Rozdział 23
5 miesięcy później
Aria
- Będę za jakieś dwie godziny, kochanie. Mam nadzieję, że do tego czasu się z tym uporam, ale teoretycznie wystarczy mi godzina, może półtorej skupienia.
Ellie wraz z dwoma koleżankami z przedszkola piła „herbatkę” w salonie, ja właśnie kończyłam przyrządzać dla nich śniadanie, a Aiden pojechał do swojego domu, aby popracować w spokoju, ponieważ w z trójką biegających i piszczących maluchów mogłobyć to nieco trudne, a w sobotę obiecaliśmy Ellie, że z samego rana zaprosimy do siebie jej ulubione koleżanki.
- Okej, pracuj spokojnie. Widzimy się popołudniu.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też – uśmiechnęłam się do siebie na dźwięk tych słów.
Odłożyłam telefon i spojrzałam na moją córkę i jej przyjaciółki. Wystroiły się w bufiaste spódniczki i założyły moją biżuterię, a popijając herbatkę z plastikowych filiżaneczek dyskutowały na temat najnowszego odcinka świnki Peppy. Słodziaki.
Skończyłam przyrządzać jajecznicę, po czym nałożyłam dziewczynkom porcje na talerze, które postawiłam na niewielkim stoliku.
- Dziewczynki, dopijecie herbatkę później, teraz chodźcie coś zjeść.
Podbiegły ze śmiechem i usiadły na niewielkich plastikowych krzesełkach biorąc się za jedzenie. No cóż, byłam więcej niż pewna, że ubranka będą za chwilę całe w jajkach, ale taka kolej rzeczy. Zaśmiałam się, kładąc na stoliku papier kuchenny, kiedy znów usłyszałam mój telefon.
- Tak słucham? – odebrałam połączenie i usłyszałam męski, formalny głos.
- Pani Aria Vidal?
- Tak…
- Z tej strony komisarz Andrew Baldwin, czy jest pani w domu?
- Tak. O co chodzi?
- Prosiłbym, aby zamknęła pani drzwi i nikogo nie wpuszczała, naszych dwóch ludzi już do pani jedzie. Powinni być w ciągu piętnastu minut.
Oblał mnie zimny pot. Nie rozumiałam o chodzi temu facetowi, ale miałam naprawdę złe przeczucia.
- Może mi pan wytłumaczyć co się dzieje?
- Pani Vidal, dziś nad ranem z Ośrodka Karnego Szpitala Psychiatrycznego w Miami uciekł Tristan Clark.
Moje serce zaczęło walić jak młot pneumatyczny. Podbiegłam do drzwi ryglując je na wszystkie spusty. Z przerażeniem rozejrzałam się po domu, jakby Tristan za moment miał wyskoczyć z lodówki, lub zbiec ze schodów z nożem w dłoni. Wyjrzałam przez okno i chyba zaczęłam hiperwentylować, bo Anrew Baldwin odezwał się do mnie uspakajającym tonem.
- Pani Vidal, kontrolujemy sytuację. Nie ma jeszcze dziewiątej rano, Clark uciekł ze szpitala w granicach godziny piątej, mieliśmy prawo przypuszczać, że znajdziemy go na terenie Zakładu, nie chcieliśmy pani niepokoić dopóki nie uzyskaliśmy pewności, że jakimś cudem udało mu się przekroczyć mury, złamać zabezpieczenia i wydostać się na wolność. Badamy sprawę, dowiedzieliśmy się że najprawdopodobniej pomagała mu jedna z pielęgniarek, która w tym momencie jest przesłuchiwana, i poniesie odpowiednie konsekwencje. Proszę zachować spokój, znajdziemy go, ale przede wszystkim musimy zadbać o pani bezpieczeństwo. Clark to psychopata, nie będzie myślał racjonalnie i lada moment wpadnie w nasze ręce. Proszę zadzwonić do przyjaciół, partnera, do rodziny, aby przyjechali do pani. Nasi ludzie za chwilę też u pani będą, wszytko będzie dobrze, rozumie pani?
Pokiwałam głową ale chciało mi się płakać. A co jeśli nie? Co jeśli go nie znajdą? Jeśli zaszyje się gdzieś, schowa, uśpi naszą czujność, by w najmniej oczekiwanym momencie zniszczyć moje życie? Tak czy inaczej, dopóki on będzie na wolności ja będę żyła w strachu – nie zaznam chwili spokoju.
Rozłączyłam się z policjantem i zadzwoniłam do Aidena.
Jego najbardziej teraz potrzebowałam, jednak nie odbierał, ale tego się spodziewałam. Z pewnością po zakończeniu naszej rozmowy wyłączył telefon aby skupić się na pracy, tak jak to miał w zwyczaju. Ale za to moja mama odebrała. Powiedziała, że będzie u mnie za kilka minut, podobnie tata.
Kiedy się rozłączyłam spojrzałam na moją roześmianą córkę i zachciało mi się płakać.
Moje życie było chyba zbyt piękne przez te kilka ostatnich miesięcy i teraz nadszedł moment, aby za to zapłacić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro