27. Porwanie czy zemsta? A może to i to?
*Rin*
Nie wiem, ile byłam nieprzytomna. Ocknęłam się w jakimś wielkim pokoju. Czułam ból w nadgarstkach i kostkach i nie umiałam nic powiedzieć, nawet otworzyć ust. Dopiero po chwili doszło do mnie, że jestem przywiązana do krzesła, a usta mam zaklejone taśmą. Usłyszałam dźwięk typu „Mmmhhmmpp!". Odwróciłam twarz w prawą stronę. Zobaczyłam, również przywiązane do krzeseł, Aiko i Arianę. Chwila moment... skoro jesteśmy tutaj my... to chłopcy też muszę tu być! Drzwi do pokoju otworzyły się, a do środka wszedł... DAKE! Jęknęłam... a raczej spróbowałam. Kucnął obok mnie. Położył 2 palce pod moim podbródkiem, a drugą ręką zerwał taśmę z moich ust.
- Śpiąca królewna się obudziła?
- Zostaw mnie, baranie. Po co to zrobiłeś?
- Bo miałem taki kaprys. Idiotko, dobrze wiesz, dlaczego. Ten baran, Pan Przewodniczący, zabrał mi ciebie.
- Pff, zrobiłeś to, bo Nataniel jest moim chłopakiem?
- A ty? Nie chciałabyś porwać „twojego Natanielka", gdyby miał inną dziewczynę?
- Na pewno byłabym zawiedziona, ale nie porywałabym go! A tak w ogóle, skoro to ja „zawiniłam", to po co ci Aiko i Ariana?
Spojrzał na nie dziwnie. Podszedł do nich.
- Co ja poradzę, że ładne są?
- A tak apropo, powiedziałeś, że Nat ci mnie zabrał...
- Wyprzedzę twoje pytanie.
Zerwał z ust dziewczyn taśmy oraz rozwiązał je. Nawet nie uciekały. Rozciął sznury łączące moje nadgarstki i kostki. Otworzył drzwi i kazał nam wejść do pokoju obok. Wykonałyśmy polecenie, a tam... makabryczny widok. Nataniel, Kastiel i Lysander byli przywiązani do krzeseł i mieli spuszczone głowy. Gdy je podnieśli, ujrzałyśmy zaklejone usta, zakrwawione twarze i przerażone oczy. Dake odkneblował im usta.
N: Po co nas tu przywlokłeś!?
K: Jesteś pieprzonym baranem!
L: Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś, kto zachowywałby się w taki sposób!
N: I po co ci dziewczyny!?
K: Tylko spróbuj im coś zrobić!
L: Zobaczysz, jak to jest czuć smak przegranej!
D: Wow, chłopaki, nie obruszajcie się tak.
N: Jak mamy się nie obruszać!? Porwałeś nas i nasze dziewczyny! Jesteś chory, weź idź się leczyć, człowieku!
Dake podszedł do Nata i strzelił mu w twarz mocnego liścia. A więc to tak wyglądało życie Nata, gdy mieszkał z ojcem...łzy napłynęły mi do oczu. Podbiegłam do naszego oprawcy i pociągnęłam go za ramiona, by zostawił Nata w spokoju. Ten obrócił się i uderzył MNIE w twarz.
- Za takie zachowanie spotka cię kara.
Zaczął się do mnie zbliżać. Gdy dotknęłam plecami ściany i odepchnęłam go. Przybliżył się do mnie. Za każdym razem, gdy nie odpowiadałam na jego pytanie, dostawałam w twarz. W końcu usłyszałam głos Nata.
- Tylko jej coś zrób, to ja ci coś zrobię.
Wywnioskowałam, że powiedział to do Dake'a.
- Ty? Mi? Chyba żartujesz!
*Nataniel*
- Ty? Mi? Chyba żartujesz!
Już chciałem wstać i do niego podejść, kiedy przypomniało mi się, że jestem związany i nie mogę. Westchnąłem. Biłem się z myślami. Nie mogłem uwierzyć w to, że to się dzieje naprawdę. Rin właśnie jest bita przez jakiegoś typa na moich oczach, a ja nie mogę nic zrobić. To wszystko było jak sen. Koszmar, z którego można się wybudzić. Ale nie. To była prawda. Po chwili, obok mnie stanęły Aiko i Arai.
- Rozwiążemy was – szeptała Aiko. - a wy jej pomożecie.
Zrobiły to, co powiedziały.
*Rin*
To, co mi robił, bardzo bolało. Ale wytrzymywałam, bo bałam się, co mógłby zrobić, gdybym się poddała. W końcu przerwał i podszedł do stołu, gdzie znajdowały się różne probówki, zlewki, szczypce, palniki i różnego rodzaju mikstury. Starałam się opanować ból, podczas gdy on wlewał do probówki jakieś różne substancje. Użył strzykawki, by pobrać całą zawartość. Podszedł do mnie i przyłożył mi igłę do ramienia.
- Co robisz!? Zostaw mnie!
Wstrzyknął mi miksturę, którą wcześniej zrobił. Momentalnie zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Poczułam na swojej skórze jakby użądlenia szerszeni. Krzyczałam. Zrobiło mi się słabo i straciłam przytomność.
*Nataniel*
Ten baran to jest jakiś chory psychol! Najpierw nas porwał, potem chciał pobić Rin, a teraz jej coś wstrzyknął. Spojrzałem porozumiewawczo na chłopaków. Oni podbiegli do Dake'a i go obezwładnili, a ja podbiegłem do Rin i przytuliłem ją. Zdjąłem koszulę i okryłem jej nagie ciało. Była ciepła i oddychała. Zobaczyłem, że końcówki jej złotych włosów przybierają czarną barwę. Z każdą chwilą całe pasma zyskiwały kolor węgla.
- Co jest? Co jej się dzieje? - pytałem sam siebie.
- Zabierz ją do szpitala! - zawołał Kastiel.
- A co z wami!?
- My sobie damy radę!
Ubrałem ją szybko w jej ubrania, a ramiączka jej sukienki zawiązałem na węzły. Wziąłem ją na ręce. Kastiel uderzył Dake'a w twarz i razem z Lysem, Aiko i Arianą wybiegliśmy z budynku. Ciało Rin było bezwładne, dosłownie wylatywało mi z rąk. Otworzyła oczy. Zatrzymaliśmy się i położyłem ją na chodniku, podtrzymując ręką jej głowę. Przeraziłem się. Jej oczy miały intensywną, czerwoną barwę. Przez chwilę na mnie spojrzała, po czym zemdlała. Przestała oddychać. Delikatnie zsunąłem z jej piersi sukienkę. Wykonałem 5 wdechów ratunkowych, następnie 30 uciśnięć na mostku, 2 wdechy i na zmianę 30-2-30-2, aż do przyjazdu pogotowia po 10 minutach. Dostałem pozwolenie na bycie z nią w karetce. Reszta musiała dojechać do szpitala sama. Po przyjeździe, Rin zabrano na OIOM. Po kilkunastu minutach wyszedł stamtąd lekarz. Podszedłem szybko do niego.
- Doktorze, co z Rin?
- A przepraszam, ty to kto?
- Nataniel Moore, Rin to moja dziewczyna.
- Rozumiem. Doktor Stanisław Potocki. Stan Rin jest stabilny.
- No a to, co jej ten psychol wstrzyknął?
- Nie wiemy dokładnie, co to jest. Wiemy, że substancja ta źle reaguje z organizmem. Zmienia geny i cechy zewnętrzne i powoduje, że kolor oczu, włosów, skóry i innych takich rzeczy zmienia się na przeciwny, na przykład blond włosy stają się czarne, złote oczy czerwone, opalona skóra bladobiała i tak dalej.
- Musicie się jak najszybciej dowiedzieć, co jej wstrzyknięto. Musicie!
- Natanielu, opanuj się, proszę. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby jej pomóc.
- Jest już przytomna?
- Tak. Na razie wszystko jest w porządku.
- Mogę do niej wejść?
- Tak, oczywiście. Na pewno będzie cię teraz potrzebować. Uratowałeś jej życie. Na pewno będzie chciała ci podziękować. Tylko ubierz fartuch.
- Dobrze.
Lekarz oddalił się. Szybko założyłem niebieski fartuch i wszedłem do sali. Usiadłem na brzegu łóżka Rin i dotknąłem jej dłoni. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Podniosła się i mocno mnie przytuliła.
- Nat, dziękuję ci – powiedziała.
- Za co ty mi dziękujesz?
- Ratownicy i doktor Potocki opowiedzieli mi o wszystkim. Uratowałeś mi życie. Dziękuję.
- To nic takiego. Zrobiłabyś dla mnie to samo.
Siedziałem u Rin około pół godziny. Do sali wszedł Potocki.
R i N: Dzień dobry.
P: Dzień dobry. Rin, mamy już wyniki twoich badań.
R: I co?
P: Wszystko jest w porządku, cukier i ciśnienie w normie, akcja serca w normie, za dwa dni będziesz mogła wrócić do domu.
R: Super!
N: Doktorze, wiecie już, co to była za substancja?
P: Tak, przed chwilą dostałem wyniki. Niestety nie ma na nią antidotum. Czarne włosy i czerwone oczy zostaną Rin do końca życia. Mogą jedynie zblaknąć za jakiś czas.
R: Nie... nie... pan chyba żartuje. Proszę powiedzieć, że te kolory znikną! W szkole będę straszydłem!
P: Bardzo chciałbym ci to powiedzieć, ale nie mogę. Te kolory zostaną.
R: Nie... NIE!
Schowała twarz w dłoniach. Przytuliłem ją mocno.
- Rin, przecież możesz przefarbować włosy na taki sam śliczny blond, jak kiedyś.
- Ale to nie zmienia faktu, że te krwiste oczy będą sprawiać, że będę pośmiewiskiem i straszydłem w jednej osobie! Dodatkowo, kiedy zbledną i one, i włosy, będę wyglądać jak chodzący trup!
Próbowałem sobie wyobrazić ją jako szatynkę z czerwonymi oczami, ale nie potrafiłem. Przed oczami ciągle miałem drobną, złotooką blondyneczkę z różowymi wargami i zarumienionymi policzkami. Poczułem, jak na mojej koszuli pojawia się mokra plama. Cóż się dziwić, zawsze była piękną dziewczyną i mi również jest jej szkoda. Taka śliczna osoba utraci to, co w jej wyglądzie zewnętrznym było piękne. Blond kosmyki i złote tęczówki. Na zewnątrz nie będzie już tak ładna, jak kiedyś, ale w środku pozostanie serdeczna i życzliwa. Mimo że, może dla niektórych, będzie wyglądać jak upiór z horroru, dla mnie zawsze będzie tą samą optymistyczną i roześmianą Rin. Taką samą, jaką była w pierwszym dniu szkoły. Będzie moją Rin. Moją dziewczynką, z której jestem taki dumny. Lekarz wyszedł z sali.
*Rin*
To nie może być prawda! Powiedzcie, że to tylko koszmar! Nie mogę mieć czarnych włosów i czerwonych oczu do końca życia! To niemożliwe! Nat pozwolił mi płakać na swoim ramieniu, dopóki się nie uspokoiłam. Po chwili, do sali weszli Kas, Lys, Aiko i Ariana. Usiedli na łóżku. Szybko otarłam łzy.
K: Rin?
L: Co się stało?
Ai: Płakałaś?
Ar: Wszystko w porządku?
R: Nie!!! Nic nie jest w porządku!
K: Co się dzieje?
R: Te cholerne kolory nie znikną! Nie ma antidotum, potem tylko one zbledną. Będę wyglądać jak jakiś cholerny chodzący trup!
L: Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. Jesteś piękna, mimo wszystko.
Ai: Nie liczy się to, co jest na zewnątrz, ale to, co w środku.
Ar: Jesteś świetna, mimo wszystko. Kochamy cię. Wszyscy cię kochamy.
R: Ale to nic nie zmienia. Będę brzydka. Nikt nie będzie chciał mnie znać. I Nat nie będzie mnie chciał.
N: Rin, nawet jakbyś musiała jeździć na wózku albo gdyby wyrosło ci trzecie oko, zawsze będę cię chciał. I nic tego nie zmieni. Naprawdę nic.
R: Kocham cię, Nat.
N: Też cię kocham.
Przytulił mnie mocno i pocałował.
Ai: Widzisz? Masz szczęście, że masz takiego chłopaka, jak Nataniel. To odpowiedzialny i rozważny młody mężczyzna. Bardzo dobrze trafiłaś.
Kas, Lys, Aiko i Arai zostali u mnie do wieczora, a Nat nawet całą noc. Taki chłopak to skarb. Cenny skarb. Kocham go i nigdy nie przestanę.
**********
Autorka: Hejka kochani! I co Wy na to? Zaskoczeni?
Rin: Dake, zamorduję cię! *płacze*
Nataniel: Pomogę ci.
Kastiel, Lysander, Aiko i Ariana: My też.
Autorka: Idę z Wami.
Rin: No to idziemy!
Wszyscy: *biegną*
Bajo! :* Czekam na gwiazdki i komy! Kc. Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro