24. "Kim ja w ogóle dla ciebie jestem?"
Wyszedł z pokoju. Zostawił mnie, leżącą na środku podłogi, płaczącą i dotykającą czerwonego policzka. To już drugi raz, kiedy ktoś nie uderzył. Ale najbardziej nie spodziewałam się tego po moim ojcu. Przecież znam go od urodzenia. Nie tłumaczy go to, że trochę za dużo wypił. Wtedy, przypomniały mi się słowa, które kiedyś powiedziałam Natanielowi.
Sam fakt, że zdarzyło się to raz, jest niedopuszczalny. Skrzywdził cię fizycznie. To przemoc domowa.
Dotarło do mnie, że jeśli zostanę w pokoju dłużej, może wrócić i... brrr, nie chcę sobie nawet wyobrażać, co mógłby mi zrobić. Za moim oknem rosło drzewo. Mimo że padał śnieg, wszędzie było biało, a ja miałam na sobie tylko sukienkę i baleriny, przerzuciłam nogi przez parapet. Odepchnęłam się i szybko chwyciłam najbliższą gałąź. Zaczęłam zsuwać się coraz niżej. Wreszcie dotknęłam nogami ziemi. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie mogłabym pójść. Do głowy wpadał mi tylko Nat, ale przecież nawet nie wie, gdzie teraz mieszka. Zaczęłam przechadzać się ulicami miasta. Było ciemno, jedynie lampy uliczne co jakiś czas rozjaśniały drogę. Było mi zimno, trzęsłam się, a zęby mi grzechotały. Położyłam dłonie na ramionach, aby choć trochę się ogrzać. W końcu myślałam, że zamarznę. Zdecydowałam, że zapukam do najbliższego domu. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył Lysander.
- Rin? Co ty tu robisz w takie zimno?
Weszłam do środka i wtuliłam się w niego. Pogłaskał mnie po włosach.
- Co się stało? I co ci strzeliło do głowy, żeby wychodzić w taki mróz bez kurtki?
- Ja...
- Co?
Usiedliśmy w salonie. Dosiadł się do nas Leo. Opowiedziałam im wszystko.
- Biedactwo – przytulił mnie Lys. - ale nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego nie poszłaś od razu do Nataniela? Przecież spotkałaś się właśnie z nim.
- Nie mam jego adresu.
Natychmiast wyrwał kartkę ze swojego notatnika i napisał mi na niej starannym pismem adres Nata.
ul. Bonapartego 10
- Dzięki, Lysiek – uściskałam go.
Już chciałam wychodzić, kiedy nagle zatrzymał mnie. Powiedział, że nie pozwoli, bym szła do niego sama, bez kurtki. Zaproponował, że podwiezie mnie Leo. Zgodziłam się. Przed mieszkaniem stał czarny kabriolet. Wsiadłam do środka. Leo zawiózł mnie pod właściwy adres. Wysiadłam z auta, a chłopak odjechał. Od razu pożałowałam, że nie wzięłam kurtki. Było mi strasznie zimno. Podeszłam do białego budynku z ciemnym dachem. Drżącymi dłońmi zadzwoniłam do drzwi. Po chwili, te otworzyły się, a moim oczom ukazał się Nataniel.
- Rin!? Mój Boże, co ty tu robisz w taki mróz? Wchodź szybko!
Nie marzyłam teraz o niczym innym jak tylko o wejściu do ciepłego pokoju i ogrzaniu się. Nat złapał mnie za ramiona i spojrzał na mnie z troską w oczach.
- Jak się tutaj dostałaś? I co ci strzeliło do głowy, żeby wyjść z domu w taki mróz bez kurtki?
- Mój ojciec...
- Co „twój ojciec"?
- Mój ojciec... za dużo wina... uderzenie...
Cmoknęłam go w usta, wpadłam mu w ramiona i straciłam przytomność.
*Nataniel*
Nie umiałem ukryć swojego zdziwienia, gdy zobaczyłem Rin przed drzwiami mieszkania. Natychmiast wpuściłem ją do środka. Trzęsła się z zimna i grzechotały jej zęby. W moich ramionach wydawała się taka krucha. Jak laleczka z porcelany, którą może stłuc najdelikatniejszy ruch. Gdy cmoknęła mnie w usta, straciła przytomność. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Nie chciałem wzywać karetki, bo na pewno musieliby przyjechać do szpitala jej rodzice, a sądząc po tym, co się wydarzyło, chyba nie chciała ich widzieć, a w szczególności ojca. Potraktował ją tak, jak mnie traktował mój ojciec. Dalej mu tego nie wybaczyłem, ale się przyzwyczaiłem, a ona nie. Chciałem przebrać ją w wygodniejsze, cieplejsze ubrania, ale bałem się, że gdy się obudzi, wystraszy się, że robiłem z ni nie wiadomo co. Jednak troska o nią zwyciężyła. Wyjąłem z szafy ciepły sweter i spodnie, zdjąłem Rin sukienkę i ubrałem jej swoje ubrania. Jej sukienkę powiesiłem na krześle i zszedłem na dół, by przygotować jej coś ciepłego.
*Rin*
Obudziłam się w cudzym pokoju. Gdy obróciłam głowę w prawo, serce mi się zatrzymało. Twarz Nata była tak blisko mojej. Rozejrzałam się po sypialni. Cała była urządzona w ciemnym brązie i bieli. Ciemne panele idealnie współgrały z jasnymi ścianami. Aktualnie leżałam na brązowym łóżku ze śnieżnobiałą pościelą. Naprzeciwko, stały mnóstwo półek i szafek, a także mnóstwo pełnych biblioteczek, a przy prawej ścianie – wysoka, ciemna szafa. Nat siedział obok mnie na brązowym krześle. Pokój posiadał także balkon, z którego rozpościerał się widok na miasto.
Nat usiadł na rogu łóżka i dotknął mojej dłoni.
- Nareszcie się obudziłaś.
- Ile leżałam?
- Około pół godziny.
Przypomniało mi się, czemu się tu znalazłam. Dotknęłam policzka, który dalej pulsował, choć już mniej boleśnie.
- Twój ojciec ci to zrobił? - dotknął mojego policzka.
- Tak... jak już poszedłeś, siłą wepchnął mnie do pokoju, zrobił mi krótki wykład, mam szlaban, ale to później, jak wyszła mama, podszedł do mnie, popchnął mnie tak, że upadłam i... zrobił mi to. A potem wyszedł, więc wyskoczyłam przez okno na drzewo i błądziłam po mieście, poszłam do Lysandra, jego brat mnie tutaj zawiózł, resztę... już znasz.
- Och, Rin – przytulił mnie. - gdybym jednak został...
- ... to mój ojciec by cię zabił – przerwałam mu.
- Nie rozmawiajmy o tym. Przygotowałem ci coś ciepłego. Może być? - wskazał szafkę nocną.
Stała na niej taca z ciepłym rosołem i kubek z parującą herbatą.
- Pewnie, że może. Jesteś kochany – mocno go przytuliłam.
Zaczęłam wszamać zupkę. Była pyszna. Upiłam łyk herbaty. Spojrzałam na Nata z uśmiechem na twarzy. Nie miałam słów, by mu inaczej podziękować. Było mi już zdecydowanie cieplej. Wyskoczyłam z łóżka i poszłam na balkon. Oparłam się o barierkę. Po chwili, Nat stanął obok mnie.
- Dziękuję ci, że pozwoliłeś mi tu pobyć.
- To żaden problem.
- Słuchaj... mam do ciebie ważne pytanie.
- No, słucham cię.
- Kim ja w ogóle dla ciebie jestem?
- Kim ty dla mnie jesteś? - uśmiechnął się delikatnie.
Spojrzał mi w oczy. Zgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej coraz bardziej i bardziej. Wtedy...
**********
Hej kochani! Podoba Wam się rozdział? Starałam się go nie przesłodzić za bardzo. I dziękuję mojej przyjaciółce, Wiktorii, która wprowadziła w tym opo drobną poprawkę.
Pozdrawiam! Wera9737.
Tym razem już enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro