Rozdział III A jednak na mnie patrzysz
Obudziłam się nagle, gdy segregator spadł z łóżka, powodując huk.
Zerwałam się na równe nogi, zrzucając przy tym kilka kartek oraz jedną z teczek.
Zasnęłam podczas notowania i tusz wylał mi się na pościel. Zegar wskazywał godzinę drugą, a ja byłam niezwykle zdenerwowana.
Nie lubiłam niespodziewanie zasypiać podczas robienia czegoś.
Sprawiało to, że budziłam się zdezorientowana i oderwana od rzeczywistości.
Nie wiedziałam, czy tata już wrócił, więc najciszej jak potrafiłam, zeszłam na dół do salonu, aby znaleźć coś, czym mogłabym, chociaż tymczasowo wytrzeć atrament. Poza tym przydałaby mi się szklanka wody.
Zaschło mi w gardle i czułam się, jakbym przeszła przez pustynię.
Ostrożnie przeszłam przy ścianie do wyjścia i sprawdziłam, czy w przedpokoju są buty ojca.
Nie było ich.
Tata za pewnie znowu spał w biurze.
Upewniłam się, że drzwi są zamknięte na klucz i już mniej zwracając uwagę na zachowanie ciszy, ruszyłam do salonu, który połączony był z kuchnią.
Niemal krzyknęłam ze strachu, kiedy w ciemnościach dostrzegłam sylwetkę Jaya śpiącego na kanapie.
Nawet nie wiedziałam, że wciąż tu był. Naokoło niego poukładane były kartki.
Jayden zdecydowanie bardziej niż ja dbał o porządek w swoim miejscu pracy i wszystko miał idealnie posegregowane.
Z trudem dostrzegłam książkę, którą trzymał w rozluźnionej ręce. Jej głównym tematem były dawne rozprawy sądowe dotyczące morderstw, więc domyśliłam się, że i on zasnął podczas pracy nad sprawą.
Musiał najprawdopodobniej zabrać ją z biblioteczki mieszczącej się w gabinecie rodziców lub wrócić do domu. Zresztą, znając Jaydena, nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że nosił ją ze sobą.
Westchnęłam i przysunęłam się bliżej.
Z jednej strony nie chciałam go obudzić, a z drugiej było mi to wszystko jedno. Po chwili jednak zmieniłam zdanie i w ciszy zakradłam się jak najbliżej niego.
Nie chciałam, aby się obudził, bo właśnie nadarzyła mi się idealna okazja, aby poczytać jego notatki.
Przejrzałam je na szybko i zauważyłam, że Jay w ogóle nie zwrócił uwagi na kwestię motywu. Zamiast tego skupił się na wyłonieniu nowego podejrzanego.
Przyglądał się świadkom i robił o nich staranne notatki. Nie zdążył jednak zebrać wszystkich informacji. Wyglądało na to, że raczej niewiele dowiedział się z akt dostarczonych nam przez ojców, a wiedzę czerpał z portali w mediach społecznościowych.
Ostrożne niczym u dziecka z podstawówki pismo tak przeciwne moim skrajnie poprzechylanym bazgrołom pismo Jaydena pozwalało mi na doczytanie co nieco, gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności.
Byłam zmęczona i nie wiedziałam, czy uda mi się zapamiętać wszystkie informacje, ale nie chciałam ryzykować pójścia na górę po telefon czy notatnik.
Jay mógł się w końcu obudzić w każdej chwili. Usiadłam na brzegu kanapy i zaczęłam czytać, ale miękka kanapa dodatkowo napędziła moje zmęczenie. Mimo to chłonęła informacje dalej.
Chciałam dowiedzieć się jak najwięcej. Może w końcu okaże się, że zapominalstwo Jaya przysłuży się mojemu zwycięstwu.
****
Znowu zasnęłam.
Ciąg przekleństw w mojej głowie wydłużył się, gdy zdałam sobie sprawę, gdzie dokładnie jestem.
Leżałam na kanapie w salonie w moim własnym domu.
A Jayden Marshall obejmował mnie ramieniem przez sen.
Panika wymieszała się z zażenowaniem.
Jak miałabym mu wyjaśnić, dlaczego śpię wtulona w niego, gdyby to on obudził się pierwszy!?
Ostrożnie zrzuciłam jego ramię i wróciłam zarumieniona do swojego pokoju.
Miałam nadzieję, że mój ojciec jeszcze nie wrócił do domu. Dlaczego to zawsze przytrafiało się mnie?
Zdjęłam rzeczy ze swojego łóżka i rzuciłam się na nie.
Emocje buzowały w mojej głowie i nie sądziłam, że tej nocy uda mi się jeszcze zasnąć.
Zegar wskazywał czwartą czterdzieści.
Zakopałam się pod kołdrą i zamknęłam oczy, próbując uwolnić myśli. Zajęło mi to dużo czasu, ale w końcu świadomie zasnęłam.
****
Rano Jay zniknął.
Zawinął się, zabierając się ze sobą mój komplet zapasowych kluczy.
Samochód taty stał na podjeździe, co oznaczało, że musiał wrócić niedawno do domu.
Taksówka miała standardowo przyjechać po mnie o godzinie siódmej piętnaście.
Było za pięć siódma, co oznaczało, że nie mam zbyt wiele czasu, aby się przygotować. Ubrałam mundurek i związałam czarne włosy w koka.
Pospiesznie zjadłam kanapkę i spakowałam sobie jabłko do plecaka idealnie w momencie, w którym elegancka czarna taksówka zajechała po mnie jak co rano. Przywitałam się z kierowcą i wyciągnęłam telefon.
Chciałam zaobserwować konta znajomych Hailey, aby dowiedzieć się o niej więcej.
Sprawdziłam szybko, czy na moim profilu nie ma informacji, które mogłyby powiązać mnie z kancelarią ojca.
Nie wiedziałam, czy ktoś z najbliższych przyjaciół Hailey wie, kto reprezentuje Aarona.
Z tego, co się dowiedziałam on i jego siostra chodzili do tej samej szkoły a morderstwo to raczej chodliwy temat.
Usunęłam post z listopada, na którym pozowałam dumnie z rodzicami przed transparentem mówiącym o zlocie prawników.
Niby niewielki trop, ale lepiej dmuchać na zimne.
Gdy zaparkowaliśmy pod szkołą, szybko wybiegłam z samochodu.
Do lekcji zostało jeszcze dziesięć minut, ale po rodzicach miałam obsesję na punkcie punktualności.
Ayra już na mnie czekała.
- Żałuj, że nie było cię na wczorajszej imprezie — rzuciła na powitanie — świetnie się bawiliśmy, ale mam potwornego kaca. Proszę, urwijmy się z ostatniej lekcji.
Mimo narzekania moja przyjaciółka wydawała się pełna energii, jej ciemna skóra sprawiała, że wory pod oczami nie były aż tak widoczne, kręcone włosy miała rozpuszczone, a jej delikatna uroda sprawiała, że wyglądała jak mała dziewczynka.
- Nie żałuję — powiedziałam — i nie zerwiemy się z lekcji, wiesz, że nie mogę.
- Nudziara — zaśmiała się Ayra i przewraca oczami, ale wiedziałam, że tak naprawdę spodziewała się takiej odpowiedzi. Doskonale zdawała sobie sprawę, że rodzice nie wybaczyliby mi opuszczenia szkoły, nawet jeżeli tylko na kilka godzin.
- Trzeba było nie imprezować — rzuciłam, również się śmiejąc — kto imprezuje w czwartki?
- JayJay? – podsunęła mi Ayra, mając na myśli Jaydena.
Kiedyś nazywałyśmy go tak w dzieciństwie, ale on tego nienawidził. Gdy pani Marshall zauważyła, że go to irytuje, zezłościła się na mnie i zakazała mi tego, przy okazji grożąc. Przestraszyłam się i nie odzywałam się do Jaya przez kolejny tydzień, aż mama mnie nie uspokoiła. Mimo to niechęć pozostała. I do Brielle i do jej syna.
- Nie — powiedziałam — zaczął się wyścig — dodałam po chwili, a Ayra kiwnęła ze zrozumieniem głową. Przyjaźniłyśmy się od lat i doskonale wiedziała o urokach corocznych zawodów organizowanych przez moich i Jaydena rodziców.
- Zgaduję więc, że i dzisiaj nie będę mogła na ciebie liczyć na imprezie? - zapytała, choć doskonale znała odpowiedź — będą dzieciaki z Lincoln Academy — zachęcała.
- Przykro mi Ayra, może, gdy to się skończy. - powiedziałam, wymachując przy tym rękami w powietrzu, jakbym chciała ukazać wielkość tego, co się dzieje.
****
Po pierwszej lekcji skierowałyśmy się z Ayrą do naszych szafek, jednak szybko zdecydowałyśmy się zawróci.
Niestety nie dość szybko.
Danielle Payne, dziewczyna, która powinna dostać medal za ilość zerwań z Jaydenem Marshallem, zatrzymała nas okrzykiem.
Jej głos podszyty był sztuczną słodyczą i już wiedziałam, że chce się z nas ponabijać.
Przystanęła obok mojej szafki uwieszona na ramieniu Jaya, więc zgadywałam, że znowu są razem.
Przyjaciele Jaydena z drużyny, bliźniacy Stanley i Milo Bradleyowie stali za nimi i wyglądają na równie zirytowanych obecnością Danielle co ja.
- Pati! Myślałam, że nie da się wyglądać w szkolnym mundurku gorzej niż Bonnie, ale proszę, o to jesteś — skrytykowała mnie dziewczyna, uśmiechając się przy tym słodko.
- No widzisz, tak źle wyglądam, a jednak na mnie patrzysz, chyba jednak mam w sobie to coś – nie mogłam się powstrzymać i odpowiedziałam na zaczepkę Danielle.
Kątem oka widzę, że twarz Stanleya rozjaśnił uśmiech. Nie zwróciłam jednak na niego uwagi, bo przed oczami nagle stanęła mi wczorajsza noc i moment, w którym obudziłam się z ramieniem Jaya na sobie.
Zbadałam wzrokiem jego twarz zastanawiając się, czy zareaguje i dostrzegłam, jak kącik jego ust delikatnie drgnął.
No proszę.
Jednak nie jest tak obojętny, na jakiego pozuje.
- Ay – zwrócił się do mojej przyjaciółki Jay, ignorując przy tym swoją dziewczynę i mnie – będziesz dzisiaj na imprezie? - zapytał.
- O ile ty będziesz — podpuszczała go Ayra, choć wiedziała, że odpowiedź będzie taka sama jak u mnie.
Zwyczajnie ja i Jayden nie chodziliśmy na imprezy.
- Właściwie to planowałem iść, co o tym myślisz Dannie? - rzucił niby od niechcenia w odpowiedzi.
Szczęka niemal mi opadła.
Jayden Marshall idzie na imprezę? To nie wydarzyło się od....
Zastanawiam się chwilę, a gdy zdaje sobie sprawy z odpowiedzi, niemal wstrząsa mną dreszcz.
Jay nie był na imprezie od czasu, gdy dwa lata temu wrócił do domu tak pijany, że jego rodzice zagrozili mu wydziedziczeniem.
Powiedzieli, że gdy to się powtórzy, oddadzą mi kancelarię, nawet gdyby miało to ugodzić w ich dumę. Zrozumiałam wtedy też, jak bardzo Jay mnie nienawidzi. Zrezygnował z niemal całego życia towarzyskiego, abym nie dostała tej kancelarii.
A teraz Jayden szedł na imprezę.
Bliźniacy wyglądali na równie zaskoczonych co ja.
Wyglądało na to, że nie zamierzali jednak analizować jego pobudek, bo zbili z nim piątki i zaaprobowali jego decyzję.
Przewróciłam oczami i szarpnęłam Ayrę za rękaw.
Póki oni byli zajęci planami na imprezę, mogłyśmy w spokoju się zmyć.
////////////////////////////////////////
Cześć!
Podobał Wam się trzeci rozdział?
Ciekawi co będzie dalej?
Zachęcam do czytania dalej i dzielenia się swoimi opiniami!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro