Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lauthning Jack x Reader

Praca na konkurs o creppypastach XD

Lauthning Jack x Reader

Wracałam właśnie przez las po zbiórce drużyny. Było już ciemno, bo zbiórka się dosyć mocno przedłużyła przez przygotowania do festiwalu. Na szczęście przebrałam się wcześniej w moje ulubione czarno getry w białe paski i czarną tunikę z białymi, krwawymi różami. Do tego czarna ramoneska i szara chustka wokół szyi. Szłam spokojnie, co było dziwne, bo las dla większości ludzi był o tej porze straszny, ale dla mnie jest przytulny. Uwielbiam ciemność, bo całe w nie spędziłam. Spojrzałam w górę i zobaczyłam cudnie rozgwieżdżone niebo. W moich szaro-błękitnych oczkach odbił się ich blask. Zatraciłam się na chwile w swoich marzeniach, aż na ziemie z powrotem sprowadził mnie szelest. Nie ruszyłam się tylko nasłuchiwałam, tak jak na warcie. Odgłos łamanej gałązki spod stóp tej osoby. Obejrzałam się w tamtą stronę i bezszelestnie podeszłam w tamtą stronę. Gdy się zatrzymałam tuż przed krzakami z których dobiegał szelest, dostrzegałam na ziemi parę cukierków toffi. Moje ulubione! Podniosłam od razu cukierki i zawahałam się. Czy aby na pewno powinnam jeść te cukierki ? Może są zatrute ? Albo skoczy mi cukier ? Niestety moje rozważania nie trwały zbyt długo bo żołądek wygrał i cukiereczki po chwili znikły. Zakręciło mi się w głowie jak podczas jazdy autobusem. Przytrzymałam zimną dłoń przy czole, ale to i tak niezbyt pomogło. Nogi stały mi się jak z waty i upadłam na wilgotną trawę, przymykając oczy i mdlejąc.

______________________________________________________________

Czyżbym umarła ? Czuje tępy ból głowy. Powieki są strasznie ciężkie, ale i tak próbuje otworzyć oczy. Po parunastu próbach udało mi się je delikatnie uchylić. Ujrzałam biały sufit, ale nie taki jak w szpitalu, że ostro światło drażniłoby moje oczy, tylko ciepłe światło jakie zwykle panuje w salonie bądź sypialni. Ból głowy ustępował powoli, a ja mogłam się rozejrzeć po pokoju. Czarno- białe ściany i szare meble, razem z łóżkiem na którym leżałam. Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało... A no tak! Zapewne zbyt mi skoczył poziom cukru po tych cukierkach. Cukrzyca nie jest przyjemną chorobą. Rozmyślając, nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do pokoju i mi się przygląda. Podniosłam po chwili wzrok i spojrzałam na niego. Oczy stały mi się jak spodki od filiżanek. T-to był on... T-ten morderca z gazet. Ma czarne, rozczochrane włosy, bladą cerę i strój klauna czarno-biały na sobie. Ale najstraszniejsze w jego wyglądzie była i tak jego twarz... Nos szpiczasty, czarno-biały, czarne usta wygięte w strasznym uśmiechu, ukazujący szereg ostrych zębów i te przerażające białe oczy z czarną obwódką i czarną źrenicą tylko.  Odruchowo się kawałek cofnęłam pod ścianę, jednak w środku coś nakazywało mi się nie bać. Starałam się być odważna, ale sam jego widok sprawiał, że nogi uginały się pod moim ciężarem.  Jego uśmiech na ten widok stał się szerszy i złośliwszy. Podszedł do mnie, a jego ciało wyglądało jakby nie miało kości, a górne kończyny były niebezpiecznie długie. Był coraz bliżej mnie. Zacisnęłam mocno powieki aby go nie widzieć, natomiast czułam jego oddech już na sobie. Czekałam aż zada jakiś cios, ale to nie nastąpiło. Poczułam ciepłą dłoń na swoim policzku i usłyszałam trochę ochrypły męski głos.
-Otwórz oczy...- szepnął mi do ucha, a przyjemny dreszcz przeszedł po moim karku. Uchyliłam niepewnie powieki, aby zobaczyć ciepłe, szare oczka, wpatrujące się we mnie. Jego cera nadal była blada, ale mniej. Usta w tym szatańskim uśmiechu, ale o ludzkiej barwie wydawał się bardziej ciepły. Jego strój zmienił się na czarne dresy i szary, luźny T-shirt, który ukazywał jego mięśnie. Spojrzałam ponownie w jego oczka. Odwzajemnił gest, zakręcając kosmyk moich kasztanowych włosów z błękitnymi końcówkami. Uśmiechnęłam się niepewnie, bo nadal strach trochę ogarniał moje ciało, bo pamiętało jego poprzedni wygląd i to że jest mordercą. -Nie bój się, Melody...- zdziwiłam się, że zna moje imię. Spojrzałam pytająco na niego.
-Skąd znasz moje imię ?- zapytałam cicho, a on nim odpowiedział to oparł się łokciami o ścianę do której byłam przyparta, aby być bliżej mnie.
-Wiem o tobie wszystko, Melody Carter...- oparł swoje czoło o moje, patrząc w moje oczy. Czułam miłe ciepełko w brzuchu, patrząc w jego szare oczka. Nadal mnie to trochę dziwiło, że zna moje imię i nazwisko, ale to było chwilowo nieistotne. Liczył się on. Intrygował mnie bardzo. Zbliżył się do mnie, tak, że nosami się stykaliśmy. Przechylił delikatnie głowę na lewo i przyłożył swoje ciepłe usta do moich. Serce biło mi jak dzwon, a ja odruchowo przymknęłam oczy, rozkoszując się pocałunkiem. Jego usta smakowały czekoladą. Próbowałam się od niego oderwać, chcąc przerwać tą chwilę, ale on nie miał zamiar mnie puścić i na dodatek złapał moje drobne dłonie przy nadgarstkach, zamykając je w żelaznym uścisku. Próbowałam się wyrwać, ale on nie dawał za wygraną i teraz domagał się dostępu do moich ust, przygryzając moją wargę. Byłam nieustępliwa, ale w końcu gdy poczułam lekki ból, udostępniłam mu dostęp. Pasowaliśmy do siebie jak dwie krople wody. Jak Jing i Jang. Jak liście laurowe i dębowe w Krzyżu Harcerskim. Jak lody do bitej śmietany. Po chwili oderwał się ode mnie delikatnie i spojrzał w moje oczy z uśmiechem. Nie był to ten złowrogi i szatański uśmiech, tylko ciepły i czuły uśmiech. Poczułam jego ciepłą dłoń pod moją bluzką, jeżdżącą po moim brzuchu, spowodowało to u mnie w brzuchu ciepełko. Patrzyłam cały czas w jego szare oczka. Po chwili poczułam drugą ciepłą dłoń na swoich plecach w okolicy biustonosza. Automatycznie spięłam mięśnie. On widząc to uśmiechnął się szerzej i odkleił swoją dłoń od mojego brzucha. Pogłaskał mnie po czerwonym policzku. Patrząc w jego oczka nawet nie zauważyłam kiedy ściągnął moją bluzkę. Patrzyłam na niego niepewnie gdy mocował się z zapięciem stanika, który po chwili upadł na podłogę.
-Co chcesz zrobić ?- spytałam cicho, domyślając się odpowiedzi. Bałam się, że chcę zrobić TO.
-Wiem, że się domyślasz i chcę, abyś czuła się jak najlepiej, bo cię kocham...- wyszeptał do mojego ucha nadal tym zachrypniętym i kuszącym głosem. Używał właśnie dwóch słów, których trzeba używać z taką rozwagą, że ciężko ją zobaczyć. Patrzyłam w jego oczy, szukając choćby cienia kłamstwa. Niestety on mówił najszczerszą prawdę. Ciepełko w brzuchu narosło i pod wpływem chwili go pocałowałam namiętnie, ocierając piersi o jego klatę, na której już nie było koszulki. Całowaliśmy się namiętnie, a on jeździł dłońmi po moich ramionach i obojczyku. Byłam przyparta do ściany, a on dłońmi zjeżdżał coraz niżej. Byłam wcześniej cała spięta, ale przy nim się trochę rozluźniłam. Po chwili nie miałam już na sobie swoich getrów, a on swoich spodni. Nadal się od siebie nie odrywaliśmy. Podniósł mnie tak, że mogłam spokojnie opleść nogi wokół jego bioder i byłam trochę wyżej głową od niego. Oderwałam się delikatnie od niego bo zabrakło mi tlenu i spojrzałam w te urocze szare oczka. Uśmiechnął się szeroko i przyłożył swoje usta do mojej szyji. Zaczął ją delikatnie całować i ssać. Mruczałam cicho, bo robił to tak delikatnie i czule, że czułam się jak w niebie. Zjeżdżał coraz niżej robiąc to nadal delikatnie, ale jednak z nutą pożądania. Oplotłam dłonie wokół jego karku bojąc się trochę, że mnie puści, ale on, jakby czytając w moich myślach, zacisnął trochę mocniej swoje dłonie na moich pośladkach, przez co z moich ust wydobył się cichy jęk. On natomiast nadal kontynuował czynność całowania mojej skóry, ale był już blisko piersi. Zaczął je pieścić delikatnie przygryzając i ssąc sutki. Mruczałam trochę głośniej, zaciskając palce na jego miękkich włosach. Poczułam po chwili że nie mam na sobie już dolnej części bielizny. Czułam jak policzki palą mnie jeszcze bardziej, a on spojrzał uspokajająco w moje oczy i poczułam jak wchodzi we mnie swoim ogromnym przyjacielem. Poczułam taki ból przez który z moich ust prawie wydobył się krzyk, ale on przytknął swoje usta do moich, tłumiąc ten odgłos. Po chwili ból minął, a on jakby to czując zaczął poruszać biodrami, nadal przymykając moje usta pocałunkami o smaku czekolady. Poruszał się coraz szybciej sprawiając mi jak i sobie coraz większą przyjemność. Coraz ciężej mi się oddychało, tak samo jak jemu, a ciepło w podbrzuszu coraz bardziej czułam. Po paru minutach ciężkiego dyszenia i szybkiego poruszania się we mnie jego przyjacielem, rozluźniłam samoistnie mięśnie i poczułam jak jakiś płyn wylewa się ze mnie. Spojrzałam na niego i po jego wyrazie twarzy również zauważyłam, że się rozluźnił i się we mnie nie poruszał. Poczułam jak jakiś płyn z zewnątrz naciera na moje wnętrze. Spojrzeliśmy sobie ponownie w oczy, a on wyszedł ze mnie. Zaniósł mnie na rękach na swoje łóżko, na którym się wcześniej obudziłam i położył mnie na nim. Sam ułożył się obok i przytulił mocno do swojego torsu. Wyszeptał mi do ucha czule. -Kocham cię, Melody...- uśmiech wstąpił na moją twarz.
-Ja ciebie również, czarnowłosy...- wyszeptałam i oddałam się krainie Morfeusza...

Mam nadzieje, że ci się spodobało Wolfie_Wera :D Czekam na wyniki konkursu. Jak coś pomyliłam to się nie przejmuj, bo dopiero zaczynam przygodę z pastami XDDDD

Ps. A i jak chcesz jakieś jeszcze info o Melody to daj znać ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: