One-Shot:Christmas special (Music)
Witam wszystkich. Oto "Christmas Special" dla fanów książki
"Widzisz muzykę?-Music Sans x Reader"
Odnośnik do tego One-Shot'a znajdzie się też w samej książce na końcu 19 rozdziału. Bez przedłużania miłego czytania i Wesołych świąt. :3
***********************************************************************
Prawdziwy tytuł:
Christmas Special: Cuda mają swe miejsce.
Wyciągałaś ze schowka ozdoby na choinkę. Czuć od nich świerka, aż ci się ciepło zrobiło w środku, na myśl o tym, jak kiedyś spędzałaś święta z rodziną. Myślałaś, że od kiedy wyprowadzisz się, to święta już u ciebie nie zagoszczą. A tu się dowiadujesz, że Music lubi je obchodzić, ale już od bardzo dawna robi to sam. . . . . Smutne trochę.
Zabrałaś ozdoby i podeszłaś do Musica, który stał przy choince i ustawiał ją tak, by się nie przewróciła, ale i też, by ładnie wyglądała.
-Mam ozdoby.-Powiedziałaś z delikatnym uśmiechem.
-Świetnie. Sprawdź, czy są całe.-Po chwili choinka pięknie sobie stała w kąciku koło telewizora. Teraz tylko ubrać. Ty zaś zaczęłaś starannie sprawdzać, czy bombki choinkowe i światełka ozdobne są całe, ostrożnie wyciągałaś wszystko z pudełka. Music zaś powoli ubierał choinkę.
Nagle znalazłaś srebrną bombkę ze złotymi nutkami i ze złotym napisem ozdobnym "Music&Not". Napis był ładnie połączony znakiem "&". Nie mogłaś się powstrzymać i powiedziałaś.
-Ooooooo. To takie słodkie.-Uśmiechnęłaś się delikatnie i spojrzałaś na Musica, który też w tym samym czasie spojrzał na ciebie.
-Yh. . . .to. . . . .jest strasznie stare.-Zabiera od ciebie delikatnie bombkę i odstawia ją do pudełka.
-Nie założysz jej?-Zasmuciłaś się.
-Nie. . . . Po co? . . . . . I tak go tu z nami nie ma. . . . .-Patrzy w bok. Delikatnie złapałaś się za szalik smutna.
-Jest. Ciągle jest z nami. A przy tobie najbliżej.-Wstałaś i delikatnie dotknęłaś miejsca, gdzie powinien mieć serce.
-O tutaj.
-. . . . He. . . . . . Ta. . . . Tak powinno być.
-Załóż ją. Na pewno by się ucieszył.-Uśmiechasz się miło. Music niepewnie znowu ją wziął i założył w odpowiednim miejscu, by ładnie się prezentowała. Niepewnie spoglądał na nią bez wyrazu.
-Zobaczysz. Poczujesz jego bliskość.-Delikatnie złapałaś za jego rękaw.
-. . . . Może masz racje. . . . . Dziękuję.-Spojrzał na ciebie, chwilę patrzył, po czym westchnął i zakładał resztę ozdób, a ty mu w tym pomogłaś.
Po chwili skończyliście. Music dodał ostatnią złotą gwiazdkę na czubek choinki, używając magii.
-Skończone.-Skomentował krótko Music.
-Teraz gotujemy?-Zapytałaś szczęśliwa.
-Po co?
-No jak to po co? Wigilia. A w Wigilię zawsze jedzonko jest. Barszcz czerwony i tak dalej.
-Nie jestem głodny.
-Ale ja jestem.-Poszłaś do kuchni i zajęłaś się przyrządzaniem potraw. Co prawda potraw nie będzie dwunastu, ale samo to aby cokolwiek było. Zaczęłaś gotować tak, jak kiedyś pokazywała twoja mama. Nie będzie to idealne, ale masz nadzieję, że przynajmniej będzie zjadliwe.
Po około 30 minutach nagle do kuchni przyszedł. . . . Music.
-Mogę ci. . . . . . Pomóc?-Zapytał niepewnie, patrząc w bok.
-Tak! Oczywiście. Chodź. Pokażę ci, co mógłbyś zrobić.-Z uśmiechem zaczęłaś mu mniej więcej tłumaczyć co zrobić.
Ostatecznie udało wam się zrobić barszcz z uszkami, sałatkę warzywną, dwadzieścia pierogów i cztery krokiety.
-. . . . . . I kto to będzie jadł?
-My.-Zaśmiałaś się.
-. . . . . Sam nie wiem.
-Oj no nie bądź taki. Przynajmniej skosztujesz po każdym z dań, a teraz chodź. Trzeba to zanieść na stół.-Podałaś mu małą miskę z sałatką.
-No dobrze. . . . .skoro tak mówisz. -Poszedł do salonu.
Po paru minutach wszystko było gotowe. Jedzenie postawione, telewizor z cicho grającymi kolędami na pianinie włączony, jedno puste miejsce zostawione. Został tylko opłatek, który stał na stoliku. Odpakowałaś go i jeden opłatek wzięłaś sobie a drugi dla Musica.
-Czas na życzenia.-Szepnęłaś z delikatnym uśmiechem.
-Ty pierwszy.-Przybliżyłaś do niego opłatek.
-. . . . No dobrze. . . . -Chwilę zastanawiał się i w końcu ułamał delikatnie mały kawałek, mówiąc.
-Życzę ci jak najlepszego życia, wspaniałych przyjaciół, dużo szczęścia, zdrowia, wspaniałych przeżyć, chwil i wspomnień, które będą mogły cię ukształtować, ale najważniejsze, abyś zawsze dążyła do swojego celu i nie traciła wiary w siebie i w swoje możliwości.-Delikatnie się zarumieniłaś na policzkach.
-Dziękuję. . . . . Ja ci życzę. . . . -Chciałaś ułamać mały kawałek, ale coś nie poszło i ułamałaś mu pół opłatka.
-Oj. . . .
-He. Nie szkodzi.-Zaśmiałaś się cicho.
-Wracając, chcę ci życzyć jak najwięcej szczęścia, dużo troski, zrozumienia. . . . . . .i miłości . . . . Od innych.-Dodałaś "miłości" trochę niepewna.
-Abyś zawsze mógł się cieszyć tym, co masz i miałeś, dziękować za wspomnienia, które masz i posiadasz w swoim sercu. . . . . . I abyś mógł cieszyć się życiem. . . . . . . . Bo te naprawdę jest ważne. Nie ważne ile będziesz mówić, że tak nie jest. . . . To i tak pozostanie tym samym.-Patrzyłaś na niego ze smutnym uśmiechem. Music chwilę badał cię wzrokiem, po czym trochę się uśmiechnął.
-He. . . . . Nie zmienisz mego zdania, ale dziękuję. . . . .
-Proszę bardzo. . . . . Jemy?
-Jeżeli chcesz.-Delikatnie go pociągnęłaś do stołu. Siedziałaś przed Musicem, nałożyłaś sobie trochę barszczu i do tego uszka. Music sobie też nalał, ale nie specjalnie dużo. Powoli jadł, mając trudności często z przełykaniem jedzenia. Tak jak zawsze. Sam barszcz nawet nie był aż taki zły. Smaczny nawet.
-Smaczny?-Zapytałaś się niepewnie.
-. . . . . Może być.-Szepnął, jedząc powoli. Zastanawiasz się. . . . Masz ochotę zapytać go, jak jego Wigilie wyglądały, ale czy to nie będzie za wiele dla niego? Zastanawiałaś się.
-Coś nie tak?-Zapytał nagle.
-Ja. . . . . . .mógłbyś mi opowiedzieć. . . . .jak wyglądały twoje święta, gdy byłeś mały? Jak to było? Czy były. . . . Szczęśliwe? . . . .-Patrzysz na niego niepewnie. Music aż przerwał jedzenie. Spojrzał na ciebie.
-No cóż. . . . . -Spojrzał w bok.
-Rozumiem. . . . . Nie musisz mówić. Jeżeli aż tak bardzo to cię porusza.-Chciałaś go uspokoić i miałaś już dalej jeść, gdy usłyszałaś.
-Mój tato. . . . . . Zawsze z nami obchodził święta. Wracał z pracy, jak najszybciej umiał. I razem ze mną i Notem pomagaliśmy mu w kuchni.-Poczułaś się dziwnie. Zaczęłaś widzieć retrospekcje, które łączyły się ze słowami Musica.
Widzisz Musica i Nota od razu biegnącego w stronę drzwi a przez nie przechodzi Gaster.
Music-"Tato! Martwiliśmy się! Czemu tak długo?"- ^Zawsze martwiliśmy się, że nie wróci. W czasie świąt najczęściej były wichury.^
Gaster-"Wybaczcie. Myślałem, że to krócej zajmie."-Zamknął drzwi i ściągnął kurtkę, wieszając ją na wieszak. ^Był zmęczony. Zawsze próbował to przed nami ukryć. A my wiedzieliśmy dobrze, że udaje. Dlatego pomagaliśmy mu na tyle, ile umieliśmy, by pokazać, że może na nas liczyć. . . . Że damy radę. A on odwdzięczał się nam, dając coraz to nowe instrumenty i ucząc nas na nich grać.^
Music siedział z bratem koło choinki i rozpakowywali swoje prezenty. Not dostał skrzypce a Music gitarę, wielkości była odpowiednia do ich wieku. Po jedzeniu Gaster uczył ich jak grać. ^Było wspaniale. . . . Zawsze. . . . . Kochał nas. A my kochaliśmy jego. . . . .D-Dbał o nas, lecz w końcu. . . . . W ostatnie nasze świata z nim. . . .wichura przeszła samą siebie. . . . . . A my czekaliśmy. . . . ^
Widzisz małego Musica i Nota siedzącego przy drzwiach. ^I czekaliśmy.^
Not przytula mocno Musica do siebie. ^I . . . . . .czekaliśmy^
Nota i Musica nie było już przy drzwiach. ^Tę noc spędziliśmy jednak bez niego. . . . . . Nie było spędzania czasu przy choince, nie było dobrego barszczu i miłych rozmów. . . . . Tylko zimna poduszka. . . . Która musiała zastąpić ciepłe słowa "Dobranoc. . . Kocham was."^
Spojrzałaś szybko na Musica, wizja minęła, zaniepokojona. Miał łzy w oczach.
-Następnego dnia, gdy wichura ustała Not wyszedł z domu, by go szukać. . . . Bezskutecznie. Dostałem od niego wiadomość na telefonie, że nie znalazł taty ani w pracy, ani na mieście. . . . . Bałem się.-Po jego policzkach poleciały łzy.
-Schowałem się wtedy do jednej z szaf. . . . Miałem. . . . . . Ten klucz.-Zadrżał. Wstałaś od razu i go przytuliłaś mocno. Music trochę się zaskoczył. Nie spodziewał się, że go przytulisz.
-Od. . . . . Od tamtej pory w każde święta miałem nadzieję. . . . . Że nagle przekroczy próg. . . . . . I wróci do nas. . . . . . . -Drżał i delikatnie cię przytulił. Pogłaskałaś go po plecach.
-Już. . . .wszystko okej. . . . Jestem przy tobie.-Chwilę go przytulałaś, po czym dodałaś.
-Może. . . . . . Dokończmy jedzenie? Nie będę cię już o nic pytać.
-. . . . . Dobrze.-Westchnął ciężko i wrócił do jedzenia. To samo ty zrobiłaś.
Po godzinie skończyliście jeść i postanowiliście pooglądać jakieś filmy świąteczne, które leciały w telewizji, przykryliście się dwoma kocami, jeden dla ciebie drugi dla niego. Było ci miło, ale chciałaś trochę więcej bliskości od niego. Spoglądałaś czasami na jego twarz, trochę się rumieniąc. Powoli i delikatnie się do niego przybliżyłaś, chcąc jego uwagi. Music jednak jak zwykle bardziej był skupiony na czymś innym. W tym przypadku na telewizji.
Po piętnastu minutach zapytałaś.
-Czy. . . . . Mogłabym się do ciebie przytulić?
-Przytulić?
-Tak. . . . . Proszę?-Music spoglądał chwile w bok, a potem znowu na ciebie.
-No. . . Dobrze.-Zaskoczyłaś się, że ci pozwolił. Przybliżyłaś się i delikatnie oparłaś się o jego ramię głową, a rekami przytuliłaś go wokół klatki piersiowej. Był zimny jak zwykle, ale nie przeszkadzało ci to.
Trwałaś tak przy nim miło. Czułaś, jak dzięki tobie staje się trochę cieplejszy. Szepnęłaś bardzo cicho do siebie"Kocham cię".
-Co mówisz?-Usłyszałaś nagle od niego.
-Ym. . . . .nie nic, nic. Tak myślałam o tym, co się dzieje na ekranie.-Powiedziałaś z nerwowym uśmiechem, patrząc na niego i by nie widział twoich rumieńców, wróciłaś wzrokiem do telewizji.
pov.Music
He. Słodka jest. Słyszałem cię. . . . .w końcu mam słuch absolutny. . . .skarbie.-Pomyślałem w myślach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro