19. Szczęście w nieszczęściu
Kolejna godzina bezsensownej tułaczki po mieście. Kolejna godzina zamartwiania się gdzie się podziała nasza zguba.
Gardło bolało mnie od ciągłego krzyczenia jego imienia, a nogi odmawiają współpracy. Byłam zmęczona, zmarznięta i głodna. Było już późno, a ja nadal nie znalazłam Jimina.
Przyszłam praktycznie całe miasto zostało mi jeszcze jeden ogromny Park na obrzeżach.
Nie przestawałam krzyczeć pomimo suchości w gardle. Wiedziałam że na następny dzień będę chora. Jednak teraz ważny był tylko Park Jimin.
Kiedy straciłam resztki nadziei zauważyłam przy rzeczce chłopaka którego rozpoznałam po figurze.
Podbiegłam do niego resztkami sił i przytuliłam od tyłu. Siedział sam na trawie i płakał. Mimo że nie mogłam umrzeć jego łez to wiedziałam bo słyszałam jego szloch.
Chłopak na początku się przestraszył, ale kiedy odwrócił głowę w bok i dostrzegł moją twarz od razu się rozluźnił, jednak odepchnął mnie od siebie.
- Czego chcesz -syknął beznamiętnie
- Martwiłam się. Nie rób mi tego więcej -wyciągnęłam rękę żeby zmiażdżyć mu włosy, ale zostałam perfidnie odrzucona.
- nie potrzebuję twojej litości - prychnął i rękawem od bluzy przetarł swoje łzy, żebym nie zauważyła, że on płacze.
-Jimin ja cię przepraszam za tamto. Ja po prostu jestem zazdrosna - spuściłam głowę w dół z zażenowania.
- to ja powinienem cię przepraszać. Nie wyjaśnię o co chodzi z tą dziewczyną z piwnicy. Nic mnie z nią nie łączy. Wykonywałem tylko polecenie lidera. Miałam ją uwieść i zdobyć jej zaufanie. Nigdy się w niej nie zakochałem a tym bardziej nie doszło do niczego więcej prócz pocałunków. Naprawdę tego nie chciałem, ale przyszło teraz na mnie kolej, więc musiałem - uśmiechnął się blado, a następnie złapał mnie za rękę. Poczuł że jest zimna dlatego schował ją pod swoją koszulkę. Na mojej twarzy zawitał soczysty rumieniec, kiedy swoimi palcami dotknęłam jego nagiego torsu.
- Mogłam cię najpierw wysłuchać. Naprawdę mi na tobie zależy i byłam wtedy zazdrosna. -usiadłam obok niego bo nogi zaczęły mnie boleć od kucania.
- Mi na tobie też, dlatego proszę zaufaj mi - spojrzał mi prosto w oczy.
- Daleka droga do pełnego zaufania, ale postaram się -Jimin co chwila patrzył mi się to na oczy to na usta i z każdą kolejną sekundą minimalizował dzielące nas dystans. Kiedy nasze usta miały się ze sobą zetknąć, ktoś nam w tym przerwał.
-Witam - powiedział nieznajomymi mężczyzna. Za nim stało również kilka chłopaków i wyglądali Dość nieprzyjemnie.
-Youngbae - popatrzył na niego z lekkim strachem w oczach, a następnie Złapał mnie za rękę i podniósł szybko uciekając od nich
Jednak okazali śmy się wolniejsi i chwilę później dwaj i tak zwani goryle trzymali nas w swoich dużych łabskach
-Puszczaj nas -Jimin próbował się wydostać ale na marne
- Praktycznie potrzebna mi tylko dziewczyna, ale skoro ty jesteś do kompletu to czemu nie - klasnął swoje dłonie i pokiwał głową, a następnie poczułam mocne uderzenie w tył głowy, przez co odpłynęłam. Jedyne co słyszałam to krzyki Jimina wołając moje imię.
____________
Już mam tego serdecznie dosyć. Ciągle ktoś mnie porywa i gdzieś zamyka, ciągle budzę się z bolącą głową i strachem. Nikt nigdy nie wziął pod uwagę moich uczuć. Byłam porwana już tyle razy, że już chyba nic nie może mnie w tym momencie zaskoczyć.
Jednak martwiłam się o Jimina bo pomimo, że miałam worek na głowie to nie słyszałam nikogo tutaj.
-Jimin jesteś tu? - zapytałam i potrząsnęła głową próbując zrzucić materiał, lecz na marne.
Upłynęło kilka dobrych minut zanim usłyszałam ciche jęki
-Halo kto tu jest? -zapytałam
-Jiae? -wychrapał Jimin. Odetchnęłam z ulgą słysząc jego głos -Co się dzieje? - zapytał jakby nie wiedząc co się stało.
- Porwali nas -oznajmiłam. Chwilę później mogłam usłyszeć jak chłopak Próbuję się wydostać - to na nic nie zerwiesz metalu -nasze ręce były przywiązane łańcuchami do metalowych krzeseł. Metal Strasznie wrzynały mi się w skórę przez co mogłam poczuć spływające kropelki krwi.
- Wydostaniemy się stąd - zakomunikował, a ja prychnęłam cichym śmiechem
- Tak na pewno -powiedziałam sarkastycznie- za chwilę zjawi się tu całe BTS i uwolnią nas i będziemy żyć szczęśliwie, tak jak w tych wszystkich opowiadaniach z wattpada
- Nadzieja to podstawa. Nie bez powodu Hoseok nazywa się J-Hope- zaśmiał się dzięki czemu na mojej twarzy również pojawił się uśmiech.
Nasze śmiechy przerwało czyjeś wtargnięcie do pomieszczenia gdzie się znajdujemy.
- Aż tak wam wesoło? - kiedy to powiedział słyszałam jak podchodzi bardzo blisko mnie, przez co mogłam poczuć na sobie jego spojrzenie, mimo że nie widziałam tego.
- A tylko spróbuj ją tknąć - wystrzał wkurwiony Jimin
- Spokojnie nie dzisiaj i nie tutaj -odpowiedział nasz oprawca
Poczułam jak mężczyzna zachodzi mnie od tyłu i uwalnia moje nadgarstki. Początkowo chciałam spróbować uciec ale ten od razu mnie złapał.
-Spokojnie kochanie. Oszczędzaj siły. Przydadzą ci się -szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszedł dreszcz obrzydzenia
- Natychmiast ją puść -wykrzyczał Jimin, słysząc wszystko co do jednego słowa
-Stul pysk- odpowiedział I nagle usłyszałam jak Jimin krzyknął z bólu. Zapewne mu ten dureń coś zrobił.
- Proszę zostaw ją - mówił ostatkiem sił - Weź mnie i zrób ze mną co chcesz ale ją puść proszę... -z jego tonu głosu mogłam stwierdzić, że płacze. Momentami i na moich policzkach pojawiły się łzy.
Nijaki Youngbae zaśmiał się głośno przez co musiałam pochylić lekko głowę do przodu, żeby nie ogłuchnąć.
-Ta tutaj zabiła mojego najlepszego przyjaciela, praktycznie brata, A ty chcesz się za nią zamienić? -prychnął - Czeka nas skarbie długi lot - zwrócił się teraz do mnie i pchnął przed siebie nie puszczając moich rąk.
Na nic się zdały krzyki Jimina. Z czasem stawały się coraz bardziej ciche.
Wyszliśmy po schodach na górę a następnie wyszliśmy z zapewne jakiegoś domu, a następnie wepchnął mnie do samochodu nadal nie zdejmując worka z mojej głowy.
- Gdzie jedziemy - zapytałam niepewnie, wtedy kiedy auto ruszyło.
- Do Japonii. Tam mamy swoją bazę - odpowiedział beznamiętnie następnie zdjął ten worek z mojej głowy.
Ten człowiek który był obecnie przede mną nie wyglądał na żadnego przestępcę, był bardzo przystojny i miły z twarzy nie przypuszcza bym, że byłby w stanie kogoś porwać, no ale pozory mylą.
Miał mnóstwo tatuaży na rękach, włosy były koloru brązowego, a twarz niczym z porcelany żadnej rysy ani plamy.
- Powiem to teraz tylko raz i masz słuchać się mnie jak i resztę ekipy -pokiwałam niepewnie głową, nastawiając ucho, żeby przypadkiem niczego nie pominąć -Jedziemy na lotnisko. Złapiesz mnie za rękę i będziemy musieli udawać parę. Nie krzyczysz i nie wychylasz się. Nie odpowiadasz jak nie jesteś pytana. Będziemy mieć wejścia VIP więc tylko spróbuj coś powiedzieć komuś na pokładzie, a bez problemu sprzedam ci kulkę w łeb. Jesteś posłuszna. Zrozumiano? -zapytał, a następnie uwolnił moje nadgarstki od tego okropnego metalu
-T-tak -wyszeptałam masując swoje nadgarstki. Nie mogłam nic zrobić. Ani uciec ani się sprzeciwić.
-Masz to i przebierz się -rzucił w moją stronę dość skąpe stroje. Krótkie spodenki które odgrywały połowę dupy i krótka bluzka na ramiączka.
-Obrócisz się-zapytałam lekko speszona, bo właśnie w aucie przyglądało mi się kilkoro facetów, którzy jechali z nami
-Nie, więc się pośpiesz, bo zaraz będziemy na lotnisku. Jeszcze musisz włosy ułożyć, żebyś jakoś normalnie wyglądała -nic więcej nie mówiłam tylko zaczęłam się przebierać, czując te ochydne spojżenia mężczyzn na moim ciele.
Starałam się przebrać jak najszybciej, a następnie zaczęłam układać sobie włosy przy lusterku, które dostałam od niego, było by w pożądku gdyby nie mała rana na moim czole. Nie miałam, żadnego korektora żeby to zakryć.
-Co mam z tym zrobić? -wskazałam na moje czoło
-Dae pod twoim siedzeniem jest apteczka podaj -nakazał do jakiegoś chłopaka, który miał praktycznie zakryte oczy swoimi włosami, przez co za bardzo nie mogłam dostrzec jego twarzy.
Kiedy wyciągnął plaster, chciałam go wziąć i sama sobie przykleić, ale ku mojemu zaskoczeniu on to zrobił i to nawet z lekkim uśmiechem na twarzy, albo tylko mi się zdawało.
-Jesteśmy -oznajmił kierowca, a następnie mężczyzna na przeciwko mnie złapał moją dłoń i splutł nasze palce razem.
-Gotowa kochanie? -zapytał i posłał uroczy uśmiech. Wyszliśmy z pojazdu kierując się do pomieszczenia -Pamiętaj, jeden błąd i po tobie-wyszeptał mi do ucha. Przeszedł dreszcz, kiedy odsłonił marynarkę, a moim oczom ukazał się pistolet.
-Jiae! -krzyknął w oddali znajomy mi głos.....
1317 słów
To ja te tego.... mama mnie woła hihi
Bay^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro