Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Pov. Thomas

Po długich błaganiach i prób w końcu usnęła w moich rękach. Położyłem ją delikatnie na jej podużce i smaczne się położyłem obok.
Przykryłem ją kołdrą. Tak słodko spała. Kompletnie zapomniałem o tym co zrobiłem ostatnio. Na jej szyi po lewej/prawej stronie był opatrunek który zmieniała. Odchyliłem jeden róg opatrunku i spojrzałem na ranę. Zagoiła się i śladu po niej nie widać. Odetchnąłem z ulgą kiedy jej oddech się wyrównał. Był głęboki i było go słychać.

Otworzyłem jedno oko. Potem drugi i przymrużyłem oczy. Światło wychodzące zza okna razie mnie w oczy. Alisson siedziała na brzegu łóżka  i mi się przyglądała. A raczej moim oczom. W świetle moje oczy stawały się być czerwone, takie piękne jaskrawe czerwone.
- Już nie śpisz? - powiedziała i patrzyła dalej na mnie.
- No jak widać? - odpowiedziałem i spojrzałem na dziewczynę.
Wyglądała inaczej.
- Co właściwie dalej masz zamiar zrobić? - spytała a ja przypomniałem sobie rytuał oznaczenia.
- Wiem że obczaiłaś stronę o wilkołakach. I wiem że przestraszyłam się tego co jest tam akurat napisane - spojrzałem na jej minę.
Rzeczywiście była przestraszona. Jej oczy zaświeciły się na jaskrawy błękit.  Szare oczy przybrały jaśniejszy kolor. Została Ommegą.
Zerwałem się z łóżka i przytuliłem do siebie dziewczynę. Bałem się że mogłaby nie przeżyć ugryzienia... cholernie się o nią bałem.
- Tak się cieszę że nic ci nie jest! - krzyknąłem wręcz do jej ucha. Ona zawyła.
- Ała! Thom! - krzyknęła dziewczyna w krótkich spodenkach i w luźnej koszulce.
- Uh... przepraszam... - odpowiedziałem i spojrzałem na jej minę.
Była zszokowana. Wbiła we mnie wzrok i nieodrywała od mojego torsu wzroku. Przypomniałem sobie że na sobie mam wytatuowane kilka stopniów w stadzie. Zwłaszcza te które są dla mnie najważniejsze. Dziewczyna wpatrywała się w nazwę Luna. Dziewczyna w końcu odezwała ode mnie wzrok i wstała.
- K-kim ja j-jestem? - wydusiła z siebie po dłuższej chwili.
- Ommegą. - powiedziałem do brunetki.
- Masz zamiar... mnie... przelecieć? - powiedziała nieśmiało.
Poczółem jak moje policzki palą, wręcz szczypały mnie. Te słowo podnieciło mnie trochę. Przelecieć ją? Pfft, co za absurd - to sobie myślałem w tamtym momencie myślałem.
- Thomas... nie jestem gotowa... - wyjąkała.
- Nie będzie bolało... uwierz mi, przecież mi ufasz... czy nie? - ostatnie słowa wydusiłem z siebie bardzo cicho.
Zamiast zachrypniętego głosu ze mnie wyszedł pisk. Dziewczyna spojrzała na mnie. Wstała i prubowała mi wyjaśnić wszystko. Ja wiedziałem swoje. Po jej oczach mogłem wyczytać że mi nie ufa. Że mi nie wierzy... ubrałam koszulkę. Podciagnąłem szorty i założyłem skarpetki. Na skarpetki trampki a na bluzkę letnia kurtkę.
Dziewczyna się rozpłakała. Poczółem się tak w tamtym momencie, jak za pierwszy razem jak mnie odrzuciła. Coś we mnie pękło. Pobiegłem do domu i nie wychodziłem przez dłuższy czas. Wszyscy się martwili, pytali co się dzieje. A ja? A ja nic. Za każdym razem że jest wszystko okej. Czułem ból w sercu za każdym razem kiedy przed sobą miałem obraz szczupłej, dziewczyny ubranej na czarno z długimi rękawami. Spod rękawów spływają strumieniem krew. Po jakimś czasie się przyzwyczaiłem do takich widoków...

Pov. Alisson

Od paru dobrych tygodni nie widziałam Thomasa. Za każdym razem wysmiewałam go w myślach. Pewnie siedzi i ryczy - takie odpowiedzi i podobne kłębiły mi się w mojej głowie.
Nie myślałam co się może później stać przez takie myśli.
Pod koniec przerwy podeszli do mnie Calebem z Tobiasa który nie wyglądał zbyt dobrze. Byl cały spocony i rozpalony. Caleb patrzył na mnie blagalnym wzrokiem.
- Mam z nim pójść pójść do rodziny alfy? - powiedziałam a Calebowi ugieły się nogi nogi w kolanach.
- Czemu zostawiłaś Thomasa? - spytał Tobias.
- Nie zostawiłam...
- Jak nie?! - Tobias wybuchnął. - cały czas czuję jego ból! Cały czas słyszę jak on cierpi za ścianą a ja nie mogę nic za tym zrobić! Zraniłaś go! Ale niewiem co się z nim ter... - chłopakowi zaświeciły tęczówki.
- O nie... Thomas coś sobie zrobił... - powiedział Caleb a ja puściła się biegiem do Thomasa.
On nie może umrzeć! Poczułam przeszywając mnie ból. Po chwili z nadgarstka kapała mi krew.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro