Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Co robi cień, gdy go nie ma

Był brzydkim kaczątkiem. Nie, nie łabędziem. Był po prostu brzydki. Był paskudny, okropny. Był... był... i już go nie ma. Każdego ranka, gdy już wstał, czuł jak jego mięśnie zaciskają się, a potem czuł zimno i strach. Miał chłodne, wilgotne ręce i przerażenie w oczach, którego... no cóż, którego nikt nie widział. Jakby każdy był ślepy. Ale on nie był ślepy, on wiedział wszystko, swoimi nienaturalnie szeroko otwartymi oczyma. Cały świat. Widział krew, widział ból i łzy. Widział wszystko, takie złe... takie złe. Tylko promienie zachodzącego słońca, które tak grzały jego skórę, umiały sprawić, że nie łkał. Jakby wysuszały łzy i cały smutek. Być może brzmiało to głupio i zbyt poetycko, ale co mu pozostało na tym świecie? Samotność sprawiała, że stawał się cieniem, a słońce sprawiało, że mógł zaistnieć choć przez chwilę. Bo gdy go nie było, on stawał się... No właśnie, co robi cień, gdy go nie ma? Nikt tego nie wie, bo nikt nie zwraca uwagi na cienie. One są w społeczeństwie i niczym w kinie oglądają cudze życie codzienne, mając nadzieję, że kiedyś też ich to spotka. A zaczynają żyć dopiero, kiedy zorientują się, że sami rzucają ten cień.

Ktoś go popchnął, a kto inny wyśmiał. Inny ktoś zastanawiał się, czy ten cień w ogóle mówi. Bawiliście się niegdyś cieniami? Wiecie o co chodzi. On nie mówił. Czasami tylko krzyczał szeptem i łkał skulony gdzieś pod ścianą. Czasami też skakał tak, jak inni, chodził za nimi-tak jak oni- ale nikt nie widział. Cienie nie mają życia, cienie nie istnieją, prawda? Czasami tylko marzyli sobie po cichutku, gdy nikt nie patrzył... Och, przecież na nie nigdy nikt nie patrzy. Marzyli więc ciągle, a te marzenia sprawiały, że chciało im się jeszcze chwilę istnieć, ale chwilami powodowały, że wręcz przeciwnie.

Urodzili się ludźmi. Jedli, pili, spali, a nawet kochali. Kochali jak nikt inny, bo umieli docenić, bo się starali. Stęsknieni uwagi i ciepła. Tylko że byli zepsuci, bardzo zepsuci. Byli mrokiem bez wyrazu i kształtu. A ich serca... ile warte były ich serca? Ile warte mogło być coś, czego nikt nie chciał? Coś, co wyjmowali na swoje blade i delikatne ręce, podając potworą ze łzami w oczach. Nie byli idealni, ale to nie miało znaczenia, bo nikt nie czuł na sobie skutków ich wad.

Byli niczym.

On miał jakieś imię i jakąś tożsamość. Wołali tak do niego, ale nie interesowało ich jego brzmienie czy znaczenie. Mogłoby go określać jakiekolwiek inne słowo a reszta wciąż traktowałaby go jak cień.

Czasami myślał jakby to było być cieniem anioła. Chciał mieć skrzydła, wielkie i ciężkie. Chciał odlecieć, uciec i nie wracać. Chciał szybować dopóki świat się nie skończy, chciał się nie męczyć i nie płakać. To drobne pragnienie miało prostą drogę, dosyć niepewną, to było jak skok z zamkniętymi oczyma-kiedy nie wiesz, czy spadniesz pod pociąg, czy na zamek dmuchany. I w praktyce również byłby to skok. Chciał latać, więc uduszenie się bądź wykrwawienie nie było dla niego kuszące. Bo cienie też miały krew i też oddychały. Tak samo było z łzami. Choć ich miały coraz mniej, całkiem tak, jakby organizm nie nadążał z ich produkcją. I umierały, bo nikt nie chciał wylać swoich łez na ich wyschnięte serca.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Znalazłem to gdzieś w moich notatkach. W sumie nie do końca wiem, co miałem na myśli, gdy to pisałem XDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro