Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Krychowiak/Szczęsny

- Wojtuś, Wojtuś... - Próbowałem obudzić swojego ukochanego. - Wojtek. Wstawaj. Mam poważny problem egzystencjalny.

Mój kochanek spał jak zabity. Nie pomogło łaskotanie, szturchanie, zrzucenie z łóżka. Nic. Robiłem się zdesperowany. Poszedłem po butelkę wody i polałem nią bramkarza.

- Grzesiek, kurwa, co ty robisz?! - zaklął, a kiedy zobaczył moją minę to się trochę uspokoił.

- Wojtek, mam problem. - Popatrzyłem smętnie na porozrzucane na fotelu ubrania. - Nie wiem w co się ubrać.

Zaczął się śmiać, łapiąc się za brzuch.

- Kochanie, wyglądasz świetnie we wszystkim, a najlepiej w stroju Adama.

W jego oczach pojawiło się pożądanie. Pożerał mnie wzrokiem.

- Wojtek, ty zbereźniku. - Szturchnąłem go w ramię.

- Nie bij. Poza tym to twoja wina. Gdybyś nie był taki seksi. - Dłonią wyznaczył szlak na moim torsie. Mruknął z zadowoleniem, kiedy zobaczył, że moje bokserki zrobiły się ciasne.

- Wojtek. Nie mamy czasu...

- Wiem. - Spojrzał na zegarek i wstał z podłogi. - Ale uwielbiam jak jesteś sfrustrowany.

- Nienawidzę cię - mruknąłem, wiedząc, że czeka mnie samotny, zimny prysznic.

Zaśmiał się.

- Krycha, nie umiesz kłamać. - Pokręcił głową, patrząc mi prosto w oczy. - Kochasz mnie. Nawet, wtedy kiedy odmawiam ci seksu, bo boli mnie najmniejszy paluszek u stopy.

Poszedł na balkon zapalić szluga.

- Idź się myć, bo nie zdążysz na czas! - krzyknął, widząc, że patrzę na swoje ubrania.

Wolałbym zostać w naszym mieszkaniu i się z nim kochać niż iść na tą cholerną sesję zdjęciową, gdzie nałożą na mnie tonę makijażu. Czy jestem kobietą, żeby się malować. Kremy przeciwzmarszczkowe w zupełności mi wystarczą.

- Krycha. - Musiałem się zamyślić, bo nie zauważyłem, że Wojtek już dawno przestał palić i teraz stoi obok mnie i chce zwrócić na siebie uwagę.

- Co?

- Nie mówi się 'co', tylko 'słucham'. - Spojrzał po raz kolejny na zegarek. - Jeśli się zaraz nie zaczniesz szykować to nie zdążysz.

Spojrzałem na zegar i wziąłem najszybszy prysznic w życiu, kiedy wróciłem do pokoju na łóżku leżały naszykowane ubrania. Musiałem przyznać, że pod wpływem związku ze mną gust mu się wyrobił. Ubrałem się w naszykowane przez niego rzeczy i miałem zawiązać krawat.

- Daj. - Wziął ode mnie krawat i go zawiązał. Odsunął się i przez kilka sekund podziwiał swoje dzieło. - Dobrze wyglądasz. Leć bo się spóźnisz.

Odprowadził mnie do drzwi i posłał mi współczujące spojrzenie.

- Wojtek...

- Kochanie, idź już. Jak wrócisz to zrobię ci niespodziankę.

Uśmiechnął się uroczo i zamknął za mną drzwi. Złośliwiec.

- Kocham cię! - krzyknąłem.

- Ja ciebie też! - Usłyszałem i mogłem się spokojnie udać do garażu. - Uważaj na siebie.

Wyjechałem na podjazd i zerknąłem przez tylną szybę. Wojtek stał na balkonie i machał do mnie na pożegnanie.

Boże, jak bardzo go kochałem.

Odmachałem mu i ruszyłem do agencji reklamowej.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Pozdrawiam.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro