Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Piszczek/Reus

- Marco! - Dobijałem się do mieszkania Reusa, waląc z całej siły w drzwi, które kilka sekund później otworzyły się z trzaskiem. Gospodarz trzymał kurczowo ręcznik wokół bioder, a z włosów spływały mu krople wody. - Mogę wejść.

- Skoro już się przypałętałeś do mnie, Piszczek.

Zaprosił mnie do środka.

- Marco...

Spojrzał na mnie pytająco, a ręcznik zaczął się niepokojąco zsuwać. Nie żeby mi to przeszkadzało. W ostatniej chwili przed obnażeniem zdążył go złapać.

- Pójdę się ubrać, to pogadamy.

- Szkoda - wyszeptałem cicho, ale Marco miał dobry słuch i usłyszał.

Na jego policzki wkradł się rumieniec i zniknął w sypialni. Pokręciłem głową. Przecież widziałem go milion razy nago pod prysznicem. Nie miał nic, czego powinien się wstydzić. W ubraniu wyglądał jak bóg seksu, a bez jeszcze lepiej.

Po kilku minutach wrócił.

- O czym chciałeś pogadać? - zapytał, siadając na oparciu fotela, na którym się rozgościłem. Pociągnąłem go w swoją stronę, zmuszając, aby usadowił się na moich kolanach. Gdzie powinien być zawsze, pozwalając mi psuć fryzurę, czy maltretować szyję. Poruszył się niespokojnie, sprawiając, że moje spodnie robiły się niewygodne. - Łukasz, o czym chciałeś porozmawiać?

- O nas - szepnąłem mu do ucha.

- Jakich 'nas'?! - Próbował wstać, ale chwyciłem go za biodra, nie pozwalając mu na ucieczkę. - Masz Ewkę, ja mam Roberta...

- Nie kochasz go - wyszeptałem.

- On mnie kocha - odpowiedział. - I nie zamierzam go zranić.

- Mars.

- Straciłeś prawo mnie tak nazywać, kiedy stwierdziłeś, że nie jesteś gejem i wracasz do żony.

- Zrobiłem błąd.

- Owszem.

- Wybacz mi.

- Już dawno, to zrobiłem.

Poczułem nadzieję.

- Dasz mi drugą szansę.

- Nie. Masz żonę i dziecko, ja mam Roberta. Nie jestem tobą, aby ranić osoby, na którym na mnie zależy.

Z trudem pohamowałem łzy.

- Proszę - wyszeptałem, całując jego szyję.

Wyrwał się.

- Wynoś się! Miałeś swoją szansę i ją zmarnowałeś!

- Robert nigdy mnie nie zastąpi! - krzyknąłem, łapiąc Marco za ramię i nim potrząsając.

- I dobrze! - Wyrwał się. Spojrzał na mnie z bólem. W głębi serca mnie kochał, widziałem to w jego oczach. Ale kiedy mówił o Robercie, w jego oczach pojawiała się troska. - On mnie przynajmniej nie skrzywdzi...

- Przepraszam.

- Idź. Do żony i dziecka. Mnie skrzywdziłeś, ale przynajmniej ich nie krzywdź. - Popchnął mnie za drzwi. - Zostaw mnie w spokoju. Pozwól mi w spokoju leczyć złamane serce.

W jego oczach pojawiły się łzy. Chciałem je zetrzeć, ale mi nie pozwolił.

- Marco...

- To zadanie Lewego. Wiesz?

Skinąłem głową. Nie chciałem słuchać o Marco i Robercie.

- Kocham cię - wyszeptałem, odwracając się i odchodząc. Miałem nadzieję, że zmieni zdanie i mnie dogoni.

Trzasnął tylko drzwiami, a na podjeździe pojawiło się auto. Z polskimi numerami. Robert. Mój zmiennik i najszczęśliwszy człowiek pod słońcem.

Odszedłem, nie chcąc psuć ich relacji. Musiałem uszanować prośbę Marco.

Zasługiwał na to.

------------------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Poniżej zamieszczam okładkę, która jest zapowiedzią mojego nowego jeszcze nieopublikowanego opka. Opka o przygodach Manu, któremu skradziono Nutellę. Mam nadzieję, że wyjdzie śmiechowo.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro