II - Cichy powrót...?
Minęły dwa tygodnie od wydarzenia między Śmieciarzem, a Kubkiem. Było gdzieś akurat koło godziny ósmej, gdy drzwi wejściowe do domu uchyliły się cichutko skrzypiąc.
Do środka weszła ciemnoblond włosa dziewczyna. Ubrana była w szarą bluzę, a kaptur miała założony. Miała na sobie także jasne jeansy i turkusowe buty sportowe. Za sobą ciągnęła średniej wielkości, czarną walizkę, w której prawdopodobnie znajdowały się rzeczy dziewczyny.
Rozejrzała się z lekką dozą nieśmiałości po przedpokoju i zamknęła za sobą drzwi, wchodząc wcześniej do środka, oczywiście ciągnąc za sobą walizkę. Postawiła ją koło drzwi i zdjęła buty. Odetchnęła cicho z ulgą, zaraz spoglądając na swoje szare skarpetki z podobizną kota. Rozpięła zaraz bluzę, ukazując przy tym czarną koszulkę, z małą kieszonką po lewej stronie.
Chwyciła za oboje uszu walizki i ją podniosła, kierując się do swojego pokoju, który znajdował się na parterze. Z lekkim grymasem na twarzy wniosła walizkę do niego, z trudem oczywiście otwierając drzwi.
Walizkę postawiła koło szafy i zamykając drzwi od pokoju, położyła się na łóżku, a wręcz na nie rzuciła. Przymknęła oczy. Była zmęczona podróżą i teraz najchętniej by zasnęła, ale nie mogła.
Nie dałaby rady, bała się troszkę, że prześpi pół dnia, czego bardzo nie lubiła robić, ale już leżeć w łóżku mogła cały dzień. Wypuściła powietrze trzymane w płucach z delikatnym westchnieniem.
Wstała z łóżka, poprawiła swoje włosy i wyszła z pokoju, udając się do kuchni. Gdy tam dotarła to wyjęła swój czerwony kubek w białe gwiazdki i postawiła go na blacie.
Wzięła czajnik, nalała wody do niego i odstawiła, włączając czajnik by woda się zagotowała. Wyjęła pudełeczko z herbatą cytrynowo-malinową i wrzuciła do kubka. Obróciła się tyłem do blatu i się o niego oparła, nasłuchując czy czajnik się nie wyłączył.
Gdy usłyszała charakterystyczne pstryknięcie wzięła czajnik i zalała torebkę z herbatą. Po nalaniu wystarczającej ilości wody, odstawiła prawie pusty czajnik na miejsce.
Po odczekaniu odpowiedniej ilości minut na zaparzenie herbaty, wyciągnęła torebkę i wyrzuciła ją do kosza. Posłodziła napój i usiadła przy drewnianym stoliku, w kolorze ciemnej sosny, stawiając naczynie na stoliku.
Wyjęła telefon z kieszeni i odblokowała go za pomocą PIN-u. Nie spoglądając specjalnie na swoją tapetę, odpaliła znaną aplikację. I nie, nie facebook'a, a Instagrama, co było dość niecodzienne jak na nią.
Rzadko co zaglądała na tą platformę. Przejrzała posty z kilku dni, skomentowała kilka, a także polubiła. Odłożyła po tym telefon i wzięła do ręki kubek z ciemną cieczą i wypiła ją całą prawie od razu. Odstawiła czerwony kubek w gwiazdki na blat stolika i znowu wzięła telefon do ręki.
Była zbyt leniwa by pójść do swojego pokoju, bądź wsadzić kubek do zlewu. Lenistwo do potęgi n-tej. Wreszcie po około pół godzinie przeglądania mediów społecznościowych wstała z krzesła, wsadzając wcześniej telefon do kieszeni i dała kubek do zlewu. Od razu po zrobieniu tego poszła do salonu i dosłownie rzuciła się na kanapę, znowu wyciągając telefon.
Siedząc tak i przeglądała wszystkie media jakie miała na swoim smartfonie, dopóki ktoś nie zaszedł od tyłu kanapy i nie zasłonił jej oczu dłońmi. Dziewczyna szybko oraz odruchowo zablokowała telefon i pisknęła. Definitywnie dłonie które zasłoniły jej połowę twarzy były kobiece.
Ciemnowłosa blondynka była delikatnie-- no dobra nie aż tak delikatnie, przestraszona. Nie wiedziała kogo mogła się spodziewać. Osoba, która trzymała dłonie na twarzy drugiej dziewczyny parsknęła cicho śmiechem i w tym momencie przestraszona dziewczyna jakby zapomniała o strachu.
Wreszcie wiedziała po tym, kto zasłaniał jej oczom dostęp do światła, a była to Gofu. Była pewna po sposobie parsknięcia. Umówmy się, nikt nie ma tego samego sposobu parskania śmiechem.
- Gofu! Weź te dłonie noooo, oddaj świaaaaaatłoooooo! - rzekła, przeciągając samogłoski Akeria. Gofu przewracając oczami, delikatnie rozbawiona, zabrała swoje dłonie. - Nie musisz się aż tak drzeć Aki, jeszcze pobudzisz naszych trzech śpiochów - wspomniana dziewczyna odwróciła się tak by patrzeć na Gofu, stojącą za kanapą.
- Już za późno - parsknęła śmiechem Akeria i wskazała na Kubka, który (w piżamie) zszedł z piętra, przeciągle ziewając, ale mając już ułożone włosy. Co jak co, ale mało kto widział go w nie ułożonych włosach.
- Co tu się dzieje? - powiedział, a bardziej mruknął, wcześniej wspomniany chłopak, poprawiając swoje nie ułożone włosy, dłonią.
- Gofu mnie straszy - rzekła dziewczyna na co Kubek kiwnął tylko głową, ale zaraz spojrzał na nią zszokowany i totalnie zdezorientowany. - Chwila, co. Aki? Co ty tutaj robisz? Miałaś być za tydzień! - rzekł już nieco pobudzony chłopak, podchodząc do kanapy i siadając koło wymienionej przez niego dziewczyny. Ta zaś zaśmiała się na jego słowa. - Miałam. Cóż... Plany się zmieniły i jestem wcześniej, a nie chciałam mówić bo chciałam wam zrobić małą niespodziankę - uśmiechnęła się lekko jak to miała w zwyczaju.
Chłopak natomiast dalej był zdumiony i chyba nie docierały do niego jej słowa. - Niespodziankę? Po co? W sensie... Nie żebym się nie cieszył, ale powitalibyśmy cię w jakiś sposób! -
- Aj tam, ja tam nie potrzebuję jakichś wielkich powitań. Nie zależy mi na tym w ogóle, z resztą to było tylko pół roku, nie trzy lata Kubek - znowu lekko się uśmiechnęła. - Akiiiii, przesadzasz, dla nas to długo. Jakby właśnie conajmiej trzy lata minęły - rzekła dotychczas siedząca cicho Gofu.
- Ehh, niech wam będzie, przyznaję wam rację okej? - powiedziała ciemnoblond włosa dziewczyna. Po czym wstała. - A teraz pozwólcie, że pójdę do siebie, muszę coś zrobić. Zaraz do was wrócę i opowiecie mi co tutaj się działo ze szczegółami! - i poszła, a wręcz prawie pobiegła do pokoju.
Kubek i Gofu spojrzeli na siebie. I kiwnęli prawie nie zauważalnie dla kogoś kto by stał z boku. Wiedzieli, że trzeba jej powiedzieć dosłownie o wszystkim... Zapowiadała się długa historia z ich strony...
\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\
(Słowa): 914
Dziękuję za przeczytanie tego rozdziału, mam nadzieję że się podobał
Życzę miłego dnia moi drodzy
Akeria~
(Łączna ilość słów): 934
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro