Błaszczykowski/Lewandowski
- Robert. - Chciałem zwrócić na siebie uwagę kapitana, który z uporem maniaka wpatrywał się w swoje dłonie obejmujące szklaneczkę whiskey. - Robert!
Spojrzał na mnie, a w jego błękitnych jak bezchmurne niebo oczach czaiła się pustka.
- Czego chcesz?! - warknął, prostując na chwilę plecy, aby je znów zgarbić. - Nie dasz mi się nawet w spokoju upić.
- Robert...
- Jeśli masz mi zamiar prawić morały, to możesz już iść! - krzyknął.
Rozejrzałem się po barze, aby sprawdzić czy inni klienci zwrócili uwagę na krzyki Roberta. Na całe szczęście byli zajęci piciem piwa i rozmową między sobą. Mogłem odetchnąć z ulgą.
- Robert.
Znów mnie zignorował. Wypił jednym haustem whiskey i nawet się nie skrzywił.
- Barman! - krzyknął, podnosząc rękę.-Dw... dwaa ra... razy whiskey z lodem - wybełkotał.
- Robert. Jesteś pijany... - Uciszył mnie pocałunkiem. Smakował alkoholem i mogłem wyczuć jeszcze minimalny smak Nutelli. Pewnie znów się pieprzył z Neuerem. Oderwałem wargi od jego ust i popatrzyłem na niego. Uśmiechał się niewinnie jak aniołek. Dotknąłem ręką opuchniętych ust. - Co to ma znaczyć?
Robert tylko wzruszył ramionami i zaczął opróżniać kolejnego drinka.
- Przynajmniej byłeś cicho. - Westchnął i przeczesał czarne włosy. - To boli wiesz...
- Wiem.
- Strzeliłem najszybszego gola na tym Euro i odpadliśmy w ćwierćfinale z... - Zawiesił głos, a jego jabłko Adama zaczęło niespokojnie drgać. - Portugalią.
- Wiem. Przecież ja nie strzeliłem tego karnego...
Robert poklepał mnie delikatnie po plecach.
- Błaszczu, to nie twoja wina tylko bramkarza. Mógł się rzucić w drugą stronę.
- Bardzo śmieszne.
- Ale autentyczne. Powiedział to bardzo mądry i skromny człowiek - Piotrek Żyła.
Parsknąłem śmiechem.
- Masz autorytety.
- Ej. Skoków narciarskich nie obrażaj. To piękny i niebezpieczny sport. Jeden mały błąd może skończyć się tragicznie.
- Robert. Od kiedy z ciebie taki miłośnik skoków narciarskich?
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- No... wiesz. Zawsze w weekend obowiązkowo przed telewizorem dopingowałem Małysza - wyznał.
- O gustach się nie dyskutuje.
Szturchnął mnie w ramię, wypijając przy tym kolejną szklaneczkę whiskey.
- Bła... Bła... Błaszczu, przyznaj, że też kibicowałeś Adasiowi.
- Ależ oczywiście. - Skłamałem. - I chodziłem w skarpetach i sandałach.
- Dowcipny jesteś.
- Wiem. Przecież jest to oczywista rzecz.
- Kuba. Myślisz, że Ronaldo jest gejem? Bo na konferencji podszedł do mnie, przytulił i się zaczął dziwnie ślinić. A jak jest nieszczepiony.
- Robert! Ty już więcej nie pij, bo zaczynasz gładzić jak potrzaskany.
- Przesadzasz. - Machnął ręką i wstał. Zatoczył się na ladę i odwrócił się w moją stronę. - Idziesz? Przecież ktoś musi zamówić nam taksówkę do hotelu. - Poszperał w kieszeniach jeansów. - Zapomniałbym zapłacić. - Zaśmiał się i rzucił na ladę zwitek banknotów.
Zatoczył się na drzwi, niemalże wyrywając je z futryny. Chcąc, nie chcąc musiałem z nim iść. Jeszcze by po drodze kogoś staranował. Chyba musiałem ukrócić jego kontakty z Peszkinem.
- Kuba, chodź! Taksówka.
Wepchnąłem Roberta na tylne siedzenie, a on pociągnął mnie na siebie. Śmierdziało od niego jak z gorzelni. Uzupełnialiby się z Peszką.
Powiedziałem taksówkarzowi po angielsku, gdzie ma nas zawieźć i wyplątałem się z jego uścisku. Położył dłoń na moim udzie i zaczął się ze mną droczyć.
- Kuba... nie masz czasem ochoty na... -Poruszył sugestywnie brwiami. - małe co nie co.
- Za dużo 'Kubusia Puchatka' się na oglądałeś.
- Kuba!
- Ale tak w taksówce?
- W hotelu. Zrobimy sobie w hotelu orgię wszech czasów, a Ronaldo pozielenieje z zazdrości.
- Robert!.
- Myślisz, że Neuer w finale nas pomści.
Skinąłem głową, a Lewy uśmiechnął się radośnie po raz pierwszy tej nocy.
Kilka dni później
- Lewy, wracaj do łóżka.
- Nie mogę! - odkrzyknął. - Francuzi pokonali Niemców i muszę pocieszyć Manu.
- Robert!
- Kuba, kocham cię, ale przyjaciel jest w potrzebie.
Prychnąłem, co ja z nim miałem.
- Leć, tylko nie upij się za bardzo.
Usłyszałem tylko trzaśnięcie drzwiami i Roberta już nie było.
-----------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że Wam się podobało.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro