Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hummels/Neuer

Robaczki, scena erotyczna. Ale czy dzika, to się okaże...

- Głupie żółte kartki.

Słyszałem, jak co chwilę Mati mruczał to zdanie pod nosem. Starał się nikomu nie pokazywać, ale bolało go, to że nie wystąpi w meczu półfinałowym z Francją. Ciemnobrązowe oczy nie błyszczały z radości, a kąciki ust nie unosiły się w uśmiechu.

Cierpiałem, widząc jego smutek.

- Mati. - Popatrzyłem na niego błagalnie. Chciałem, żeby ze mną porozmawiał.

Oderwał wzrok od ściany i spojrzał na mnie ukradkie, po czym znowu zaczął kontemplować kolor ścian.

- Głupi, niedający człowiekowi spokoju, bramkarz - mruknął cicho, ale wystarczająco głośno, abym go usłyszał.

Mimowolnie parsknąłem śmiechem. W końcu jakiś progres.

- Fajna ściana?

Popatrzył przez chwilę na mnie jak na debila, po czym minimalnie kąciki jego ust uniosły się.

- W tej Francji, to nie mają żadnego gustu. Przecież zielony gryzie się z czerwonym...

- Ale nie mają tak utalentowanego projektanta wnętrz jak Mats Julian Hummels.

Zarumienił się uroczo.

- Jaki ze mnie projektant... - Spojrzał na swoje dłonie, którymi zaczął się bawić.

- Bardzo zdolny. Urządził nam mieszkanie w Monachium.

Posmutniał, słysząc nazwę miasta. Zamyślił się, a na jego czole pojawiła się zmarszczka. Poczułem nie pokój. A może on wcale nie chciał grać w Bayernie, tylko zostać w Borussi? Ale czemu mi nie powiedział? Przecież zaakceptowałbym jego decyzję?

- Mati, czy coś się stało? - zapytałem, a mój głos dziwnie drżał. To było niepokojące.

- Nic. A miało się coś stać? Nie zagram tylko w półfinale. Ale co to dla ciebie? - prychnął. - Przecież wielki Manu Ne...

Przerwałem jego wypowiedź namiętnym pocałunkiem. Oczywiście musiał do krwi przygryźć moją wargę - jak zawsze zresztą. W ustach poczułem metaliczny smak. Mats pogłębił pocałunek, w który przelał wszystkie swoje emocje -złość, gniew, zawód, żal...

Popchnął mnie na kanapie, a może ja popchnąłem jego. Nie ważne. Ściągaliśmy z siebie w pospiechu ubrania, starając się nie przerywać pocałunku, nawet na chwilę... Po chwili nasze nagie ciała splotły się w miłosnym uścisku. Czułem jego niespokojny oddech i szalone bicie serca. Odgarnąłem mu z twarzy kosmyk włosów i zacząłem całować... nie... czcić delikatnymi pocałunkami jego twarz, szyję... każdy skrawek ciała, który znalazł się w zasięgu moich ust.

Niecierpliwił się - jak zawsze. Romantyzm był dla niego obcy, chociaż uwielbiał oglądać 'Pretty Women'.

Jego męskość zaczęła wbijać się w moje udo.

- Chcesz być na dole, czy na górze? - szepnął mi do ucha.

Zaśmiałem się.

- Mati, jak zawsze bezpośredni - odpowiedziałem, składając krótki pocałunek na jego ustach.

- Czyli na górze... - Westchnął. Przetoczył się na drugi bok i spadliśmy na podłogę.

Zacząłem się histerycznie śmiać.

- Seks na kanapie, to chyba nie był dobry pomysł...

- Nie przesadzaj. - Posłał mi mordercze spojrzenie. - Teraz jest modny seks na dywanie.

- Doprawdy? - Uniosłem brwi i powróciłem do przyjemniejszych zajęć, a mianowicie całowania mojego chłopaka.

Mój chłopak, ładnie to brzmiało, prawda?

Ugryzł mnie w ramię.

- Pośpiesz się, bo pomyślę, że jesteś impotentem - powiedział, wbijając z całej siły paznokcie w moje plecy.

Nie bolało. W sumie to bolało, ale wzmocniło moje podniecenie.

- Prezerwatywy?

- Dawaj, bez gumeczki...

Jak zawsze niereformowalny. Nie lubił się kochać w prezerwatywach. Pocałowałem go i zacząłem go rozciągać. Najpierw jednym obślinionym palcem, a potem drugim...

- Manu, nie jestem z porcelany. Przestań się ze mną droczyć, tylko bierz się do dzieła. Chcę to zapamiętać - mruknął.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Kolejna mowa motywacyjna w stylu Matsa Hummelsa. Czasami się zastanawiałem się, czy on nie byłby lepszym kapitanem niż ja czy Bastian.

Wszedłem w niego jednym pchnięciem. Zatrzymałem się, aby przyzwyczaił się do wtargnięcia, ale on zaczął poruszać biodrami i patrzył na mnie, niczym kot ze Shreka i nie mogłem nie wysłuchać jego niemej prośby. Przyśpieszyłem pchnięcia i dłonią stymulowałem jego męskość. Wił się pode mną z przyjemności. A może tak mi się wydawało?

Zresztą to nie ważne.

- Mocniej, Manu mocniej! - krzyczał, kiedy trafiłem w jego prostatę.

Starałem się symulować jego gruczoł krokowy jak najczęściej. Po jego okrzykach i jękach wnosiłem, że udawała mi się ta sztuka.

Potem doszliśmy. Równocześnie. Ale kiedy? Nie pamiętałem. W jednej chwili czekoladowe oczy Matsa zaszły mgłą, a w drugiej krzyczeliśmy swoje imiona.

- Kocham cię - wyszeptałem do jego ucha i opadłem na niego nieprzytomny.

-------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się podobało, i że nie jest to zbytnio rakotwórcze.

Pozdrawiam.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro