Rozdział 7
Od tamtej pory chodziłem na plaże codziennie. Do miejsca w którym ją spotkałem. I może Bóg wysłuchał moich modlitw, bo miałem szczęście ją zobaczyć. I to nie jeden raz. Nie widziałem jej już nad ranem, ale przyjeżdżała trochę później. Było sporo ludzi, więc spacerowali powoli. Raz przejechała tuż koło mnie. Drugi raz obserwowałem ją z dość daleka jak robiła sztuczki ku uciesze dzieciaków. Całość trwała zaledwie kilka minut i znów odjechała. Nie miałem nawet jak podejść bo zawsze była taka nieosiągalna, znikając po kilku chwilach.
Zupełnie odleciałem na jej punkcie. Myślałem o niej cały czas, dotykałem się myśląc o niej i fantazjowałem o tym, że jest moja. Zauroczyłem się chyba pierwszy raz w życiu. A już na pewno pierwszy raz do tego stopnia i to w zupełnie obcej dziewczynie.
Tego dnia widziałem ją po raz czwarty. Tym razem jednak było inaczej. Zeskoczyła ze swojego konia i to kilka kroków przede mną. Odebrałem to jako prezent od losu. Stała trzymając wierzchowca za uzdę i odwróciła się w stronę oceanu. Zamknęła oczy prezentując swój zjawiskowy profil. Tak bardzo chciałem się jej dokładnie przyjrzeć.
Nawet nie zauważyłem kiedy podszedłem tak blisko, stałem tuż przy niej. Chyba wyczuła moją obecność bo spojrzała wprost na mnie. A ja w tym momencie przepadłem…
Zastanawiam się czy macie w głowie stworzony obraz kogoś, kto byłby uosobieniem wszystkich Waszych pragnień. Taka mieszanka różnych cech, które sprawiają, że ktoś jest według Was atrakcyjny, pociągający, piękny. Ja miałem. I właśnie w tej chwili stała przede mną kobieta, która ucieleśniała wszystko to, o czym kiedykolwiek mogłem marzyć. A nawet więcej, ponieważ stwierdziłem, że Bóg ma nieskończenie lepszą wyobraźnie, bo tworząc tą dziewczynę przebił moje najśmielsze fantazje. Z pewnością była najpiękniejszą istotą na tej planecie. Moje zauroczenie wskoczyło właśnie na zupełnie nowy poziom.
Miała piękne usta. Czerwone, pełne, z górną wargą w kształcie serca. Mały, zgrabny nosek, wysokie kości policzkowe, jasną nieskazitelna skórę. Ale to jej oczy były czymś co było w niej najbardziej hipnotyzujące. Duże w kształcie migdałów. Były w najbardziej niezwykłym odcieniu niebieskiego, ciemnym, intensywnym, a jednocześnie kontrastującym z czernią długich rzęs. Nieziemskie. Nawet nie wspomnę o tym jak seksowne było jej ciało.
Dziewczyna się wzdrygnęła. A ja uświadomiłem sobie jak to musi wyglądać. Jakiś dziwny, wielki facet, pożera ją właśnie wzrokiem, naruszając jej przestrzeń osobistą. Będę miał szczęście jeśli za chwilę nie ucieknie z krzykiem. Albo nie zacznie mnie wyzywać od zboczeńców. Już miałem przeprosić, kiedy odezwała się pierwsza. Przywitała się i posłała mi prześliczny uśmiech.
A ja zamiast powiedzieć coś sensownego, na przykład: „Wiesz widziałem cię kilka dni temu i może to dziwnie zabrzmi, ale nadałaś mojemu życiu całkiem nowy sens. Cały czas o tobie myślę, nie mogę przestać. Jesteś niesamowita i taka piękna, błagam umów się ze mną!”. No dobra to może nie byłby najlepszy pomysł. Pewnie następnym razem omijałaby mnie szerokim łukiem uznając za świra.
Ale wystarczyłoby „Umówisz się ze mną na kawę?”- tak, to by było w porządku. Ale nie, ja zamiast tego powiedziałem, że ma ładnego konia! Ładnego. Konia. Cholerny. Idiota.
Z przerażeniem uświadomiłem sobie, że przez to jak rzadko rozmawiałem z ludźmi i wychodziłem, niemal zupełnie zapomniałem jak nawiązuje się nowe relację. Zapomniałem jak to jest być miłym, jak podtrzymać rozmowę, i coraz bardziej się stresowałem.
Ona jednak, w przeciwieństwie do mnie zachowała się bardzo naturalnie i swobodnie. Zapewniła mnie, że wcale jej nie wystraszyłem, jakby nie chciała, żebym się martwił. Okazała się przeuroczą gadułą, co zupełnie mnie zaskoczyło. Opowiadała o stadninie i koniach, o tym jak je kocha, mówiła z pasją, śmiała się i gestykulowała. Byłem zachwycony, oczarowany. Wyglądało na to, że była serdeczną i otwartą osobą, z sercem na dłoni – jak mawiała moja babcia.
W końcu przestała mówić a ja byłem jej tak bardzo wdzięczny, za wszystko co mi powiedziała, za tą zwykła ludzką uprzejmość wobec zupełnie obcego, z pewnością dziwnego faceta.
- Ariana Vidal, bardzo mi miło – przedstawiła się posyłając mi zachwycający uśmiech, a mnie dosłownie wmurowało.
Zaraz, zaraz. Ariana? Biedny dzieciak?
Niemożliwe, to musi być zbieg okoliczności. .. I w tej samej sekundzie uświadomiłem sobie, że to nie może być zbieg okoliczności. Kocha konie, mieszka blisko stadniny. Na dodatek dziewczyna powiedziała, że wróciła do swojego rodzinnego miasta po dłuższej nieobecności. Przypomniałem sobie też nazwisko, które wtedy powiedziała Tori, chociaż wówczas w ogóle nie przywiązywałem do tego uwagi. Ariana Vidal. To ona. Cholera, biedny dzieciak!
- Aria! Niemożliwe dziewczyno, to ty?
Moje przemyślenia przerwało jakiś dwóch chłopaków, którzy z jęzorami na brodzie biegli w kierunku Arii. Okej, chyba musiałem ochłonąć. Odsunąłem się więc lekko, kiedy dwóch byczków zaczęło ślinić się na jej widok. Ewidentnie nie była skora do wylewnych powitań, ponieważ odsunęła się, choć wciąż się uśmiechała. Pomyślałem, że muszę się z nią umówić, powiedzieć jej, że chciałbym ją jeszcze zobaczyć… Tylko jak? Co prawda wiedziałem już gdzie mieszka i znałem jej nazwisko więc z pewnością będę miał jak ją znaleźć, ale...
Oczywiście! Proste rozwiązania są najlepsze - Tori! Muszę jej powiedzieć, że to swatanie to nie jest jednak taki zły pomysł…
- Hej! Już idziesz? – usłyszałem jej głos, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak, muszę już iść, ale naprawdę miło było cię poznać… Dziękuję ci za rozmowę. Do zobaczenia Ario… – i to niebawem, już ja się o to postaram.
- A Twoje imię? To jakaś tajemnica? - zapytała posyłając mi figlarny uśmiech.
Co ze mnie za idiota! Byłem tak pochłonięty jej osobą i wszystkim co sobie właśnie uświadomiłem, że nawet się nie przedstawiłem. Bardzo chciałem dać jej do zrozumienia jak mi zależy na tym, aby lepiej ją poznać, ale musiałem sobie to wszystko dokładnie przemyśleć. I wiedziałem, że kiedy zobaczę ja następnym razem, najpewniej u Troi, zrobię wszystko, żeby zwróciła na mnie uwagę.
Kiedy powiedziałem jej swoje imię prawie rozpłynąłem się pod jej intensywnym spojrzeniem. Wówczas znów skupia swoją uwagę na znajomych, a ja przezwyciężyłem zazdrość i poszedłem do domu.
Dziewiętnaście lat? Cholera była dla mnie za młoda. I zbyt piękna. Zapomnij Aiden, nie masz u niej najmniejszych szans. Oczywiście i tak zamierzałem poprosić Tori o zorganizowanie spotkania, ale nie jestem głupi. Nie zamierzam liczyć na to, że taka dziewczyna się mną zainteresuje. Po prostu chciałem ją poznać, porozmawiać z nią, móc na nią patrzeć. Była moją ostatnią nadzieją. Może los się do mnie uśmiechnie i uda mi się z nią zaprzyjaźnić? Zazdrość rozlała się w moich żyłach, kiedy wyobraziłem sobie, że ona mogłaby być z innym mężczyzną. A ja jak na przyjaciela przystało musiałbym się temu przyglądać… Nie byłoby to z pewnością coś co potrafiłbym znieść, ale póki co nie było sensu się tym martwić. Musiałem ją jeszcze zobaczyć, zbliżyć się do niej. To pragnienie zupełnie mnie obezwładniło. Ale to było takie cudowne uczucie. Znów czegoś pragnąć, mieć o czym marzyć. Nawet jeśli to tak mało realne marzenia.
***
Właśnie wyszedłem spod prysznica, kiedy usłyszałem dźwięk telefonu. To była Tori. Od czasu mojej rozmowy z Arią minęły dwa dni. Od dwóch dni nie widziałem jej na plaży. Naprawdę musiałem pogadać z moją sąsiadką o organizacji spotkania. Dobrze, że dzwoniła.
- Hej Tori, co słychać?
- Aiden słoneczko! Słuchaj mam do ciebie wielką prośbę! To kwestia życia lub śmierci! - kobieta wrzeszczała w słuchawkę, głośno sapiąc.
O mój Boże, co się stało?
- Jasne Tori możesz na mnie liczyć, spokojnie. Co się stało, jak mogę ci pomóc? - powiedziałem poważnie zaniepokojony, spodziewając się złych wieści.
- Tommy i Martin się rozchorowali! Obaj! A ja nie mam kogo poprosić, żeby przyszedł na wieczorną zmianę, każdy ma już plany. To w końcu piątek wieczór! Pomyślałam o tobie kochanieńki, wiem że z ciebie poważny pan dyrektor, ale nie pomógłbyś starej sąsiadce w potrzebie? Jesteś młody, szybki, umiesz się zachować… - Tori nawijała jak szalona, a ja odetchnąłem z ulgą. Więc na szczęście nie stało się nic strasznego. Wypuściłem powietrze z płuc, wywracając oczami. Ta kobieta jest niemożliwa.
- Tori, ale ja nie wiem kim są Tommy i Martin… To ktoś kto pracuje u was w restauracji, tak?
- Tak, tak to kelnerzy! Tak mi głupio cię prosić o pomoc...
- Jasne, przyjdę, nie ma sprawy.
- Poważnie? Och ratujesz mi życie słonko, ubierz się na czarno, dobrze? Jesteś za wysoki i troszkę za szeroki w barkach, aby zmieścić się w moje mundurki. Nie mam twojego rozmiaru, a nie chcemy, żeby klientki omdlewały z wrażenia kiedy będziesz chodził z odsłoniętym brzuchem!
O rany, wizja mnie jako kelnera w przykrótkiej bluzce wywołała u mnie ciarki.
- Okej nie ma problemu, czarne ciuchy… O której mam być?
- O osiemnastej! Dziękuję słonko, odwdzięczę się!
- Tori to ja się odwdzięczę za to jak mi pomagasz, nie ma o czym mówić, do zobaczenia!
Moja sąsiadka była naprawdę fajna, cieszyłem się, że mogę jej jakoś pomóc. Ostatnio co prawda nie miałem kontaktu z wieloma osobami i unikałem ludzi, ale dam rade. Byłem kelnerem na studiach, pamiętam co nieco.
Podjechałem pod restaurację przed osiemnastą. To było naprawdę miłe i klimatyczne miejsce. Wnętrze w stylu boho, stoliki z krzesłami lub ratanowymi fotelami i porozstawiane leżaki na piasku, w części knajpy która znajdowała się na plaży. Przyjemna muzyka, palmy i dużo stylowych dodatków.
Tori przywitała mnie radośnie i zaczęła tłumaczyć jak ma wyglądać moja praca. Nie było to skomplikowane zajecie, wiec po chwili chodziłem od stolika do stolika, przyjmując zamówienia i je roznosząc. Pracowały ze mną jeszcze dwie osoby dziewczyna o imieniu Sabrina i chłopak - Paul.
Było koło dwudziestej pierwszej, kiedy wszedłem na salę i zobaczyłem kilka nowych osób przy stoliku w części restauracji, którą obsługiwałem. Cztery dziewczyny i dwóch chłopaków. Podszedłem i nagle moje serce zatrzymało się chyba tylko po to, aby zrobić pauzę przed wybuchem.
Aria siedziała na jednym z krzeseł i wyglądała obłędnie. Miała na sobie tak seksowną sukienkę, że momentalnie zrobiłem się twardy. Odsłaniała jej długie zgrabne nogi, delikatną linie ramion, długą, smukłą szyję. I te piersi... Były doskonałe. Dekolt podkreślał jej obojczyki i kończył się dość nisko ukazując idealne półkola. Miałem taką ochotę prześledzić wszystkie te miejsca językiem, że niemal zacząłem się ślinić…. Włosy puściła luźno, a jej piękna twarz ukazywała lekkie zniecierpliwienie, może irytację. Wargi pomalowała bordową szminką co jeszcze mocniej podkreśliło idealną linię jej ust i intensywny, niebieski kolor oczu. Cholera, kurwa. Jak ja mam pracować w takich warunkach ?! Przecież nie ma opcji żebym teraz pozbył się wzwodu!
Jakiś palant, który wyglądał jak z okładki GQ, dosłownie wisiał na oparciu jej krzesła, wpatrywał się w nią z uwielbieniem, szeptał coś do ucha i przysuwał coraz bliżej. Nawet ja wiedziałem, że nie była tym zachwycona.
Dobra, koniec tego dupku.
Podszedłem do stolika, uśmiechałem się i zapytałem co podać.
Wtedy na mnie spojrzała. A jej twarz się rozpromieniła, jakby bardzo się ucieszyła, że mnie widzi. Pamiętała mnie. Jedna z dziewcząt zauważyła, że nigdy wcześniej mnie tu nie było, więc wytłumaczyłem, że to praca w ramach przysługi dla przyjaciół. Później zapytałem o zamówienie. Pozostałe osoby zaczęły wymieniać drinki , a ja je zapisałem. Patrzyłem jednak tylko na nią. Na co masz ochotę kochanie?
- Sex on the beach. – powiedziała takim tonem jakby próbowała mi przekazać, że chce mieć mnie pod sobą, pieprząc na plaży. Mój kutas właśnie wygrywał walkę z rozporkiem. Cholera, błagam Aiden ogarnij się. Zasłoniłem menu miejsce, które zdradzało jak bardzo jestem napalony. I zboczony. Cholerny, trzydziestodwuletni zboczeniec, chorobliwie napalony na jakąś niewinną, skrzywdzoną nastolatkę. Co jest ze mną nie tak!? Wziąłem głęboki oddech i patrzyłem na nią przełykając ślinę.
Okej, teraz tylko trzeba przynieść zamówienie i obsługiwać salę z permanentnym wzwodem. Pocąc się i śliniąc na jej widok. Czemu nie, co to dla mnie?
Ale chwila! Właśnie uświadomiłem sobie, że wszystkie te dzieciaki przy stoliku zamawiają alkohol. Łącznie z Arią. Nie zamierzałem wyjść na podstarzałego, irytującego zgreda ale ile ona w końcu ma lat? Może legalnie pić alkohol? Musiałem to wyjaśnić, więc odszedłem od stolika i pognałem w poszukiwaniu Tori. Znalazłem ją oczywiście w kuchni.
- Tori! Jakieś dzieciaki przy jednym ze stolików zamawiają alkohol, skąd mam wiedzieć czy mają skończone dwadzieścia jeden lat? Mam ich spytać o dowód?
- Nie kotku, Evan sprawdza dowody przy wejściu. Jeśli ktoś chce zamawiać alkohol musiał pokazać ID…
- Ale przy tym stoliku jest Aria, znaczy się tak myślę… No wiesz ta dziewczyna o której rozwialiście w niedzielę
- Poważnie? Och muszę ją później złapać… Ale chwilkę, skąd wiesz że to ona?
- Tak mi się wydaje… Mówiłaś, że ona ma dziewiętnaście lat..
- W takim razie chyba coś mi się pomyliło… Poza tym mówiłam, że ma dwadzieścia! Ale pewnie ma już skończone dwadzieścia jeden, skoro zamawia drinki. Evan dokładanie sprawdza wszystkich, którzy chcą u nas pić alkohol, nie ma mowy żeby coś przeoczył. Spokojnie złotko. Możesz ich obsłużyć.
Okej… To znaczy, że ona nie jest już nastolatką! Ma co najmniej dwadzieścia jeden lat, to wciąż bardzo mało ale jest dla mnie bardziej dostępna, niż jeszcze parę minut temu. Próbowałem powstrzymać swoją ekscytacje, bo to, że jest nieco starsza niż przypuszczałem jeszcze nic nie znaczy.
Cały wieczór podziwiałem ją z daleka. Śmiała się i rozmawiała. Patrzyliśmy na siebie, a ja przynosiłem im kolejne drinki. Zawsze uroczo dziękowała i przytrzymywała moje spojrzenie. Dupek z GQ nie dawał za wygraną, ale widać było że ona nie jest nim w ogóle zainteresowana.
Kiedy wypiła kolejnego drinka zauważyłem, że chyba nie czuje się najlepiej. Możliwe , że miała słabą głowę, a ten palant był coraz bardziej natarczywy. Okej kochanie chyba już ci wystarczy… Wtedy jakby czytając w moich myślach, wstała od stolika i poszła na taras. Dupek tego nie zauważył bo na bank polazłby za nią. Wykorzystałem moment, aby sprawdzić co u niej i dowiedzieć się jak się czuje.
Stanąłem tuż za nią podziwiając jej seksowne ciało w tej krótkiej, przylegającej sukience. Miała tak wąska talie, że spokojnie mógłbym objąć ją moimi dłońmi. Zastanawiałem się jakby wyglądała na mnie… Jej szczupłe, drobne ciało, jasna skóra, idealny, krągły tyłek, długie i cholernie zgrabne nogi, delikatne ramiona… I te włosy. Miałem ochotę wpleść w nie palce i…
- Colt, mówiłam ci już, proszę daj mi odetchnąć...Nie będziemy się umawiać, nie wspominając o czymkolwiek więcej, nie ma takiej opcji. Przyszłam tu odpocząć, ale nie dajesz mi na to szans, nie jestem na to gotowa! I przykro mi ale jeśli chodzi o ciebie nigdy nie będę. Chce przestrzeni i nie mam ochoty na to żebyś…
Zamarłem totalnie sobą zażenowany. Co prawda nie jestem dupkiem o imieniu Colt, który nie dawał jej spokoju, ale wciąż pozostaje irytującym samcem naruszającym jej przestrzeń i łażącym za nią, kiedy ona chce pobyć sama. Brawo Aiden!
Zarumieniła się i zaczęła mnie przepraszać, a to ja powinienem ją przeprosić. Dość niemrawo zacząłem tłumaczyć, że chciałem sprawdzić jak się czuje, mimo że nie miałem prawa się wtrącać. Po prostu nie potrafiłem się powstrzymać. Okazało się jednak że miałem racje. Czuła się nie najlepiej i chciała wracać do siebie. A ja miałem pracować do pierwszej. I właśnie powinienem jechać do domu. A gdyby mogła pójść ze mną? Odwiózłbym ją, może moglibyśmy chwilę porozmawiać… Kiedy to zaproponowałem rozpromieniła się, ale chwilę później padł na nią cień. Jej śliczna twarz stała się pusta, jakby czegoś się bardzo wystraszyła. W myślach wciąż miałem słowa Tori, o tym, że ta dziewczyna przeszła piekło. Co jej się stało? Kto ją skrzywdził? Czy to nadal trwa? Co może powstrzymać mnie przed rozsmarowaniem tego skurwiela, który ją zranił na najbliższej ścianie? Poczułem, że muszę jej dotknąć. Wziąłem w dłonie jej delikatną szczękę i spojrzałem w zaszklone, piękne oczy. Była taka smutna, taka krucha. Chciałem ją chronić przed całym światem, gotowy zabić każdego kto był przyczyną tego smutku.
Wtedy wpadła Tori, przerywając nam tę magiczną, intymną chwilę. Nadawała jak karabin maszynowy i okazało się, że naprawdę się lubią. Po serii komplementów pod moim adresem właściwie kazała Arii jechać ze mną. Chyba jednak nie wybiłem jej z głowy tego swatania, dzięki Bogu. Biedna dziewczyna, miała do wyboru mnie lub pana Edmunda. Przez jedną straszną chwilę czekałem którego z nas wybierze. Gdyby wybór padł na brzuchatego wędkarza z bujnym wąsem, moje szanse u niej wynosiłyby mniej niż zero. Na szczęście zdecydowała, że to ja będę tym szczęściarzem, który dzisiaj zadba o jej bezpieczeństwo. Wolałem, żeby zgodziła się sama, ale nie zamierzałem narzekać.
Kiedy wsiedliśmy do mojego auta, byłem tak podniecony, że aż bolały mnie zęby od zaciskania szczęki. Aiden ogarnij się, zawieź ją bezpiecznie do domu, a zanim wyjdzie poproś o spotkanie. Jestem dorosłym facetem, powinienem dać radę, prawda? Atmosfera w aucie była senna, intymna. Włączyłem cicho muzykę i czułem, że ona na mnie patrzy. Jej delikatny zapach unosił się w powietrzu, i byłem tak twardy jak chyba nigdy w życiu. A nawet jej nie dotknąłem. Co za żenada.
Ale kiedy podjechaliśmy pod jej dom, wszystko się zmieniło. Ona się zmieniła. Cała się spięła spojrzała w kierunku budynku i zaczęła lekko drżeć. Jeśli jest tam ktoś, kto ją krzywdzi to nie ma opcji, żebym ją wypuścił. Kiedy znowu spojrzałem jej w oczy miała w nich łzy, więc już właściwie byłem pewien, ze pójdę tam z nią, wezmę jej rzeczy i zawiozę do siebie. Nawet jej nie tknę, choćby małym palcem. Chce tylko, żeby była bezpieczna. Powiedziałem jej o tym, a jeśli ten kogo się tak boi stanie mi na drodze to z przyjemnością rozwalę mu gębę. Delikatnie mówiąc.
Popatrzyła na mnie tak, jakbym był wszystkim czego kiedykolwiek pragnęła. Przejechała kciukiem po mojej dolnej wardze, delikatnie mnie dotykając. Prawie jęknąłem z przyjemności.
- Pocałuj mnie. – wyszeptała z pasją, a ja nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Tylko tego pragnąłem. Ale była taka młoda a do tego piła, nie byłem pewny czy wie o co prosi.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytałem zanim zdarzyłem się zastanowić
- Tak, proszę. – odparła cicho, a ja nie miałem żadnych szans.
Zacząłem ją całować, a przyjemność była tak obezwładniająca, że odebrała mi zupełnie możliwość racjonalnego myślenia. Jęczała w moje usta i doprowadzała mnie tym do obłędu. Nigdy nie czułem takiej chemii, takiej pasji. Kiedy zacisnęła drobne dłonie na mojej koszulce, przeniosłem ją na swoje kolana. Zrobiłem to zupełnie odruchowo. Kiedy jej cipka w samych majtkach docisnęła się do mnie praktycznie doszedłem, a jęk który wydałem bardziej skojarzył mi się z cierpieniem, niż z przyjemnością. W końcu pragnąłem jej do bólu, myślałem, że zwariuję. Jej krótka sukienka powędrowała w górę, gdy dotykałem jej bioder. Pożerałem te słodkie usta, chciałem ją pochłonąć, moje ciało płonęło z żądzy, ruszało się własnym rytmem, nie mogłem nad tym zapanować. Czułem, że jestem blisko orgazmu, a ona wzdychała cicho i delikatnie ruszała biodrami. Kurwa, a co jeśli ona wcale tego nie chce? Jest pijana, płakała.. Skrzywdzisz ją ty dupku. Moje ciało jednak w ogóle nie chciało mnie słuchać, mój kutas, pulsował z potrzeby. Czułem, że zaraz wybuchnę. Mimo to, z wielkim trudem odsunąłem się od niej.
Próbowałem coś powiedzieć. Wyszło jakieś bełkotanie o tym , że nie powinienem tego robić, że nie chce jej zranić. Pragnąłem jej jak niczego nigdy na świecie. Ale nie na jeden raz. Chciałem mieć ją miliony razy. I żeby ona tego pragnęła. We wszystkich pozycjach, spełniając najskrytsze fantazje. Tego z nią chciałem. I nie zamierzałem tego popsuć. .. Myśląc o tym usłyszałem jej cichy szept.
- Nie wykorzystujesz mnie, a ja nie jestem pijana. Wiem co robię i jestem dużą dziewczynką, nie przepraszaj. W domu nie ma nikogo, jestem sama, więc jeśli chcesz, możesz iść ze mną. Moglibyśmy się kochać, byłoby miło. - O Boże, tak… Wszystko we mnie krzyczało: Tak! Mogę ją wziąć, być w niej i to za chwilę, pieprzyć ją mocno, dać jej wszystko, czego kiedykolwiek mogłaby chcieć. Jednak musiałem pamiętać, że piła i być może nie była do końca sobą, a ja musiałem być odpowiedzialny, w końcu byłem od niej znacznie starszy i zupełnie trzeźwy. Zacisnąłem oczy, zęby i usta, moje siekacze chyba przecięły skórę wewnątrz policzka. Pokręciłem głową, nie mogę...
Chciałem mieć ją w pełni świadomą i gotową na mnie. Abym mógł ją lizać i pieprzyć całą noc, a później kolejną i kolejną. Dać jej taką rozkosz jakiej jeszcze nikt. Sprawić, że będzie chciała więcej i więcej. Zrobić jej tak dobrze, że nie pomyśli o nikim innym tylko o mnie. O mnie, robiącym jej te wszystkie rzeczy, spełniającym jej fantazje, dającym jej taką przyjemność, jakiej nie potrafiła sobie wyobrazić. Wiedziałem, że mogę jej to dać. Wiedziałem do czego jest zdolne moje ciało, jeśli tylko zechcę. Mógłbym zrobić jej wszystko i nie sądzę żeby cokolwiek mogło mnie powstrzymać. Oprócz niej samej.
Ale kiedy zaczęła jęczeć, nieśmiało ocierając się o mnie, prosić o to, bym dał jej ulgę, której sam tak bardzo potrzebowałem, przepadłem. - Nie zmienię zdania… Proszę, potrzebuję cię - pojękiwała cicho. Wszystko we mnie zawrzało i cały zesztywniałem, kiedy usłyszałem te słowa. Potrzebowała mnie? To ja jej potrzebowałem. Potrzebowałem jej tak bardzo, że nie mogłam przez to spać, jeść i oddychać. Potrzebowałem jej tak bardzo, że to bolało, emanowało z każdego milimetra mojego ciała, paliło wnętrzności. Ale to był taki cudowny ból.
Muskała ustami moje wargi, poruszając delikatnie biodrami - Ja...Muszę...Potrzebuję...- wyjęczała. Kurwa, każdy by wymiękł. Była taka słodka, kiedy nieumiejętnie próbowała odnaleźć spełnienie, ocierając się o moje ciało. Nigdy nie widziałem nic bardziej seksownego i nie czułem większej przyjemności.
Spojrzałem na nią upewniając się, że wie co robi, o co prosi. W jej oczach zobaczyłem namiętność, potrzebę, ale i nieśmiałość , strach przed odrzuceniem. Nigdy cię nie odtrącę kochanie, nie musisz mnie prosić dwa razy.
Jakaś część mnie chciała posadzić ją sobie na ramionach i wylizać dokładnie jej cipkę, mówiąc żeby zamiast ocierać się o moje jeansy, zaczęła lepiej pieprzyć mój język i usta. Tak bardzo tego chciałem, że niemal to zrobiłem. Ale po chwili stwierdziłem, że to nie najlepszy moment ani miejsce, że być może będzie dla niej za dużo, za mocno, jak na pierwszy raz. Nie wydawała się doświadczona, ani szczególnie odważna w tych kwestiach. Zamierzałem to zmienić, ale w odpowiednich warunkach. Była młodziutka, krucha. Potrzebowała czegoś delikatnego, romantycznego. Na twoje wyuzdane fantazje jeszcze przyjdzie czas Aiden, o ile dobrze to rozegrasz.
Więc złapałem ją za biodra nastawiając jej mokrą cipkę dokładnie na mojego kutasa. Rozszerzyłem jej nogi, abym mógł ocierać się dokładnie tam gdzie powinienem. Pisnęła cichutko, a ja prawie doszedłem, ssąc jej usta, wkładając w nie język, chcąc więcej. Oderwała się od moich warg i wygięła mocno w łuk. - Tak, tak... – wyszeptała pomiędzy kolejnymi jękami. Wiedziałem, że oboje jesteśmy tak bardzo blisko. Już prawie nie wytrzymywałem, mój kutas pulsował z potrzeby bycia w niej, chciał więcej, chciał przebić się przez spodnie i jej cienkie majtki i zanurzyć się tej ciasnej, mokrej cipce. Na myśl o tym aż zawarczałem. Zobaczyłem jej seksowną szyję i cycki tuż przede mną, kołyszące się w rytm naszych ruchów. Zsunąłem ramiączko sukienki, chcąc posmakować jej szyi, piersi, wszystkiego. Musiałem to zrobić. Po chwili jedna z jej cudownych piersi wysunęła się z cienkiego, czarnego materiału. Kurwa, była idealna. Pełna, jędrna, miękka ze sterczącym różowym sutkiem. Zacząłem ją ssać. Lizałem ją w ekstazie, a ona zsynchronizowała swoje ruchy z moimi. Orgazm przeszedł przeze mnie jak tornado, z taką siła, że aż wywróciłem oczy. Spuściłem się w spodnie, kiedy spełnienie zaczęło kontrolować moje ciało. Jęczałem i cały się trząsłem, wciąż z jej piersią w swoich ustach i mógłbym tak umrzeć.
Byłem z wieloma kobietami. Ale najlepszy orgazm miałem dopiero teraz. Nie sądziłem, że to możliwe, a jednak. Orgazm życia od zwykłego pocierania się o tę dziewczynę, przez gruby materiał jeansów, w samochodzie pod jej domem. Jak jakiś pieprzony nastolatek. Czułem że i ona drżała, jęcząc głośno w spełnieniu. To było takie idealne. Gdybyśmy jeszcze byli nadzy, a ja byłbym w niej… Nie potrafiłem sobie wyobrazić jak cudowne musiałoby być to uczucie.
Wtuliłem się w nią mocno, kiedy oboje dochodziliśmy do siebie. Chyba jej się to spodobało bo przylgnęła do mnie niczym miś koala. Ależ była słodka. Wciąż delikatnie się poruszaliśmy i dotykaliśmy. Gładziła moje włosy, przeczesując je między palcami. Uwielbiałem to. Całowałem delikatnie jej szyję, wdychając ten wspaniały zapach. Wciąż tak bardzo jej pragnąłem.
Kiedy po dłuższym czasie spojrzeliśmy na siebie, uśmiechnęliśmy się, a we mnie uderzyła świadomość tego co przed chwilą się stało.
Była zawstydzona, nie chciałem, aby czuła się nieswojo. Zaczęliśmy żartować, a ona nieśmiało poprawiała ramiączka sukienki. Powiedziała, że powinna iść do domu. Nie chciałem, żeby szła, ale równocześnie wiedziałem, że nie mogę jej zatrzymać. Musiałem jednak wiedzieć, kiedy znowu ją zobaczę, dać jej do zrozumienia jak bardzo mi zależy. Że odkąd ją zobaczyłem nie mogę przestać o niej myśleć. Nie mógłbym znieść tej niepewności. Kiedy jej to powiedziałem, spojrzała na mnie i dotknęła czule mojej szczęki
- Ja tez o tobie myślałam – wyszeptała - Moglibyśmy się spotkać, porozmawiać, dokończyć to co zaczęliśmy tej nocy...- zupełnie nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Ona mnie pragnie. Myślała o mnie! Jej dotyk powodował u mnie gęsią skórkę i znowu zrobiłem się do bólu twardy. Poczułem jak wszystko we mnie wypełnia się szczęściem, pożądaniem i nadzieją. I wszechogarniającym pragnieniem, by być z nią, dotykać jej, całować. Nigdy w życiu nie czułem czegoś takiego...
Spojrzałem w dół na jej cholernie seksowne ciało. Jedna pierś wciąż była odsłonięta, jej nagie nogi, uda, biodra. Zacząłem sunąć po nich dłonią, zachwycony. Kiedy poczułem wilgoć na jej cipce, mój kutas zaczął pulsować z potrzeby bycia w niej. Jęknąłem wsuwając w nią palce. Musiałem, choć na chwilę. Dotykałem jej i była taka doskonała, miękka, gorąca, taka mokra dla mnie. Wiedziałem, że jeśli będę to robił choćby sekundę dłużej, to nie powstrzymam się przed wzięciem jej tu i teraz. Wyciągnąłem rękę, ale kiedy jęknęła zawiedziona, zapragnąłem tylko zobaczyć jak znowu dochodzi. Była aż tak wrażliwa? Doszła by kolejny raz zaledwie po kilku chwilach? Cholera ta dziewczyna była niesamowita… Nie chciałem wypuszczać jej stąd niezaspokojonej, więc zacisnąłem zęby lekceważąc mojego obolałego fiuta i znów odnalazłem jej łechtaczkę, masując ja najlepiej jak umiałem, a kiedy zaczęła ujeżdżać moje palce, aż zajęczałem. To było tak seksowne, że niemal oszalałem na ten widok. Po zdecydowanie zbyt krótkiej chwili puściała moją rękę, oddychając ciężko po kolejnym orgazmie. Zabrałem swoją dłoń zacząłem ssać palce, zlizując z nich jej orgazm. Była pyszna i miałem ochotę ją pożreć. Rozszerzyła oczy, mocno oddychając. Wyglądało na to, że jej się podoba. Powiedziałem jej więc, co chcę z nią zrobić, kiedy mi na to pozwoli. Raczej dość ogólnie, nie chciałem jej wystraszyć.
Dała mi słodkiego buziaka mówiąc o tym, że kiedy się spotkamy kolejnym razem, musi mi powiedzieć coś ważnego. Dobrze kochanie jestem gotowy na wszystko.
Po kolejnym pocałunku pomogłem jej wyjść z auta upewniając się jak się czuje. Miałem wyrzuty sumienia, ale byłem też taki szczęśliwy. Patrzyłem jak wchodzi do domu i niechętnie wsiadłem do samochodu. Musiałem wrócić do siebie, bez względu na to jak bardzo pragnąłem zostać blisko niej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro