Krychowiak/Szczęsny
Siedzieliśmy razem na kanapie. Wojtek trzymał na kolanach laptopa i przeglądał Facebooka. Uśmiechał się nieśmiało, a unoszące się kąciki ust, tworzyły słodkie dołeczki w policzkach. Musiałem potrząsnąć głową, aby pozbyć się z głowy myśli o pocałowaniu mojego kolegi z reprezentacji. Przecież on niedawno wziął ślub i jest w szczęśliwym związku z Mariną. Zacząłem się do niego przysuwać, dopóki nie stykaliśmy się kolanami i ramionami. Mogłem położyć głowę na jego barku i spojrzeć, co czyta. Nie zrobiłem tego. Położył jedną rękę na moim udzie i zaczął ją przesuwać w górę, i w dół. Nie odrywał jednak wzroku od laptopa. Moje serce waliło jak oszalałe. Dałbym sobie głowę uciąć, że słyszałem szum krwi krążącej tętnicami i żyłami. Oddychałem coraz szybciej.
- Wojtek... - Jego ręka kreśliła kółka na moim udzie, powoli zbliżając się w kierunku pachwiny. Wstrzymałem oddech. - Co... Ty... Robisz? - wyszeptałem.
Nie odpowiedział. Tylko nadal się nade mną znęcał. Strąciłem jego rękę i chciałem wstać. Chwycił mnie za dłoń i pociągnął na kanapę. Położył laptopa na podłodze i usiadł na mnie okrakiem.
- Krycha, gdzie się wybierasz?
- Ja... - Chyba się zarumieniłem... Ale wstyd.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - uśmiechał się szelmowsko.
- Ale... - Próbowałem strącić jego rękę, ale mocniej na mnie naparł. Chciałem go z siebie zrzucić, a może nie chciałem... Nie wiem. Jego ciężar był dla mnie przyjemny.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Wojtek ode mnie odskoczył, a do środka wszedł Lewy. Uniósł brwi i spojrzał na nas z politowaniem.
- Robert, rozwiązali napięcie seksualne? - zapytał Grosik. - Błaszczykowski ja ci dam mnie szturchać - prychnął kilka sekund później.
- Nie, ale Krycha się słodko rumieni - odpowiedział Lewy, a na korytarzu rozległo się wielkie, wspólne westchnienie.
- Robert, lepiej idź do Anki po świeżo wypiekane ciasteczka bezglutenowe - Wojtek przypomniał o swoim istnieniu, przytulając się do mnie. Strąciłem jego rękę z mojego ramienia, robiąc przy tym naburmuszoną minę.
Robert zaczął się śmiać.
- Wolę iść na Nutellę do Manu. Chyba wiecie, co mam na myśli? Nie ma to jak zlizywanie kremu orzechowego z jego umięśnionego brzucha...
- Lewy, oszczędź nam opisów twoich dzikich seksów z Neuerem... - wtrącił Piszczek.
- Żeby tylko z Neuerem - dodał Jędza.
- Łukasz, musimy wypróbować w sypialni sposób z Nutellą...
- Kuba...
Aż strach pomyśleć, co się działo za drzwiami...
- Gołąbeczki, nie przeszkadzajcie sobie. - Lewy zamknął za sobą drzwi. - Co tu się dzieje? Zbiorowa orgia beze mnie? To skandal! Idę się poskarżyć Manu...
Wojtek mnie pocałował i próbował zgorszyć niewinną, skórzaną kanapę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro