Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6.

Snow

Minęło pół godziny od momentu, w którym mój mąż uciekł na górę. W tym czasie zdążyłam zjeść tosty z pastą, wypić herbatę i zrozumieć, że żeby nie oszaleć, potrzebowałam przeprosin od Aziela. Byłam skazana na niego do grobowej deski i nie mogłam uciec choćbym bardzo chciała. Nie było na świecie takiej siły, która mogłaby mnie przed nim uratować. Po prostu nie było. Dlatego musiałam zacząć w końcu brać to, czego chcę. Musiałam odreagować.

Posprzątałam po sobie w kuchni i po zerknięciu na zegar, który wskazywał pierwszą w nocy, udałam się powoli na górę. W naszej sypialni świeciła mała lampka umiejscowiona obok głowy Aziela, a on sam leżał na swoim prawym boku i spokojnie oddychał. Miałam dość tej sytuacji.

Weszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby, załatwiłam się, przemyłam swoje strategiczne miejsca i założyłam bawełniane spodenki oraz koszulkę do spania. Nie miałam jednak najmniejszej ochoty na sen. Miałam zamiar pójść za radą przyjaciółki i wprowadzić w nasze małżeństwo więcej bliskości. Byłam na tyle zdesperowana, że było mi wszystko jedno. Nawet to, jak podle się względem mnie zachował kilka godzin wcześniej... Skoro tylko jego miałam, co mogłam zrobić? Obrazić się u go unikać? Na pewno.

Przeszłam do naszej sypialni na palcach i równie cicho stanęłam przy Azielu. Spojrzałam na niego z góry, zastanawiając się czy śpi, czy czuwa, a on niemal w tym samym momencie uchylił powieki. Jego jasne, oczy przyjrzały mi się nietrzeźwym wzrokiem.

— Chcesz mnie zadźgać na śnie? — wyszeptał zachrypniętym głosem.

— To jedna z moich fantazji — rzuciłam bezmyślnie. — Ale tym razem chcę tylko, żebyś zmienił pozycję. Możesz na chwilę legnąć na plecach?

Aziel odetchnął męczeńsko i zamknął oczy, a potem przewrócił się na plecy. Nie chciałam wyjść na wariatkę, ale miałam też mało czasu na jego reakcję, więc gwałtownie go odkryłam i jeszcze szybciej wyszłam na niego, specjalnie siadając na jego udach. Przetarł oczy pięścią i ziewnął, nie do końca rozumiejąc o co mi chodzi.

— Snow...?

Zanim dodał coś więcej, wolnym ruchem zdjęłam z siebie koszulkę i odrzuciłam ją na podłogę. Dłonie ułożyłam na jego szerokiej piersi i uśmiechnęłam się, by nie czuł się dziwnie. Oczywiście żeby czuć kontrolę złapał mnie za uda i mocno zacisnął na nich palce. Jakby chciał mnie ostrzec. Tyle, że ja już miałam serdecznie dość tych jego gróźb i braku wyrozumiałości.

— Aziel... — wyszeptałam, leniwie kierując dłonie na jego barki, a z nich na pościel tuż przy jego głowie. W międzyczasie pochylałam się ku niemu. Moje napięte sutki musnęły jego rozgrzanej klaty.

— Aziel... — powtórzyłam, gdy nasze nosy się zetknęły. Patrzyłam prosto w dwa huragany emocji zamknięte w jego oczach. — Pokaż mi, że nie jestem dla ciebie bezwartościowym dodatkiem — wyszeptałam. — Pokaż, że coś znaczę.

Pochyliłam się jeszcze odrobinę i złożyłam na jego ustach bardzo krótki pocałunek. Wręcz ledwo go musnęłam. Czułam, jak pod moimi pośladkami zaczynają się dziać cuda. Czułam, jak gwałtownie krew napływała do jego członka. Jak twardniał, nie mogąc mnie oszukać.

— Snow... — znów podjął, tuż przy moich wargach. — Snow, prze...

Naparłam na jego wargi, by się zamknął. Potrzebowałam go. Jego dotyku, bliskości, odrobiny uczuć. Choćby namiastki, że to, co mieliśmy cokolwiek znaczyło. Że ja cokolwiek znaczyłam.

— Snow! — podjął jeszcze raz. Tym razem skutecznie, wyrywając się z pocałunku. Miał wzwód, jego oddech był przyspieszony, a serce gwałtownie pompowało krew. Czuł to. Całym pierdolonym sobą to czuł. Ale to przecież zasrany Aziel Crawford. Odsunęłam się by popatrzeć w jego ziejące ostrzeżeniem oczy i posłałam mu miły uśmiech, którego nie odwzajemnił. — Co ty wyprawiasz? — zapytał.

— Całuję się z moim mężem — odbiłam piłeczkę, poruszając nieznacznie biodrami po jego członku. — Zabronisz mi?

— Mało ci atrakcji na jeden wieczór? — Złowrogi ton mojego męża zamiast zastopować, rozpalił mnie do czerwoności. Był takim pieprzonym, nieczułym skurwielem.

Wyprostowałam się gwałtownie, jakby jego słowa mnie uderzyły i jeszcze szybciej wstałam z jego nóg. Byłam zła, rozpalona i przede wszystkim zdesperowana. A w desperacji miewałam najgorsze pomysły z możliwych. Tak, jak dzisiaj.

— Mam cię serdecznie dość — wypaliłam bez zastanowienia.

Napiętym krokiem udałam się z powrotem do łazienki, a tam zdjęłam majtki i podeszłam do jednej z szafek wiszących na ścianie. Otworzyłam ją i z satysfakcją wyjęłam najprostszy, klasyczny wibrator w różowym kolorze. Przemyłam go wodą z mydłem, a potem z szafki pod zlewem wyjęłam lubrykant, który wycisnęłam na sprawcę mojego dzisiejszego orgazmu. Byłam już w prawdzie rozpalona i niewiele potrzebowałam, by osiągnąć odpowiednie nawilżenie, ale lubrykant zawsze był dobry.

Wróciłam do pokoju naga z imitacją penisa w ręce i bez spojrzenia na swojego skretyniałego małżonka weszłam na swoją połowę łóżka. Ułożyłam się wygodnie, by czerpać jak najwięcej przyjemności z tego desperackiego aktu i rozpoczęłam od pierwszej czerwonej lampki dla Aziela — włączyłam wibrator. Wydawał bardzo specyficzne dźwięki, które mój mąż doskonale już znał. Z uśmiechem na ustach przystawiłam urządzenie do szyi. Leniwym ruchem prowadziłam go w dół, prosto na pierś, gdzie zatoczyłam kilka kół wokół brodawki. Uśmiechnęłam się, czując gromadzącą się w dole brzucha napięcie. Zamknęłam oczy, by wczuć się w tę chwilę w odpowiedni sposób. Moje serce waliło w pierś jak szalone, dłonie miałam spocone a oddech urywany. Gdy wibrująca końcówka mojego przyjaciela znalazła się na moim wzgórku, poczułam ruch na łóżku. Aziel zmienił gwałtownie pozycję, a ja niezrażona jego zachowaniem czy ruchami po prostu cierpliwie i bardzo wolno zmierzałam ku łechtaczce. Byłam mokra, nabrzmiała i — powtórzę — zdesperowana. Chciałam wolności dla mojego pragnienia.

Przeciągnęłam wibratorem pomiędzy wargami, nieznacznie wyginając plecy. Przeszył mnie dreszcz, który sprowokował mój pierwszy, bezwstydny jęk.

— To ma być prowokacja? — zapytał ze złością, nachylając się ku mojej twarzy. Poczułam jego miętowy oddech na policzku. — Myślisz, że w ten sposób mnie zaszantażujesz, Snow?

Parsknęłam śmiechem. Uniosłam nogi w górę, rozłożyłam je ile mogłam i otworzyłam oczy, by spojrzeć prosto w twarz mojego męża. Miał rozszerzone źrenice. Pragnęłam jego zamiast wibratora, ale nie mogłam narzekać. Był tuż obok i patrzył na mnie, gdy robiłam sobie dobrze. To prawie jakbyśmy byli w tym razem.

— To się nazywa masturbacja, Azielu — wyszeptałam złośliwie. — Zaspokajanie potrzeb. Seks z kimś, kto na mnie zasługuje — dodałam ciszej, patrząc mu prosto w oczy. Mąż wciągnął gwałtownie powietrze przez nos i odsunął się ode mnie, a potem wyszedł z łóżka. Obserwowałam jak przez chwilę zaciska dłonie w pięści, a w finale zdejmuje luźne bokserki, które kupiłam mu do spania.

Poprowadziłam wibrator na wilgoć, która pojawiła się przy moim wejściu i bardzo delikatnie, z wyczuciem dla własnego ciała, wsunęłam w siebie drgającego członka. Zassałam powietrze z jękiem, czując jak moje ciało robi się wiotkie. Jakby nagle całe napięcie zaczęło odpuszczać.

— Przestań — odezwał się w końcu z wściekłością Aziel. — Natychmiast.

— Nie — odparłam drżącym głosem. Wsunęłam wibrator głębiej i zaczęłam nim synchronicznie ruszać. — Zajmij się sobą — dodałam już bardziej piskliwie.

— Snow.

— Tak, Aziel, dokładnie tak. — Zadrżałam, gdy pierwszy zwiastujący rozkładającą przyjemność orgazm zaczął we mnie wzbierać. — Pieprz mnie — dodałam, zwiększając tempo. Wolną dłoń zamknęłam na piersi, potęgując doznania. Nie potrzebowałam go, by czuć się dobrze. Byłam samowystarczalna. Byłam silna.

— O Boże — jęknęłam, odchylając głowę. Moje jęki były coraz głośniejsze. Orgazm był coraz bliżej, już prawie go miałam. Już...

— Dość! — zagrzmiał mój wściekły mąż.

Wyszedł na łóżko, złapał mnie boleśnie za uda i rozszerzył moje nogi tworząc z nich niemal kąt stu osiemdziesięciu stopni. Nie zatrzymałam się. Nie przestałam poruszać wibratorem. Jedyne, co zrobiłam to otworzyłam oczy, by patrzeć w jego wykrzywioną złością twarz. Jego oczy płonęły furią. Nienawidził, gdy byłam nieposłuszna. Nienawidził, gdy mu się sprzeciwiałam. Dzisiaj zrobiłam to trzeci raz w ciągu dwóch dni i zarazem może piąty odkąd byliśmy razem.

— Mówię po raz ostatni — odezwał się niskim głosem pełnym groźby. — Wyjmij go.

Mimika jego twarzy była jak ostrzeżenie, a ja znałam go na tyle, by wiedzieć, gdzie leży ostateczna granica jego cierpliwości. To był ten moment. W tej właśnie chwili jego złość przeszła na najwyższy etap. Przestałam pracować nad orgazmem i powoli wysunęłam z siebie wibrator. Aziel natychmiast go złapał, wyłączył i z furią rzucił w bok, prosto w ścianę. Potem jego mroczne spojrzenie wróciło do moich oczu i odwaga, którą szczyciłam się kilka sekund temu zniknęła bezpowrotnie. Mój szanowny małżonek puścił moje uda, uniósł się i nachylił nad moją twarzą z nieprzeniknioną miną. Moje serce zaczęło walić w pierś, gdy lewą ręką wsparł się na materacu tuż przy mojej głowie, a prawą ułożył płasko na moim brzuchu. Jego dłonie były duże, nawet bardzo. Palce miał długie i smukłe, każdy ozdobiony tuszem i kilkoma bliznami.

— Co się z tobą ostatnio dzieje? — zapytał spokojnie, nachylając się nad moją twarzą. Od jego ust dzieliły mnie zaledwie milimetry. Patrzył mi nieustępliwie prosto w oczy. — Nie słuchasz mnie. Prowokujesz. Pogrywasz ze mną przy klientach. — Aziel poprowadził dłoń w dół, po moim brzuchu na wzgórek, gdzie w łatwy sposób odnalazł drogę do łechtaczki. Potarł ją subtelnie, prowokując we mnie dreszcze. Na moment oczy odjechały mi na tył głowy, jakby jego palce miały specjalną moc sprawczą. — Nie podoba mi się twoje zachowanie, Snow. Nie lubię braku kontroli. — Dwa palce mojego męża znalazły się we mnie. O ja pierdolę. To o niebo lepsze niż wibrator. W pakiecie z tymi lodowato zielonymi oczami wpatrzonymi w moje ciemne. — Co się dzieje?

— Ja... — zacisnęłam powieki. Aziel wsuwał we mnie palce w boleśnie wolny sposób.

— Patrz mi w oczy, Snow.

— Aziel, proszę... — zakwiliłam, gdy minimalnie przyspieszył.

— Patrz mi w oczy — powtórzył z naciskiem, więc uległam. — Odpowiedz na pytanie.

— Szybciej... — poprosiłam. Niespecjalnie ignorowałam jego pytania. Ja po prostu nie mogłam zebrać myśli, gdy unosił się nade mną taki potężny, jego twardy kutas ocierał się o moje udo, a palcami robił mi dobrze. Moje myśli skupiały się na przyjemności. — Proszę...

— Odpowiedz na to jebane pytanie, Snow — wycedził, tracąc cierpliwość.

— Daj mi dojść dupku, bo nie mogę zebrać myśli, gdy wsadzasz we mnie te pierdolone palce! — odparowałam, wijąc się pod nim. Moje oczy musiały wyrażać tyle samo złości, co jego. Oboje byliśmy na granicy. On cierpliwości a ja orgazmu.

— Dobrze, w porządku.

Aziel nerwowo się wyprostował, wyjął ze mnie palce i zmienił pozycję. Nim się obejrzałam i zaprotestowałam, mój mąż trzymał moje uda w stalowym uścisku i ssał moją łechtaczkę. Ja pierdolę. Przeszył mnie prąd nieporównywalny z niczym, co czułam podczas seksu do tej pory. Usta mojego męża chciwie pieściły mój najwrażliwszy punkt, prowadząc mnie gwałtownie ku spełnieniu. Każdy ruch jego języka i warg, każde potarcie zębami... Każdy dźwięk aprobaty z jego ust... To było za dużo. Wygięłam się gwałtownie, drżąc na całym ciele i z całych sił zacisnęłam palce na prześcieradle. Orgazm był jak łyk wody po latach spędzonych na pustyni. Nie mogłam przestać drżeć i nie mogłam nasycić się powietrzem. A Aziel nie mógł przestać mnie lizać. Przedłużał te słodkie tortury jakby nie potrafił się opanować. Jakby robienie mi dobrze ustami stało się ważniejsze od oddechu.

Gdy wreszcie skończył, dotarło do mnie, że to był pierwszy raz, gdy jego usta zetknęły się z moją waginą. Nigdy wcześniej nie dogadzał mi w ten sposób. Uśmiechnęłam się sama do siebie, uradowana tym odkryciem.

— Przystałem na twój warunek — odezwał się schrypniętym głosem. — Twoja kolej.

Głośno westchnęłam, gdy Aziel wrócił do poprzedniej pozycji, nade mną. Tym razem jednak oparł na materacu obie dłonie, a jego nabrzmiały członek oparł się na moim brzuchu. Był ciężki i w pełni gotowy do działania. Nie mogłam jednak po niego sięgnąć bo para jasnych oczu usidliła mnie w miejscu.

— Snow.

Przewróciłam oczami na jego zniecierpliwiony ton i pozwoliłam sobie objąć go lewą ręką za kark, a prawą przetrzeć jego piękne wargi z mojej wilgoci. Gdy to zrobiłam, w jego oczach zapłonął ogień. Na dosłownie ułamek sekundy rozbłysły.

— Nie wiem, co się dzieje — przyznałam szczerze, pocierając kciukiem jego wargę. — Nie mam pojęcia. Po prostu to wszystko mnie przytłacza.

— To, czyli co konkretnie.

— Samotność — wypaliłam. — Potrzebuję choć odrobiny czułości. Potrzebuję dotyku. Potrzebuję poczucia przynależności. Potrzebuję czegokolwiek, co będzie świadczyło o tym, że nasze małżeństwo jest prawdziwe. — Przemieściłam dłoń na jego policzek. Uśmiechnęłam się, patrząc w jego oczy. Był zdezorientowany. — Nie wymagam wielkich gestów jak Amo... Ale gdybyś choć raz na jakiś czas sam z siebie mnie pocałował w ciągu dnia... Albo spędził ze mną chwilę czasu... To mogłoby nas do siebie zbliżyć. Ja wiem, że nic do mnie nie czujesz i to małżeństwo jest przepustką do ogromnych pieniędzy... Ale po prostu... Ja...

— Wystarczy — przerwał mi. — Rozumiem.

— Co konkre...

Nie zdążyłam dokończyć, bo mój małżonek gwałtownie zamknął przestrzeń pomiędzy nami, całując mnie zapalczywie. Objęłam go za szyję, chciwie ciągnąc jego ciało na swoje i od razu pogłębiłam pocałunek. Wplotłam palce w jego gęste włosy, w duchu szalejąc z ekscytacji spowodowanej jego zaangażowaniem. Całował mnie z pasją, pożądaniem i całą gamą emocji. A ja rozpływałam się pod tą wersją mojego męża, bo był tym ujmującym kochankiem z zeszłej nocy.

— Pokaż mi, jak bardzo mnie pragniesz, Śnie...Snow — wyszeptał niskim, pełnym obietnicy głosem. Wsunął dłoń pod moje plecy i płynnym ruchem zmienił nasze pozycje. Teraz to ja byłam nad nim. Siedziałam okrakiem na jego udach.

Zdezorientowana oparłam dłonie na jego spiętym brzuchu i pochyliłam się, by dobrze widzieć jego oczy. Były nieprzeniknione jak zawsze, ale miał rozszerzone źrenice. Jak na haju.

— Oddajesz mi kontrolę? — zapytałam zaskoczona.

— Uznaj to za zakopanie topora wojennego. Nie powinienem był reagować tak gwałtownie.

Przyznanie się do błędu to pierwszy stopień do poprawy. Nie przeprosił, oczywiście, ale coś zrozumiał. Dostrzegł mnie.

— W ramach zadośćuczynienie oddajesz mi siebie?

Aziel w odpowiedzi jedynie uniósł brew. Uznałam to za zgodę.

— Skoro już dzisiaj przekraczasz granice, możesz zrobić jeszcze coś?

— Co takiego? — zapytał z zainteresowaniem i zaborczo złapał mnie za uda. Bezwiednie spojrzałam na jego dłonie i zadrżałam, zdając sobie sprawę z tego, jak seksownie wyglądały w zestawieniu z moimi delikatnymi udami. Skóra Aziela była ciemniejsza od mojej, pokryta ciemnymi włoskami, bliznami i tuszem. Do tego wyraźnie odznaczające się żyły na rękach. Ja pierdolę. Czy ja właśnie zachwycałam się swoim mężem?

Do cholery, co się ze mną działo? Naprawdę byłam tak zdesperowana, że wystarczyło by dał mi odrobinę siebie i ja już ulegałam? Zapominałam o tym, co było złe?

— Czego pragniesz, Snow? — przypomniał o sobie.

— Podnieś się do siadu.

Zaskoczony uniósł jedynie brew. Nie zawahał się jednak ani na moment. Podniósł się leniwie, więc moje piersi otarły się o umięśniony tors, wywołując dreszcze.

— Dzisiaj pierwszy raz zrobiłeś mi dobrze ustami — zauważyłam z uśmiechem, ujmując w dłoń jego policzek. — Dlaczego?

— Za dużo gadasz, Snow. Pieprz mnie.

Parsknęłam śmiechem na jego udręczony ton głosu i leniwie uniosłam biodra, chwyciłam jego nabrzmiałą męskość i ustawiłam przy swoim wejściu. Dałam sobie moment na zrozumienie w pełni tego, jak wyjątkowy był ten seks i powoli, choć pewnie, opuściłam się po nim w dół. Moje ścianki w mgnieniu oka przystosowały się do grubego członka Aziela. W tej pozycji wydawał się jeszcze większy.

Głęboko odetchnęłam, ustawiając się w najwygodniejszej pozycji i zarzuciłam mężowi ręce na kark. Wbiłam wzrok w jego jasne oczy i uśmiechnęłam się z satysfakcją, w duchu tańcząc taniec zwycięstwa. Uległ mi. Przyznał, że zawalił. Zrozumiał, że mnie skrzywdził swoim zachowaniem. I mimo że było to niedopuszczalne i złe, wybaczyłam mu. Wybaczyłam mu głównie dlatego, że nie miałam innego wyjścia. Ale nie tylko. Wybaczyłam, bo wiedziałam jakim człowiekiem był, jakich czynów się dopuszczał. Niczego nie żałował, nie miał wyrzutów sumienia i nie odpuszczał. Do teraz.

Pochyliłam się ku twarzy Aziela, przytknęłam swoje czoło do jego czoła i przygryzłam wargę, poruszając nieznacznie biodrami. Nie miałam jeszcze okazji spróbować tej pozycji, więc chciałam spokojnie się do niej przyzwyczaić. W ten sposób czułam go zupełnie inaczej. Lepiej.

— Lubisz tę pozycję? — zapytałam, nadając sobie bardzo spokojnego tempa. Podnosiłam się i opuszczałam po jego członku, rozkoszując się przyjemnym rozciąganiem. Mój oddech mieszał się z oddechem Aziela. Moje piersi ocierały się o jego tors. Obejmowałam go za kark, a on pewnie trzymał moje biodra.

— Nie miałem okazji spróbować — mruknął pod nosem i zamknął oczy.

— Naprawdę? — szepnęłam zaskoczona. Przyspieszyłam swoje ruchy i zbliżyłam swoje wargi do ust męża. — Dlaczego?

Złożyłam krótki pocałunek na jego ustach, uśmiechając się pod nosem. Jakkolwiek bym nie żałowała małżeństwa z Azielem... Uwielbiałam jego bliskość. Jego szerokie, muskularne ramiona, obezwładniający zapach i świadomość, że w tym momencie był tylko mój. Czułam kumulujące się w moim brzuchu napięcie i początki obezwładniającej przyjemności. Serce waliło mi w pierś jak szalone, oddech był coraz płytszy, a moje ruchy pewniejsze.

— Odpowiedz — odezwałam się ponownie.

— Doskonale wiesz dlaczego.

— Nie, nie wiem. — Uśmiechnęłam się szeroko i odsunęłam się od Aziela. Odchyliłam się, by oprzeć ciężar ciała na rękach, które ułożyłam za sobą i zamiast poruszać się góra i dół, poruszałam się do przodu i do tyłu. Aziel na moment odchylił głowę i głośno odetchnął. Jego klatka piersiowa unosiła się w coraz szybszym tempie, a mięśnie brzucha wyraźnie zarysowały się pod skórą. Patrzyłam na niego z fascynacją. Szczerą fascynacją. — Aziel.

Mój mąż zmarszczył brwi, prostując się powoli. Otworzył oczy i bardzo leniwie, patrząc mi w twarz, oblizał górną wargę.

— Strasznie dużo mówisz — odezwał się w końcu, niskim głosem. — Chyba potrzebujesz więcej.

Roześmiałam się na tę sprytną zmianę tematu i jedynie pokręciłam głową. Co więcej mogłam zrobić? Nie chciał odpowiedzieć, a ja nie miałam szans wyciągnąć z niego czegokolwiek. Zawsze mówił i pokazywał tylko to, co chciał.

— Kiedyś jeszcze cię złamię — zadeklarowałam, uśmiechając się do niego chytrze.

Zaskoczenie na jego przystojnej twarzy było tak wyraźne, że wywołało mój śmiech. A potem zapragnęłam poczuć moc jego pragnienia, więc gwałtownie się wyprostowałam, a następnie rzuciłam się w kierunku jego ust. Zainicjowałam głęboki, pełen namiętności pocałunek i naparłam na jego ramiona, by się położył. Gdy to zrobił, uniosłam biodra, dając mu jasny sygnał, by przejął inicjatywę. Wyczytał moją niemą prośbę bezbłędnie — objął mnie w talii, przyciskając moje ciało do swojego i to on pokierował nas ku spełnieniu. Jego biodra poruszały się w szybkim, mocnym tempie, wyduszając ze mnie głośne jęki rozkoszy. Był w tym tak doskonały i obezwładniający, że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, co do mnie mówił. A mówił coś bardzo istotnego, bo zawsze wykorzystywał moje zaćmienie do przekazania mi jakichś ciekawości. Ale pieprzyć to. Skupiłam się tylko na tym, jak zaborczo mnie trzymał, jak gwałtownie się poruszał i jak szybko moje ciało zrobiło się wiotkie z przyjemności. Orgazm przetoczył się przeze mnie jedną, rozkoszną falą wymazując wszystko co było złe.

— Teraz twoja kolej, Śnieżynko — wyszeptał w moje usta. — Chcę na ciebie patrzeć. Całą.

Nie musiał powtarzać. Od razu się podniosłam, zsunęłam po jego udach i delikatnie uniosłam biodra, by wyciągnąć penisa. Chwyciłam go pewnie w pięść i patrząc Azielowi prosto w oczy zaczęłam bardzo szybko poruszać prawą ręką. Palce lewej dłoni zacisnęłam na jego jądrach. I to wystarczyło, by chwilę później wystrzelił na moje piersi, wydając z siebie niskie, seksowne jęki.

— Każdy stosunek, jaki miałem przed tobą był szybki, płytki i bezwartościowy — powiedział po chwili, gdy ustabilizował oddech. Zrozumiałam, że odpowiadał na moje pytanie. — Jesteś jedyną kobietą, której bliskość mnie nie odrzuca.

— Więc zawsze pieprzyłeś laski przygniecione do materaca twarzą?

— Albo do ściany.

Parsknęłam śmiech. Nachyliłam się nad nim, skradłam mu jeden długi pocałunek w usta i kilka po policzku, po którym kierowałam się do jego ucha. Z uśmiechem satysfakcji wyszeptałam:

— Czasem myślę, że mnie lubisz.

_____________

Twitter: #WCWTNfem 

Kolejny w środę! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro