoni wytarłem mokry ślad. - ale jak go odetniemy?
- Zanim tu przyszłam, wzięłam z domu nożyczki - wyjęła "sprzęt" z kieszeni kurtki.
Stanąłem bokiem do niej. Delikatnie chwyciła w palce kosmyk moich włosów i obcięła go. Wyjęła z kieszeni chusteczkę i zawinęła go w nią.
- Teraz ja - wziąłem nożyczki w dłoń.
Rin stała spokojnie. Złapałem za kosmyk, który opadł na jej ramię i odciąłem 5 centymetrów. Zawinąłem go w chusteczkę, którą znalazłem w kieszeni spodni. Schowałem ją do kurtki i złapałem Rin za ręce.
- Żegnaj więc, kochanie. Od teraz musimy być sobie obcy. Nasze uczucie musi przejść przez straszną próbę, ale wiem, że na końcu pokonamy wszystkie przeszkody. Będziemy silniejsi. Chcę, żebyś wiedziała, że w moim sercu zawsze będzie dla ciebie miejsce.
Połączyła nas miłość na wieki. Miłość, która przetrwa wszystko. Na zawsze już będziemy razem. Wyznajemy dziś kolejny raz miłość, która będzie wiecznie trwać.
- Naprawdę chciałabym zostać, ale muszę już iść, za 5 minut muszę być w domu – wyszeptała Rin.
- Rozumiem.
- Muszę iść – odwróciła się.
- Czekaj – złapałem ją za ramię.
Gdy się odwróciła, musnąłem wargami jej usta. Ona nie pozostała mi dłużna i zaczęła oddawać pocałunek. Błądziłem dłońmi po jej plecach, podczas gdy ona wpięła palce w moje włosy. Zszedłem z pocałunkami na szyję. W odpowiedzi dostałem kilka cichych jęków dziewczyny oraz jeden, nieco głośniejszy, gdy wykonałem na jej delikatnej, kobiecej szyi „ostatnią tego lata" malinkę. Wróciłem z pocałunkami na usta. Gdy lekko rozchyliła wargi, włożyłem do jej ust swój język. Pocałunek trwał jeszcze chwilę, po czym musieliśmy się pożegnać. Przytuliłem ją mocno. W końcu pozwoliłem jej odejść. Musiała biec, bo z moich obliczeń wynikało, że miała przejść 1,5 kilometra w 4 minuty. Wróciłem do domu. Usiadłem w pokoju i wyjąłem kosmyk włosów Rin. Myślałem o niej cały dzień. Jutro miałem się dowiedzieć, że ona o mnie nie zapomniała.
*Rin, niedziela, wieczór*
Z racji tego, że nie mogłam rozmawiać z Natanielem, bo moja kochana mamuśka sobie tak zażyczyła, postanowiłam napisać do niego krótki liścik. Nie mogę z nim rozmawiać, siadać, spotykać się z nim... moje życie straciło sens. Usiadłam przy biurku, wzięłam kartkę wielkości ¼ podkładki pod myszkę i zaczęłam pisać.
***
Po napisaniu, odłożyłam pióro. W ostatniej chwili, bo do pokoju weszła moja mama. Położyłam na kartce książkę otworzoną na byle jakiej stronie.
- Rin, ciągle czytasz? Powinnaś już spać.
- Wiem, mamo, już idę do łóżka.
- Pośpiesz się, inaczej zaśniesz jutro w szkole.
Wyszła. Już kilkakrotnie próbowałam ją przekonać, żeby wybaczyła Natanielowi, ale ona była nieprzejednana. Była twarda jak skała. Tęskniłam za Natanielem. Chciałam znowu poczuć jego dotyk, smak jego ciepłych warg, jego nagie ciało... w głębi duszy wiedziałam jednak, że nic nie zmieni tego, że nas rozdzielono.
*Nataniel, następnego dnia, szkoła*
Gdy wszedłem do klasy, Rin siedziała sama, jednak w innej ławce. W momencie, gdy chciałem do niej podejść, zagadała ją Violetta. Westchnąłem cicho i usiadłem na swoim miejscu. W czasie lekcji, przyszła do mnie wiadomość, wysłana "pocztą klasową". Polega ona na tym, że gdy jakaś osoba chce coś powiedzieć osobie z drugiego końca sali i nie może wytrzymać do przerwy, pisze wszystko na kartce, która jest podawana przez osoby w klasie tak długo, aż zostanie ona podana do adresata. Muszę przyznać, sam też kilka razy musiałem coś takiego przekazać osobom z drugiego końca sali, więc użyłem "poczty klasowej".
(aut. Nataniel - bad boy ^^)
Rozwinąłem kartkę. Na samym dole, pięknym starannym pismem, było napisane Rin Scoot. Zacząłem czytać. Kij że mieliśmy przeczytać coś z podręcznika.
Nat!
Mama nie pozwala mi rozmawiać z Tobą ani się z Tobą spotykać, nawet w szkole. To nie moja wina. Nie gniewaj się, proszę. Kocham Cię, tak jak zawsze. Tęsknię za naszymi rozmowami, spotkaniami, pocałunkami, uściskami, za całym Tobą. Nikomu nie zwierzam się tak, jak Tobie. Zrobiłam Ci zakładkę do książek. Tylko trzy dziewczyny w klasie wiedzą, jak je robić: Ja, Kari i Violetta. Pamiętaj o mnie, gdy na nią spojrzysz. Wysyłanie tajnych liścików jest bardzo romantyczne, prawda?
Twoja Dziewczyna Forever,
Rin. ♥
Rzeczywiście, do liściku była dołączona zakładka. Przyjrzałem się jej dokładnie. Była idealnie poskładana, a na jej górnej części byłem ja jako detektyw. Uśmiechnąłem się i spojrzałem w jej stronę. Patrzyła do zeszytu. Ucałowałem serdecznie zakładkę. Wyrwałem kartkę z notesu i zacząłem pisać odpowiedź na jej list.
Kochana Rin!
Oczywiście nie gniewam się na Ciebie. Musisz słuchać mamy. Myślę często o Tobie. Zachowam twój prezent na zawsze. Obrazek na tej zakładce jest śliczny. Masz wielki talent. Pamiętaj, będę Cię kochał zawsze. Bez względu na okoliczności. Jesteś moją Rin. Moją dziewczynką, z której jestem taki dumny.
Twój Chłopak Forever,
Nat. ♥
Wiadomość została wysłana. A raczej podana na drugi koniec sali.
***
Po lekcjach, wszedłem do pokoju gospodarzy, aby się spakować. Minęło kilka chwil, po czym drzwi się otworzyły. Odwróciłem się i byłem zaskoczony.
- Rin? Co ty tu robisz?
- Chciałam porozmawiać. Wiem, że nie mogę, ale muszę.
Rozmawialiśmy o wszystkim, co do tej pory się stało. Po około pół godzinie wziąłem swoje rzeczy i wyszliśmy ze szkoły. W końcu rozstaliśmy się na najbliższym skrzyżowaniu. Pożegnaliśmy się pocałunkiem, po czym ona poszła do siebie, a ja - do siebie. Odrobiłem lekcje i dotrwałem do wieczora. Po wieczornych czynnościach, położyłem się do łóżka. Po dzisiejszym dniu, byłem pewien uczuć Rin i wiedziałem, że przetrwamy wszystko. Postanowiłem, że od dzisiaj, na każdej lekcji, będę pisać z Rin długie wiadomości. W końcu jej matka nie zabroniła tego. Włożyłem zakładkę od Rin pod poduszkę. Byłem pewien, że mi się przyśni. Ale nie wino, tylko inne zdarzenia. Zasnąłem bez łez, w spokoju.
**********
Autorka: Hej kochani! Znowu idę do Nataniela. Come on with me!
*u Nata w pokoju*
Autorka: I co, lepiej ci?
Nataniel: O wiele.
Autorka: Ha ha, cieszę się.
Nataniel: Ja też. *szczerzy się*
Autorka: No i co tak zęby suszysz?
Nataniel: Bo to zdrowe.
Autorka: A idź mi *wstaje i się przewraca*
Nataniel: Ha ha, wywaliłaś się?
Autorka: No nie, kurcze, podłoga była smutna, to ją przytuliłam.
Nataniel: Daj rękę *podaje rękę*
Autorka: Dzięki *chwyta Nata i wstaje*
Pozdrawiam, wera9737. :* <3
Enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro