Neuer/Müller
Był urodzonym przywódcą i zwycięzcą. Nic więc dziwnego, że szukał kogoś choć trochę podobnego. Kto zwycięża, podnosi się z kolan, odciąża.
Thomas był powiewem świeżości. Kimś kto nie spełniał jego wymagań, a jeśli nawet to w nieco pokrętny sposób. Thomas należał do ponadprzeciętnie wesołych ludzi. Uśmiech nigdy nie schodził z jego twarzy. Czasami tylko na chwilę malał, potem kwitł z powrotem. Nie należał wtedy do najszczęśliwszych, ale chciał pocieszyć.
Tak jak po meczu Niemcy-Meksyk.
Zastanawiał się, co go kierowało, że podszedł, chcąc zmyć z twarzy ten smutny uśmiech. Mający pocieszyć, ale raniący. Do szpiku kości.
Impuls prowadzący do wzajemnego pocieszania.
Wspólny pokój i zamglenie. Niesłyszane słowa, niewypłakane łzy. Nieporządek i chaos.
Dotyk i Thomas.
Świeżość w tej rutynie. Odpoczynek w pościgu za wygraną. Uśmiech.
I coś, czego nie chciał definiować. Coś, o czym chciał zapomnieć, wracając do swojego uporządkowanego świata, gdzie każda skarpetka miała własne miejsce. Coś, co uparcie ignorował, patrząc w twarz Thomasa.
To coś nie istniało, skoro zostało wyparte.
Została tylko chwila słabości w momencie porażki.
W gruncie rzeczy, Manuel Neuer był przegranym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro