Rozdział 18
Aria
Obecnie
- Jak to za dziesięć minut? – zaskrzeczałam bezradnie do słuchawki skacząc na jednej nodze. Śmiercionośny plaster zwisał z moich palców drwiąc ze mnie kiedy próbowałam dokuśtykać do łazienki. Byłam w trakcie cholernej depilacji, a właściwie cholernie bolesnej depilacji. Nigdy kurczę więcej!
- Jadę do ciebie kochanie. Mogę? – jego głęboki baryton zabrzmiał w słuchawce powodując mrowienie w moim podbrzuszu. Cholera, ależ ten facet miał głos.
- Oczywiście że możesz – zaświergotałam rozpływając się jak masło na gorącej patelni. Byłam jego „kochaniem” ! Mało brakowało a zachichotałabym do słuchawki. Oszalałam dla tego faceta. Dosłownie. No bo kto normalny skazuje się na takie tortury dobrowolnie!?
Odłożyłam słuchawkę i z obrzydzeniem odkleiłam plaster od swoich palców. Co za świństwo…
Jednak jedno trzeba było przyznać. Całe moje ciało było gładkie niczym pupcia niemowlęcia. Miałam tylko nadzieję, że to cholerstwo mnie nie uczuli.
Wpadłam pod prysznic nalewając na głowę zdecydowanie zbyt dużą ilość szamponu. To dziś był ten dzień. Czy mu się to spodoba czy nie, w razie czego po prostu się na niego rzucę nie pytając go o zdanie. Jeśli dłużej bym z tym zwlekała mogłabym zwariować. Pragnęłam go od chwili kiedy go zobaczyłam na tej cholernej plaży. Od tamtego momentu moje libido osiągnęło punkt krytyczny. Całe życie byłam dość oziębła w tej kwestii ale on sprawiał że płonęłam jak żywa pochodnia i przestawałam za siebie ręczyć. Musiałam dzisiaj z nim być. Musiałam i już.
Wyskoczyłam spod prysznica i właśnie wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Cholera serio? – powiedziałam do siebie targając ręcznikiem włosy. Po chwili obwinęłam go wokół biustu i pobiegałam do przedpokoju. Wyjrzałam przez okno by mieć pewność że to on. I oto był. Stał w pełni swojej chwały, idealny w każdym calu. Oprał się nonszalancko o murek, a dopasowany, czarny podkoszulek podkreślał jego wyrzeźbione, opalone ciało. Otworzyłam drzwi nieco zbyt szybko, a on patrzył na mnie z uczuciem. Oto mój księże z bajki na którego czekałam całe życie. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy wszedł do środka lustrując moje ciało okryte jedynie krótkim ręcznikiem, po czym wziął mnie delikatnie w ramiona, więc odetchnęłam z uwielbieniem i ulgą wtulając się w jego muskularną klatkę piersiową. Jak na kobietę byłam dość wysoka ale on i tak miał nade mną ze trzydzieści centymetrów przewagi, więc kiedy mnie przytulał wciskałam nos w sam środek jego klatki i czułam się naprawdę bezpiecznie.
- Przepraszam, że cię zaskoczyłem ale strasznie tęskniłem. Nie mogłem czekać do popołudnia.
Och. Ależ on słodki.
- Ja też tęskniłam – spojrzałam górę odgarniając pasmo jego włosów.
Pokiwał głową i zagryzł dolną wargę patrząc na mnie… Jakoś dziwnie. Miał zaczerwienione oczy i jak na niego był nieco zbyt rozemocjonowany. Aiden z reguły był oazą spokoju, mówił spokojnie, był delikatny, zawsze zrelaksowany i na luzie. Emanowała z niego pewność siebie i taki naturalny, niewymuszony luz którego nie miał nikt inny spośród osób które znałam. Tym czasem ręce lekko mu drżały, uśmiechał się jakby sztucznie, nerwowo podrygiwał nogą.
- Wszystko dobrze? - Złapałam go za rękę wprowadzając głębiej do pokoju.
Odetchnął głęboko i pokiwał głową.
- Taaa - westchnął pokazując mi swój wielki, śnieżnobiały uśmiech i dołeczki.
- Głodny?
- Nie – wyszeptał podchodząc do kanapy. Wziął mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę, a później złapał za moje uda i posadził mnie sobie okrakiem na kolanach.
- Jestem naga… - zaśmiałam się cicho.
- Nie przeszkadza mi to. A tobie? – spytał, delikatnie odchylając mój ręcznik, więc przytuliłam go mocniej przeczesując palcami jego włosy. Byłam nie tylko naga, ale też mokra i ekstremalnie napalona. Jego ciało działało na mnie jak viagra na faceta. Jeszcze sekunda i znowu zacznę go ujeżdżać przez jeansy, a tym razem to nie miało tak wyglądać. Miałam założyć seksowną bieliznę, zrobić klimat, zapalić świeczki i takie tam, a tym czasem po raz kolejny działo się to co zwykle.
Nie umieliśmy trzymać rąk przy sobie kiedy byliśmy razem i nasze zbliżenia były zazwyczaj niezaplanowane, gwałtowne i intensywne. Nie przeszkadzało mi to, bo i tak dawały mi niesamowitą rozkosz, ale jemu zawsze wtedy włączał się tryb „Zasługujesz na więcej, kochanie” i jak na ironię nie dawał mi więcej, tylko się wycofywał. Dzisiaj miałam zamiar to zmienić. Pocałowałam go głęboko i poczułam, że jest na mnie gotowy więc musiałam użyć całej silnej woli aby z niego zejść.
- Pójdę coś na siebie założyć - a mówiąc coś miałam na myśli seksowną czarną, koronkową bieliznę w której wyglądałam naprawdę gorąco i którą wybierałam od wielu dni na tą okazję. A dla niepoznaki zarzucę na siebie jaką sukienkę.
Tak, to był świetny plan.
Pocałowałam go ostatni raz i pobiegłam do sypialni. Uczesałam włosy, założyłam bieliznę i krótką sukienkę, którą można było zdjąć łatwo i szybko ( jestem praktyczną dziewczyną), użyłam odrobiny balsamu (po depilacji tym cholernym plastrem moja skóra domagała się natychmiastowego nawilżenia) i przejechałam usta błyszczykiem.
Spojrzałam w swoje odbicie i uśmiechnęłam się widząc radosną, podekscytowaną, po uszy zakochaną dziewczynę, która pragnęła całą sobą pewnego nieprzyzwoicie seksownego faceta. Ta dziewczyna była szczęśliwa. Była spełniona. I cholernie napalona.
Ta dziewczyna to ja.
Nie byłam już pusta, on mnie wypełnił, sprawił że wszytko nabrało barw i nowego sensu, sprawił że życie stało się piękne. Ale i tak chciałam więcej. Odetchnęłam i wyszłam z sypialni, a mój wzrok natychmiast powędrował w jego kierunku.
Siedział na kanapie i chyba mnie nie usłyszał, bo wyginał nerwowo swoje palce i tupał nogą jakby nie mógł usiedzieć w miejscu. Jak nie on.
- Aiden? – przykułam jego uwagę, a on usiadł prosto wyciągając dłoń w moją stronę. – Wszystko dobrze? – znów spytałam go o to samo, ale widziałam że coś jest nie tak. Dotknęłam jego ręki i usiadłam koło niego na kanapie.
- Ari… Chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział nieco drżącym głosem.
- Okej. Chodzi o Zoe? – spytałam z troską.
- Nie tylko, chociaż tak, też. Wiesz, chciałbym żebyśmy wiedzieli o sobie więcej. Mogę ci opowiedzieć o wszystkim. O całym moim życiu i o rzeczach o których nigdy nikomu nie mówiłem. O tym jak… – głos mu się zawiesił –…. o tym jak chciałem się zabić i o tym że miałem ochotę zniknąć. O mojej depresji i ciężkich chwilach jakie przechodziłem. O tym, że całą moją młodość poświęciłem dla dziecka, które kochałem i które potem straciłem. O tym, że nie spałem całymi tygodniami i ręce krwawiły mi od ciężkiej pracy na budowie, bo byłem jedynym żywicielem mojej rodziny, a miałem osiemnaście lat i kilku miesięczne dziecko, które płakało całymi nocami, które mnie potrzebowało, a ja sobie nie radziłem. Nie chciałem tego. Nie chciałem mieć wtedy dziecka… I czułem, że zawodzę… - schował głowę w dłoniach, a ja tylko dotykałam jego ramienia, bo wiedziałam że on musi mi to powiedzieć, że tego potrzebuje i nie mogłam mu przerywać, mimo że chciałam go przytulać i pocieszać – Marzyłem, aby być wolny. Marzyłem o tym podczas bezsennych nocy i nienawidziłem swojego życia. Nienawidziłem wszystkiego, bo miałem wrażenie że odebrano mi to co najcenniejsze. Odebrano mi wolną wolę, odebrano mi młodość i szansę na normalność. Gwen miała depresję poporodową, wylądowała w szpitalu, zmuszałem się to tego aby z nią być, by tylko doszła do siebie i znowu mogła zacząć normalnie funkcjonować. Nienawidziłem też tego. Nienawidziłem, że muszę zmuszać się do bycia z dziewczyną, której nie pragnę. Kochałem ją jak siostrę co było jeszcze bardziej popieprzone i okropne i przez to jeszcze bardziej tego nienawidziłem. Kiedy sobie to wszystko przypomnę robi mi się niedobrze, ale tkwiłem w tym dla swojego dziecka i dla jego bezpieczeństwa, bo musiałem jakoś się z tym uporać i nigdy nie zostawiłbym mojej córki. Tak strasznie ją kochałem, była takim cudownym dzieckiem. A później mi ją zabrali, po tym wszystkim. Po tym całym cholernym koszmarze, po tych wszystkich nieprzespanych nocach i wyrzeczeniach. Zabrali ją – łzy popłynęły mu z oczu, i ja też płakałam bo czułam jego ból i było mi tak strasznie przykro. – Chciałem być silny, ale nie umiałem… Prawie umarłem. Wtedy i później. Ale jestem teraz tutaj. Te wszystkie okropne rzeczy doprowadziły mnie do ciebie. Jesteś tu i znalazłem cię po tych wszystkich latach, i chcę cię poznać. Moje życie było popieprzone Aria. Robiłem rzeczy których nie chciałem, zmuszałem się do bycia z kimś kogo nie pragnąłem, nie spałem, nie jadłem, byłem wrakiem człowieka, a kiedy doszedłem do siebie, znowu stałem się wrakiem, bo znowu odebrano mi wszystko. Ale z jakiegoś powodu mamy teraz siebie. Bez względu na to przez co przeszliśmy i bez względu na ten cały bajzel wokół nas. Mamy Ellie, mimo że Willa i Zoe z nami nie ma, tak? I mamy siebie. Ale ja muszę wiedzieć, muszę cię poznać, opowiedz mi… – powiedział z mocą, a ja pokiwałam głową.
Nie spodziewałam się tego. Nie spodziewałam się że kiedy tu przyjdzie po wczorajszym pogodnym i radosnym dniu będzie mówił takie rzeczy. Mieliśmy na dzisiaj inne plany. Mieliśmy się śmiać i kochać. Mieliśmy w końcu oddać się sobie nawzajem, tym czasem on przyszedł tutaj inny. Inny niż wczoraj, inny niż ten którego znałam. Nie uśmiechał się łagodnie i nie patrzył na mnie z pożądaniem. Był roztrzęsiony i powiedział mi to wszystko w jednym celu. Abym i ja miała odwagę się mu zwierzyć.
Jedno więc było pewne.
On już wiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro