Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Pov. Alisson

Poszlam na molo z Al'em. Pomimo zakazu Thomasa. Nie bylo tutaj zadnych barierek. Za nami dudnila muzyka a przed nami rozposcieral sie piekny krajobraz.
Po chwili poczółam bezwładność i jak moje ciało udeza o tafle wody.
Po chwili moj obraz powoli sie zamazuje i widze tylko jakiegos dobrze zbudowanego chlopaka przed sobą - Thomas.
Wyciaga mnie z wody. Dalej widzac jak przez mgle i szkliste oczy w jednym. Przechodzimy przez korytarz ktory utworzyl sie dla nas. Nad nami wisialo pełno zoltych lampek i lampionow. Chlopak byl przemoczony do suchej nitki. Czułam jak jego ciało drży z zimna. Moje wargi zaczely sie trząść a zeby postukiwac. Po chwili weszlismy do domku, poczolam cieplo na swojej gesiej skorce.
Chlopak postawil mnie niepewnie przy ramie lozka.
Wymamrotal cos o rozbieraniu sie. Stanelam tylem i choc nie wiedzac co robie sciagnelam z siebie bluzke. Zdjelam ramiączka od stanika i nalozylam pierwsze co podal mi Thomas z jego sterty ciuchów. Wywnioskowalam ze to jest jego bluza. Byla czarna jak smola. Zdjelam spodenki a nastepnie dostalam od Thomasa moją dolna czesc bielizny - majtki. Pod jego nieuwage sciagnelam majtki i zalozylam czyste, suche i pachnace.
Chlopak wytarl moje wlosy o recznik i kazal mi sie polozyc. Chlopak polozyl sie za mną i mnie objął w talii przystuwajac do siebie. Splecielismy nasze dlonie. Palce sie wplotly miedzy siebie nawzajem.
Bylo mi cieplo. Thomas dal mi cieplego buziaka w policzek przy czy owiewajac moj kark cieplym powietrzem. Usmiechnelam sie a po chwili pograzylam sie w glebokim snie.

- Słoneczko~ Wstajemy~ - powiedział Thomas całujac mnie w policzek.
- Mghm.. - odpowiedziałam kaszląc.
- Pojsc ci po herbate? - spytał a ja usiadlam na lozku.
- Nie jestes zly? - powiedzialam.
- A za co mialbym byc zly? - spytal i oparl sie na łokciu.
- Pomimo twojego zakazu weszalm na molo... z Al'em... - powiedziałam zwieszajac glowe.
- Nie jestem zły... po prostu sie martwię... o ciebie bo cie kocham... - powiedział dajac calusa w czolko i mnie przytulil.
- Tez cie kocham... - moje slowa nie byly do konca pewne wiec dodalam po chwil. - Po przyjacielsku... - jego serce szybciej zabilo.
Usmiechnelam sie i spojrzalam na uchylone drzwi. Na dole trwała jakas konferencja z okazji mojego wpadniecia z molo do wody.
Ubralam krutkie, suche i czyste spodenki do jego czarnej bluzy. Zeszlam na jego rekach wtulajac sie w jego cieply tors.
- Wszystko w porzadku? - spytal jakis zachrypniety glos.
To byl Tobias. Brat Thomasa. Thomas pokiwal głową i usiadl ze mna w fotelu. Przytulalam sie do jego toru aby nie stracic zimna ktore nam towarzyszylo w calym domku.
- Nie wiem kto to zrobil...
- Ja wiem... może lepiej się spytać Alisson? - powiedziala Molly stajac obok Caleba.
- Alisson? - powiedzial Caleb.
- Jedyne co pamietam to tylko tyle że weszłam na molo z Al'em... i potem Thomasa... - wzdrygnęłam się.
Rozejrzałam sie dookoła. Al'a nigdzie nie ma. Thomas musnął moj policzek swoim czybkiem nosa. Spojrzalam na jego zmartwiony wyraz twarzy. Przytulił mnie do siebie. Mial na sobie szorty i czarna koszulkę z jakims napisem.
- Kocham cie... - szepnal do ucha i pocalowal w policzek.
Poczulam jak policzki mnie pala po jego buziaku.
- Ja ciebie też - odpowiedział.
Tobias patrzyl na nas z usmiechem. Zawstydzilam sie.
Zawsze kojarzyly mi sie takie wypady w dwie klasy ze jestesmy jedna a to nie prawda. Mamy wspolne lekcje ale jestesmy w dwoch roznych klasach.
Thomas jest w trzeciej a ja w drugiej. Tobias jest z Thomasem, Alex'em i Molly. A ja jestem z Trsi, Calebem i Al'em.
- jak sie czuje moja kruszynka? - spytał Thomas kiedy byliśmy sami w pokoju.
- Jest okej... te slowa... kocham cię to są szczere...? - spytałam.
- Tak... sa szczere... odkad zobaczylem jak placzesz przeze mnie... cos mnie ruszylo, cos we mnieboeklo i cie pokochalem... - w jego oczach zebrały się łzy.
- K-kocham cię... - odpowiedziałam i ujęłam jego twarz. Złączyłam nasze usta w jedno.
- Ja ciebie też... - odpowiedziałam.
Do pokoju wbiegl Tobias z Calebem.
Zawstydzona i zaczerwieniona aż do buraka siedziałam nieruchomo na kolanach Thomasa.
- My chyba nie w pore...? - zasmial sie Caleb a Tobias dźgnął go w żebra.
- No raczej nie w pore durniu! - Tobias przybil sobie piatkę z czolem.
Thomas się zasmiał i zgrzmocił spojrzeniem brata i przyjaciela. Oni zaś wyszli z pokoju.
- Nie miałaś chłopaka wcześniej? - spytał, bałam się że on o to sis spyta.
- N-nie... - chłopak sis zdziwil i dodal po chwil.
- Ja cię nie skrzywdzę... nigdy... - odpowiedział i mnie przytulił. - I panietaj... ja cię nigdy nie skrzywdzę... - dodał po chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro