Neuer/Schweinsteiger
- Manu! - Bastian mnie wołał. Udałem, że go nie usłyszałem. Obwiniałem go, że straciliśmy bramkę kilka sekund przed końcem pierwszej połowy.
Czemu nie mógł trzymać rąk w gaciach jak trener? Mogło go przecież coś zaswędzieć... A przecież Lukas mówił, że osiemdziesiąt procent facetów drapie się czasami po jajkach...
- Manu! - Podszedł do mnie i złapał za ramię, ciągnąc w stronę opustoszałej szatni. Posadził mnie na ławce, a sam zaryglował drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał, odcinając mi tym samym drogę ucieczki.
Spojrzał na mnie ze złością.
- Manu, porozmawiaj ze mną. - Jego męski i jednocześnie łagodny głos sprawił, że moje ciało przeszły dreszcze. Jego wargi drgały, więc wiedziałem, że hamował swoją złość na mnie - inaczej już by mnie przyciskał do szafki i całował brutalnie moją szyję, aby pokazać wszystkim, że należę tylko do niego.
- Basti Fantasti nie był taki Fantasti - zakpiłem, rzucając w jego stronę opaskę kapitana.
Złapał ją i w kilku krokach był przy mnie, zrzucając na podłogę. Przyciskał mnie do zimnych, niebieskich kafelek, siadając okrakiem na moich biodrach.
- Nie prowokuj mnie - wysyczał, całując brutalnie moje wargi i przygryzając je tak mocno, abym czuł w ustach metaliczny smak swojej krwi.
- Bo, co? - Spojrzałem mu wyzywająco prosto w oczy.
- Manuel, Manuel... Nigdy się nie nauczysz, że w tym związku to ja jestem górą. - Zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Przed oczami pojawiły się gwiazdy i straciłem przytomność.
Ocknąłem się w łóżku. Policzek mnie strasznie piekł, dotknąłem go i syknąłem z bólu, przypominając sobie wcześniejsze zdarzenia: przegraną i uderzenie Bastiego. Zacząłem płakać. Mój kochanek nigdy mnie nie uderzył. To był pierwszy raz.
- Manu, przepraszam. Manu. - Do pokoju wszedł zmartwiony Basti. Widziałem w jego oczach żal. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku. - Manu, uderz mnie, krzycz! Do jasnej cholery zrób coś! Nie mogę znieść twojego milczenia!
- Nienawidzę cię! - krzyknąłem i zacząłem okładać go z całej siły pięściami. Nie bronił się. - Czemu nie mogłeś trzymać rąk w gaciach jak nasz trener! To wszystko twoja wina!
Przestałem go bić i wtuliłem się w niego, płacząc w jego koszulę.
- Lubię trzymać dłonie w majtkach... ale w twoich - oznajmił, głaszcząc moje plecy. - Mam coś dla ciebie.
- Cokolwiek to jest to i tak do końca miesiąca masz zakaz seksu - powiedziałem, kładąc ręce na piersiach i patrząc na niego wyzywająco.
- Nawet Nutella na pocieszenie nie pomoże? - zapytał.
Pokręciłem głową.
Wyjął spod łóżka słoik z Nutellą.
- Czy ty chcesz mnie przekupić? - Uniosłem brwi. - Nie sądzisz, że stać mnie na ciężarówkę pełną Nutelli...
- Hmm... - Poruszył sugestywnie brwiami.
- Basti, zboczeńcu... już ja wiem, co ty masz na myśli...
- Manu... - Zaczął całować moja szyję. Tym razem bardziej delikatnie. Jęknąłem.
- Basti... Przestań! - Odepchnąłem go od siebie.
- Poddaję się. - Uniósł ręce do góry. - Negocjujmy. Wiesz, że nie wytrzymam miesiąca w celibacie, złośniku.
- Dobrze, co proponujesz?
- Ścigajmy się. Kto pierwszy w kuchni ten wygrywa. Jeśli wygram ja przez tydzień nie jesz Nutelli i zakaz seksu nie obowiązuje, jeśli ty to przez tydzień zrobię wszytko, co tylko chcesz.
- Zgoda.
Zaczął biec do drzwi, które zamknął, abym nie mógł go dogonić.
- Schweinsteiger, oszuście! Zemszczę się! - krzyczałem, waląc z całej siły w drzwi.
Rozległ się śmiech Bastiana.
- Manu, liczę na to. Zapamiętaj sobie, ja zawsze dostaję to, co chcę.
"Basti, żebyś się nie zdziwił" - pomyślałem, upewniając się, że mój zapas Nutelli jest bezpieczny.
----------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba. Na razie zawieszam zgłoszenia, bo trochę one-shotów do napisania mam.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro