Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Błaszczykowski/Piszczek

- Kuba?

- Słucham. - Oparł głowę na moim ramieniu. Mimowolnie zacząłem gładzić jego blond włosy.

- Powodzenia w nowym klubie. - Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach. - Może w Wolfsburgu cię docenią. - Moje oczy się zaszkliły ze wzruszenia. - Będę za tobą tęsknić. - Wtulił się we mnie i zaczął łzami moczyć moją koszulę.

- Ja też.

Pocałowałem go w czoło. Uśmiechnął się do mnie smutno.

- Nie zostawisz mnie, prawda?

Spojrzał na mnie z nadzieją. Kciukiem otarłem jego łzy. Uśmiechał się smutno, a kąciki jego ust unosiły się nieznacznie, tworząc wokół nich drobniutkie zmarszczki. Wyglądał uroczo.

- Piszczu, głuptasie... - Pokręciłem głową z niedowierzaniem. - Oczywiście, że nie.

- Naprawdę?

Pocałowałem go, chcąc zapewnić go o swoim uczuciu. Nasze usta spotkały się w delikatnym tańcu, który miał symbolizować moje uczucie do Łukasza. Przecież czyny mówiły więcej niż słowa.

- Tak - powiedziałem w końcu, kiedy przerwałem nasz mały, słodki pocałunek.

- Kuba? - Spojrzałem na niego wyczekująco. - Kochasz mnie?

- Łuki, głuptasie... Oczywiście, że cię kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś najważniejszą osobą dla mnie. - Uśmiechnąłem się. - Oczywiście oprócz dziewczynek. Czy tego chcesz czy nie, ale zajmujesz kluczowe miejsce w moim serduchu.

- Ty w moim też.

Ponownie się pocałowaliśmy. Tym razem dużo bardziej namiętnie.

- To dobrze - wysapałem, nie mogąc złapać tchu.

- Starzejesz się...

Zaśmiałem się.

- Piszczu, ty też... ty też...

- Czyżby ci mój wiek nie odpowiadał?! - Położył ręce na piersi, udając obrażoną księżniczkę. Wyglądał uroczo. Chciało mi się śmiać, ale wiedziałem, że to nie byłby dobry pomysł. Inaczej spałbym na kanapie...

- Łuki. Jesteś jak wino. Czym starsze tym lepsze...

- Kuba, bo się zaraz zarumienię jak piwonia.

Wzruszyłem ramionami. Słodko wyglądał, kiedy jego policzki płonęły czerwienią. Znów go pocałowałem. Uwielbiałem go całować.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też. Nie miałbyś ochoty pobaraszkować trochę.

Miałem, ale nie mieliśmy czasu.

- Aga zaraz przywiezie dziewczynki - oznajmiłem, skradając mu kolejny pocałunek.

- Zupełnie o tym zapomniałem. Później się odkujemy - szepnął mi do ucha, poprawiając swoją pogniecioną koszulę.

Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi, które szybko otworzyłem. Trzy małe kobietki rzuciły mi się na szyję.

- Tata! - krzyknęły.

Uśmiechnąłem się.

- Cześć - przywitałem się z byłą żoną, z którą rozstałem się za porozumieniem stron.

- Cześć. - Pocałowała mnie w policzek. - Bawcie się dobrze - powiedziała i poszła.

- Tato, idziemy na lody?

Spojrzałem, wyczekująco na Piszcza.

- Bierz kurtkę i idziemy! - krzyknął Piszczu.

Moje dziewczynki rzuciły się mojemu ukochanemu na szyję. Wyglądali przeuroczo. Uśmiechnąłem się. Prawdziwa rodzina.

Wszystkie osoby najważniejsze dla mnie razem.

Piękny obrazek.

- Kocham cię - szepnąłem mojemu ukochanemu do ucha.

Roześmiał się.

- Ja ciebie też.

Wyszliśmy na dwór i udaliśmy się na obiecane dziewczynkom lody.

Piękne, rodzinne wyjście.

Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak dziś.

-------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się podoba. Dzisiaj nie będzie rozdziału "Ciernistej drogi". W związku z pisaniem opowiadania (betowania) na profilu MadafakaTeam nie zdążyłam napisać ósmego rozdziału. Pojawi się jutro.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro