Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Miałam na sobie bardzo obcisłą i krótką, czarną sukienkę, która podkreślała wszystkie moje kształty. Aby zrównoważyć głęboki dekolt i długość „zdecydowanie mini" założyłam buty na niskim obcasie. Nie lubiłam się malować. Moje usta zawsze są naturalnie czerwone, choćbym nie wiem co robiła, ale Nat i tak zafundowała mi bordową pomadkę.

- Masz niesamowite usta Ari, a jak pociągniemy je jeszcze błyszczykiem to nie będzie osoby w barze, która nie miałaby się ochoty do nich przyssać.

No cóż, nie zabrzmiało to zbyt zachęcająco. Spojrzałam w lustro. Delikatnie pociągnęłam rzęsy tuszem. Moje oczy były w tak intensywnym odcieniu niebieskiego, że ludzie często pytali mnie, czy noszę soczewki. Swoje niemal czarne, długie włosy, które odziedziczyłam po tacie puściłam luźno, aby gęstymi falami opadały mi na ramiona. Natalie próbowała potraktować mnie różem, ale kategorycznie odmówiłam. Miałam bardzo jasną, delikatną cerę i nie wyglądało dobrze, kiedy cokolwiek nakładałam na twarz. Może poza odrobiną rozświetlacza.

Nat była blondynką o ponętnych kształtach, a w swojej neonowej, żółtej sukience i szpilkach wyglądała kobieco i radośnie. Wystrojone i lekko wstawione winem, ruszyłyśmy na nasz wspólny wieczór.

Podjechałyśmy taksówką do Sunset. To było bardzo miłe miejsce niedaleko plaży, wieczorami schodziło się tu sporo osób w różnym wieku, aby napić się i pogadać, a wciągu dnia można było przyjść na pyszne lody. Zamierzałam niedługo zjawić się tu z Ellie.

Zaraz na progu przywitał nas Colt. Nat miała racje, zmężniał i wyglądał nawet atrakcyjniej, niż go zapamiętałam.

- Aria, dawno się nie widzieliśmy... - uśmiechnął się szeroko. - Prześlicznie wyglądasz, dosiądziecie się może do nas? - zapytał wskazując stolik, przy którym siedziały dwie dziewczyny i chłopak. Nikogo z nich nie znałam. Dziewczyny przyglądały mi się z uwagą, a ja byłam ciekawa, czy mnie kojarzą. Czy słyszały tą historie. Dla miejscowych to była prawdziwa sensacja...

Ariana Vidal, córka Doktor Laury Vidal i jej męża Richarda, który jest znanym i lubianym weterynarzem zniknęła, podczas odwiedzin dziewczyny u rodziców, w przerwie wakacyjnej na Uniwersytecie. Ona i jej najlepszy przyjaciel Willie Holder. Można by pomyśleć, że uciekli, ale przecież nie mieli powodów do ucieczki. Mieszkali razem w Miami, po co mieliby robić coś takiego? Aria taka grzeczna, poukładana dziewczyna, nigdy nie odeszłaby bez słowa! Blisko niej był jeszcze jeden chłopak, Tristan. Ale on twierdził, że nic nie wie...

Okazało się, że dziewczyna została porwana, podobnie jak jej najlepszy przyjaciel. Ale moi drodzy, najlepsze przed wami! Nie zgadniecie kto był porywaczem! Tristan Clark! To dopiero sensacja! Jak to możliwe?! Przyjaciel, sąsiad, złoty chłopiec. Taki przystojny, taki inteligentny. Dobry właściwie we wszystkim czego się dotknął. Na dodatek przecież byli razem blisko. Nie tylko się przyjaźnili, ale może nawet sypiali ze sobą.

Tak mówiono.

Ale stan w jakim w jakim mnie znaleziono, nie pozostawiał złudzeń. Byłam pobita, cała we krwi, miałam połamane żebra, wszędzie pełno siniaków. I zostałam zgwałcona. Nie raz. Ale to Willie, zapłacił najwyższą cenę. To bolało najbardziej. Nawet nie wiem, czy Tristan w amoku który go opętał, zdawał sobie w pełni sprawę, z tego co zrobił. Wrzeszczałam tak bardzo, że czułam jakby gardło miało zacząć mi krwawić, błagałam, byłabym gotowa na wszystko byle zostawił Williego w spokoju. Ale on i tak mi go odebrał, a razem z nim zabrał mi wszytko. Kiedy zobaczyłam te śliczne, zawsze uśmiechnięte, błękitne oczy patrzące na mnie martwo i ja poczułam się martwa. Mógł ze mną robić cokolwiek, a ja wiedziałam, że zniosę wszystko, każdy ból, każde poniżenie i będę walczyć. Walczyć w imię chłopca którego kochałam, choćbym sama miała przepłacić to życiem. I tak byłam martwa, jak Willie.

Nie byłam pewna, czy ludzie zdawali sobie sprawę przez co przeszłam. Owszem współczuli mi, ale mówili też, ze pewnie wzięliśmy jakieś prochy, chcieliśmy się zabawić, Trisowi odwaliło. Ludzie potrafią być naprawdę podli. Nigdy nie braliśmy z Willim żadnych prochów i nigdy nie byłam z Tristanem w ten sposób, z własnej woli. Nigdy nie dałam mu do zrozumienia, że mogłoby być między nami coś więcej, a nawet gdyby tak było, nie miał prawa mnie tknąć, bez mojego pozwolenia. On sam sobie wziął to czego chciał, wtedy kiedy ja powiedziałam „nie". A Willie jak zawsze chciał mnie chronić, tak bardzo mnie kochał. Oddałabym wszystko, by on mógł żyć. To powinnam być ja. I tak nic ze mnie nie pozostało, tylko Ellie.

Już do końca życia będzie nawiedzać mnie wizja ciemnej piwnicy w domku na przedmieściach i obłąkane oczy Tristana. To jak krzyczał ze jestem jego, że nienawidzi mnie całym sercem bo go odtrąciłam. To jak ściskał mnie za szyję, a ja powoli traciłam przytomność, to jak odbierał mi wszystko kawałek po kawałku, wraz z trzaskającym bólem żeber i stopniowo powiększającą się plamą krwi na podłodze...

Tristan zawsze miał w sobie coś co nieco mnie zastanawiało, ale znaliśmy się od małego, a nasi rodzice kiedyś się przyjaźnili, biliśmy też w tym samym wieku i chodziliśmy razem do szkoły. Był obecny w moim życiu od dawna i było to dla mnie naturalne, że jest blisko i że być może jest trochę inny, ale mimo to jest moim przyjacielem. Naszym przyjacielem. Bo ze mną nieodłącznie był Willie, moja bratnia dusza. Przygarnęliśmy Trisa do siebie, jako trzeciego muszkietera, bawiliśmy się na miecze i robiliśmy bazy z poduszek. Byliśmy kowbojami i strzelaliśmy do siebie z pistoletów z patyków. Opowiadaliśmy sobie historie pod kołdrą, podświetlając się latarkami. Wszyscy mieszkaliśmy koło siebie , mogliśmy machać do siebie z okien w swoich pokojach. Ufaliśmy sobie. A on nas zniszczył.

Z czasem w jego towarzystwie coraz częściej zapalała mi się czerwona lampka. Takie drobne rzeczy, kiedy mój instynkt podpowiadał mi, że dzieje się z nim coś niedobrego. Że to czego się bałam staję się coraz bardziej rzeczywiste, realne, namacalne. Próbowałam o tym rozmawiać z bliskimi mi osobami, ale nikt prócz mnie nic nie zauważał. Nawet Willie. Więc stwierdziłam, że wystarczy kiedy ograniczę z nim kontakty, odsunę go nieco od siebie, skoro czuje się przy nim coraz bardziej nieswojo. Nigdy nie przypuszczałam, że mógłby zrobić coś tak potwornego, że sam okaże się potworem. Tak bardzo się myliłam.

Złapałam głęboki oddech, bo przez chwilę poczułam jakbym miała się udusić. Zamrugałam bo znowu zachciało mi się płakać. Cholera, sypię się, rozpadam...

Musiałam się ogarnąć. Nie mogłam pozwolić aby mrok mnie pochłonął, nie teraz...Bez względu na to jak bardzo bolało, minęło kilka lat, a ja musiałam w końcu pogodzić się z przeszłością. Zacząć żyć i zmierzyć się z przyszłością...Wzięłam więc głęboki wdech, przywiałam się ze wszystkimi i usiadłam na jednym z krzeseł.

Colt dosiadł się bardzo blisko mnie, poczułam zapach jego perfum i ciepło ciała, kiedy założył ramie na oparcie mojego krzesła i mocno pochylił się w moją stronę. Czułam się niekomfortowo, ta bliskość mi przeszkadzała. Lekko się odsunęłam, ale chyba nie zauważył sugestii.

- Ari tak dobrze cię widzieć, jesteś jeszcze piękniejsza niż zapamiętałem. - Wymruczał mi do ucha, a ja przywołałam na swoje usta wymuszony uśmiech.

- Dziękuję, ty też świetnie wyglądasz - odpowiedziałam próbując odsunąć się jeszcze bardziej.

- Co mogę państwu podać? - Na szczęście pojawił się kelner, który skupił na sobie część uwagi Colta, dzięki czemu mogłam się wyswobodzić, sunąc zawzięcie z moim krzesłem w kierunku Natalie. Spojrzałam z wdzięcznością na mężczyznę i zamarłam. To był on! To był naprawdę on! Wszystko we mnie krzyczało niczym nastolatka na koncercie ulubionego boysbandu. Tak!

Do tego patrzył na mnie równie intensywnie jak wtedy na plaży. Na moje usta wypłyną uśmiech, najszerszy i zapewne najbardziej napalony w historii. On też się uśmiechnął i rany, to był najpiękniejszy widok w moim życiu. Nie licząc pierwszego bezzębnego uśmiechu mojej córeczki, ale to zupełnie inna bajka. Wyglądał niemal chłopięco, kiedy w policzkach zrobiły mu się urocze dołeczki.

- A my się chyba znamy? - zagadnęłam - Dziewczyna z plaży, pamiętasz? - zapytałam wskazując na siebie palcem.

- Oczywiście, że pamiętam jak mógłbym zapomnieć, Ario. Miło cię znowu zobaczyć. - Jak mógłby zapomnieć? Tak! Coś we mnie zaczęło tańczyć lambadę, a wtedy Nat spojrzała na mnie, później na Aidena i widziałam jak kawałki układanki wskakują właśnie na swoje miejsce. Tylko nie to...

- Nigdy cię tu wcześniej nie widziałam. - powiedziała do niego z figlarnym uśmiechem, lustrując go wzrokiem. Skupiła uwagę na jego dłoniach, trzymających menu. Ta dziewczyna miała prawdziwego hopla na punkcie męskich dłoni.

- Właściwie to nie pracuje tutaj. To bar moich sąsiadów, dwóch kelnerów jednego wieczoru zachorowało, więc jestem tu by im pomóc. - powiedział wzruszając delikatnie ramionami. Ja też znałam właścicieli Sunset, to byli przesympatyczni ludzie. Tak miło, że im pomaga! Co za facet... Nie dość że nieludzko przystojny, to jeszcze uczynny. Mało brakowało, a zaczęłabym się wachlować dłonią. - Czy już wiecie na co macie ochotę? - Powiedział patrząc prosto na mnie, a jego wzrok prześlizgnął się na moje usta. Oczywiście, że wiedziałam na co mam ochotę. ale niestety nie mieli tego w karcie.

- Ja chce Mojito, a Megan rum z colą - odparła jedna z dziewczyn przy naszym stoliku. Reszta też już coś wybrała. Aiden zapisał zamówienie i znów spojrzał na mnie.

- Sex on the beach. - powiedziałam, bez namysłu wpatrując się w jego oczy. Ej, wiem jak to zabrzmiało, ale naprawdę to mój ulubiony drink! Powoli przełknął ślinę i miałam wrażenie, że lekko się zarumienił, ale przy jego dość ciemnej karnacji ciężko było mieć pewność. Po chwili zanotował wszystkie zamówienia z naszego stolika.

- Dobrze, jeśli to wszystko to zaraz przyniosę wasze drinki - odparł z uśmiechem i odszedł.

Colt znowu próbował się przysunąć, ale wtedy wymieniłyśmy z Nat porozumiewawcze spojrzenia i w tym samym czasie wstałyśmy od stołu.

- Idziemy do toalety! - zakomenderowała Natalie i szybko podbiegła do mnie. Złapała mnie za ramie i potruchtała, niczym radosny szczeniak w ustronne miejsce nieopodal toalet. Szczerzyła się i szaleńczo chichotała. Miałam nadzieję, że nie natkniemy się na Aidena.

- To on! Ciacho z plaży, które śni ci się po nocach! O mój Boże Aria to przeznaczenie, rozumiesz, przeznaczenie, mówiłam ci! - wykrzykiwała z wypiekami.

- Natie, błagam ciszej! - rozejrzałam się nieco spanikowana. Jeśli on to usłyszy to już po mnie.

- Faktycznie jest cholernie gorący, ale nie mówiłaś, że lecisz na takich mężczyzn, zawsze myślałam, że lubisz młodziutkich, szczuplutkich chłopaczków, a tu proszę! Wydaje się być przed trzydziestką, na moje oko dwadzieścia siedem, może dwadzieścia osiem lat. Ale to kto by się tym przejmował, to nawet lepiej! Wygląda na takiego co ma niemałe doświadczenie, nauczy cię wszystkiego! No i Ari jest taki duży, wiesz co mam na myśli... - zaczęła sugestywnie poruszać brwiami - Prawie dwa metry wzrostu dobrze wróży. I to jego ciało, widziałaś?! Jest tak wyrzeźbiony, że widać każdy mięsień, a nie oszukujmy się, ma ich całe mnóstwo... No i najważniejsze! Ma idealne dłonie, takie duże, męskie, z wyraźnie zaznaczonymi żyłami, a do tego silne, długie i smukłe palce. Perfekcyjne połączenie! - relacjonowała wywracając oczami, a ja spojrzałam na nią z konsternacją. - Nie masz pojęcia o seksie kochana, ale na szczęście masz mnie! A ciocia Natalie wie co jest ważne. Wyobraź sobie jak wkłada w ciebie te długie silne palce, albo ugniata nimi twoje cycki, mówię ci Aria, dłonie to podstawa! - o matko, nie mogłam tego słuchać (bez względu na to jak bardzo oddziaływało to na moją wyobraźnie). Znów zaczęłam się gorączkowo rozglądać. Jeśli Aiden usłyszy jak fantazjuję z przyjaciółką o ugniataniu piersi i wciskaniu palców to nie ręczę za siebie, słowo daję! Nat jednak bezceremonialnie kontynuowała swój wywód, ewidentnie rozmarzona - Och, Aria i ta chemia między wami... To jakieś szaleństwo! - aż pisnęła z podekscytowania.

- Jaka chemia Nat, zamawialiśmy drinki, całość nie trwała nawet pięć minut... - moją przyjaciółkę jak zwykle w takich kwestiach ponosiła wyobraźnia. - Poza tym nie musisz mi tak relacjonować jego wyglądu, sama go widziałam. I to dwa razy! - odparłam jakby to było nie lada osiągnięcie.

- Może i tak, ale ja zwracam uwagę na istotne szczegóły. Poza tym chyba chcesz wiedzieć co najlepsza przyjaciółka myśli o facecie z twoich mokrych snów, hm? No cóż, ciocia Natie aprobuje - znów sugestywnie poruszyła brwiami, bardzo z siebie zadowolona - A w kwestii chemii Aria, uwierz mi... Moglibyście rozmawiać o hodowli ziemniaków cukrowych, a i tak wszyscy wyczuwaliby napięcie seksualne. Mówię ci, to się czuje! I to twoje sex on the beach, dałaś czadu dziewczyno! To tak jakby pytał: „Jak mogę ci służyć", a ty na to: „Pieprz mnie na plaży kotu, mrau".

Tego było za wiele

- Wracam do stolika Natalie, ani słowa więcej!

Ruszyłam szybkim krokiem, a Nat poszła za mną, znów chichocząc. Ta dziewczyna mnie wykończy. Poniekąd z ulgą, poniekąd z zawodem stwierdziłam, że nasze drinki już czekają. Miałam tylko nadzieję, że Aiden jakimś cudem nie słyszał naszej żenującej rozmowy. Tak czy inaczej wpadłam po same uszy.

Postanowiłam więc zrobić to co obiecałam sobie i mojej przyjaciółce. Wyluzować się.

***

Za dużo wypiłam. Co prawda być może kilka drinków dla kogoś innego to nic takiego, ale ja czułam się nieźle wstawiona. Aiden przynosił nam nasze zamówienia, a ja uśmiechałam się nieśmiało (lub głupkowato), wpatrując się w niego z rozmarzeniem. On też na mnie patrzył, czym przyprawiał mnie o dreszcze i uderzenia gorąca. Przez Natalie cały czas gapiłam się na jego ręce. Nawet gdy przechodził obok, albo coś podawał. I niech ją szlak, miała rację. Ależ on miał dłonie! I przedramiona! I... Cholera jasna całą resztę! Teraz już nigdy nie przestane sobie wyobrażać tych rąk na moim ciele, robiących z nim wszystko to, o czym wspominała Natalie. I jeszcze znacznie więcej... Fantazjowanie o nim było takie miłe i rozpraszające. I uzależniające. Musiałam tylko panować nad mimiką, nie było by dobrze gdybym nagle zaczęła się ślinić, albo rozchylać kusząco wargi wyobrażając sobie Bóg wie co.

Biedny Aiden, w błogiej niewiedzy posyłał mi słodkie uśmiechy, zupełnie nieświadomy, że właśnie teraz, siedząc z nogą na nogę, sącząc drinka i śledząc go wzrokiem, wyobrażam sobie bardzo, ale to bardzo niestosowne rzeczy, które mógłby robić mi swoimi dłońmi. Lub językiem. Lub jakąkolwiek inna częścią ciała, a co mi tam! Byłam gotowa na wszystko!

Jeśli chodzi o pozostałych to owszem, rejestrowałam ich obecność. A nawet mimo moich nieprzyzwoitych fantazji, uczestniczyłam w rozmowach i chętnie dowiadywałam się kim są nowi znajomi i co mają do powiedzenia. Megan i Eva okazały się bardzo sympatyczne, a szczególnie czarnoskóry chłopak o imieniu Ryan. Był zabawny i dobrze nam się rozmawiało. Za to Colt nie dawał mi spokoju. Był dość nachalny, co w połączeniu z alkoholem spowodowało ból głowy. Kilka razy dawałam mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana, ale zdawał się nie rozumieć przekazu. W końcu, korzystając z chwili jego nieuwagi, zwiałam na patio odetchnąć świeżym powietrzem. Na szczęście okazało się, że oprócz mnie nie było na zewnątrz nikogo, więc oparłam się o barierkę przodem do plaży. Wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i staje tuż za mną, jakby chciał zwrócić moją uwagę. A więc jednak Colt zauważył jak się wymykam. Tego już za wiele. Alkohol szumiał mi w głowie, a jego towarzystwo mnie męczyło, i właśnie zamierzałam mu to dosadnie uświadomić.

- Colt, mówiłam ci już, proszę daj mi odetchnąć... Nie będziemy się umawiać, nie wspominając o czymkolwiek więcej, nie ma takiej opcji. Przyszłam tu odpocząć, ale nie dajesz mi na to szans, nie jestem na to gotowa! I przykro mi ale jeśli chodzi o ciebie nigdy nie będę. Chce przestrzeni i nie mam ochoty na to żebyś...

Odwróciłam się gwałtownie, mówiąc ostatnie słowa. Za mną nie stał Colton, tylko Aiden. Patrzył na mnie zakłopotany, zapewne był w szoku.

Boże, dlaczego? Dlaczego byłam taka głupia? Wystarczyło się najpierw odwrócić, ale nie! Ja, jak idiotka musiałam gadać tyłem! Jak w jakiejś cholernej „Modzie na sukces"! Co za kretynka!

Na dodatek najwyraźniej w obecności tego faceta miałam prawdziwe problemy ze skleceniem logicznego zdania. Zaczęłam więc jąkać bez ładu i składu.

- Aiden, co ty tu robisz? Znaczy bardzo miło cię widzieć, ale nie spodziewałam się... Naprawdę cię przepraszam, nie wiem co sobie myślałam, powinnam się odwrócić zanim zaczęłam to mówić...

Podniósł dłoń przerywając moją paplaninę. Zapewne postanowił się nade mną zlitować.

- To ja przepraszam, poszedłem za tobą bo pomyślałem, że może źle się poczułaś... Nie wiem, po prostu musiałem sprawdzić czy wszystko okej, a zaraz wracam do domu i chciałem mieć pewność. Przy stoliku wyglądałaś tak... - spojrzał na mnie jakby znał wszystkie moje tajemnice, jakby, ot tak mógł przejrzej mnie na wylot - Zresztą nieważne. - Uśmiechnął się szeroko, a moje głupie serce stanęło w płomieniach - Wiem, że prawie się nie znamy i nie mam prawa się wtrącać, więc powiedz tylko, że wszytko dobrze i już mnie nie ma.

I już go nie ma? O nie, nie to najgorsza opcja z możliwych! Prędzej połknę własny język, niż powiem, że wszytko dobrze! Myśl, Aria... To zadanie było mocno utrudnione, ponieważ właśnie w tym momencie podniósł dłoń do ust i w zamyśleniu, oczekując na to co powiem, zaczął wodzić dwoma palcami, po swojej pełnej, dolnej wardze, patrząc na mnie intensywnie. Oczywiście mój przegrzany z nadmiaru pożądania, alkoholu i erotycznych fantazji mózg odpłynął, a ja niemal jęknęłam na ten podniecający widok. Moja wyobraźnia natychmiast podsunęła mi wizje z jego palcami w roli głównej. To nie był najlepszy moment na zawieszane się i wgapianie z otwartymi ustami. Ogarnij się Aria!

- Właściwie faktycznie nie czuje się najlepiej... - nawet nie skłamałam, bolała mnie głowa i było mi trochę niedobrze. A nachalność Colta w jakiś sposób przywoływała złe wspomnienia. Czułam się lekko rozstrojona i zagubiona i nie chciałam zostać sama. Chciałam, żeby on został ze mną. Tylko nie miałam niczego, co mogłoby go przy mnie zatrzymać. Spojrzałam na zegarek. Była prawie pierwsza w nocy. - Chyba powinnam wracać do domu. Pójdę powiedzieć mojej przyjaciółce, z którą tu przyszłam, że źle się poczułam, jestem zmęczona i zamówię sobie taksówkę. Dziękuje ci za troskę, to naprawdę miłe...- drżącą ręką zmierzwiam sobie włosy i posłałam mu wymuszony uśmiech.

- Mogę cię odwieść jeśli byś chciała... Właśnie wychodzę i jestem autem.

Odwieść? Tak! Moje ekscytacja została jednak po chwili wyparta przez strach. Sama w aucie z prawie obcym facetem. Opuszczony domek na przedmieściach. Krew zbierająca w moich ustach. Martwe oczy mojego najlepszego przyjaciela. Ból pękających żeber, krzyk którego nikt nie ma szansy usłyszeć...

Aiden chyba zauważył co się ze mną dzieje. Nie wiem, co dokładnie zobaczył, ale pochylił się nade mną, żeby spojrzeć mi oczy. Dotknął dłonią mojej twarzy, to był czuły, delikatny dotyk, dzięki któremu przeszły mnie przyjemne dreszcze i wypuściłam drżący oddech. Nawet nie wiedziałam, że wstrzymuje powietrze.

- Wszystko w porządku? - zapytał z troską, a lwia część mnie krzyczała, że on mnie nie skrzywdzi. Jednak nie mogłam ryzykować. Za bardzo się bałam, za mało go znałam...

- Ariana Vidal? Nie możliwe, słyszałam, że wróciłaś, ale nie wierzyłam! Tak się cieszę, że cię widzę kochanie, jak się czujesz?! - Tori Walker, współwłaścicielka Sunset i przeurocza osoba, stanęła przy nas wpatrując się we mnie z radością pomieszaną ze współczuciem. Miała koło pięćdziesiątki i była pulchną, niską blondynką, którą znałam od dziecka. Była dla mnie jak ciocia.

- Tori! - wykrzyknęłam i objęłyśmy się na powitanie. - Dobrze cię widzieć! Właśnie zbieram się do domu, wypiłam parę drinków i trochę źle się poczułam.

- Och słonko, nigdy nie miałaś głowy do alkoholu - Tori się zaśmiała - Aleś ty śliczna, wyglądasz chyba jeszcze piękniej niż przed ... Wyjazdem. Poznaliście się z Aidenem? - taktownie zmieniła temat i zerknęła w kierunku obiektu moich westchnień. Łypnęła na nas, kiedy oboje pokiwaliśmy głowami - Aiden bardzo nam pomaga, jest taki porządny i uczynny! Kochanie, chyba właśnie również miałeś wracać do domu, możne byś odwiózł moją Ari? Tylko zaopiekuj się nią porządnie, ta dziewczyna to prawdziwy skarb!

- Oczywiście Tori, właściwie właśnie to proponowałem - Aiden był oazą spokoju i nonszalanckiej doskonałości, kiedy lekko kiwną głową i spojrzał oczekująco w moim kierunku. Moje policzki zapłonęły. W porównaniu do niego jawiłam się jako rozedrgana salamandra, z zespołem niespokojnych nóg. Do tego nieźle wstawiona.

- Nie chciałabym zawracać głowy, zamówię sobie taksówkę...

- Ari, wiem że masz prawo być nieufna, ale Aiden to, tak jak wspomniałam przemiły chłopak i mój sąsiad. Będziesz przy nim bezpieczniejsza, niż przy jakimś tam obcym taksówkarzu! Bo zaraz zawołam Edmunda, żeby cię zawiózł, nie puszczę cię samej! - Tori, mówiła coraz głośniej, na dodatek na pulchne policzki wypłynął jej rumieniec. A z sumiastowąsym panem Edmundem, jej mężem, nie było żartów. Bardzo go lubiłam, ale zapewne będzie mnie trzymał w aucie, co najmniej godzinę pod moim domem, snując refleksje o wędkarstwie, lub opowiadając żarty o bąkach... Nie zniosłabym tego, nie w tym stanie!

- Nie, nie trzeba. To nie chodzi o brak zaufania... - kłamczucha - Po prostu nie chciałam robić kłopotu... Aiden, jeśli to nie problem to pójdę do Natalie i możemy jechać. - zwróciłam się do szatyna - Dziękuję Tori, mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy..

- Przyjdź choćby jutro słoneczko, pogadamy sobie!

Przytuliłyśmy się na pożegnanie, po czym ruszyłam w kierunku sali czując, jak Aiden idzie za mną. Każda komórka mojego ciała była świadoma jego obecności. Miałam już pewność, że nie zrobi mi krzywdy. Skoro Tori za niego ręczyła, to byłam całkowicie pewna, że mój instynkt mnie nie mylił i będę przy nim bezpieczna.

Znalazłam Natie i powiedziałam, że wybieram się do domu. Była ekstremalnie podekscytowana faktem, że zamierzam wracać z Aidenem. Zapytałam, czy nie chciałaby jechać ze mną, ale kategorycznie odmówiła. Puściła mi oczko wrzeszcząc za nami „Bawcie się dobrze!!". Mogło być gorzej. I to znacznie. Na szczęście nie widziałam nigdzie Colta, więc pomachałam pozostałym na pożegnanie i ruszyliśmy na parking.

Podeszliśmy do wielkiego, czarnego Jeepa. Kiedy wsiadłam do środka poczułam wszędzie jego zapach, najseksowniejszy na świecie. Woda kolońska, delikatna, piżmowa w połączeniu z czymś co było tylko jego. Usiadł za kierownicą, a ja oprócz zapachu, poczułam też jego bliskość. Alkohol nie pomagał w stłumieniu uczucia, które mną zawładnęło.

Podałam mu adres. Jechaliśmy nic nie mówiąc, ale nie czułam skrępowania. Włączył cicho muzykę. „Anybody Seen My Baby" The Rolling Stones zabrzmiało w głośnikach. Zawsze lubiłam tą piosenkę, uważałam, że jest nostalgiczna, a jednocześnie przesiąknięta erotyzmem. A on wybrał akurat ją, jakbym nie była wystarczająco podniecona... Ten facet mnie wykończy! Oparłam się o siedzenie i dyskretnie zerknęłam w jego kierunku. Kręciło mi się w głowie. A Aiden był piękny. Miał piękny profil. Podziwiałam ostrą linię jego szczęki i szyję. Jego koszulka miała delikatny półokrągły dekolt, który odsłaniał to seksowne wgłębienie u podstawy szyi. Walczyłam z ochotą by zanurzyć palce w jego zmierzwionych, ciemnobrązowych włosach. Delikatnie przygryzał dolną wargę. Pragnienie by go dotknąć, było tak obezwładniające, że musiałam ze sobą walczyć, by nie przejęło nade mną kontroli.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, spojrzałam na mój dom. Był ciemny, pusty, zimny. Dokładnie jak ja. Wiedziałam jak skończy się ta noc. Moja córeczka była u dziadków, więc nie będzie nic co mógłby trzymać mnie w jednym kawałku. Wejdę do ciemnego pomieszczenia, zwinę się w kulkę i będę płakać. Wypłacze sobie oczy, może zwymiotuje, raz czy dwa. A rano będę udawać, że wszystko jest w porządku, że jestem wciąż tą samą dziewczyną. Co za bzdury. Co za cholerne, pieprzone bzdury. Prawda była taka, że niemal nic ze mnie nie zostało. Tamta dziewczyna umarła w domku na przedmieściach.

Poczułam jak ręce mi drżą, a łzy wzbierają pod powiekami. Nagle duże, cieple dłonie dotknęły moich policzków. Uświadomiłam sobie, że mężczyzna z moich snów był tutaj, tuż koło mnie i właśnie mnie dotykał. To irracjonalne, ale prawdziwe. Delikatnie obrócił twarz w swoim kierunku. Poczułam jak gorące, niechciane łzy wymykają się z moich oczu. Byłam taka samotna. Czy on potrafił to zrozumieć, czy to widział?

- Aria, co się dzieje? Ktoś robi ci krzywdę? Nie chcesz wracać do domu? - mówił z mocą, choć niemal szeptem. Zaprzeczyłam kręcąc głową, ale nie potrafiłam wypowiedzieć słowa. Patrzyłam tylko w jego śliczne, czekoladowe oczy.

- Posłuchaj, nie musisz tam wracać, jeśli coś jest nie tak. Mogę iść z tobą po twoje rzeczy i jeśli masz ochotę, pojedziemy do mnie. Nie chce żebyś myślała, że mógłbym cię wykorzystać, po prostu muszę wiedzieć, że jesteś bezpieczna. Widzę, że się boisz... Nie mogę tak tego zostawić, rozumiesz? - powiedział ze zbolałą miną, patrzył na mnie niemal błagalnie, nie mogłam pojąć dlaczego.

Nie potrafiłam zebrać myśli, nie wiedziałam co się dzieje z moim sercem. Ostatnim razem zrobił z niego młot pneumatyczny, ale teraz to była cholerna bomba atomowa! Czułam, że chyba zaraz eksploduje. On pochylał się nade mną, był jak żywcem wyjęty z moich snów. Dotknęłam jego szczeki i pociągnęłam go jeszcze bardziej w swoim kierunku. Delikatnie musnęłam kciukiem jego usta, a on rozchylił wargi, ciężko oddychając. Przeszedł mnie dreszcz, nasze oddechy zaczęły mieszać się ze sobą, zacisnęłam dłonie na jego koszulce. Spojrzałam mu w oczy i chciałam, żeby zobaczył w nich wszystko czego pragnę.

- Pocałuj mnie - wyszeptałam, a on wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany.

- Naprawdę tego chcesz? - jego głos drżał, a oczy były niemal dzikie, ale ja się nie bałam. Nie jego.

- Tak, proszę...

Nie zdążyłam dokończyć, choć w sumie nie wiedziałam co miałabym dodać. Poczułam jak rozkosz eksploduje na moich ustach, kiedy przycisnął do nich swoje wargi. Chciałam więcej, głębiej. Jęknęłam kiedy nasze języki zaczęły się nawzajem pieścić. Nie musieliśmy zastanawiać się co robić by było idealnie, to po prostu się działo. Kiedy znów pociągnęłam go mocno w swoją stronę poczułam, jak jego ręce zaciskają się na moich pośladkach i jednym ruchem sadza mnie sobie okrakiem na kolanach. Tak, właśnie tego chciałam. Zaczęliśmy się całować jeszcze głębiej, bardziej dziko, a po chwili wręcz pożeraliśmy swoje usta. Owinęłam ramiona wokół niego, poruszając biodrami, wzdychając z rozkoszy. On jęczał w moje usta, głęboko wsuwając w nie swój język, czym doprowadzał mnie do szaleństwa. Był twardy i ocierał się o mnie, moja sukienka podwinęła się do góry, czułam się niemal naga w swoich koronkowych majtkach. I cholera byłam gotowa na wszystko. Chciałam poczuć go całą sobą. Potrzebowałam go, musiałam go mieć. Pieprzyc głos rozsądku, zawsze przestrzegałam reguł i jak na tym wyszłam? Straciłam dziewictwo z cholernym gwałcicielem. Miałam dość bycia rozsądną...

Ruchy jego języka synchronizowały się z ruchem jego bioder. Byłam tak blisko spełnienia jak jeszcze nigdy, kiedy on nagle przestał. Zaczął głęboko oddychać, jakby próbował się opanować.

- Ario, to zdecydowanie nie jest dobry pomysł, cholernie cię przepraszam, to nie miało tak wyglądać, nie o to mi chodziło. Jesteś bardzo młoda, nie aż tak jak myślałem ale wciąż... Do tego piłaś i płakałaś, a ja... Czuję się jakbym cię wykorzystał, przepraszam. - Odsunął mnie od siebie patrząc mi w oczy i wyglądał jakby cierpiał.

- Nie wykorzystujesz mnie, a ja nie jestem pijana. Wiem co robię i jestem dużą dziewczynką, nie przepraszaj. W domu nie ma nikogo, jestem sama, więc jeśli chcesz, możesz iść ze mną. Moglibyśmy się kochać, byłoby miło... - wyszeptałam na wydechu. Miło? To niedopowiedzenie stulecia, poza tym brawo, Aria same konkrety! Chociaż z tym, że nie jestem pijana, to jednak kłamstwo. Nigdy nie miałabym odwagi powiedzieć mu tego wszystkiego na trzeźwo. Byłam naprawdę cholernie wstawiona, ale nie zamierzałam mu tego mówić.

Patrzył na mnie i widziałam, że zupełnie nie spodziewał się usłyszeć tego, co przed chwilą powiedziałam. Ewidentnie mocno analizował co ma zrobić, ale w końcu zacisną usta, zamknął oczy i pokręcił głową.

- Boże, nawet nie wiesz jak bardzo tego pragnę, ale nie mogę, nie wykorzystam cię w ten sposób... Jeśli jutro wciąż będziesz mnie chciała, wtedy zrobię wszystko na co mi pozwolisz i na co będziesz miała ochotę... Ale nie teraz, nie chcę żebyś tego żałowała. Nie chcę tego popsuć, zanim się zaczęło, nie wybaczyłbym sobie, wiesz?

Był najsłodszym i najporządniejszym facetem, cholera Tori miała racje! Nie mógłby być chociaż odrobinę mniej doskonały i pieprzyć mnie teraz w przedpokoju?! Szumiało mi w głowie, byłam taka mokra i podniecona, że nie wyobrażałam sobie, że mógłby mnie tak teraz zostawić... Powiedzmy to wprost - byłam totalnie zdesperowana. Dlaczego to musiało być takie trudne? Moje koleżanki ze studiów non stop zaliczały jednonocne przygody, podczas gdy ja siedziałam z Ellie w domu nie mając nawet namiastki życia erotycznego, dlaczego ten jeden raz kiedy się na to odważyłam musiałam dostać kosza, bo facet był zbyt porządny i przyzwoity?

- Nie zmienię zdania. - wyszeptałam jakby w transie - Proszę, potrzebuję cię. - mówiąc to zbliżyłam do niego swoją twarz, musnęłam ustami jego wargi i zacisnęłam ręce na jego koszulce. Zaczęłam mimowolnie poruszać biodrami - Ja... Potrzebuję... Muszę... - rozkosz która wezbrała we mnie, zupełnie odebrała mi rozum i możliwość normalnej komunikacji. Byłam tylko kłębkiem pragnień, niczym więcej. Zaczęłam cicho pojękiwać, delikatnie i nieśmiało ocierając się o niego, szukając spełnienia, a on zupełnie zesztywniał. Ścisnęłam jego koszulkę tak mocno, że aż rozbolały mnie palce, a wtedy wziął w dłonie moją twarz i spojrzał mi głęboko w oczy. Nigdy nie widziałam nic bardziej niesamowitego od jego dzikich oczu, jego czerwonych ust nabrzmiałych od naszych pocałunków.

- Wiem czego potrzebujesz, kochanie. Chcesz żebym ci to dał? - wychrypiał dysząc ciężko, był twardy i czułam to dokładnie tam gdzie go potrzebowałam, czułam go tak mocno, ale chciałam więcej. Pokiwałam głową.

- Tak, tak proszę... - wyjęczałam, ale on znowu nie dał mi dokończyć tylko zaczął pożerać moje usta. Złapał mnie za pośladki, rozsunął szerzej moje nogi i docisnął mnie do siebie tak, że mogłam poczuć jaki jest dla mnie twardy. Uniósł mnie lekko i zaczął poruszać biodrami na co jęknęłam z rozkoszy. - Tak, tak...- Zupełnie przestałam się kontrolować. Oderwałam od niego wargi, wyginając się w łuk. Odchyliłam głowę, a on zaczął całować i lizać moją szyję. Jedną ręką ściągnął ramiączko mojej sukienki uwalniając pierś, a jego gorące usta robiły z nią niesamowite rzeczy. Ssał mój sutek i lizał go trącając językiem w taki sposób, że aż poczułam to między nogami. Było mi tak dobrze, że miałam ochotę krzyczeć.

- Boże, jesteś taka piękna, tak bardzo cię pragnę... - wychrypiał, a mój mózg zamienił się w papkę od nadmiaru doznań. Jęczałam tylko w odpowiedzi błagając w myślach, by nie przestawał. Byłam obnażona i bezwstydna, ale miałam to gdzieś. Wciąż pieścił mnie dokładnie tam gdzie powinien, gdy w pewnym momencie poczułam że rozkosz przepełnia mnie całą. Wplotłam palce w jego włosy ocierając się o niego biodrami. On też jęknął przeciągle, zaczął mocniej dociskać mnie do siebie. Po chwili uczucie spełnienia wypełniło mnie, więc krzyknęłam, co zabrzmiało absolutnie nieprzyzwoicie, ale po prostu nie potrafiłam się powstrzymać. Kiedy zaczęłam dochodzić do siebie wtuliłam się w niego, próbując powrócić do rzeczywistości po tej cholernej eksplozji przyjemności. Świadomość powoli zaczęła do mnie wracać, mimo dziwnego uczucia w całym ciele i zawrotów głowy, a razem z nią pojawił się wstyd. Co ja właściwie przed chwilą zrobiłam?

Oddychałam ciężko, zastanawiając się co powiedzieć, gdy poczułam jak przytula mnie mocno do siebie. Wciąż drżał, a ja miałam między palcami długie, gęste pasma jego włosów. Miałam do nich absolutną słabość, więc zaczęłam je delikatnie przeczesywać dłonią. Były proste i jedwabiste, a dotykanie ich było tak bardzo przyjemne. Wtedy uświadomiłam sobie, że była to jedna z najbardziej intymnych chwil w moim życiu. Z prawie obcym mężczyzną, o którym wielokrotnie fantazjowałam, w samochodzie, pod moim domem. Jaka jest szansa, że to wydarzyło się naprawdę?

Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy przytulając się do siebie. Wciąż głaskałam jego włosy, a on masował palcami moje plecy. Wtulił twarz w moją szyje, czułam ciepły łaskoczący oddech i drobne pocałunki. Delikatnie się kołysaliśmy i zaczęłam się zastanawiać, czy on potrzebował tej bliskości równie mocno jak ja. W końcu spojrzeliśmy na siebie. Patrzyliśmy i chyba nie potrzebowaliśmy słów. Uśmiechnął się, czym wywołał i mój uśmiech.

- Przepraszam, teraz to chyba ja powinnam mieć wyrzuty sumienia, że cię wykorzystałam. - powiedziałam próbując zażartować, choć chyba nigdy nie byłam równie mocno zawstydzona.

- Nie wykorzystałaś mnie. Wiem co robię i jestem dużym chłopcem, nie przepraszaj - Powtórzył to co powiedziałam do niego jakiś czas temu i uśmiechnął się szeroko. W policzkach zrobiły mu się te słodkie dołeczki. Aria, wpadłaś po uszy, dziewczyno.

Zaczerwieniłam się, próbując naciągnąć na siebie ramiączka sukienki. Jego oczy powędrowały w dół mojego ciała. Patrzył na mnie, jakby chciał mnie pożreć. Znałam to spojrzenie, ale tym razem się nie bałam. Tym razem chciałam więcej.

- Chyba powinnam iść do domu i dać ci trochę przestrzeni - odarłam, zupełnie nie wiedząc jak się zachować.

- Kiedy znowu cię zobaczę?- zapytał skupiając się na moich oczach - Odkąd cię spotkałem nie mogę przestać o tobie myśleć, wiesz? Ale znalezienie cię na plaży graniczy z cudem, a chciałbym wiedzieć, że wszystko z tobą w porządku...

Szukał mnie na plaży? Przychodził, żeby mnie zobaczyć?

- Ja też o tobie myślałam. - odparłam bez namysłu. Dawaj Aria raz się żyje. - Moglibyśmy się spotkać, porozmawiać, dokończyć to, co zaczęliśmy tej nocy... - kreśliłam palcami ślady na jego szczęce. To, że mogłam go od tak po prostu dotykać nie mieściło mi się w głowie.

- Tak chciałbym ci pokazać jak bardzo cię pragnę... - wymruczał i zaczął sunąc dłonią w górę mojego uda, po jego wewnętrznej stronie. Wciąż siedziałam na nim okrakiem z szeroko rozstawionymi nogami i z sukienką w nieładzie, obnażona. Cała się spięłam gdy przyjemność rozpaliła mnie na nowo. - Uwierz, wolałbym dać ci orgazm w zupełnie inny sposób... - jego palce odnalazły wilgoć między moimi nogami, a ja jęknęłam, choć jednoczesne czułam się nieco dziwnie, ale było mi tak cudownie, gdy to robił, że nie zamierzałam protestować. Odsunął majtki wciągając ostro powietrze, a jego palce zaczęły mnie pieścić, ślizgając się po mnie. Westchnęłam porażona doznaniami, gdy masował moja łechtaczkę, całe napięcie uleciało ze mnie, kiedy rozkosz przejęła kontrole nad moim ciałem. Dotykał mnie jeszcze przez chwilę doprowadzając do szaleństwa, chociaż nie wsuną palców do środka, we mnie, ale to wystarczyło abym poczuła zbliżający się orgazm, kiedy wypuścił drżący oddech i wyciągnął rękę.

Jęknęłam zawiedziona, ale nie mogłam znowu zacząć prosić... Jak on to robił? Gdzie się tego nauczył? Pewnie nie przypuszczał, że po kilku sekundach dotykania mnie, znów byłam na pograniczu orgazmu. Spojrzał na mnie, przechylając głowę.

- Znowu jesteś blisko, kochanie? - spytał szeptem po czym polizał palce i znowu mnie dotknął. Odrzuciłam głowę do tyłu, czując ulgę że ponownie mogę poczuć jego dotyk i wystarczyło dosłownie kilka chwil, abym doszła. Złapałam jego dłoń dociskając ją do siebie, ocierając się o nią, kiedy fale orgazmu odbierały mi resztki kontroli.

Kiedy skończyłam zauważyłam, że patrzy na mnie intensywnie. Wyjął dłoń spomiędzy moich ud, włożył palce do ust i zaczął je ssać. Żyły na rękach i przedramionach odznaczały mu się wyraźnie, a ja przysięgam, ze mogłabym dostać orgazmu od samego patrzenia na to co robił.

- Kiedy następnym razem pozwolisz mi się dotykać dojdziesz dużo mocniej, kotku. Najpierw użyję swojego języka, a później będę się z tobą pieprzył całą noc. - wymruczał.

Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Języka? Jego ręce doprowadzały mnie do obłędu, mimo, że ledwie mnie dotkną. Doszłam od pocieranie się o jeansy! Nie potrafiłam wyobrazić sobie takiej intymności, mimo że wiedziałam już jak jego język potrafi być niesamowity. Miałam go w ustach, na piersiach i byłam dzięki niemu w prawdziwej ekstazie. Chyba zaraz znowu dojdę. Pokiwałam głową, próbując oddychać.

Nieśmiało dałam mu buziaka w usta. Prawie się nie znaliśmy ale naprawdę mi na nim zależało i potrzebowałam go, bez względu na to że właśnie zrobiłam przy nim coś tak zawstydzającego i niestosownego... Chciałam go poznać i chciałam aby on poznał mnie... I uświadomiłam sobie wtedy, że on nie wie o Ellie. A przecież zanim zrobimy cokolwiek więcej musi wiedzieć.

- Będę musiała ci o czymś opowiedzieć, to bardzo ważne. Jeśli moja sytuacja nie będzie dla ciebie problemem, to naprawdę chciałbym cię lepiej poznać... Ale to chyba nie najlepszy moment... Może spotkamy się i wtedy porozmawiamy, dobrze?

Teraz to on pokiwał głową, wyglądał na zaintrygowano, ale nic nie powiedział.

- A teraz lepiej już pójdę do domu - zagryzałam wargę ekstremalnie zawstydzona. Co ja wyprawiłam do cholery?! - Bardzo ci dziękuje... - przerwał mi, wyciskając na moich ustach ostatni pocałunek, który okazał się trochę dłuższy niż zamierzaliśmy. Okej, musiałam to przerwać, bo nie wyjdę stąd do rana. Oderwaliśmy się od siebie i mimo że za nic nie chciałam od niego odchodzić, to i tak to co zrobiłam nie mieściło mi się w głowie i pewnie jutro, kiedy obudzę się z kacem gigantem, nie będę mogła uwierzyć w to co się stało. Pewnie będę zażenowana swoim zachowaniem i rozwiązłością. Ale teraz wciąż drżałam z przyjemności i no cóż, w głębi cieszyłam się jak wariatka.

Tymczasem jednak musiałam się uspokoić, zebrać się w sobie i jakimś cudem dotrzeć do domu.

Spojrzałam na drzwi. Nogi miałam jak z waty. Oczami wyobraźni widziałam jak wypadam z wielkiego Jeepa prosto na twarz. To byłby dopiero wstyd. Aiden chyba zobaczył na mojej twarzy przerażenie, wywołane tą wizją, ponieważ otworzył drzwi od samochodu, złapał mnie za biodra i jednym zwinnym ruchem wysiadł z auta, ze mną oplecioną wokół jego bioder. Delikatnie odstawił mnie na ziemię, poprawił mi dyskretnie sukienkę, a później wziął w dłonie moją twarz. Spojrzał mi w oczy i odgarną splątane pasmo moich włosów.

- Wszystko dobrze? Przepraszam jeśli teraz źle się czujesz....

- Czuje się cudownie, Aiden. - o dziwo to nie było kłamstwo, po raz pierwszy od bardzo dawna mogłam powiedzieć to szczerze. - Do zobaczenia, mam nadzieję, że spotkamy się niedługo. I dziękuje ci jeszcze raz.

- To ja ci dziękuję. - wyszeptał, czule gładząc mnie po policzku. Dotknęłam jego dłoni i uśmiechnęłam się na pożegnanie, a później ruszyłam mam nadzieje dość pewnym krokiem w kierunku domu.

Kiedy weszłam do środka wypuściłam powietrze i pobiegłam do okna. Aiden właśnie wchodził do swojego auta. Musiał odprowadzać mnie wzrokiem do momentu, aż zniknęłam za drzwiami.

Zapaliłam światło, wzięłam chłodny prysznic i mimo, że kręciło mi się w głowie czułam się naprawdę dobrze. Z twarzy nie schodził mi głupkowaty uśmiech. No cóż, jutro pewnie nie będzie mi do śmiechu, kiedy uświadomię sobie co robiłam, więc co mi tam, chwilo trwaj!

Och Boże, co ja sobie wyobrażałam, co we mnie wstąpiło? Rzuciłam się na niego jak jakaś wygłodniała bestia. Jutro dosłownie spale się ze wstydu! Jak bardzo niezręcznie będzie, kiedy go znowu zobaczę?

Rany, tak bardzo chciałam go znowu zobaczyć... Gdyby tylko był tu ze mną... Na samą myśl o tym zrobiło mi się gorąco. Ubrałam się w koszulkę, a kiedy się położyłam wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Wtuliłam się w poduszkę i usnęłam cały czas się uśmiechając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro