Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Podgłaśniamy dźwięk! cz. 1

*Rin*

Życie jest jak czas. Nigdy go nie dogonisz. I choćbyś nie wiadomo jak bardzo próbował uniknąć jakiejś sytuacji, nie uda ci się to. Ani czas, ani świat, ani życie się nie zatrzyma. Może jedynie się skończyć. Nawet nie wiesz kiedy. Może podczas normalnego dnia, może podczas snu. Może w pracy, może w szpitalu, może w szkole, może nawet w mieszkaniu. Nikt tego nie wie. Wiemy tylko jedno: kiedy zakończy się na pewno.

***

Weszłam do szkoły w średnio dobrym humorze. Zdjęłam kurtkę i włożyłam ją do szafki. Poszłam pod salę. Lysander gadał z Kastielem, Amber ze swoimi przyjaciółkami, Aiko z Arai, Violetta z Peggy i Kim, Alexy z Arminem. A Nataniel... z Melanią! Gdy ich zobaczyłam... poczułam ukłucie w sercu. Nat spojrzał na mnie. Natychmiast odwróciłam wzrok. Kątem oka zobaczyłam, że mi się przygląda ze smutkiem. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Tak, szkolny dziedziniec i bloki są bardzo interesujące, kiedy nikt z tobą nie gada. Z transu wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Usiedliśmy w ławkach i zaczęła się matematyka. Usiadłam z Natanielem, ale chyba dalej jest na mnie zły. Co jakiś czas widziałam, że patrzy na mnie smutno kątem oka, ale kiedy tylko na niego spoglądałam, odwracał twarz. Mam nadzieję, że mu tak nie zostanie do końca roku, bo będzie masakra. Kentin siedział tuż za nami. Po chwili, na mojej ławce znalazła się kartka. Rozłożyłam ją i przeczytałam wiadomość.

Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęskniłem.

Kentin.

Odpisałam mu:

Ja za Tobą też tęskniłam. :)

Zadzwonił dzwonek. Zanim zdążyłam się spakować, Nataniel wyszedł ze swoją torbą z sali. Zobaczyłam na ławce następną kartkę. Rozłożyłam ją.

Idź do pokoju gospodarzy, muszę z Tobą porozmawiać.

N.M.

Wyrzuciłam kartkę do kosza, zbiegłam po schodach, położyłam torbę pod salą A i podeszłam do drzwi pokoju gospodarzy. Nieśmiało zapukałam. Kiedy usłyszałam "Proszę!", weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Przede mną stał Nataniel z bukietem 5 żółtych tulipanów i odwróconym uśmiechem.

- Nat, proszę, przestań mnie ignorować! Nie mogę już patrzeć na to, jak mnie unikasz i KOMPLETNIE olewasz!

- Czyli przeczytałaś wiadomość?

- Coś tak czułam, że to twoje.

- A więc już wiesz, o czym chciałem z tobą porozmawiać. Przepraszam.

- S-Słucham?

- Powiedziałem: przepraszam. Nie powinienem się tak obruszać i obrażać. Wiem że było ci ciężko. I przepraszam za to, co widziałaś rano.

- Za co? Przecież się ani z Melanią nie całowałeś, ani nie przytulałeś, ani nic.

- Sam fakt, że z nią rozmawiałem. Mam dziwne przeczucie, że jak nas zobaczyłaś, poczułaś ból w sercu.

- Delikatny poczułam.

- A więc? W... Wybaczysz mi? I zapomnisz?

- Tak, Nat. Wybaczę i zapomnę.

Zapomnę o tym, że się obraziłeś, ale nie zapomnę o tych śladach.

Podał mi tulipany. Przyjęłam je z uśmiechem. Podaliśmy sobie ręce na zgodę, a Nataniel mocno mnie przytulił. Zaskoczona, odłożyłam kwiaty na stolik, a dłonie położyłam na plecach chłopaka. Po chwili, zadzwonił dzwonek. Odskoczyliśmy od siebie, po czym się zaśmialiśmy. Wyszliśmy z pokoju gospodarzy i poszliśmy pod salę. Geografia minęła spokojnie. Potem, poszłam do Lysandra, aby powiedzieć mu o koncercie. Znalazłam go na klatce schodowej.

Żeby nie było, nie zapomniałam o tulipanach. Po prostu nie chciałam ich brać do klasy, bo... wiecie, jaka byłaby reakcja, a w szafce, bez wody, uschną.

Podeszłam do Lysandra.

- Cześć Lysander! Właśnie cię szukałam.

- Witaj, Rin. Co się stało?

- Przez to, że podczas biegu na orientację ja i Nataniel się zgubiliśmy, nie udało nam się zebrać funduszy na organizację tego jakże tajemniczego projektu nauczycieli. Dlatego pomyślałam, że można by zorganizować koncert.

- To super pomysł! Ale nie wiem, czy jakaś grupa zgodziłaby się zagrać u nas w szkole za darmo.

- Ech... myślałam o naszej grupie... no wiesz, ja, ty i Kastiel...

- Och, nie pomyślałem o tym.

- A więc? Podoba ci się ten pomysł?

- Nie ma problemu. Jeżeli możemy pomóc szkole, a równocześnie dobrze się bawić, czemu miałbym odmówić?

- Serio? Super!

- Musimy jeszcze przekonać Kastiela. Ja mogę śpiewać, ty możesz śpiewać, ale a capella to raczej nie najlepszy pomysł.

- Hmm... a może ty go o to zapytasz? Wiesz, on chyba mnie średnio lubi, a jeśli to go spytasz, są większe szanse, że się zgodzi.

- Nie bądź śmieszna, na pewno cię lubi. Porozmawiam z nim.

- Dzięki. Do zobaczenia i powodzenia!

- Do zobaczenia!

Podeszłam do drzwi od pokoju gospodarzy. Chciałam wejść do środka, kiedy usłyszałam, że Nataniel z kimś o czymś rozmawia. Cicho uchyliłam drzwi i zobaczyłam Melanię, siedzącą obok niego na kanapie.

- I chcesz mi powiedzieć, że jej wybaczyłeś?

- A co miałem niby zrobić, według ciebie? Nie odzywać się do niej przez miesiąc?

- Bez przesady. Może przez kilka dni...

- Chyba przesadzasz. Wybaczyłem jej, bo sam też się wkurzyłem o takie głupstwo.

- Dla ciebie chowanie się w męskiej szatni i podglądanie chłopaków, jak się przebierają, to głupstwo?

- Melanio, to nie...

- Daj mi spokój.

- Ale...

- Zostaw mnie.

Podeszła do drzwi i chciała wyjść z pomieszczenia. Odwróciłam się i pobiegłam w stronę klatki schodowej.

*Nataniel*

Dlaczego ona musi wszystko tak źle interpretować!? No dlaczego!? Naprawdę, może w nauce jest świetna, ale jeśli chodzi o inne sprawy, to tak, jakby jedna z jej półkul mózgu wyszła z jej czaszki i udała się na spacer. Melania podeszła do drzwi, wyjrzała przez nie i powiedziała:

- Ooo, zobacz, twoja kochanka ci ucieka.

- Jaka kochanka? O czym ty...

Wstałem z kanapy i wyjrzałem za drzwi. Zobaczyłem blondynkę w rozpuszczonych włosach i w czarnej sukience, na nogach miała szpilki, które utrudniały jej bieg. Właśnie tak dzisiaj wyglądała Rin. Pobiegłem za nią.

*Melania*

A jednak ją kocha! Mogłam się tego domyślić od razu! Muszę ją zniszczyć, bo inaczej Nataniel będzie jej, a ma być mój! Nie wiem jeszcze, jak ją pokonam, ale wiem, że na pewno mi się uda! Trzeba tylko poczekać jeszcze jakiś czas i wymyślić chytry plan, który na 100% wypali.

*Nataniel*

Czyli wszystko słyszała... słyszała Melanię! Słowo daję, kiedyś ją zaknebluję i zostawię na śmietniku! Wtedy już nikomu nie będzie przeszkadzała!

Kiedy w końcu dogoniłem Rin, złapałem ją za ramię.

- Rin!

Odwróciła się ze smutkiem w oczach. Były ciemne i takie... bez życia w nich. Zawsze były w nich iskierki radości, teraz... jakby zgasły.

- Czego ode mnie chcesz?

- Słyszałaś Melanię?

- No raczej. Chcesz, zerwij ze mną kontakt i idź do niej.

- O czym ty mówisz? Przecież to nie ja cię oczerniałem.

- Ale ona tak.

- Posłuchaj - usiedliśmy na schodach. - to, że ona cię oczernia, nie znaczy, że mi na tobie nie zależy. To ona chce się ciebie pozbyć, bo się jej podobam. Ale ona mi nie.

- Czyli że... naprawdę ci na mnie zależy... jako na przyjaciółce?

- Tak, bardzo mi zależy. I ani nikt, ani nic tego nie zmieni.

Objąłem ją ramieniem, a ona się we mnie wtuliła.

- Nie martw się, nie pozwolę, żeby znowu cię obrażała.

- Dziękuję.

Pocałowała mnie w policzek, po czym uśmiechnęła się, zeszła ze schodów i poszła pod salę. Dotknąłem miejsca, gdzie znajdował się odcisk jej ust. Wstałem i sam poszedłem do sali.

*Rin*

Reszta lekcji minęła spokojnie. Razem z Lysandrem poszliśmy przekonać Kastiela, aby zagrał podczas koncertu. Powiedział, że "nie zagra, bo mu się wzmacniacz zepsuł", biedaczek. Wszyscy już wiedzieli o moim pomyśle i wszystkim (prawie) przypadł do gustu. Zorganizowaliśmy zbiórkę na wzmacniacz dla Kastiela. Zebraliśmy w sumie 200$. Kupiłam sprzęt i przytargałam go do szkoły. Niestety, przecież na scenie nie może być tylko 2 wokalistów i 1 gitarzysty. Postanowiłam popytać uczniów, czy umieją na czymś grać. Według Lysandra, powinna to być perkusja i jeszcze jedna gitara. Iris zgodziła się grać na gitarze, a Armin - na perkusji. Alexy i Violetta zajęli się plakatami, a Peggy wstawiła ogłoszenie do gazetki. Każdy coś robił, tylko nie Amber, Li i Szarlotka (aut. Ach, jak ja dawno nie użyłam tego określenia :P ). Kiedy przeszłam koło piwnicy, usłyszałam krzyki chłopaków. Weszłam do środka.

A: No co? Nie wiem, o co wam chodzi! Przecież jest świetna!

Armin, Kastiel, Lysander i Iris byli w środku. Chłopcy wyglądali na wkurzonych.

I: Ale Armin, nie możesz na tym grać...

L: Nawet technicznie jest to niemożliwe.

K: A my wyjdziemy na kretynów.

R: Co się stało?

K: To się stało, że Armin przyniósł swój zestaw Guitar Hero - grę video, w której grasz na perkusji albo na gitarze.

R: A więc... nie umiesz grać na prawdziwej perkusji?

A: W tej grze walisz tylko w cztery miejsca. Prawdziwa perkusja wydaje się być dosyć skomplikowana. Nie mam zamiaru zabierać się za coś, w czym nie będę dobry.

R: A więc nie mamy perkusisty?

L: Najwidoczniej... obylibyśmy się bez drugiej gitary, ale perkusja jest niezbędna.

R: I co teraz?

L: Nie wiem... popytałem moich znajomych, nie chcą grać w szkole.

R: Ja też spytałam wszystkich, oprócz Amber i jej koleżanek...

L: A spytałaś Nataniela?

R: S-Słucham?

L: Spytałem, czy zapytałaś Nataniela.

K: Nie rozumiem, po co miałaby go o to pytać.

L: Bo może umie grać? Albo chciałby się nauczyć? Kto wie?

R: I mam rozumieć, że to JA mam iść się go zapytać?

L: Z tobą ma najlepszy kontakt. Jeśli nie chcesz, ktoś z nas może pójść.

R: N-Nie, spoko, już idę. A wy się tu nie zabijcie.

Wyszłam z piwnicy, skrupulatnie unikając spojrzenia Kastiela. Bałam się, że mógłby mnie zabić samym wzrokiem. W pokoju gospodarzy Nataniela nie było, w żadnej z klas też nie... w końcu poszłam na dziedziniec. Żegnał się z Melanią.

- O, tu jesteś. Czemu Melania ucieka z lekcji?

- Och, to ty. Nie ucieka, tylko źle się czuje. Muszę jej wypisać zwolnienie.

- Aha, rozumiem. Słuchaj, mam do ciebie nietypowe pytanie... w związku z koncertem...

- To znaczy?

- Brakuje nam perkusisty i...

- Nic nie mów. Chcesz, żebym kogoś znalazł?

- N-Nie.. właściwie, to myślałam, że może ty umiesz grać...

- Niestety nie. Rodzice nigdy nie chcieli mnie zapisać na zajęcia z muzyki, w szczególności ojciec. Uważał, że to tylko marnowanie czasu, który mógłbym poświęcić na nauce.

- Czyli że po koncercie...

- Czemu? Przecież nie powiedziałem nie.

- No ale powiedziałeś przecież, że nie umiesz grać.

- Ale mogę spróbować się nauczyć.

- A więc... zgadzasz się?

- Pewnie.

- Dzięki! - uściskałam go mocno.

Nataniel poszedł do piwnicy, a ja - do pokoju gospodarzy, aby na niego zaczekać. Po chwili, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, a za nimi stała Violetta.

- G-Gdzie jest Nataniel?

- Poszedł do piwnicy. A co? Coś się stało?

- N-Nie, tylko... słyszałam jakieś krzyki z piwnicy...

- O Boże... ktoś krzyczał z bólu?

- Raczej nie...

- Ok, spoko, czyli nikt jeszcze nikogo nie zabił...

- Nie zabił? O czym ty mówisz?

- O... o niczym.

Wyszłam z pokoju i pobiegłam w stronę piwnicy. Wpadłam na kogoś i wylądowałam na podłodze. Rozmasowałam obolałą głowę i spojrzałam na tego kogoś. To był Nataniel. Pomógł mi wstać.

- I co? Jak wam poszło?

- Całkiem nieźle... nie odezwał się do mnie ani słowem.

- Niektórzy słyszeli jakieś hałasy dochodzące z piwnicy.

- To dlatego, że krzyczał na Lysandra. Niewiarygodne, jaki on jest spokojny. Ani razu nie podniósł głosu, podczas gdy Kastiel prawie go zbluzgał.

- Ty też umiesz być bardzo cierpliwy.

- No nie powiedziałbym. Łatwo się irytuję z byle powodu... zwłaszcza gdy inni wtrącają się w moje prywatne sprawy...

Znam taką jedną. Jest blondynką, ma miodowe oczy, jest niższa od Ciebie o około 10 centymetrów i stoi przed Tobą. Mówi Ci to coś?

- Wiem, wiem. Ciekawość to straszna wada... - spuściłam głowę.

- Hej, nie smuć się! - podszedł do mnie, lewą dłoń położył na moim prawym ramieniu, a prawą ręką podniósł moją głowę, zmuszając mnie do spojrzenia w jego oczy. - pomyśl, że masz wiele zalet, dzięki którym nadrabiasz swoje wady.

- Dzięki.

Przytuliłam go, któryś już raz dzisiaj, chyba czwarty. Przy nim zawsze czuję się bezpieczna... i kochana.

**********

Hejka ludzie! Mam nadzieję, że rozdział się podobał! Dzisiaj nie przedłużam. :)

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro