Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.Realizacja celu

Idąc do szkoły zielonowłosy znów zmuszony był przejść przez tunel, którego tak nienawidził. Tym razem jednak nie miał zbyt dużo czasu, bo na schodach, kiedy dosłownie już miał wychodzić, zaczepiła go sąsiadka.

Jak zwykle, bardzo zainteresowana jego życiem, zaczęła go wypytywać o to, jak tam w szkole i o jego przyjaciół. Deku czasami miał wrażenie, że kobieta wie o nim zdecydowanie za dużo, ale starał się tym nie przejmować.

Ich rozmowa, niestety, zajęła o wiele więcej czasu niż przypuszczał, bo aż 10 minut. 10 cennych minut, w których to mógł być już bliżej szkoły i mieć więcej czasu, by nie musieć w pośpiechu biec do szafki odkładać rzeczy. Ale tak, jak budzik i jego mama, sąsiadka miała wobec niego niecne plany.

Może i chciała być miła i zająć mu tylko chwilę na sąsiedzkie pogaduchy, ale on właśnie wychodził do szkoły i nie miał na to czasu. Ze swojej grzeczności jej nie odmówił. To był błąd. Mógł jej przecież powiedzieć, że się śpieszy.

Nie zrobił tego na pewno dlatego, że ją lubił, mimo wszystko. Zawsze, gdy zapomniał kluczy, otwierała mu drzwi, a czasami częstowała go czekoladkami. Była to spokojna i miła starsza kobieta. Pewien był więc, że nie miała wobec niego złych intencji.

Po ich rozmowie nareszcie mógł udać się do szkoły. Zmuszony był  przyspieszyć, by nie spóźnić się na lekcję. Pierwszą godziną tego dnia była bodajże matematyka. Czyli przedmiot, za którym zielonowłosy zbytnio nie przepadał. Zdecydowanie wolał lekcje, na których działo się coś, oprócz liczenia i siedzenia w ciszy w strachu przed nielubianym nauczycielem.

Już zdążył sobie wyobrazić, jak wchodzi do klasy, a jego ,,ulubiony'' nauczyciel wpisuje mu spóźnienie do dziennika, robiąc przy tym minę jak z najgorszego koszmaru. Na pewno potraficie sobie wyobrazić tych wszystkich zabójców z uroczymi uśmiechami. To tylko pozory. Izuku od zawsze uważał, że ich profesor z matematyki coś ukrywał.

Ale w tym momencie nie jego przypuszczenia były ważne, a to, by nie spóźnić się do szkoły. Zawsze jest przecież nadzieja, że jednak zdąży, czyż nie?

Przyspieszył więc kroku i po 7 minutach, pobijając swój rekord, znalazł się przed szkołą. Zerknął na zegarek i zobaczył, iż ma szansę, więc nie zastanawiając się dłużej, pobiegł do szatni odłożyć rzeczy.

W drodze powrotnej mijał Kaminariego, ale zauważył go tylko kątem oka, bo stał dość daleko. Nie miał czasu, by do niego podbiec, bo została mu tylko minuta. On był na parterze, a sala lekcyjna, w której miał lekcję na trzecim piętrze.

Pośpiesznie wchodząc po schodach, o mało nie przewrócił się o własne nogi. Biegnąc korytarzem, zauważył, że nauczyciel już zamyka salę. Zamknął mu ją drań, dosłownie przed nosem. On to miał szczęście.

Kilka sekund po zamknięciu drzwi był już spalony, wiedział, że matematyk będzie patrzył na niego niezbyt przychylnym wzrokiem przez całą lekcję. Niestety jedyne, co mu pozostało, to wejść do klasy i wziąć na siebie cały bagaż narzekań profesora.

Stało się dokładnie tak, jak myślał. Pierwsze pytanie, które padło od razu, nawet nie zdążył zamknąć do końca drzwi, to dlaczego się spóźniłeś? Wszyscy już siedzieli w ławkach i wszystkie spojrzenia były kierowane właśnie na niego.

Miał tak po prostu powiedzieć, że na sieni zaczepiła go sąsiadka? Nie. Gdyby tak powiedział, wyszedłby na idiotę. Dlatego mimo tego, że bohaterom nie wypada kłamać, powiedział:

- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale Pani profesor Midnight zaczepiła mnie na korytarzu.

Nauczyciel tylko spojrzał na niego nieco podejrzliwe, po czym skierował go do ławki. Izuku miał tylko nadzieję, że tego nie sprawdzi. Zastanawiał się już, co powiedzieć, jeśli nauczyciela jednak coś skorci.

Nieco zestresowany usiadł w ławce i się rozpakował. Znowu musiał wyciągać ten zeszyt, który przywołuje u niego diabelskie wspomnienia. Ten podręcznik... Ahh... Cudo... Ale właściwie nie to denerwowało, tym razem, zielonowłosego tak bardzo. Zdecydowanie ważniejszym powodem był brak Kacchana.

Nie byłby sobą, gdyby od razu nie spojrzał w miejsce, na którym powinien siedzieć. Cieszył go fakt, że Katsuki musiał na niego patrzeć. Siedział za nim, więc zawsze widział go ukradkiem, gdy patrzył na tablicę.

Jego rozmyślenia o chłopaku przerwał głos profesora. ,,Wyciągamy podręczniki i otwieramy je na stronie numer 227''. Gdyby nie to, że niesubordynacja jest karalna, Midoriya opuścił by tą salę z prędkością światła.

Zmuszony do posłuszeństwa, otworzył podręcznik na wskazanej przez tego zgreda stronie. Dalej kończą logarytmy, czyli coś, czego zielonooki nie znosił. Po co to komu do życia? Przecież kiedy idzie się do sklepu wszystko podane jest jak na tacy. Nie rozumiał, po co tak komplikować sobie swoje i tak już skomplikowane życie.

Lekcja minęła, jak każda inna. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Chłopak zawsze czuł się jak w więzieniu. Nawet w niektórych oknach znajdowały się kraty. Zabawny jest fakt, iż kraty te znajdowały się na tych wyższych piętrach tak, jakby komuś wpadł do głowy pomysł wyskakiwania z wysokiego na 600m budynku.

Wydawało mu się, że to nie jest szkoła specjalna, więc wątpił w to, iż komuś faktycznie mogłoby takie coś chodzić po głowie. Wiadomo, że personelowi zależało na bezpieczeństwie uczniów, ale bez przesady.

Przyszły bohater siedział podparty ręką o brodę, wpatrując się w hieroglify, którymi pisał nauczyciel. Prawie zasnął, ale na szczęście do jego uszu nadciągnął istny orgazm szczęścia. Dzwonek. Niby taki niepozorny, ale potrafi ucieszyć, jak nic innego.

Szybko więc zamknął książkę, zeszyt i spakował je do torby, wybiegając z klasy w poszukiwaniu nauczyciela, z którym miał odbyć, dość trudną dla niego, rozmowę. Dokładnie chodziło o Profesora Aizawę.

Zbiegł po schodach i rozglądał się za ich wychowawcą. Nigdzie jednak go nie widział, więc nieco się zestresował, że jeszcze nie ma go w szkole. Zupełnie zapominał o jakimkolwiek przywitaniu swoich przyjaciół. Wszedł przecież do klasy i nie miał możliwość z nikim porozmawiać.

Jednak to nie było teraz najważniejsze. Postanowił, że powie im, iż musiał pilnie znaleźć Aizawę, bo taka zresztą była prawda.

Gdy znajdował się na pierwszym piętrze zauważył postać swojego wychowawcy. Podszedł do niego spokojnie, a gdy znajdował się na tyle blisko, by mógł go usłyszeć powiedział:

- Dzień dobry Panie profesorze.

Shota wzdrygnął się lekko. Właśnie pisał ze swoją kochanką. Miał lekkie rumieńce na twarzy, więc obawiał się, że Midoriya, gdyż widział do kogo należy owy głos, zacznie coś podejrzewać. Dlatego nie odwróciwszy się w jego stronę, odpowiedział:

- Witaj Midoriya. Wybacz, ale nie mam teraz czasu. Muszę pilnie udać się do pokoju nauczycielskiego.

Izuku był ewidentnie zawiedziony po odpowiedzi nauczyciela, ale co mógł zrobić? Dosłownie nic.

- Dobrze, mógłbym w takim razie zadać Panu dosłownie jedno pytanko przed lekcją?

Chłopak postanowił już zarezerwować sobie chwilę sam na sam z nauczycielem, by nie musieć się stresować przy klasie, pytając o Kacchana.

- Dobrze, nie ma problemu.

Odpowiedział Aizawa, po czym zaczął się kierować we wspomniane wcześniej miejsce. Szybko schował telefon do kieszeni, starając się opanować rumieńce. Nigdy nie pomyślałby, że może sobie kogoś znaleźć. Właściwie ta osoba była jego totalnym przeciwieństwem, ale w końcu, przeciwieństwa się przyciągają, czyż nie?

Zielonowłosy z kolei stał nadal na poprzednim miejscu, wpatrując się w podłogę. Nie dość, że nie udało mu się zapytać o to Aizawy, to jeszcze ten nawet na niego nie spojrzał. Pominął fakt, że nauczycielowi przecież, jak to mówią, wszystko wolno i po chwili namyśleń, ruszył do swojej klasy z dość nieprzyzwoitą miną.

Po drodze, jednak przypomniał mu się jeden z jego celi, a mianowicie - podnieść morale klasy. Po tamtej rozmowie nie chciał, by dzisiaj również zaraził swoich przyjaciół negatywnymi emocjami, dlatego szybko na jego twarzy zagościł  uśmiech, a w myślach nadzieja, że dowie się czegoś wesołego od swojego wychowawcy.

Z takim nastawieniem postanowił rozpocząć realizację wcześniej wspomnianego postanowienia.
Następną lekcją były podstawy bohaterstwa. Zupełne przeciwieństwo matematyki. Ta lekcja zawsze była ciekawa. Może dla tego, że prowadził ją sam All Might? Właściwie nie wiadomo, ale cała klasa bardzo tę lekcje lubi.

Sprawdziwszy wcześniej w dzienniczku, gdzie mogą być jego przyjaciele, udał się na drugie piętro do sali numer 67. Tam właśnie mieli mieć teraz lekcję. Nie mylił się. Cała klasa siedziała już na krzesłach, wyczekując nauczyciela i rozpoczęcia lekcji. Nie to, że nie lubili przerw, ale po prostu wiedząc, że idzie się na jedyną lubianą lekcję do głowy przychodzą same pozytywne odczucia i chce się już ową lekcje zacząć.

Izuku z uśmiechem na ustach zawołał:

- Hej wszystkim!

Spojrzenia jego przyjaciół momentalnie tak, jak podczas spóźnienia, skierowały się na niego.
Rozradowana Uraraka od razu odpowiedziała:

- Hej Deku-kun! Gdzie tak pognałeś po lekcji?

Chłopak spodziewał się tego pytania, więc zastosował poprzednio przemyślną wypowiedź:

- Musiałem pilnie znaleźć Aizawę, ale nie martw się, to nic poważnego.

Mając nadzieję, że dociekliwa brunetka nie zapyta, o co chodziło, uśmiechnął się do niej lekko, słysząc pozostałe przywitania reszty osób z klasy.

Tego dnia wszyscy były szczęśliwsi niż ostatnio, co cieszyło Izuku. Usiadł więc mniej więcej po środku, rozmawiając o jakiś kotach, które zobaczył w internecie. Rozbawiając chociaż kilka osób, czuł się lepiej. Obiecał sobie w końcu, że dzisiaj zadba o morale klasy i to ma zamiar zrobić.

Witajcie kochani w piątym rozdziale!
Mam nadzieję, że wam się podoba!

●I właśnie! Chciałam wam powiedzieć, iż gdyby nie moja wspaniała edytorka -Fortuna- rozdziały pewnie wychodziły by później! Wbijcie do niej i zostawcie followka za ciężką pracę! ❤️
-Fortuna- bądź błogosławiona

BAYO!!!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro