Rozdział VI (2/2) Nie bądź zazdrosna Kowalski
Ten raz był inny niż poprzedni. Czułam to całą sobą.
Nie byłam tak spięta jak ostatnio. Wręcz przeciwnie.
Byłam pewna siebie, bo wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana. Kilkukrotnie przejrzałam wszystkie dokumenty, aby upewnić się, że jestem w stu procentach gotowa. I byłam. A lekka trema dodawała mi tylko ekscytacji.
Nawet nie zauważyłam, kiedy przyspieszyłam kroku a Jayden został w tyle.
Odwróciłam się wciąż idąc, aby zobaczyć, gdzie jest i nagle przewróciłam jak długa na podłogę. Kilka kartek rozleciało się we wszystkie strony.
Podniosłam się i rozmasowałam kolana i łokcie, które ucierpiały najbardziej. Jayden w tym czasie pokonał dzielącą nas odległość i zdążył zebrać już kilka kartek, które podał mi z kpiącym uśmieszkiem.
Kilku pracowników wyjrzało ze swoich biur, aby zobaczyć co się stało.
Na szczęście huk nie dotarł do biura na końcu korytarza.
Wtedy na pewno spaliłabym się ze wstydu.
Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok przy okazji szukając przedmiotu, o który się przewróciłam. Podłoga była jednak pusta. Musiałam potknąć się o własne nogi.
Ciamajda. Skrytykowałam sama siebie w myślach.
- Wszystko w porządku, co to był za hałas? - zapytała jedna z prawniczek, która z opóźnieniem otworzyła swoje drzwi.
- Nic takiego - wytłumaczył Jay - podłoga była śliska i się przewróciłem, ale już wszystko jest w porządku - przyjął to na siebie.
Nie mogłam uwierzyć, że był dla mnie taki miły. Jayden ostatnio naprawdę mnie zaskakiwał i zaczęłam się zastanawiać czy na pewno to nie on przewrócił się któregoś razu i nie upadł na głowę.
Ojcowie już czekali na nas w gabinecie.
Specjalnie na czas tej sprawy przyniesiono tu dodatkowe dwa stoły, aby lepiej się im pracowało. Patrząc na nie było można dostrzec kto z kim jest spokrewniony.
Mieliśmy dokładnie takie same style pracy jak nasi ojcowie. Pod ścianą stała sterta akt przysłana przez biuro prokuratora okręgowego. Akt, które najprawdopodobniej już wkrótce będziemy musieli przejrzeć.
- Witajcie - przywitał się mój ojciec i wskazał nam dłonią miejsca – siadajcie, mieliście na dzisiaj przygotować pomysł na linię obrony, mamy nadzieję, że się z tego wywiązaliście - powiedział, jakby to nie było oczywiste i zmierzył nas wzrokiem, który następnie zatrzymał na Jaydenie. chciał, aby to on zaczął.
- Niech Patricia zacznie - powiedział a ja domyśliłam się co chce zrobić.
- Nie - sprzeciwił się pan Marshall – niech zrobi to Jayden.
- Dobrze - Mój ojciec zawsze dostawał to czego chce.
Jayden wstał, aby dodać doniosłości swojej wypowiedzi.
- Uważam, że powinniśmy wprowadzić nowych świadków - zaczął - badania wykazały, że zeznania świadków na korzyść oskarżonego wpływają pozytywnie na ławę przysięgłych. Jeżeli udałoby nam się dotrzeć do przyjaciół Hailey i Aarona mielibyśmy lepszy obraz ich jako ludzi co zawsze jest pozytywnym aspektem – Gdy Jayden mówił, jego ojciec potakiwał ruchem głowy.
Był wyraźnie zadowolony z kierunku w jakim zmierzała wypowiedź jego syna
- Poza tym musimy podważyć obecnego świadka. - Jayden wyciągnął z teczki zdjęcie i przyczepił jej za pomocą magnesu na tablicy – Ava Mccoy, była dziewczyna Aarona, która zeznała, że rodzeństwo często się kłóciło. Możemy podważyć jej zeznanie i powiedzieć, że zwyczajnie chciała zaszkodzić byłemu chłopakowi.
Jay wyciągnął kolejne trzy zdjęcia, na pierwszym z nich była starsza kobieta o siwych włosach i delikatnych zmarszczkach, uśmiechała się delikatnie do obiektywu, ubrana była w koronkową sukienkę.
Na drugim zdjęciu był młody mężczyzna z dredami. On również uśmiechał się radośnie do obiektywu. Na jego ramieniu była dodatkowa ręka, zgadywałam więc, że Jay wyciął jego twarz z większej fotografii.
Ostatnie zdjęcie przedstawiało kolejną kobietę w średnim wieku. Miała jasne kręcone włosy i niczym nie wyróżniającą się twarz.
Zgadywałam, że byli to nauczyciele z Lincoln Academy.
- Ta pierwsza kobieta to Alice Bowman, wychowawczyni Hailey, mężczyzna na kolejnym zdjęciu jest wychowawcą Aarona i nazywa się John Milstone, ostatnia kobieta to Oriana Klara O'Malley matematyczka, która uczyła rodzeństwo. Tych troje nauczycieli zeznało, że zazwyczaj, z naciskiem na to słowo, Hailey i Aaron wracali razem do domu jego autem. Ważne, aby w sądzie zaznaczać, że nie robili tego za każdym i wcale nie jest powiedziane, że zrobili to akurat tego dnia. Poza tym z tego co udało mi się dowiedzieć, nikt nie sprawdził zapisu kamer, więc tak naprawdę nie wiadomo czy Hailey wsiadła wtedy z nim do auta.
- Dziękujemy ci Jayden, naprawdę świetna robota, weźmiemy twoje odkrycia pod uwagę, teraz twoja kolej Patricio - powiedział pan Marshall. Był wyraźnie zadowolony z syna.
Wzięłam głęboki wdech i stanęłam w miejscu, w którym przed chwilą był Jayden.
- Uważam, że linie obrony powinniśmy skupić na niedociągnięciach prokuratury - zaczęłam swoją wypowiedź, miałam nadzieję, że zostanie równie dobrze przyjęta co ta Jaya – W ich ustaleniach brakuje twardych i niepodważalnych dowodów, które wskazują na winę naszego klienta – z każdym słowem wczuwałam się coraz bardziej i czułam jak mój balonik pewności siebie powoli się napełnia - W przygotowanym oskarżeniu brakuje dwóch najważniejszych punktów. Otóż brak motywu. Bezpiecznie założyć, że prokuratura, jednak coś wybierze. Jak pokazują statystyki, najczęstszym powodem zabójstwa są pieniądze i dlatego warto wspomnieć o tym, że po podziale spadku, Aaron – w tym momencie zobaczyłam cień rozczarowania w oczach mojego ojca, mój balonik nieco się obkurczył.
Czyżbym zawiodła go moim rozumowaniem?
Nikt mi jednak nie przerywał więc mówiłam dalej, chciałam, aby ten słowotok sprawił, że mój ojciec przestanie tak patrzeć.
- Nie potrzebowałby tych pieniędzy, gdyż jest bardzo samodzielny i nawet znalazł własną pracę - pochwaliłam się informacją, którą z trudem wygrzebałam, Aaron chciał być niezależny finansowo co mogło oznaczać, że nie zależało mu na jego fortunie, mój balonik ponownie się wypełnił.
Wykonałam świetną robotę i być może to zaimponuje ojcu, nie odważyłam się jednak na niego spojrzeć.
– Poza tym nie znaleziono narzędzia zbrodni, ani nie przeprowadzono badań, które miałyby jej wskazać, co może oznaczać, że oskarżyciel wyraźnie próbuje coś ukryć.
W tym momencie przerwał mi pan Marshall.
- Co ty wygadujesz - oburzył się - gdybyś uważnie przejrzała dokumenty, które wam daliśmy, wiedziałabyś, że zlecono badania, według których Hailey została uduszona dłońmi! Widać, że tylko zabawa ci w głowie i nie potrafisz przyłożyć się porządnie do pracy. Mój syn poradził sobie znacznie lepiej Robercie - zwrócił się do mojego ojca – twoja córka wyraźnie się do tego nie nadaje.
Spojrzałam na tatę szukając u niego wsparcia. On jednak wbił wzrok w stół. Jego sylwetka była przygarbiona.
Wstydził się.
Wstydził się mnie.
Z moim balonikiem stało się coś złego. Uleciało z niego niemal całe powietrze.
Nie!
Nie poddawałam się.
Pozwoliłam, aby balonik z pewnością siebie napełnił się ponownie.
Ufałam sobie. Nie przeoczyłabym takiej informacji.
- Nie - powiedziałam hardo- to niemożliwe, sprawdzałam dokumenty tyle razy, nie było tam takiej informacji.
Sięgnęłam po teczkę, z której nie zdążyłam jeszcze nic wyciągnąć.
Nie musiałam nawet kartkować dokumentów.
To czego potrzebowałam leżało na samej górze.
Niemal widziałam jak zielonkawy raport z oględzin zwłok śmieje mi się w twarz.
Jak to możliwe?
Jakim cudem?
Zaparło mi dech w piersi.
Mój ojciec widząc to wyszedł z biura.
Nie, nie i jeszcze raz nie.
To się nie dzieje naprawdę.
Spojrzałam na Jaydena.
Kąciki jego ust unosiły się do góry.
Wygrał, wygrał.
Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.
On doskonale wiedział, że to się wydarzy.
Przypomniałam sobie imprezę. Jak spotkałam Jaya. Oskarżył mnie o myszkowanie w jego notatkach, nie dlatego, że wiedział, że to zrobiłam.
Oskarżył mnie o to, bo sam to zrobił.
Przejrzał moje notatki, gdy spał w moim domu.
Wiedział co chce zrobić.
Zabrał raport.
Zrobił to specjalnie.
Może nawet wcale nie zapomniał kluczy.
Zrobiło mi się duszno.
Moment, w którym potknęłam się na korytarzu. Jayden był daleko w tyle, a gdy wstałam już podawał mi dokumenty.
To wtedy zwrócił mi raport. I zrobił ze mnie wariatkę. Spojrzałam na niego jeszcze raz. Delikatny uśmiech zastąpiła niema powaga.
On wiedział, że ja wiem.
Ale nic nie powiedział.
Bo jego ojciec wciąż tu był.
Opuściłam gabinet.
Z balonika wyleciało całe powietrze.
****
Nie chciałam wracać do domu.
Nie wiedziałam czy ojciec tam jest.
Białe porsche zniknęło z parkingu a to mogło oznaczać wszystko.
Miałam ochotę usiąść na ziemi, rozpłakać się i zadzwonić do mamy.
Bałam się, jednak, że w tym przypadku akurat mama mogła wybrać stronę ojca. Zamiast tego otarłam łzy i wybrałam numer przyjaciółki. Odebrała niemal natychmiast.
Gdy tylko usłyszałam jej głos, rozpłakałam się.
- Przepraszam - powiedziałam przez łzy.
- Pati? Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona – poczekaj chwilę wezmę auto Lucasa i zaraz będę, tylko powiedz, gdzie?
- Kan-kan...
- Dobrze, już dobrze, nie musisz kończyć, zaraz będę.
Ayra przyjechała po mnie piętnaście minut później. Zapakowała mnie do auta i zaopatrzyła w chusteczki.
- Przepraszam - powiedziałam ponownie, gdy już trochę się uspokoiłam - byłam fatalną przyjaciółką.
Dziewczyna zdjęła jedną rękę z kierownicy i uścisnęła moja dłoń.
- Już dobrze, powiedz mi co się stało.
Na początku nie chciałam nic mówić.
Wstydziłam się siebie i wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło.
W końcu, jednak, gdy dotarłyśmy do jej domu i położyłyśmy się na jej łóżku, opowiedziałam jej o wszystkim. Ayra bądź co bądź, była moją przyjaciółką i wiedziała, jak mi pomóc.
- JayJay to skończony idiota i dupek - skomentowała, gdy skończyłam mówić - możesz spać dzisiaj u mnie jak chcesz, w domu śpią tylko Lucas i Jeremy, tata wróci dopiero jutro.
Lucas i Jeremy, byli o dwa i trzy lata starszymi braćmi Ayry i czasami przyjeżdżali na weekendy do domu. Propozycja dziewczyny sprowadziła na mnie uczucie ulgi. Dzięki niej nie musiałam się mierzyć z tym co mnie czekało. Jeszcze nie dziś.
- Dzięki, jesteś najlepszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam, wiesz o tym prawda?
Przyjaciółka objęła mnie mocno. Miałam niesamowite szczęście, że ją miałam.
Niektórzy go nie mieli i nigdy nie znajdowali kogoś takiego przez całe swoje życie a ja już ją miałam.
I byłam z tego powodu przeszczęśliwa.
////////////
Cześć!
Co myślicie o drugiej części szóstego rozdziału?
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Do zobaczenia za tydzień!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro