Rozdział 27
Aiden
Kilka dni później
- Jeśli zmusisz mnie do zjedzenia kolejnej łyżki bulionu, to zacznę wymiotować – powiedziałem na widok Arii ładującej do miski gorący rosół.
Odkąd odzyskałem przytomność i lekarze pozwolili jej mnie dokarmiać na okrągło musiałem coś jeść lub pić. Czułem się trochę jak chory siedmiolatek osaczony przez nadopiekuńczą babcię.
- Musisz jeść, żeby wrócić do zdrowia – powiedziała stanowczo i złapała za łyżkę.
- Kochanie, proszę. Czuję się już znacznie lepiej…
Zerknęła na mnie z rezerwą.
- Mówię poważnie, już prawie mnie nie boli, i czuję się świetnie – dodałem. Aria westchnęła i usiadła na krześle koło mojego szpitalnego łóżka.
- Przeszedłeś ciężką operację, musisz leżeć i jeść, aby nabierać sił. Tak powiedział lekarz.
- Tak, i niemal od tygodnia nic innego nie robię.
Aria pokiwała głową i ku mojej uldze odłożyła rosół. Spojrzałem na nią i dotknąłem jej ręki.
- Wszystko będzie dobrze. On już cię nie skrzywdzi…
- Wiem… - usiadła koło mnie i oparła się delikatnie na moim ramieniu – Ale ostatnie dni były tak strasznie trudne… To wszystko jeszcze do mnie nie dotarło. Najpierw myślałam tylko o tym żebyś przeżył, żeby operacja się udała, a kiedy cię odzyskałam to… Myślę, że jeszcze do końca nie mogę w to uwierzyć. Tak bardzo się boję, że coś się stanie i znowu cię stracę…
- Nie stracisz mnie. Jestem cały i zdrowy.
- Ale to przeze mnie on cię skrzywdził…
- Nawet nie waż się mówić czegoś podobnego, Aria – odarłem stanowczo – To nie twoja wina, że zaatakował mnie ten psychol, ty jesteś tylko ofiarą. Przeszłaś przez piekło, ale już jest dobrze, jego tu nie ma i nigdy nie wróci. Rozumiesz?
Pokiwała głową, i wtedy oboje podskoczyliśmy na dźwięk otwieranych drzwi.
Do mojej sali weszła Ellie z babcią, a ja uśmiechnąłem się szeroko na ich widok. To było nasze pierwsze spotkanie od czasów operacji, bo nie chcieliśmy stresować małej i postanowiliśmy że odwiedzi mnie dopiero wtedy, kiedy będę czuł się już znacznie lepiej.
- Cześć malutka - przywitałem się, a Ellie ściskała w rączce rąbek swojej koszulki, patrząc z uwagą na moją zabandażowaną pierś – Ale się za tobą stęskniłem… Byłem troszkę chory, ale już wszystko dobrze. Przytulisz mnie? – wyciągnąłem do niej ramiona, a ona natychmiast zaczęła dreptać w moim kierunku.
Po chwili wziąłem ją na ręce, a ona przytuliła mnie z całej siły
- Delikatnie, Ellie… - szepnęła Aria, głaskając ją po pleckach.
Zaśmiałem się na dźwięk tych słów. Ellie była taka maleńka, że nie było szans aby jej przytulenie mnie zabolało, jednak odsunęła się, lustrując z niepokojem mój bandaż.
- Masz dużo siły w tych malutkich rączkach, ale możesz mnie przytulać ile tylko chcesz. Już prawie nic mnie nie boli.
- Tatusiu? – spytała, a ja zamarłem, bo po raz pierwszy zwróciła się do mnie w ten sposób.
- Tak kochanie? – odpowiedziałem naprawdę cholernie wzruszony.
- Kiedy wrócisz ze mną i z mamusią do domku?
Zerknąłem na Arię, która przygryzała wargę i uśmiechnąłem się szeroko.
- Myślę, że najpóźniej za kilka dni mnie stąd wypuszczą, a wtedy już cały czas będziemy razem. Nie mogę się doczekać, a ty?
- Tak, ja też – Ellie znowu się do mnie przytuliła, a Aria usiadła przy nas więc złapałem ją za rękę.
Pomyślałem sobie wtedy o mojej Zoe. O tym że w tamtej chwili, brakowało mi już tylko jej ale wiedziałem, że gdziekolwiek jest cieszy się moim szczęściem. Pomyślałem też, że byłaby dumna z mojej nowej rodziny i swojej małej siostrzyczki. I że mam naprawdę cudowne życie przepełnione ludźmi których kocham nad wszystko.
A nasze demony?
Wszystkie trafiły z powrotem do piekła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro