Rozdział XI cz. 2 Przedstawienie czas zacząć
-Powiedział pan, że w dom jest duży, czy to może oznaczać, że ktoś mógł niepostrzeżenie się do niego wkraść, a potem również niezauważonym z niego wyjść? - zapytał mój ojciec, a ja od razu opowiedziałam w myślach twierdząco na to pytanie. Zdecydowanie udowodniliśmy to z Jaydenem zaledwie trzy dni temu.
- Tak – burknął w odpowiedzi, na kolejne z pytań mojego ojca, Jason Roberts. Minęło już sporo czasu i mężczyzna zdawał się być zmęczony - Wydaje mi się to prawdopodobne.
- Czy w domu na stałe mieszkają na przykład pokojówki?
- Nie.
- Ale każda ma swój klucz do domu? Ogrodnicy też?
- Tak.
- Dziękuję to tyle ode mnie - zakończył mój ojciec.
- Dobrze – ponownie odezwała się Wysoki Sąd - Skoro pierwszy świadek został przesłuchany, a zbliża się pora lunchu wydaje mi się, że możemy...
Connor Philips podniósł się, zanim zdążyła dokończyć.
-Jeśli można Wysoki Sądzie - zaczął mówić, a wzrok wbity miał w Jasona Robertsa. Aż mnie przeszły ciarki. - Chciałbym zadać jeszcze jedno pytanie.
Sędzia spojrzała na zegarek po czym skinęła głową;
-Byle szybko.
Philips opuścił swoją ławkę i podszedł do przesłuchiwanego. Unosząc przy tym plik kartek do góry. Skupiłam na nich wzrok, starając się domyślić, co to takiego. Już wcześniej widziałam, że grzebał w swoich papierach, ale myślałam, że tylko porządkuje kartki.
- Wysoki Sądzie - zaczął - chciałbym wprowadzić nowy dowód - To mówiąc podał sędzi kilka kartek, po czym zrobił to samo ze stroną obrony. Twarz pana Marshalla gwałtownie zbladła.
-Panie Roberts - zwrócił się do klienta Kowalski&Marshall - Zapewniał pan, że nie kontaktował się pan z nikim wieczorem czternastego maja. A jednak billing pana połączeń wskazuje na to, że odbył pan pięciominutową rozmowę z przyjacielem pana syna chwilę przed dziewiętnastą.
- Sprzeciw! Insynuacje – niemal warknął pan Marshall.
- Do czego pan zmierza panie Philips? - zapytała niezwykle spokojna pani sędzia.
-Panie Roberts - zwrócił się prokurator do świadka - Czy pomógł pan swojemu synowi w morderstwie?
- Sprzeciw!
- Panie Roberts proszę odpowiedzieć na pytanie - naciskał prokurator.
- Sprzeciw! - warknął mój ojciec.
- Panie Roberts...
- Dość! - Sędzia walnęła w stół - Takie zachowanie nie jest dopuszczalne w sądzie. Przypominam panie Roberts, że może pan odpowiedzieć na pytanie lub odmówić zeznań, powołując się na piątą poprawkę.
Zapadła chwila ciszy, pełna napięcia. Ręce zaczęły mi się nieprzyjemnie pocić. Wytarłam dłonie o spódniczkę, ale to nic nie dało. Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą butelki wody.
-Nie zrobiłem tego, a mój syn jest niewinny - powiedział w końcu pan Roberts, a napięcie opadło.
- Proszę więcej nie rzucać bezpodstawnych oskarżeń na mojej sali panie Philips, jeżeli uzbiera pan wystarczająco dowodów zawsze może pan wnieść oskarżenie. Starczy emocji na dziś. Proszę się rozejść - powiedziała sędzia i bezceremonialnie, nie czekając, aż wszyscy wstaną, opuściła salę sądową.
////////////////////////////////
Cześć!
Dzisiaj dość krótko. Tak jakoś wyszło.
W tym tygodniu wróciłam do szkoły i nic nie napisałam...
No może po za krótkim scenariuszem, ale to raczej luźne notatki.
Co myślicie o tym rozdziale?
Koniecznie dajcie znać!
Do następnego! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro