Rozdział 9
ARIA
- Rany, ale się wystroiłyśmy, co? - Spojrzałam na Ellie, całą w falbanach w kolorach pudrowego różu. Chciałam ją ubrać w coś innego, ale kategorycznie odmówiła. Była największą fanką tego koloru na świecie. I była z niej prawdziwa dama. Uwielbiała kapelusze i stylowe ( koniecznie różowe ) dodatki. - Nie przesadziłyśmy trochę? - Ellie popatrzyła na mnie sceptycznie, mamlając chrupka. - Dobrze w porządku, skoro tak uważasz to znaczy że chyba jest okej….
Spojrzałam w lustro. Miałam na sobie śliczną granatową sukienkę, podkreślającą kolor moich oczu. Na usta nałożyłam odrobinę pomadki, która lekko przyciemniła czerwony kolor moich warg. Nie chciałam przesadzić, żeby Aiden przypadkiem nie pomyślał że nie zrozumiałam jego przesłania. Chciał przyjaźni i jasno to określił. Nie miałam mu tego za złe. Kiedy poniosło nas, a właściwie mnie, w jego samochodzie, on nie miał pojęcia, że mam dziecko. Do tej pory nie zastanawiałam się, nad tym jak bycie samotną mamą wpłynie na moje ewentualne związki.
Wszyscy mężczyźni którzy chcieli się ze mną umawiać podkreślali, że Ellie nie stanowi dla nich żadnego problemu. Nigdy nie przywiązywałam do tego uwagi ponieważ nie byłam gotowa na bycie z kimkolwiek, a nawet na zwykłe randki. A jednak teraz to naprawdę zabolało, chociaż nie wiedziałam do końca dlaczego Aiden poprosił mnie jedynie o przyjaźń. Zachował się naprawdę grzecznie i przedstawił mi to w taki sposób, aby mnie nie urazić. Miał zupełne prawo tak zareagować. Nie każdy chce mieć dzieci, nie każdy jest gotowy na takie zobowiązanie. I nie musi być. Możliwe, że miał też jakieś inne powody.
Kiedy pomyślałam, że próbowałam go zaciągnąć do mnie do domu na szybki numerek, aż cała zapłonęłam że wstydu... Co ja sobie myślałam? I tak zachował się niespotykanie dojrzale taktownie mi odmawiając. A później mimo wszystko mu nie odpuściłam prosząc o orgazm i pocierając się o niego jak jakaś napalona kotka w rui. A potem o drugi, właściwie gwałcąc jego rękę. Kiedy sobie to uświadomiłam schowałam twarz w dłoniach i jęknęłam żałośnie. Co za wstyd! Jak mam po czymś takim udawać, że wszystko jest dobrze, a ja nie jestem najbardziej upokorzoną swoim rozpustnym zachowaniem kobietą na tej planecie? Czułam się jak brudna zdzira, słowo daję. Mogłam jeszcze odtańczyć taniec erotyczny wijąc się na masce jego samochodu, albo ocierać o drzwi udając ruchy frakcyjne, a co tam raz się żyje! Co za masakra.
Trudno, było minęło. Westchnęłam głęboko, starając się uspokoić. Wczoraj, kiedy wróciłam do domu prawie się rozpłakałam, cholera naprawdę, aż tak bardzo mi się podobał. Ale nie takie rzeczy znosiło moje roztrzaskane serce. Poprawiłam włosy i podciągnęłam Ellie pampersa. Ogólnie byłyśmy na etapie „odpieluchowywania”, ale na wyjścia wolałyśmy nie ryzykować.
- Dobrze kochanie, no to idziemy. Tylko bądź miła dla Aidena, okej? Mamusia naprawdę bardzo go lubi. Może jak nas dzisiaj zobaczy to zmieni zdanie, hm? - mówiłam do Ellie, która totalnie wyluzowana pochłaniała kolejnego chrupka kukurydzianego i zdawała się mnie zupełnie ignorować. Zastanawiałam się co powiedziałby Willie, ale jak go znałam stwierdziłby, że skoro Aiden nie widzi tego jakie jesteśmy wspaniałe, to nie jest nas wart. Pewnie miałby racje, ale mimo to Aiden to naprawdę świetny facet. Chciałam go poznać, dowiedzieć się o nim czegoś więcej, przyjaźń wydawała się nie tak złym pomysłem. Miło będzie mieć go blisko. Nawet jeśli chciałabym go zdecydowanie bliżej.
Zapięłam Ellie w foteliku, a sama usiadłam za kierownicą. Dwa dni temu mogłam sprowadzić moje naprawione auto z Miami. Zerknęłam w lusterko i ruszyłyśmy do Walkerów. Dobrze znałam ich dom. Rodzice czasami nas tam zaprowadzali, kiedy nie miał się nami kto zająć. Eddie i Tori byli naprawdę w porządku.
Zaparkowałam pod ich domem, a kiedy zapukałyśmy do drzwi po sekundzie ukazał się w nich Pan Edmund. Spojrzał na mnie z uśmiechem, ale oczy miał smutne.
- Ari, kochana tak dobrze cię widzieć. - przytulił mnie delikatnie i objął ramieniem Elli, którą trzymałam na rękach. - A co to za księżniczka? - zapytał łaskocząc małą po brzuszku i wywołując uroczy chichot.
- To jest Ellie - odparłam patrząc z dumą na jej śliczna buźkę i jasnoniebieskie oczy.
- Ellie? - spojrzał na mnie, a jego wąs zaczął niebezpiecznie drżeć - Jak Willie ... Och Ario, tak bardzo mi go brak, kiedy o nim pomyślę nie mogę uwierzyć, że już go nie ma. Że już nie zobaczę jego roześmianej twarzy. To był najsłodszy chłopiec na świecie, ze złotym sercem. Był dla mnie jak syn, wiesz o tym... - pan Edmund miał zaczerwienione oczy, a ja poczułam że zaraz wybuchnę jak fontanna. Kiedy nie wspomniałam tego co się stało przy ludziach, jakoś się trzymałam, ale teraz czułam jakbym miała lada chwila zacząć płakać.
- Wiem Eddie, wiem. Mi też tak bardzo go brakuje… Nam obu… - odparłam załamującym się głosem.
Nagle zza rogu wychyliła się Tori w fartuszku kuchennym.
- Edmundzie, no co tam tak stoicie?
- Wejdź dziecko - Edmund przepuścił mnie, a ja ze łzami w oczach i Ellie na rękach wkroczyłam do salonu. Tuż za Edmundem stał Aiden. Opierał się o komodę, jedną rękę zahaczył o kieszeń spodni, a drugą trzymał się za kark, nieświadomie prezentując bicepsy, tricepsy i te wszystkie mięśnie na swoich ramionach. Wyglądał po prostu nieprzyzwoicie seksownie. Chyba właśnie przed chwilą wszedł, podobnie jak ja i Ellie. Patrzył na mnie z bezgranicznym współczuciem. Na pewno słyszał moją rozmowę z Edem. Ciekawe co sobie pomyślał... Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech, ale widać było żal w jego oczach.
- Cześć, miło cię znowu zobaczyć. - przywitałam się odstawiając Ellie na podłogę. Mała natychmiast wystartowała do Aidena rzucając się na jego nogę i podnosząc do niego rączki.
Aiden zaśmiał się serdecznie i wziął ją na ręce.
- To was miło zobaczyć, prześlicznie wyglądacie – odpowiedział, trzymając Ellie i prześlizgując po mnie spojrzeniem. Gorąco... Zawsze, kiedy na mnie patrzył gorąco rozlewało się po moim ciele. Cholera, ależ go pragnęłam.
W między czasie Tori zdjęła fartuszek i podbiegła do roześmianej Ellie.
- Och kto jest taki śliczny? Ciocia by cię zjadła bąbelku, taka jesteś słodka! Ari świetnie, że już jesteście. Obiad dochodzi w piekarniku, a ja chciałabym wziąć małą na ogród, pokazać jej moje kwiaty i oczko wodne, dobrze ?
- Oczywiście, sama chętnie zobaczę…
- Oj daj spokój, usiądź dobie, Ty już to wszystko widziałaś, albo zobaczysz później! Na razie siadaj, odpocznij. Cały czas zupełnie sama zajmujesz się tym słodziakiem, pozwól teraz się trochę nacieszyć cioci! Biorę ją, przyjdziemy za jakieś pół godzinki, a wy tu czekajcie na obiad. Dzisiaj przygotowałam coś ekstra, także mam nadzieję, że jesteście głodni! Aiden, cukiereczku siadaj z Arią i pogadajcie sobie. Dotrzymasz jej towarzystwa dobrze ?
Aiden przytaknął, siadając z moją córeczką na kanapie
- Okej, jasne Tori, dziękuję ci. Ellie uwielbia kwiaty, będzie zachwycona…
- Cudownie - odparła i wzięła małą od Aidena - Edmund, ty idziesz z nami, dobrze? - Pan Edmund przytaknął i posłusznie wyszedł za Tori, a my zostaliśmy sami.
Nieśmiało usiadłam na kanapie koło Aidena, a jego cudowny zapach wypełnił moje nozdrza. Odwrócił się w moja stronę i uśmiechnął szeroko, patrząc na mnie intensywnie. Jego wyrzeźbione ramiona opinała ciemnoszara koszulka, rozstawił szeroko swoje długie, umięśnione nogi w czarnych jeansach. Mój umysł natychmiast zaczął podsuwać pomysły jak wyglądałby bez tych ciuchów. Nie było ciężko mi sobie to wyobrazić. Jego ubrania były dopasowane i podkreślały mięśnie i silne, smukłe ciało, które... Cholera, stop! Co jest ze mną nie tak?! Czy ja w obecności tego faceta naprawdę nie potrafiłam przestać myśleć o seksie i tym jak on wyglądałby nago? Aż tak pusta jestem? Co się ze mną stało? To miły i wartościowy człowiek, a ja sprowadzam go do roli obiektu seksualnego, uprzedmiotowiłam go i myślę tylko o tym jak mogłabym go wykorzystać. To jest złe. To moja osobista porażka...
- Cieszę się że przyszłyście, często bywam u Walkerów na niedzielnych obiadach, mieszkam sam, a Tori jest bardzo... kontaktową osobą. Nie odpuściła mi dopóki nie zacząłem ich odwiedzać.
- Bardzo cię polubiła – stwierdziłam. Tak, muszę się skupić na rozmowie. Kulturalna konwersacja bez podtekstów seksualnych.
- Tak, sam nie wiem dlaczego, ale miło jest mieć takich sąsiadów.. A ty skąd ich znasz?
- Moja mama i Tori są przyjaciółkami... Kiedy byłam mała, rodzice czasami przyprowadzali nas do nich. Mnie i mojego przyjaciela. Wtedy, kiedy nie miał się nami kto zająć. Zawsze bardzo miło spędzałam tu czas. Było śmiesznie, Pan Edmund uczył Williego, jak to nazywał „męskich zajęć”. Rozpalać grilla, prowadzić skuter, naprawiać auto. No i oczywiście wędkować. A ja im towarzyszyłam lub, razem z Tori pichciłyśmy coś w kuchni. To wspaniali ludzie - opowiedziałam uśmiechając się na tamte wspomnienia.
Aiden patrzył na mnie w skupieniu, kiwając głową.
- Dobrze ich znowu zobaczyć… - dodałam.
- Wyjechałaś na studia, czy…
- Tak, wyjechałam zanim zaszłam w ciążę z Ellie. Miałam 17 lat i absolutnie nie planowałam dziecka, ale na szczęście, zupełnie nieświadomie wybrałam taki kierunek, który mogłam kontynuować bez względu na ciążę i poród. Zamierzałam iść do Akademii na gimnastykę artystyczną lub taniec. Całe szczęście że tego nie zrobiłam, wtedy musiałabym przerwać naukę. Postanowiłam iść na architekturę. To była moja druga pasja, oczywiście oprócz koni, ale to już o mnie wiesz. Mimo to naprawdę chciałam dalej trenować... Ale teraz na razie w ogóle o tym nie myślę…
- Miałem taką samą sytuacje. - zerknęłam na niego, a on patrzył na moje zafascynowany – Poważnie! Wybrałem informatykę, ale zawsze marzyłem, że kiedyś będę robił coś związanego ze sportem.
- To ciekawe, a co trenujesz ? - zapytałam. Miał ciało sportowca, więc w sumie nie zdziwiło mnie to, co powiedział. Smukłe mięśnie napinały się pod jego koszulką, a ja zastanawiałam się jaki sport w taki pociągający sposób wyrzeźbił to niesamowite ciało... Stop! Znowu to samo... Skup się Aria, pamiętaj, kulturalna konwersacja!
- Sztuki walki, głównie capoeira i Muay Thay. – odpowiedział. O rany Willie by się zapowietrzył z wrażenia, gdyby tu był. Mi też mało brakowało.
- Serio? Mój przyjaciel bardzo się interesował sztukami walki. Ale raczej biernie – zaśmiałam się wspominając Williego, próbującego wykonać wszystkie te skomplikowane ruchy, które zupełnie mu nie wychodziły – No cóż, Willie nie był to tego stworzony, ale uwielbiał oglądać filmy, zawody i programy o tej tematyce. Dlatego ja oglądałam razem z nim i w sumie z czasem zaczęło mi się podobać. W zamian za to, on musiał oglądać ze mną musicale i operetki, biedak. Gdybyś tylko go widział podczas seansu „Upiora w operze”. Usnął w rekordowym tempie. Ja i Natalie, moja przyjaciółka, z którą byłam w Sunset, piorunowałyśmy go wzrokiem, kiedy jego chrapanie zagłuszało arie operowe i psuło cały ten romantyczny klimat. - zachichotałam, a Aiden zaśmiał się w głos.
- Mogę się tylko domyślać – odpowiedział rozbawiony.
- Ja jednak nie przysypiałam na seansach. Dzięki temu wiem na przykład, że Muai Thay to boks tajski, prawda?
Pokiwał głową z miną małego chłopca, który właśnie znalazł kumpla podzielającego jego zainteresowania. Niezła z ciebie kumpela Aria, brawo
- Tak, dokładnie, ale to capoeira najbardziej mi się podoba. Wszystko jest takie rytmiczne, płynne. Można się w tym zatracić - mówił z pasją, a we mnie uderzały kolejne fale gorąca. Och oczywiście, jakby tego wszystkiego było mało, to na dodatek ten facet uprawia najseksowniejszy sport na świecie. Ciekawe co jeszcze?
- Wiem o czym mówisz. Ja też od dziecka trenowałam. To wspaniale rozwija, uczy dyscypliny i pozwala zaprzyjaźnić się z własnym ciałem. Kiedy Ellie podrośnie na pewno spróbuję zapisać ją na podobne zajęcia, o ile będzie miała na to ochotę. Świetna sprawa... Nadal trenujesz?
- Tak, ale nie tyle ile bym chciał... Kiedyś myślałem o założeniu czegoś własnego, aby uczyć dzieciaki…
- To wspaniale! Co cię powstrzymuje?
- Nie wiem... chyba ostatnio straciłem inspirację, chęć rozwoju, trochę zamknąłem się w sobie.
- Powinieneś spróbować! Jeśli byś chciał chętnie ci we wszystkim pomogę. A Ellie będzie twoją pierwszą uczennicą. W końcu dziewczyny też mają prawo być wojowniczkami - powiedziałam do niego z uśmiechem.
- Jasne, że tak… A Ellie mogę uczyć tak czy inaczej, już sobie wyobrażam jakie wykopy będzie robiła tymi małymi nóżkami - zaśmiał się, a ja od razu wyobraziłam sobie moją małą, próbującą powtórzyć te wszystkie skomplikowane ruchy, w podobnym stylu co Willie i parsknęłam śmiechem
- Im wcześniej zacznie, tym lepiej - odparłam rozbawiona.
- A więc zapraszam do mnie, będziemy trenować - wzruszył ramionami i roześmiany spojrzał mi w oczy.
- Dziękuję... Wiem, że jesteś sąsiadem Walkerów ale jeśli mogę zapytać, który dom jest twój?
- Po lewej stronie, ten niewielki biały domek z ogródkiem.
- Wiem który, wygląda bardzo przytulnie, ale od jakiegoś czasu nikt tam nie mieszkał. Nie pamiętam dokładnie, ale należał chyba do jakiś starszych państwa, którzy wyprowadzili się dawno temu? - Aiden pokiwał głową
- Tak, państwo Banks, to od nich kupiłem dom, a później go wyremontowałem. Właściwie jeszcze nie skończyłem…
- Remontujesz go sam?
- Tak, od dwóch lat. Wymagał naprawdę sporo pracy, tym bardziej, że skupiałem się na najdrobniejszych szczegółach. Ale wykończyłem go tak jak chciałem, mam nawet akwarium w sypialni, co było moim marzeniem kiedy byłem małym chłopcem. Jeszcze nie skończyłem ale już mało mi brakuje. Tylko parę drobiazgów, głównie na ogrodzie…
Wpatrywałam się w niego z zachwytem. Pamiętacie jak pytałam „ciekawe co jeszcze?” Oto moja odpowiedź! Facet który umie sam wyremontować własny dom. Nie kto inny, tylko oczywiście on, obiekt moich westchnień! Już wyobrażałam go sobie z tymi wszystkimi narzędziami, oczywiście bez koszulki. Wilgotny od potu, lekko przybrudzony od wykonywanej pracy. Jego mięśnie napinające się przy tym cały malowaniu , rozwalaniu, przykręcaniu, odkręcaniu, szpachlowaniu... Cholera czymkolwiek, co robi się podczas remontu…
Kulturalna konwersacja! Kurczę, byłam w tym naprawdę beznadziejna.
- Super... No cóż podziwiam twoje zaangażowanie, ja też ostatnio byłam na etapie wykańczania domu, ale niestety ograniczyłam się do wyboru mebli, kolorów i dodatków. Chociaż gdybym miała inną sytuacje, pewnie więcej zrobiłabym sama.
- Nic dziwnego, że ciężko byłoby ci samej remontować dom. I to jeszcze z Ellie. Taki maluch to prawdziwe wyzwanie nawet dla dwojga dorosłych…
- Tak, ale ja jestem już przyzwyczajona. Tak naprawdę tutaj mam prawdziwą wygodę, rodziców, którzy tylko czekają, aż przyniosę im wnuczkę. Najlepiej byłby dla nich gdyby spędzała u nich całe dnie. W Miami nie miałam takiego komfortu.
- Czy od początku byłyście same? - Aiden zapytał lekko zakłopotany – Przepraszam, że pytam..
- Nie ma sprawy. Tak, odkąd dowiedziałam się o ciąży byłam w tym sama.
- I udało ci się skończyć studia, czy nadal się uczysz?
- Teraz już pracuję. – zaśmiałam się, ale byłam z siebie naprawdę dumna – Właśnie skończyłam studia. Dzięki temu mogłam się przeprowadzić. W opiece nad Ellie pomagali mi przyjaciele i rodzina. Ale przyznam, że niełatwo było wszystko pogodzić.
- Domyślam się, szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak to zrobiłaś.
- Mało spałam – zachichotałam – Zresztą, w tamtym czasie naprawdę tego potrzebowałam. Przechodziłam bardzo trudny okres i coś co pozwalało mi się wyłączyć, było mi niezbędne do normalnego funkcjonowania. Dzięki temu, że ciągle miałam jakieś zajęcie, naukę, dziecko, nie musiałam myśleć. Nie miałam czasu na depresję i pogrążanie się w rozpaczy, musiałam działać. To mnie uratowało – nagle uświadomiłam sobie, że Aiden o niczym nie wie, a ja nie byłam gotowa komukolwiek opowiadać swojej historii. Jeszcze nie teraz. Spojrzałam na niego zakłopotana, a on wydawał się bardzo przejęty tym, co przed chwilą powiedziałam. – Przepraszam jak zwykle za dużo mówię
- Wcale nie… Wiem co masz na myśli i rozumiem. Naprawdę, to ja cię podziwiam – powiedział i patrzył na mnie tak, jakby chciał mnie pocałować. Uśmiechnęłam się skupiając się na jego ślicznych, ciemnych oczach.
- Uwaga idziemy! – zawołała z oddali Tori, jakby spodziewała się że zastanie nas nago. Wmaszerowała z Ellie na rękach i zerknęła na nas, ewidentnie zawiedziona, że nie poprawiamy w pośpiechu swojej garderoby. – Mam nadzieję, że miło spędziliście czas. – zacmokała z dezaprobatą - Siadajcie do stołu. Aria, czy Ellie może zjeść indyka? – spytała. Mała wydawała się bardzo zadowolona z wycieczki po ogrodzie. Kobieta pocałowała ją w policzek i oddała Aidenowi, który wziął ja na ręce z szerokim uśmiechem.
Cholera, ten facet naprawdę świetnie radził sobie z dziećmi. Ellie była w siódmym niebie, kiedy oparł ją na swoim ramieniu i zaczął robić śmieszne miny. Zachichotałam na ten uroczy widok.
- Aria, skarbie? – głos Tori wyrwał mnie z zamyślenia… O czym ona…? A tak, Ellie i indyk.
- Przepraszam. Nie mamy problemu z indykiem, dziękuję – uśmiechnęłam się do Tori, aby po chwili znów skupić całą swoją uwagę na mojej córeczce w wielkich i męskich ramionach tego niezwykłego faceta. Wyglądali naprawdę uroczo.
Po paru minutach usiedliśmy przy stole i resztę popołudnia spędziliśmy śmiejąc się i rozmawiając. Aiden był cudowny. Dyskutował z Edmundem o wędkarstwie, uprzejmie słuchał opowieści Tori, interesował się Ellie i przez cały czas zerkał w moim kierunku posyłając mi uśmiechy. Poruszaliśmy raczej mało istotne tematy. Tori wypytywała mnie jak radziłam sobie w Miami, jak podobały mi się studia, na czym polega moja obecna praca.
Aż w pewnym momencie spojrzała na mnie z troską
- Ari skarbie, a jak sobie radzisz… Po tym wszystkim?
Cholera. Naprawdę nie chciałam poruszać tego tematu. Szczególnie przy Aidenie, który nie miał o niczym pojęcia. Przynajmniej tak wynikało z jego zachowania i pytań które mi zadawał. Gdyby wiedział, traktowałby mnie inaczej.
- Mam lepsze i gorsze dni Tori, ale ogólnie radzę sobie – stwierdziłam patrząc na swoje dłonie.
- Tak bardzo jestem z ciebie dumna, wiesz? Szczerze mówiąc nie sądziłam, że zdecydujesz się zachować ciążę. Przyznam, że byłam zdziwiona, ale teraz rozumiem. Ellie jest wspaniała. A ty jesteś najdzielniejszą dziewczyną jaką znam, kochanie – Tori mówiła z uczuciem, ale ja nie podniosłam wzroku ze swoich rąk. Zaciskałam je mocno, aż poczułam ból wbijających się w moje dłonie paznokci. Starłam się skupić na tym uczuciu. Po kilku chwilach ochłonęłam. Przywołałam na twarz wymuszony uśmiech i podniosłam wzrok na Tori.
- Aiden, pójdziesz ze mną jutro rano na ryby? - Edmund na szczęście zmienił temat.
- Jutro? Przykro mi Eddie, ale pracuję… Może raczej w weekend?
- No dobrze, tylko zarezerwuj sobie dla mnie jakiś weekendowy poranek, dobrze?
- Jasne, jesteśmy umówieni.
Kolejne pół godziny spędziliśmy na przyjemnych dyskusjach, a ja znowu się rozluźniłam. Jednak moja córeczka była już zmęczona, więc musiałyśmy zbierać się do domu.
- My będziemy już lecieć. Dziękuję za zaproszenie, jakoś się odwdzięczę – powiedziałam wstając od stołu.
- Nie ma sprawy Ari, jesteście u nas zawsze mile widziane – Tori odprowadziła nas do drzwi, a Aiden ruszył za nią.
- Ja też już się zbieram, odprowadzę Arie i Ellie do auta. Dzięki Tori, do zobaczenia – objął ramieniem swoją sąsiadkę, a ona lekko poklepała go po umięśnionym brzuchu. Wyglądali razem naprawdę zabawnie. Pulchna blondynka sięgała mu mniej więcej pod pachę. Zachichotałam na ten widok i już miałam wychodzić, kiedy Tori zwróciła się do Aidena.
- Złotko weź Ellie do auta, a ja jeszcze zamienię słówko z Arią, dobrze?
- Jasne, to na razie Edd– Aiden wziął małą na ręce i wyszedł przed dom. Tori przytuliła mnie, a po chwili usłyszałam jej ciche słowa, które mogłam usłyszeć tylko ja.
- Przepraszam cię kochanie, że tak wyskoczyłam przy stole, wiesz co mam na myśli. Nie miej mi tego za złe, proszę… Taka ze mnie papla, często najpierw powiem, później myślę.
- W porządku Tori, nic się nie stało…
- Wiesz, Aiden to naprawdę porządny chłopak, możesz mu zaufać… A i jeszcze jedno… Chodzi o Ellie. Chyba nie muszę ci tego mówić, ale ona wygląda jak Willie. Ma jego oczy, usta, włosy, wygląda zupełnie jak on – wyszeptała, a ja poczułam jak ciepło rozlewa się po moim ciele na dźwięk tych słów. Objęłam mocno Tori po czym spojrzałyśmy na siebie. Nie musiałyśmy nic mówić tylko się uśmiechnęłyśmy. Pomachałam na pożegnanie Ediemu i wyszłam za Aidenem i Ellie.
Otworzyłam auto i wzięłam moją córeczkę, aby zapiąć ją w foteliku. Kiedy już bezpiecznie siedziała na swoim miejscu, dałam jej ulubioną zabawkę, żeby miała zajęcie w drodze powrotnej i zwróciłam się do Aidena
- Było naprawdę miło, to do zobaczenia! - uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie i już miałam odejść, kiedy on złapał mnie za rękę
- Poczekaj, ja… Myślałem, że dzisiaj mieliśmy się umówić. To jak, znajdziesz dla mnie czasem chwilkę?
- No tak, jasne. Przyjacielskie spotkanie, pamiętam – powiedziałam roześmiana, chociaż z lekkim przekąsem. Cholera wiem, że nie miałam prawa się na niego gniewać, ale naprawdę nie miałam ochoty na przyjaźń. Nie z nim. Chciałam żeby mnie dotykał, całował, żeby poznał moje najintymniejsze sekrety. Chciałam posmakować każdy milimetr jego niesamowitego ciała, chciałam wtulić się w niego, stworzyć z nim jedność. Chciałam pieścić go i całować jego usta, chciałam z nim wszystkiego. Przy nim czułam jak moje ciało ożywa i chce robić rzeczy o których do tej pory nawet nie myślałam. Jak mam znieść przyjaźń? To wszystko jest do dupy.
Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Miał dziwną minę, nie potrafiłam jej rozszyfrować. Chyba nie wiedział co ma powiedzieć. Więc, niestety ja znowu wzięłam to na siebie i zaczęłam nawijać.
- Bardzo chętnie. Świetnie nam się rozmawiało, mamy podobne zainteresowania i na pewno zawsze będzie z tobą bardzo przyjemnie. W sensie przyjemnie będzie z tobą spędzać czas, oczywiście. Na dyskusjach na przykład. Nie miałam na myśli nic niestosownego… – O mój Boże! – Moglibyśmy iść na kolacje, albo bardziej na obiad, czy cokolwiek… Obiad jest mniej intymny, chociaż w sumie nie uważam, żeby kolacje były intymne. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy. - Zamknij się Aria! - A właśnie, no i zobaczyłabym twój dom, który sam wyremontowałeś. I to akwarium w sypialni. Oczywiście nie chcę się wpraszać do twojej sypialni! Chodzi mi tylko o akwarium, bardzo lubię rybki… Po prostu kiedyś przy okazji zobaczyłabym...No wiesz jak zrobiłeś to wszystko całkiem sam - wzięłam głęboki oddech. Gorzej być nie mogło.
Aiden patrzył na mnie z lekko rozchylonymi ustami. Był w ewidentnym szoku. Biedak.
- Bardzo bym chciał, żebyś przyszła. Kiedy będziesz chciała, sama i z Ellie. Wszytko ci pokaże, mam nadzieję, że ci się spodoba… Słuchaj mógłbym prosić o twój numer?
- Jasne, wpisać ci? - pokiwał głową, wyciągnął telefon z kieszeni, odblokował i podał mi, a ja zapisałam mu swój numer.
- Super, dziękuję. To odezwę się, no i cóż jestem otwarty. Co będziesz wolała, kiedy będziesz mogła, dostosuję się do ciebie, dobrze?
- Dobrze – odpowiedziałam cicho, patrząc mu w oczy i uśmiechnęłam się ciepło. Pochylił się w moją stronę, a ja cała zesztywniałam. Przysunął się jeszcze mocniej i delikatnie mnie objął. Przytulił mnie. Kiedy poczułam ciepło jego ciała prawie się rozpłynęłam. Wtuliłam się w niego, wdychając jego zapach. Był duży i silny, a ja przy nim mała i drobna, ale taka bezpieczna w jego ramionach. Czułam twarde ciało pod miękkim materiałem koszulki. Niechętnie odsunęłam się od niego, a on objął dłonią moją twarz. Patrzył na mnie z góry i przejechał kciukiem po moim policzku. Potrzebowałam go. Tak bardzo się bałam. Przy nim nie czułam wiecznie towarzyszącego mi strachu. Był moja nadzieją, pragnęłam go jak nigdy nikogo na świecie.
- Mama! Do domku! - Ellie wierciła się w foteliku, a ja zachichotałam i odsunęłam się od Aidena.
- Dobrze, już jedziemy, kochanie – zwróciłam się do małej – W takim razie czekam na wiadomość od ciebie i do zobaczenia.
- Jedzcie bezpiecznie, widzimy się niebawem. Pa Ellie!
- Papa Idi! - Ellie z całych sił machała do niego rączką. Zaśmiałam się kiedy usłyszałam to zdrobnienie z ust mojej córeczki.
- Pa Idi – powiedziałam wsiadając za kierownicę i puszczając mu oczko, a on szeroko uśmiechnięty pomachał nam na pożegnanie. Patrzył jak odjeżdżamy, a ja uświadomiłam sobie, że szczerzę się do siebie jak wariatka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro