Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lewandowski/Schweinsteiger


Uwaga, seksy!

- Basti, teraz wiesz jak się czułem, kiedy Polska odpadła w ćwierćfinale - oznajmiłem, siadając obok mojego kochanka, który ocierał łzy z twarzy. Poklepałem go po plecach i objąłem, głaszcząc po blond czuprynie.

- Robert...

- Basti dla mnie jesteś Fantasti - szepnąłem mu do ucha, po czym zacząłem ssać jego szyję.

Jęknął.

- Robert, zbereźniku. - Pogroził mi palcem.

Uśmiechnąłem się, patrząc na jego powiększającą się męskość.

- Chyba komuś jest za ciasno w tych jeansach... - powiedziałem, oblizując usta i klękając przed starszym mężczyzną. - Chyba muszę mu pomóc. - Rozpiąłem jego rozporek i zdjąłem jego spodnie razem z bokserkami. Syknął, kiedy zimne powietrze owiało jego męskość. - Od kiedy golisz się w miejscach intymnych?

Zarumienił. Bastian Schweinsteiger się zarumienił. Popatrzyłem na niego wyczekująco, gładząc dłonią jego penisa.

- Robert, psujesz klimat - wysapał, kiedy dmuchnąłem na żołądź. - Myślałem, że ci się spodoba - mruknął, kiedy wziąłem jego nabrzmiałą męskość w usta.

Lizałem ją i ssałem pełen entuzjazmu, a jego jęki były muzyką dla moich uszu - i nie tylko. Chwycił mnie za włosy, abym wziął go głębiej, a po chwili odepchnął mnie.

- Jestem blisko - wychrypiał, po czym pocałował zachłannie moje usta..

- Zdaję sobie z tego sprawę - oznajmiłem, smakując w ustach gorzki smak kilku kropli jego nasienia. - Na co czekasz? Weź mnie. Przygotowałem się wcześniej. - Mrugnąłem do niego, wstając i zrzucając swoje ubrania.

- Robert, ale z ciebie dziwka. - Zaśmiał się, popychając mnie na ścianę.

Jęknąłem, kiedy zaczął całować moją szyję, aby po chwili składać pocałunki coraz niżej i niżej, starannie omijając moją potrzebującą szczególnej uwagi i troski męskość. Złośliwiec.

Objąłem go nogami w pasie, a on wszedł we mnie jednym pchnięciem. Zatrzymał się, aby dać mi chwilę na dostosowanie. Jęknąłem z bólu, a po policzkach spłynęły mi łzy. Bolało, tak strasznie bolało, chociaż Basti był łagodny jak owieczka, a ja przygotowałem się wcześniej za pomocą wibratora - nie tylko kobiety mogą korzystać z takich zabawek. Scałował moje łzy, całując delikatnie moje usta.

- Kochanie. Nie płacz. Nie chciałem cię skrzywdzić - szeptał do mojego ucha, trzymając mnie za ramiona, które drżały.

- Wiem - jęknąłem, kiedy trafił w moją prostatę, pragnąc, żeby poruszał się szybciej. Ale w tym związku rządził Basti i moje ponaglenia mogłyby mi tylko bardziej zaszkodzić niż pomóc.

Jakby wyczuwając moje pragnienia, zaczął się poruszać we mnie coraz szybciej, starając się jak najczęściej trafić w mój czuły punkt - prostatę. Jednocześnie całował moją twarz i dłonią stymulował moją męskość.

Straciłem poczucie czasu. Liczyły się tylko dwie rzeczy ja i Bastian. Nie pamiętam jak długo się kochaliśmy, ale pamiętam, że najpierw Basti doszedł we mnie, a potem łaskawie pozwolił mi. Zresztą jak zawsze.

Opadłem na niego i oboje znaleźliśmy się na zimnej podłodze.

- To chyba nie był dobry pomysł, żebyśmy baraszkowali w kuchni - oznajmił, wstając i biorąc mnie na ręce, aby zanieść na górę - do sypialni.

Uśmiechnąłem się do niego niewinne i spojrzałem w dół jego ciała. Znowu był pobudzony. Jasna cholera. Nie mam takiej kondycji jak on...

- Basti? Ty chyba nie myślisz o tym, co ja myślę, prawda?

Uśmiechnął się lubieżnie, a w jego oczach niebieskich oczach pojawiły się iskierki pożądania.

- Basti?

Pocałował mnie i biegiem zaniósł do sypialni, rzucając na łóżko i zamykając drzwi.

- Słonko, jesteś skazany na moją łaskę - oznajmił, wiążąc moje nadgarstki.

- Basti, nie bądź okrutny... za mocno.

- To zależy, czy będziesz grzecznym chłopcem.

Po raz kolejny mnie pocałował.

Czemu wywołałem wilka z lasu? Teraz przez tydzień nie wypuści mnie z sypialni. Nie, żeby mi to przeszkadzało.

- Kocham cię, Basti.

- Wiem. Ja ciebie też. Chociaż działasz dość mocno na moje libido...

Uśmiechnąłem się. To będzie jeden z najlepszych tygodni w moim życiu tylko, żeby Bastian nie zostawił mnie znowu potrzebującego, a sam grał z kolegami w Fifę.

-------------------------------------------------

To chyba było rakotwórcze... Mam nadzieję, że jednak wam się to w jakimś stopniu podobało.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro