Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVI Chciałaś pić kradzione wino z kieliszków?


Łzy zastygłe mi w oczach popłynęły, a ja rzuciłam się do przodu. 

Nie wiedziałam, kto strzela, ale wiedziałam, że Jayden był na celowniku. 

Ojcowie zrobili dokładnie to samo co ja. Tata zatrzymał się na chwilę przy mnie. Objął mnie sztywno i ruszył dalej, gdy upewnił się, że nic mi nie jest. 

To było najbardziej wylewne okazanie mi ojcowskich uczuć od dawna. 

Nie zastanawiałam się, jednak nad tym dłużej. Ktoś jakby zwolnił pauzę, która zawisła w powietrzu, bo nagle wszyscy zaczęli się przemieszczać. 

W końcu dotarłam do miejsca strzału. 

Blady strażnik zemdlał i właśnie zajmował się nim jeden z pracowników sądu. 

Wszędzie było dużo krwi. 

Zrobiło mi się niedobrze. 

Czy to strażnik strzelił do Polly, czy Polly do Jaydena? 

W końcu udało mi się uzyskać lepszy obraz sytuacji i dostrzegłam Leviego i Ricka, którzy przypadli do Polly. 

Ten drugi został ranny w nogę i utykał, ale i tak znalazł się u boku przyjaciółki, aby sprawdzić, co jej się stało. 

Głowę dziewczyny przeszła kula, którą najprawdopodobniej wystrzeliła ze swojego pistoletu. 

Strażnik, który wcześniej do niej celował, dzwonił pod dziewięćset jedenaście. Odetchnęłam z ulgą, że już po wszystkim, ale zaraz potem ponownie ogarnęłam mnie panika. 

Gdzie był Jayden? 

To, że Polly została ranna, nie oznaczało jeszcze, że Jayowi nic nie było. 

Rozejrzałam się i w ostatniej chwili dostrzegłam go wychodzącego przez frontowe drzwi razem z ojcem, który trzymał mu rękę na ramieniu. Usiadłam na podłodze opadła z sił. 

Dzisiaj już raczej nie dojdzie do wznowienia procesu. Ojciec podszedł do mnie i pomógł mi wstać. W milczeniu wsiedliśmy do jednego z radiowozów, który podjechał pod sąd. Policja chciała przesłuchać nas na komisariacie tak jak kilku innych świadków zdarzenia.

-Tato? - zapytałam niepewnie, a mężczyzna spojrzał się na mnie mglistym wzrokiem, był nienaturalnie blady, a ja nigdy nie widziałam go tak roztrzęsionego.

-Hmm.

- Wszystko w porządku? - szepnęłam.

- Tak, a z tobą? - głos miał nieco ochrypnięty, jakby zapomniał, jak używać strun głowowych.

- Też - mruknęłam i znowu pogrążyliśmy się w ciszy.

****

Spędziliśmy na komisariacie kilka godzin, co chwila odpowiadając na te same pytania.

Jak to się zaczęło?

Czy wiemy, jak nazywa się dziewczyna, która strzelała?

Czy ktoś jej towarzyszył?

Czy coś mówiła?

Co konkretnie?

Czy podejrzewamy, że był to atak na tle rasowym?

Kto był celem ataku?

Długa historia.

Tak. Polly Jackson.

Nie.

Tak.

Że jej przykro. Że obwinia siebie i Ricka.

Nie.

Chyba Rick, ale nie wyglądało, jakby naprawdę chciała do niego strzelić. To był raczej wypadek.

I tak w kółko.

Wróciliśmy do hotelu białym porsche dopiero wieczorem. Całą drogę miałam wrażenie, że Gold chciałby coś powiedzieć, ale jak zwykle zachował milczenie. 

Czasami naprawdę zastanawiałam się, czy nie wziął sobie za bardzo do serca tego, aby nie wtrącać się w sprawy naszych rodzin.

Weszłam do pokoju z chęcią rzucenia się na łóżko i zapadnięcia w długi sen. Ale za bardzo się bałam. 

Bałam się, że jak tylko zamknę oczy, zobaczę Polly celującą w tatę a potem w Jaydena. 

I że wciąż będę słyszeć ten ogłuszający huk. 

Ten dzień wyprał mnie z emocji i energii. Nie mogłam też zasnąć z innego powodu. Wciąż nie rozmawiałam z Jaydenem, a chciałam na własne oczy zobaczyć, że nic mu nie jest. 

Wahałam się chwilę, ale w końcu zostawiłam wszystko i ruszyłam do jego pokoju.

Chwilę wstrzymywałam się, zanim zapukałam. 

Bałam się, że nie będzie chciał mnie widzieć. 

Mimo to chciałam upewnić się, że wszystko z nim w porządku, nawet gdyby miał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, rozczarowany, że to nie room service. Moje obawy były bezpodstawne. 

Przynajmniej częściowo. Na pukanie odpowiedziała mi głucha cisza.

Nie było go. 

Zignorowałam ucisk w klatce piersiową, który pojawił się tam znikąd.

Zastanowiłam się chwilę i ruszyłam na dach. 

Jay wydawał się równie oczarowany tym miejscem, jak ja, gdy przebywaliśmy tam ostatnio. Zawsze kochał otwarte przestrzenie. Poza tym po tym, jak niedawno odkryłam jego zamiłowanie do papierosów, nie wykluczałam, że poszedł odprężyć się właśnie tam.

Drzwi otworzyły się z trudem przyciskane przez wiatr. Na dachu było chłodniej niż przepuszczałam, ale nie zawróciłam. W ciemności oświetlonej jedynie światełkami z basenu dostrzegłam ciemną sylwetkę w małych obłoczkach dymu. Chłopak stał pochylony nad przepaścią i powoli wydmuchiwał powietrze. Wzrok miał ukryty w oddali a ramiona napięte.

-Jay! - zawołałam, zbliżając się do niego.

Chłopak odwrócił się do mnie, a na jego twarzy nie malowały się żadne emocje, zdawał się równie wyprany z nich, co ja po powrocie do pokoju.

-Chcesz? - podsunął mi papierosa.

Pokiwałam głową, mimo że tak naprawdę nie miałam na to ochoty i zaciągnęłam się dymem, co niemal od razu, poskutkowało napadem kaszlu.

-Pierwszy raz? - zapytał z lekkim rozbawieniem, na co gwałtownie pokręciłam głową i zaciągnęłam się drugi raz z podobnym skutkiem. Co z tego, że miał rację.

Jay odruchowo poklepał mnie po plecach i odebrał mi papierosa.

-Starczy na dziś.

Przez chwilę przyglądałam się mu, jak w skupieniu palił papierosa patrząc w dal. Teraz, gdy stanął pod innym kontem, było widać, że jego oczy zaczerwienione są naokoło, jakby płakał. Zmusiłam się, aby powstrzymać rękę, gdy naszło mnie, aby pogładzić go po policzku i obiecać, że będzie dobrze.

-Długi dzień co? - zagadnął.

Do oczu napłynęły mi łzy.

-Aha - mruknęłam.

Jay zgasił papierosa, przygniatając go sportowym butem. O ironio.

Rozejrzałam się po balkonie, próbując znaleść coś, co pozwoliłoby mi wyrwać się z niezręcznej ciszy jaka zapadła. Mój wzrok zatrzymał się na barku niedaleko. Nie piłam alkoholu, ale w tej chwili zbyt desperacko pragnęłam się odprężyć, aby zastanawiać się nad tym, czy upojenie alkoholowe na pewno przyniesie mi ukojnie.

-Pijesz? - zapytałam, wyciągając w kierunku Jaya butelkę pierwszego lepszego wina musującego.

Uniósł brwi, ale nie skomentował, tylko podszedł, aby odkorkować napój po czym uchylił z butelki dość spory łyk.

Teraz ja popatrzyłam na niego zdziwiona.

-Co? Chciałaś pić kradzione wino z kieliszków? To już podchodzi pod snobizm - prychnął.

Przewróciłam oczami, ale przyznałam mu rację i również pociągnęłam łyk z butelki. Słodkie bąbelki przeleciały przez moje gardło. 

Usiadłam pod barem, a Jay usadowił się koło mnie. Stykaliśmy się ramionami, a chłód był coraz mniej odczuwalny z każdym kolejnym łykiem. Gwiazdy powoli wyłaniały się na ciemniejącym niebie. Gdzieś w oddali słychać było toczące się w dole życie, ale tu na dachu było aż zbyt spokojnie.

-Lubię ciemność - odezwałam się w końcu - w ciemności nie widać niedoskonałości.

Jay uśmiechnął się do mnie nieco nieprzytomnie. Wzrok miał zamglony a ruchy niepewne. Dwie butelki były już za nami, ale on zdecydowanie wypił więcej niż ja.

-Nawet w pełnym słońca byłabyś perfekcyjna - powiedział.

W innych okolicznościach wyśmiałabym go, ale coś melancholijnego było w siedzeniu na dachu w ciemnościach rozjaśnionych tylko poświatą dochodzącą z basenu.

-Nikt nie jest idealny - mruknęłam - i choćbyśmy próbowali całe życie, nawet się do tego nie zbliżymy.

-Nie umiesz przyjąć komplementu co? - zapytał nieco rozbawiony chłopak.

- Ostrzegałam, że nie jestem ideałem. - Odwzajemniłam jego uśmiech.

- Idealność jest przereklamowana - stwierdził po chwili ciszy.

Prychnęłam, ale nic nie odpowiedziałam. 

Miał rację. 

Wino już dawno się skończyło, a żadne z nas nie miało siły ani chęci, aby iść po kolejne więc po prostu siedzieliśmy oparci o barek wpatrując się w nicość. 

Każde we własnych myślach. 

A jednak razem, stykając się ramionami.

Nagle Jayden wybuchnął histerycznym śmiechem. 

Spojrzałam na niego z przestrachem, szukając na jego twarzy oznak niepoczytalności lub działania silnych leków psychotropowych. 

Ale Jayden po prostu się śmiał. 

Szczerze z elegancją mimo ilości spożytego alkoholu. 

Jakby zapomniał o strzelaninie, która odbyła się wcześniej tego dnia. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, które po chwili przerodziło się w rozbawienie, a następnie w śmiech podobny do tego Jaydena. 

Śmialiśmy się oboje. 

On, bo rozbawiło go coś w tym nocnym krajobrazie. Ja, bo to była łatwiejsze niż myślenie o tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło.

-Nie znam się na gwiazdach - wydyszał w końcu Jay między salwami śmiechu - wydawało mi się, że znam się na wszystkim, a pominąłem tak ważny aspekt naszego życia.

Ponownie wybuchliśmy śmiechem a ja nie mogłam powstrzymać łez, które cisnęły mi się do oczu.

-Nie znam kolejności planet w układzie słonecznym - wycharczałam, bo nagle wydało mi się to niezwykle zabawne.

- Nie umiem mnożyć przez osiem - zaśmiał się Jayden.

- Nie umiem powiedzieć słowa kolorowy cztery razy pod rząd bez pomyłki.

Wymienialiśmy się podobnym spostrzeżeniami nie mogąc się opamiętać i co chwila wybuchając kolejnym salwami śmiechu. 

Te rzeczy spędzały nam sen z powiek każdego dnia przypominając nam o tym czego nie umiemy i nie potrafimy zapamiętać, mimo że inni oczekują od nas, że będziemy potrafić wszystko. 

Mimo, że sami tego od siebie wymagamy. 

A teraz się z tego śmialiśmy. 

Jak gdyby nigdy nic.

Kilka głębokich wdechów później leżałam na dachu, próbując uspokoić oddech. Głowa Jaya dotykała mojej czubkiem, gdy wyobrażaliśmy sobie świat bez kancelarii. Czy zawsze byłoby tak jak teraz? 

Wsłuchałam się w dźwięki otoczenia.

Gdzieś w oddali na sygnale przejechała karetka. Przypominając mi o tragediach tego świata.

Pewnie nie.

Gdzieś w oddali ktoś niesamowicie głośno się awanturował. Przypominając mi o okrucieństwie tego świata.

Perfekcjonizm zawsze byłby ze mną, wiernie czyniąc ze mnie to, kim jestem teraz.

Gdzieś w oddali ktoś się śmiał. Przypominając mi, że jest jeszcze nadzieja.

-Ta woda wygląda tak pięknie - mruknęłam, wpatrywanie się w przejrzystą taflę wody było hipnotyzujące. Zanurzyłam w niej rękę i pozwoliłam, aby nabrana woda przeleciała mi przez palce - aż chciałoby się popływać. 

Wśród gwiazd.

Jay podniósł się i już po chwili znalazł się nade mną.

-Chodź - powiedział i nie czekając na odpowiedź, zdjął górną cześć swojego odzienia i wsunął się do basenu.

Woda zakryła go na moment, ale zaraz wynurzył się z niej niczym młody bóg, rozchlapując wodę na około. Przez chwilę tylko wpatrywałam się w jego plecy zastanawiając się czy to rozsądne. 

Czy złamanie zasad obiektu nie odbije się na nas zbyt brutalnie. 

I czy, aby na pewno zachowam resztki rozumu, gdy znajdę się zbyt blisko Jaya.

Jayden zdawał się niczym nie przejmować i ochlapał mnie lekko woda na zachętę. Roześmiałam się i zbliżyłam do krawędzi basenu, ale nie weszła do środka. 

W przeciwieństwie do Jaydena wciąż ubrana byłam w te same ubrania co wcześniej w kancelarii i nie chciałam niszczyć ich wodą z chlorem.

Jay podpłynął do brzegu i chwycił mnie za dłoń.

-Chodź - powiedział łagodnie - przecież tego chciałaś.

Alkohol przemawiał do mnie szybciej niż rozum i zanim zdążyłam się zastanowić, zsunęłam spódnicę i pozwoliłam koszuli opaść, zakrywając moje pośladki.

Jayden przysunął się, a ja objęłam go mocno za szyję, gdy przesunęliśmy się na głębszą część basenu. Objęłam go nogami i teraz wisiałam na nim do połowy zanurzona w wodzie. Była przyjemnie chłodna i działała otrzeźwiająco na moje zmysły. 

Już nie chciało mi się śmiać. 

Stałam się za to boleśnie świadoma odległości dzielącej mnie z Jaydenem. 

A raczej jej brakiem.

-Jesteśmy pijani - wyszeptałam, nie chcąc psuć tej chwili.

-Yhm – Jay świdrował mnie wzrokiem, jakby próbował odczytać moją duszę.

-Nie powinno się pływać po spożyciu alkoholu - powiedziałam cicho. Jay był blisko i patrzył mi w oczy, jakby były jedynym obiektem na Ziemi.

- Przecież nie pływamy - szepnął, a jego twarzy znalazła się bliżej mojej.

Zdjęłam zwilżony kosmyk włosów z jego twarzy i założyłam mu za ucho. Było coś niesamowicie intymnego w tym geście.

- Co, jeżeli spadnę i zacznę się topić? - zapytałam, aby wypełnić ciszę.

- Wtedy cię uratuję - odpowiedział - nie pozwolę ci pójść na dno.

- Ja tobie też - szepnęłam, nie mając na myśli tylko tej sytuacji.

Nie wiem kto zbliżył się do kogo, ale nasze czoła się zetknęły.

-Pocałuj mnie - wyszeptał mi niemal w usta - pocałuj mnie, bo odkąd pocałowałem cię po raz pierwszy, nie mogę przestać myśleć o tym, aby zrobić to ponownie.

- Nie możemy - miałam nadzieję, że w moim głosie nie było słychać bólu, gdy wypowiadałam te słowa. Był zbyt blisko, abym mogła myśleć.

- Proszę - szepnął znów - pocałuj mnie, a pozostanę twoim dłużnikiem.

Motylki w moim brzuchu wirowały. Chciałam tego i jednocześnie tego nie chciałam.

-Jesteśmy rywalami – powiedziałam, ale w moim głosie nie było ani trochę przekonania. Pogładziłam dłonią jego policzek, a on chwycił ją i przyciągnął sobie do serca tak gwałtownie, że niemal straciłam równowagę.

- Życie me jest więc w ręku mego wroga - Zacytował Szekspira, wciąż niebezpiecznie blisko manewrując wargami przy moim uchu.

Przesunęłam głowę i nie analizując już dłużej wszystkich konsekwencji, nachyliłam się i przywarłam wargami do jego ust. 

W głowie mi wirowało, gdy Jay odwzajemnił pocałunek. 

Oboje smakowaliśmy winem. 

Jayden całował mnie inaczej niż za pierwszym razem. Namiętnie i z wyczuciem pilnując, abyśmy wciąż utrzymywali się na powierzchni wody. Jay przygryzł moją wargę, a ja jęknęłam mimowolnie. Brakowało mi tchu, ale nie chciałam przerywać pocałunku. Zanurzyłam dłonie w jego włosach.

-Ayra - wymruczał mi w usta, a ja odsunęłam się gwałtownie na dźwięk imienia mojej najlepszej przyjaciółki. Czyżbym się przesłyszała?

Jay patrzył na mnie oszołomiony z mętnym wzrokiem.

Z rekordową prędkością wyszłam z basenu, ociekając wodą. Koszula zamokła i teraz odsłaniała mój beżowy stanik. Zasłoniłam się dłońmi, nagle czując wszechogarniającą mnie falę wstydu. W oczach stanęły mi łzy, a ręce trzęsły się z szoku i zimna. Zeszłam do swojego pokoju i zawinęłam się ciasno w kołdrę. Urwany szloch wyrwał się z mojej klatki piersiowej. 

Co ja najlepszego zrobiłam? 

////////////////////////////////////////

Cześć!

!Już na samym początku chciałabym zaznaczyć jak ważne jest (zwłaszcza w tym wakacyjnym czasie) nie spożywanie alkoholu przed pływaniem. Pozbawia Was to pewnych zdolności potrzebnych do przetrwania. Pomijając ten fakt nadużywanie alkoholu samo w sobie jest szkodliwe, więc pamiętajcie o tym!

A teraz część książkowa.

Jak się Wam podobało?

Macie już swoje podejrzenia?

Z updateów znakowych to jest ich już 484 705 ze spacjami. Już kończę obiecuję! Boję się, jednak że i tak uznacie, że zakończenie jest trochę zbyt przyspieszone - robię co w mojej mocy.

Z innych spraw to dziękuję bardzo za 900 wyświetleń pod książką! Jesteście cudowni. To co lecimy po tysiąc? 

Moje umiejętności marketingowe leżą, ale mam nadzieję, że  uda mi się przyciągnąć trochę nowych osób w najbliższym czasie.

Enjoy! 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro