Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Usiadłam skulona pod klasą. Wyzwiska... znowu zostałam wyzwana.
Potrząsnęłam głową aby ogarnąć emocje. Łzy rozpłnęły się w powietrzu. Jeden z chłopaków podszedł do mnie i sie nachylił nade mną.
- Co? Szmata nie wytrzymała? - powiedział a ja zapłakałam.
Pociagnęłam nosem i prubowałam wstać. Znowu znęcali się nade mną!

- Stój... - zatrzymal mnie jeden z tych którzy sie znęcali nade mną.
- P-puść... - odpowiedziałam przestraszona.
Chłopak mnie puścił po czym poleciałam na rękę. Wstałam obolała i poobijana. Czułam że coś się stało z moim nadgarstkiem.
Poszlismy do pielegniarki. Skręcony nadgarstek.
Thomas, chlopak jeden z nielicznych znecajacych się nade mną, szedł zaraz obok mnie.
- Jak sie czujesz? - zapytał a ja odpowiedziałam milczeniem.
- Nie bój się mnie... - powiedzial po chwili nieustajacej ciszy.
- Po co za mna chodzisz? Mało wam...?!
- Bij...
- Co?!
- Bij...
- Ale...
- Nie obchodzi mnie... bij... - powtorzył.
- Nie...
- Powiedziałem udeż... - chłopak urwał zaciskając pięść.
- A ja powiedziałam... - chłopak zlapał mnie za nadgarstek i odwinął rekaw bluzy.
Stanął przestraszony spoglądajac na moj nadgarstek. Odwróciłam wzrok w druga strone i zalałam sie łzami.
Chłopak puścil moja rekę i pozwolil mi odejsc od niego. Zaklopotana pobieglam do domu.
Wbieglam do domu. Na szczescie nikogo nie bylo wienc w spokoju moglam sie ogarnac.

- Thomas~ - powiedział jeden z chłopaków do wysokiego bruneta o piwnych oczach który od samego początku dnia był jakis nieobecny.
Spojrzal na mnie. Jego oczy stały sie szkliste. Zabrał swój plecak od chłopaków i pognał na Lunch.
Poszłam w jego slady choc nie bylam głodna. Od kilku dni nic nie jadłam ani nic nie piłam. Leki od pielęgniatki odstawiłam.
Usiadłam przy jego stoliku na samym brzegu. Chlopaki podeszli do mnie i zrzucili mi tace ze stolika.
Zniesmaczona porozrzucanym jedzeniem wstałam od stołu.
Chłopacy dali mi spokoj a ja cieszyłam sie że znowu bede cały dzień głodna.
Thomas wyszedł zaraz za mną ze stołówki. Złapał mnie w korytarzu od łazienki.
- Poczekaj... - odpowiedział otwierajac moją torbę.
Włożył do niej swoje dwie kanapki. Zlapałam jego rekę. On ja cofnął kiedy spod rekawa wyciekla mi kropla krwi.
- co to jest... - powiedzial sciszonym i stłumionym głosem.
- n-nic... - odpowiedziałam i oddałam mu jego kanapki.
- Zabierz je... ja jestem najedzony... a ty nie jestes najedzona... trzymaj... trucizny nie ma... i daj ta rekę... - powiedział i wyjął z plecaka skrawek jakiegos materiału.
A raczej bluzke od wf. Oderwał kawałek od bluzki i zawiązał mi na nadgarstku kokardkę.
Spojrzał piwnymi oczami w moje szare jak niebo podczas sztormu. Usmiechnął się dość uroczo i pomerdał moje włosy. Po chwili mnie przytulił i pocałował w czółko.
- Nie okaleczaj się... - szepnął.
- Nie wiem czy potrafię... przestać... wszystko mi jedno... - odezwałam się zabierając reke i odsuwajax sie od Thomasa.
Na korytarz wszedlo dwoch chlopakow. To oni sie znecali z Thomasem.
- Udez ja - powiedział stanowczo Alex.
- Nie.
- Udez ja... - powiedzial urywajac.
Pociagnelam nosem i spojrzałam na sciszonego chlopaka. Byl roztargniony nie wiedzial jak ma sie ruszyc...
Zadal cios......

Kulejac weszłam do domu. Rozpłakałam się. Usiadłam na krzesło.
- Pora na ciebie... - spojrzałam na zabrudzona żyletkę - no już......

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro