Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Neuer/Schweinsteiger

- Manu! - Bastian mnie wołał. Udałem, że go nie usłyszałem. Obwiniałem go, że straciliśmy bramkę kilka sekund przed końcem pierwszej połowy.

Czemu nie mógł trzymać rąk w gaciach jak trener? Mogło go przecież coś zaswędzieć... A przecież Lukas mówił, że osiemdziesiąt procent facetów drapie się czasami po jajkach...

- Manu! - Podszedł do mnie i złapał za ramię, ciągnąc w stronę opustoszałej szatni. Posadził mnie na ławce, a sam zaryglował drzwi, aby nikt nam nie przeszkadzał, odcinając mi tym samym drogę ucieczki.

Spojrzał na mnie ze złością.

- Manu, porozmawiaj ze mną. - Jego męski i jednocześnie łagodny głos sprawił, że moje ciało przeszły dreszcze. Jego wargi drgały, więc wiedziałem, że hamował swoją złość na mnie - inaczej już by mnie przyciskał do szafki i całował brutalnie moją szyję, aby pokazać wszystkim, że należę tylko do niego.

- Basti Fantasti nie był taki Fantasti - zakpiłem, rzucając w jego stronę opaskę kapitana.

Złapał ją i w kilku krokach był przy mnie, zrzucając na podłogę. Przyciskał mnie do zimnych, niebieskich kafelek, siadając okrakiem na moich biodrach.

- Nie prowokuj mnie - wysyczał, całując brutalnie moje wargi i przygryzając je tak mocno, abym czuł w ustach metaliczny smak swojej krwi.

- Bo, co? - Spojrzałem mu wyzywająco prosto w oczy.

- Manuel, Manuel... Nigdy się nie nauczysz, że w tym związku to ja jestem górą. - Zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Przed oczami pojawiły się gwiazdy i straciłem przytomność.

Ocknąłem się w łóżku. Policzek mnie strasznie piekł, dotknąłem go i syknąłem z bólu, przypominając sobie wcześniejsze zdarzenia: przegraną i uderzenie Bastiego. Zacząłem płakać. Mój kochanek nigdy mnie nie uderzył. To był pierwszy raz.

- Manu, przepraszam. Manu. - Do pokoju wszedł zmartwiony Basti. Widziałem w jego oczach żal. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku. - Manu, uderz mnie, krzycz! Do jasnej cholery zrób coś! Nie mogę znieść twojego milczenia!

- Nienawidzę cię! - krzyknąłem i zacząłem okładać go z całej siły pięściami. Nie bronił się. - Czemu nie mogłeś trzymać rąk w gaciach jak nasz trener! To wszystko twoja wina!

Przestałem go bić i wtuliłem się w niego, płacząc w jego koszulę.

- Lubię trzymać dłonie w majtkach... ale w twoich - oznajmił, głaszcząc moje plecy. - Mam coś dla ciebie.

- Cokolwiek to jest to i tak do końca miesiąca masz zakaz seksu - powiedziałem, kładąc ręce na piersiach i patrząc na niego wyzywająco.

- Nawet Nutella na pocieszenie nie pomoże? - zapytał.

Pokręciłem głową.

Wyjął spod łóżka słoik z Nutellą.

- Czy ty chcesz mnie przekupić? - Uniosłem brwi. - Nie sądzisz, że stać mnie na ciężarówkę pełną Nutelli...

- Hmm... - Poruszył sugestywnie brwiami.

- Basti, zboczeńcu... już ja wiem, co ty masz na myśli...

- Manu... - Zaczął całować moja szyję. Tym razem bardziej delikatnie. Jęknąłem.

- Basti... Przestań! - Odepchnąłem go od siebie.

- Poddaję się. - Uniósł ręce do góry. - Negocjujmy. Wiesz, że nie wytrzymam miesiąca w celibacie, złośniku.

- Dobrze, co proponujesz?

- Ścigajmy się. Kto pierwszy w kuchni ten wygrywa. Jeśli wygram ja przez tydzień nie jesz Nutelli i zakaz seksu nie obowiązuje, jeśli ty to przez tydzień zrobię wszytko, co tylko chcesz.

- Zgoda.

Zaczął biec do drzwi, które zamknął, abym nie mógł go dogonić.

- Schweinsteiger, oszuście! Zemszczę się! - krzyczałem, waląc z całej siły w drzwi.

Rozległ się śmiech Bastiana.

- Manu, liczę na to. Zapamiętaj sobie, ja zawsze dostaję to, co chcę.

"Basti, żebyś się nie zdziwił" - pomyślałem, upewniając się, że mój zapas Nutelli jest bezpieczny.

----------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że się podoba. Na razie zawieszam zgłoszenia, bo trochę one-shotów do napisania mam.

Pozdrawiam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro