2
Policzek miałam czerwony po wczoraj. Krwawienie z ran na nadgarstku nie ustepuje. Noga mnie boli ale to juz przechodzi.
Thomas zaskoczony moja wizyta u pedagog zwolil mi miejsce. Olałam go.
- Alisson? - spytał.
- Wow pamiętasz moje imię! Myślałam ze masz mnie gdzies! Ale sory... ty i tak masz mnie gdzies... - drzwi od psychologa sie otworzyly.
- Alisson Blake? - spytała wysoka kobieta.
-Tak to ja...
- Zapraszam.... a ty Thomasie nie zaczepiaj innych! - skarciła go pedagog.
Przeszłam sie pustym korytarzem. Rozmyślałam nad wszystkim co się wydarzyło. W mojej głowie po chwiki zapanowała pustka i cisza. Wszystkie kłębiące się myśli rozpłynęły się cicho w powietrzu.
- Alisson? - ten tajemniczy głos rozbrzmiał w mojej głowie.
Odwróciłam się i ujrzałam Thomasa. Wisiał nade mną jak jakaś chmura burzowa.
- Chciałbym cię przeprosić... - zryło mi banię po całości.
Strach zniknął, był teraz gniew i rozpacz. Moje oczy wypełniły się łzami.
- Wolałabym walnąć szafkę niż ciebi... - chłopak zaprowadził mnie do Damskiej łazienki.
- To zostanie między nami okej...? - spytał a ja wzruszyłam ramionami.
- Co zostanie miedzy... - złączył w pocałunku nasze usta.
Oszołomiona lekko odepchnęłam go od siebie. Chłopak wpadł na ścianę po czy spojrzał na mnie.
- Nie licz na taryfę ulgową... - odparł i wybiegł z korytarza przy łazienkach.
Odrzóciłam go. Nie wiedziałam że będę się czuła tak podle... było mi go żal...
-Alisson! - usłyszałam głos Molly i Tris za sobą.
- Wnioskuję że cos ważnego...? - spojrzałam na blondynkę i szatynkę - zgadłam, co tam macie?
- Jedziemy całą klasą nad jezioro! - powiedziała entuzjastycznie blondynka ~ Molly.
- Na ile?! - powiedziałam.
Poczółam jak palą mnie policzki. Pokręciłam głową na boki.
- Na 3 dni... wszystko dobrze? - spytała Tris - szatynka.
- Bedzie tam Thomas i Alex... i... i... - zalałam się łzami.
W ekspresowym tepie obok znalazł się Thomas. Przytulił mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk choć miałam znowu ochotę go odżucić. Pociagnęłam nosem i spojrzałam na jego ręce. Były owinięte bandażem. Gdzie nie gdzie na kostkah były widoczne plamy krwi.
- Co to znaczy...? - wzięłam jego rekę i ogrzałam swoimi.
- Trening... nic takiego... - powiedział i przytulil mnie do siebie. - obronie cie... zobaczysz... obronię! - ostatnio słowo powiedział cichym, ale zrozumiałym szeptem.
- Mhm... - odpowiedziałam.
Alex się zaczął śmiać. Thomas olał go 'ciepłym moczem'.
Brunet resztę dnia spedził ze mną. Nie odstępywał mnie na krok. Nawet wszedł za mną do łazienki.
Po skończynych, nudnych lekcjach poszliśmy do mnie. Thomas chciał zobaczyć jak sobie radzę ze starszym bratem który byl jego kumplem.
- Nie myśl że on cię zaakceptuje... - powiedziałam. - na pewno będzie awantura... - baknęłam pod nosem.
Na szczęście nikogo jeszcze nie było w domu.
Odkad Marco się dowiedział o Thomasie i o tym co sie dzieje w szkole zerwał z chłopakiem kontakt. Nie dzwonia do siebie nie spotykają się już razem, nie idą razem we dwójkę do pabu u Boba.
- I dobrze że go nie ma... - powiedział Thomas i spojrzał na mnie kacikiem oka. - zgrabna pasz d... pupę - odpowiedział.
Czułam jak policzki mnie palą. Wiedziałam że robię się czerwona. Chłopak wstal i podszedł do mnie.
- Pamietaj... jakbym miał cie skrzywdzić... już bym to zrobił... - szepnął mi do ucha i zrobił malinkę styłu na karku.
- Nie wiem w co się spakować... - odpowiedziałam kiedy chłopak odkleił sie od mojej malinki.
Rozpusciłam włosy, które sięgały mi do biustu. Idealnie zasłoniły malinke na karku, która bardziej znajdowała się z lewej strony.
Chłopak usiadł z powrotem na moim łóżku i wznowił rozmowę.
- Ładny pokój, mój to piwnica~ - chłopak sie zaśmiał po czym ja rzuciłam w niego poduszką.
Chlopak ją złapał i mi odrzucił. Oberwałam. Wiem że podzuszka jest miekka i w ogóle ale moj nos i policzek nadawał sie do wymiany.
Chłopak widzac mnie w pozycji trzymajacej sie za nos szybko zerwał sie z łóżka i do mnie podszedł.
- Przepraszam... nie chciłaem tak mocno... - powiedział i spojrzał na mnie.
Spojrzał w moje oczy i ogarnął mi włosy w twarzy.
- Weż rączkę... - mruknął. Za pierwszym razem się zawachałam. Za drugim poszlo gładko. - bedziesz źyła... to cie nie zabije, trzymaj się mnie w szkole teraz okej? - powiedział i przyfulił mnie dwlikatnie. - wiemże te pocałunki i ta bliskość nie oddadzą ci odszkodowania za to co ci wyrządziłem, wiem że moje slowa są gówno warte... ale i tak wiem że mi nie uwierzysz... co ja gadam...?! - chłopak rozlędził się i walną pieścia w brzoskwiniową ściane nad moją głową.
- Thom! - chłopak zasyczał z bólu a ja opatrzyłam mu rękę.
- To nic takiego... nastawię... - uslyszałam strzelenie. Spojrzałam na jego palce. Były w porządku. Wszystkie na swoich miejscach. Zszokowana popatrzyłam na jego minę. Wyraz twarzy nie wskazywał na coś dobrego.
- Pomoge ci się spakować... co ty na to? - spytał a ja wzruszyłam ramionami.
- Wszystko mi jedno - odpowiedziałam i podeszłam do szafy.
- nie bedziesz sie kąpała.
- Skad to wiesz? - spytałam troche chłodno.
- Wiem ile masz siniaków... ile masz blizn... nie chcesz widzeć reakcji innych na twoje posiniaczone, w fioletowe plamy... - odtąd nie słuchałam zalałam się łzami. - misia? Wszystko w porzadku?
- Jak zacząłeź wimieniac... - nie mogłam sie uspokoić chłopak zaprowadził mnie do łóżka i usypiał mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro