Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Święta?

No więc. Tak książka umarła, ale mamy święta i chciałam podziękować wszystkim za to, jak bardzo mnie wspieraliście. Dzięki tej książce czułam się fajna, nawet gdy wszyscy mi powtarzali, że taka nie jestem. Była to jedna z niewielu rzeczy, nad którymi panowałam i czułam, że mam kontrolę. Dziękuje i życze wam najbardziej ciepłych i rodzinnych świąt jakie mieliście. Prezenty i jedzenie są na drugim miejscu i niech Tak pozostanie.

Peter: Wystrczy tego.

Co?

Peter: Pierdolisz tak bez sensu jakbyś się żegnała! Nie tak szybko!

Ale... Pamiętasz jak w Narnii Atlas powiedział, że Piotr i Zuza wszystiego się już nauczyli i więcej nie przybędą do Narnii? To taka moja Narnia, gdzie dorosła i uporałam się z wszystkimi problemami, pora odejść...

Peter: Ale mamy święta!

Co mam niby zrobić? Nie mam nawet pomysłu na specjal!

Peter: Ale... Ale ja mam! Będę męczyć ci tu tak długo, aż zdecydujesz, że zostaniesz!

Nie odpuścisz mi?

Peter: Nie tym razem. Zaufaj mi... Zamknij oczy... Właśnie tak... Po prostu słuchaj...

-I co? Peter? Gdzieś ty się podział? - Rozejrzałam się dookoła pokoju.
- Poszedł sobie - usłyszała głos Tony'ego.
- Na to wyglą... O Boże, co ty tu robisz?! To niemożliwe! - Odsunęła się gwałtownie, przewracając się na ziemię.
- Spokojnie. Mam ci pokazać jak wielki błąd popełniasz. - Podał jej rękę. - Musimy odwiedzić kilka miejsc...
Mi chwyciła jego rękę i obraz rozmazał się na chwilę. Obudziła się w swoim starym pokoju. Siedziała za biurkiem. Pod kołdrą leżała 11 letnia dziewczyna wpatrzona w telewizor, w którym leciał Iron Man.
- To jakaś retrospekcja?
- Coś w tym stylu... - odpowiedział Stark. - Patrz jaka skupiona jesteś. Czy mała Mi wiedziała, że będzie pisać książke o Marvelu?
- Mała Mi nie wiedziała co to Marvel - przyznała Autorka z uśmiechem.
Obraz się zmienił. Teraz siedziała na sali kinowej. W rzędzie niżej znajdowała się grupa roześmianych nastolatków.
- Thor: Ragnarok? - zapytał Tony.
- Przecież wiesz. Wtedy zdecydowałam, że będę oglądać Marvela - powiedziała szelmowsko.
- Ale dobrze, że ścięłaś włosy... Dobra, jeszcze jedno...
Pstryknął palcami i znaleźli się na otwartej przestrzeni. Dokłdnie za domem Mi, gdzie zdenerwowana dziewczyna chodziła po obszernej przyczepie co chwilę sprawdzając telefon.
- 7 lipca? Pierwsze dodane rozdziały?
- Nie spodziewałem się, że będzuesz pamiętać dokładną date. Zaimponowałaś mi.
- Nie wiedziałam, że uda mi się z książką.
- Jak widać, wszystko poszło jak należy...
- Zostaniesz?
- Zawsze jestem tu... - Wskazał na klatkę piersiową. Po za tym, tam u góry jest całkiem fajnie. Co nie Nat?
- Nudno jest - odpowiedział głos zza dziewczyny.
Ta odwróciła się do tyłu, gdzie na przyczepie jalby nigdy nic siedziała Natasha.
- Przemyśl to - powiedziała.
Obraz się rozpłynął, a Martyna znowu była w swoim pokoju. W telewizji leciało kolędowanie z Polsatem, a z kuchni dochodziły zapachy barszczu.
- To tyle? - zapytała w przestrzeń.
Drzwi się otworzyły i do środka weszła Capitan Marvel.
- Christams Carol, co? - zapytała Autorka z uśmiechem.
- Nie gadaj tyle, tylko wchodź do statku.
Wyszła w pokoju, a za nią Mi. Na dużym podwórku jakby nigdy nic stał statek kosmiczny.
- Co cie tak dziwi?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i weszła do środka. Kilka minut w ciszy i znaleźli się w innej części Ziemi. W Wakandzie nie obchodzą świąt. Przynajmniej Tak wydawało się Mi, ale Shuri w swetrze z Reniferem rozwiała jej wątpliwości. Przytuliły się na przywitanie i dziewczyna została poprowadzona do środka zamku. Tam przy stole siedział T'Challa z matką i kilka innych osób. Wydawali się zdziwieni, ale Autorka zajęła miejsce dla niespodziewanego gościa obok Shuri.
- Święta trzeba spędzic z rodziną - powiedziała księżniczka.
- Nie rozumiem do końca jak to...
- Niezależnie od ciebie miliony innych osób robią swoje. Możesz nie pisać książki, ale to nie oznacza, że oni znikają. Dalej żyją w twojej głowie i sercach milionów innych fanów - powiedziała Carol.
Martyna w ciszy wróciła z nią do domu.
- To nie miało być przygnębiające - przyznała Danvers - po prostu Marvel dalej żyje i ktoś powinniem o tym pisać... No i miłych świąt. Drzwi się zamknęły, a za sobą usłyszała kroki. Autorka odwróciła się i przyjrzała się dziewczynie. domyśliła się kim jest.
- Yelena?
Kobieta przytaknęła milcząc. W korytarzu głównym domu Mi ktoś zaczął się witać. Dziewczyna otworzyła drzwi by zobaczyć kto to. Do środka weszła młoda kobieta w żółtych  włosach do ucha. Na rękach niosła zapakowane prezenty.
- Niech będzie pochwalony... - Nie dokończyła, bo prezenty wysypały jej się z rąk. Wtedy przytuliła ją starsza kobieta.
- Hej, mamo...
W góry zeszli kobieta i mężczyna po 40. Z kuchni wyszedł na oko 60 letni mężczyzna.
- Cześc, tato!
Pomogli chwycić jej prezenty i zanieśli do pokoju. Dziewczyna cofnęła się do wyjścia.
- Chodź kochanie!
Mi obróciła się w stronę Yeleny.
- To pewnie Peter.
Zdziwiła się, gdy do domu wszedł mężczyzna z przydługimi włosami.
- To nie Peter...
Kobieta pocałowała go i pomogła reszte prezentów zanieść do salonu. Dopiero wtedy zauważyła pierścionek na jej ręce. Przyjrzała się jeszcze mężczyźnie.
- Wygląda... Znajomo. Znam go?
Yelena przytaknęła głową.
- Nie mów, że to... - Przełknęła ślinę i weszła do salonu. Obserwowała wigiliją kolację swojej rodziny. Wieczorem kobieta chwyciła mężczynę za ręke i poprowadziła do swojego starego pokoju.
- Pamiętasz jak wchodziłeś przez okno?
- Tak... Nie wierzę, że wszystko wygląda tak samo.
- Patrz! Nawet mój stary telefon! - Kobieta podłączyła go do prądu.
Po chwili uśmiechania się do Leonadro DiCaprio na tapecie uruchomiła wattpada.
- Pisałam kiedyś książki... - Spojrzała na WCMZ w pół milionom wyświetleń. - Nie wierzę, że ktoś to jeszcze czyta!
- Pokaż... Ci powiem, ciekawe rzeczy tu pisałaś.
- Tak... Muszę to usunąć... - Zanim dobrze się nie zastanowiła nacisnęła ikonkę odpowiadającą za cofnięcie publikacji.
- Nie zrobiłam tego na serio? - Spojrzała przerażona na Yelene.
Wszystko znikło.
- Właśnie tak... Zamknij oczy... - Peter zbliżał się do dziewczyny.
Mi otworzyła oczy i odsunęła się od Petera.
- Jak to zrobiłeś?
- Zrobiłem co?
- No... To wszystko!
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Zmarszczył brwi. - Chciałem dać ci tylko buziaka.
- Dobra. Może... Może jeszcze coś napiszę, ale nie rób tego więcej.
- No dobrze...
- Muszę wszystko przemyśleć. Za dużo na raz. - Wyszła w pokoju z uśmiechem. - Możesz opublikować rozdział i życzyć wesołych świąt!
- Okey...
- Muszę do kogoś napisać!
- Nie rozumiem cie kompletnie. A wam czytelnicy, Wesołych Świąt!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro