Rozdział IX Przez okno było romantyczniej
W domu rozłożyłam wszystkie swoje dokumenty na łóżku i wróciłam do sprawy. Zakładając, że Aaron jest niewinny wciąż trzeba było znaleźć prawdziwego zabójcę.
Wskazanie innego winnego zawsze było najlepszą strategią obronną.
Oczywiście o ile klient faktycznie był niewinny.
A tego nigdy nie było można w stu procentach stwierdzić. Zastanowiłam się nad innymi podejrzanymi. Policja rozważała przyjaciół Hailey, ale wyglądało na to, że bardzo szybko porzucili inne teorie. Ja jednak postanowiłam wrócić do tamtych zapisków.
Głównymi podejrzanymi zaraz po Aaronie, byli Rick i Polly. To oni spędzali z dziewczyną najwięcej czasu.
Żadne z nich jednak nie miało motywu.
Tak jak Aaron.
Pomyślałam od razu.
Tak więc sposobność.
Nie znałam Polly więc nie wiedziałam, czy miałaby dość siły, aby udusić koleżankę. Ustalenie tego mogłoby wykluczyć ją jako podejrzaną, ale nikt wyraźne się temu nie przyjrzał. Przydałoby się jakoś zdobyć tę informacje.
Zajrzałam na Instagrama tym razem przeglądając profil Polly Jackson. Nie udostępniała zbyt dużej ilości zdjęć i na żadnym nie było widać jej sylwetki. Nadzieję wzbudziły jednak we mnie posty, na których dziewczyna została oznaczona.
Na jednym z nich stała obok Hailey i te obejmowały się. Wyglądało na to, że Polly była wyższa od swojej przyjaciółki. Pospiesznie wygrzebałam raport z sekcji.
Hailey miała około 170 centymetrów wzrostu co oznaczało, że Polly mogła mieć więcej. Jeżeli coś ćwiczyła mogła mieć też silne ręce.
Przez godzinę szukałam informacji o tym, czy Polly Jackson coś trenuje. Wyglądało na to, że nastolatka szanowała swoją prywatność i nie dzieliła się takimi informacjami w sieci. Lekko podłamana położyłam się na łóżku.
Gdybym tylko mogła spotkać się z nią i porozmawiać z nią osobiście. Choćby pod pretekstem szukania świadków.
Mogłabym przepytać ją tak, że nawet nie zorientowałaby się, że o coś ją podejrzewam.
Przez kolejną godzinę gromadziłam kolejne informacje o tej dziewczynie.
Polly Jackson była córką dwójki rozwiedzionych biznesmenów. Mia Taylor pochodziła z Waszyngtonu i wyszła za Christiana Jacksona, gdy skończyła szkołę średnią. Dwa lata później doczekali się dziecka a już rok później rozwodu. Oboje byli bogatymi ludźmi sukcesu a ich córce nigdy nic nie brakowało. Chodziła do prestiżowego przedszkola a później do dwu modułowego Lincol Academy, gdzie w pierwszej klasie drugiego modułu poznała Hailey Roberts, z którą bardzo szybko się zaprzyjaźniła.
Polly bardzo dobrze się uczyła i marzyła o przejęciu firmy któregoś z rodziców.
Krótko mówiąc tak jak Aaron była złotym dzieckiem z dobrego domu.
Wiedząc, że już nic więcej o niej nie wykopię zaczęłam szukać informacji o Ricku Lopez.
Nastolatek był synem meksykańskich imigrantów, którzy przeżyli swój Amerykański sen, gdy wygrali milion na loterii. Szybko zainwestowali go dorabiając się fortuny. Enrique i Zahara Lopezowie mieli poza Rickiem troje dzieci i tworzyli udane małżeństwo żyjąc z wielu inwestycji. Przeszukując Internet natrafiłam na wiele informacji o ich kolejnych projektach. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę.
Jedyną skazą na ich wizerunku był najstarszy syn - Emiliano, który dwukrotnie został oskarżony o kradzież luksusowych aut.
Raz nawet doszło do procesu, ale dwudziestoparolatek został uniewinniony po tym, jak jego adwokat odnalazł nagrania z monitoringu, na którym wyraźnie było widać, że w czasie dokonania kradzieży syn Lopezów jechał do domu swoim własnym autem.
Właśnie!
Nagle mnie olśniło. Nagrania z monitoringu.
Jeżeli Aaron odwiózł tamtego dnia siostrę do domu, kamery musiały to zarejestrować. Szybko zanotowałam to w notesie, aby nie zapomnieć i podkreśliłam dwukrotnie.
Nareszcie wpadłam na jakiś trop.
Przejrzałam zapiski innych adwokatów, ale nikt nie spojrzał na problem od tej strony. Gdzieś z tyłu głowy przemknęła mi myśl, że Jayden chyba coś o tym wspominał.
Zastanawiałam się tylko jak zdobyć nagrania. Nie chciałam prosić o pomoc ojca. Bałam się, że zanegowałby pomysł lub co gorsza ponownie zawiódł się na mnie, gdybym nic tym sposobem nie osiągnęła. Wstałam z łóżka i skierowałam się do kuchni.
Potrzebowałam herbaty, aby lepiej myśleć.
Miałam wiele rytuałów, które pozwalały mi się skupić, ale wyciszające picie herbaty, uważałam za najlepszy z nich. Zalałam kubek wrzątkiem, czekając aż Earl Grey się zaparzy dosypałam łyżeczkę cukru.
Nigdy nie lubiłam, gdy coś było zbyt słodkie, ale nie przepadałam też za gorzkim.
Zamoczyłam usta w herbacie i rozpłynęłam się. Była przepyszna.
Jak zawsze.
Chyba nie dało się zepsuć herbaty i to właśnie w niej uwielbiałam. Korzystając z przerwy sprawdziłam, czy Ayra się odzywała.
Praca na komputerze nie sprzyjała odbieraniu wiadomości, gdyż często wyciszałam telefon, aby się nie rozpraszać. Wciąż brakowało powiadomienia od przyjaciółki. Zastanawiałam się, czy otrzymała ciasto.
Dostawca w aplikacji zaznaczył, że tak, ale to nigdy nie było do końca pewne. Sposób weryfikacji wciąż był jeszcze niedopracowany.
Gdy wróciłam do swojego pokoju z wrażenia niemal upuściłam kubek z herbatą.
Trochę płynu wylało się na podłogę, ale zignorowałam to, bo właśnie byłam świadkiem, jak ktoś próbuje wejść do mojego pokoju przez otwarte okno.
-Jaydenie pieprzony Antony Marshallu co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz! - nakrzyczałam na niego rozpoznając bluzę, którą widziałam dzisiaj rano - Już drugi raz dzisiaj!
Jay orientując się, że został wykryty zrezygnował z prób dyskretnego wejścia do pokoju i przesunął się gwałtownie w bok, wpadając do niego z głośnym hukiem.
- Wiesz, że mogłabym cię teraz zastrzelić prawda? - zauważyłam.
- Wstrzymaj się z tym samosądem co – na jego twarzy widniał uśmiech.
- Wtargnąłeś mi do domu! Przez okno! - krzyknęłam.
- Przynoszę informacje! - bronił się chłopak i w żartobliwym geście uniósł ręce do góry.
- Mogłeś wejść drzwiami! Masz nawet klucz! - wciąż niedowierzałam w to co się dzieje. Mój największy wróg siedział u mnie na podłodze, bo przed chwilą wszedł do mnie do pokoju przez okno i chyba doznał po drodze wstrząśnienia mózgu, bo teraz chciał się ze mną dzielić informacjami, do tego błyskał zębami jakby powiedział najśmieszniejszy w świecie żart.
- Przez okno było romantyczniej – jego twarz ponownie się wykrzywiła w ironicznym uśmiechu a ja odłożyłam herbatę na biurko i trzepnęłam go poduszką po czym klapnęłam na podłogę naprzeciwko niego.
- Czego chcesz? - zapytałam po chwili świdrowania go wzrokiem.
- Przyszedłem podzielić się informacjami, ale skoro nie chcesz to może ja już pój... - chciał wstać, ale nim zdążył to zrobić dopadłam do niego, przyszpilając go do podłogi, niemal na nim siadając.
Nagle byliśmy bardzo blisko siebie.
Czas spowolnił.
Nasze głowy niemal się stykały.
Cholera! Ja na nim siedziałam!
Chciałam wstać, ale nie mogłam nic poradzić na to, że jego tęczówki były hipnotyzujące. Jay patrzył mi w oczy jak nigdy wcześniej.
Z bliska widziałam drobne piegi na jego twarzy.
Były doprawdy urocze. Dziwne, że wcześniej ich nie dostrzegałam.
Mlaśnięcie wywołane przez przełknięcie śliny przez Jaydena natychmiast mnie otrzeźwiło. Zsunęłam się z niego niezdarnie.
Poczułam jak moja cała twarz robi się czerwona.
- Przepraszam - mruknęłam, on znacznie szybciej się pozbierał i już po chwili na jego twarzy ponownie zawitał ironiczny uśmieszek.
- Gdybym wiedział, że polecisz na ten tekst, dawno bym go wykorzystał - Jay obrócił wszystko w żart, rozładowując napięcie. Zaśmiałam się dla rozluźnienia.
Śmiech był zaraźliwy i zaraz wszystko wróciło do normy.
- No więc - zagaiłam - czym chciałeś się podzielić?
- Dzisiaj rano, gdy tak potwornie postąpiłaś zostawiając mnie na środku jezdni.
- To ty potwornie postąpiłeś strasząc mnie na śmierć! - przerwałam mu.
- Tak, tak - zignorował mój komentarz – no więc, kiedy udowodniłaś, że jesteś człowiekiem bez uczuć, niewrażliwym na małych pokrzywdzonych ludzi - przewróciłam oczami – i zostawiłaś mnie na drodze, myślałem, że to koniec - parsknęłam śmiechem na te słowa, Jayden wyolbrzymiał, ale musiałam przyznać, że zaciekawiała mnie ta historia.
- Szwendałem się trochę wzdłuż drogi, próbując zatrzymać auta, już nie tak agresywnie, po twojej reakcji naprawdę bałem się, że ktoś mnie zastrzeli. No więc w końcu zatrzymał się niebieski mercedes, który należał do – Jay rękami wykonał werble – niejakiego Leviego Franklina – tu zatrzymał się czekając chwilę na reakcję z mojej strony.
Nie wiem czego się spodziewał, ale aplauzu nie otrzymał, bo nie wiedziałam kim jest człowiek, o którym mówi.
- Nie masz pojęcia o kim mówię, prawda? - zapytał a ja niestety musiałam przytaknąć, Jayden z niedowierzaniem pokręcił głową - Levi Franklin to jeden z najlepszych przyjaciół Aarona Robertsa. Który na dodatek zaprosił nas na imprezę! - niemal wykrzyknął.
- Nas? - zapytałam, tym razem to ja niedowierzałam - dlaczego Levi Franklin miałby zapraszać nas na jakąkolwiek imprezę?
Jayden nieco się speszył.
- Powiedzmy, że naściemniałem mu trochę o tym, że poznałem dziewczynę, której bardzo chciałbym zaimponować, ale niedawno przyjechałem do miasta i w dodatku zepsuł mi się samochód, którym chciałem jej się dzisiaj pochwalić.
- Aha - odparłam - i co jest wyjątkowego w tej imprezie? - wciąż nie do końca wiedziałam co Jay planuje i nieco mnie to niepokoiło.
- Levi trochę nakręcił się z tym pomaganiem i powiedział, że jego przyjaciel oskarżony jest o morderstwo, i że impreza odbędzie się właśnie w domu, w którym doszło do zbrodni, będą tylko najbliżsi przyjaciele, choć nie mam pewności, bo Levi to straszna gaduła i nie zdziwiłbym się, jakby wszystkim to rozpowiadał
- Chcesz powiedzieć, że będą tam wszyscy najbliżsi znajomi Hailey i Aarona? - szczęka mi nieco opadła. - Na miejscu zbrodni?
- I Aaron, tak. Poza tym impreza jest w drugim skrzydle domu. - dodał. Wyglądało na to, że niesamowicie cieszy go mój entuzjazm słysząc te wieści.
- Chwila - musiałam się opanować - czemu chcesz zabrać tam akurat mnie? Przecież to bez sensu. Jesteśmy wrogami - zauważyłam.Okazja była niemal perfekcyjna, ale coś podpowiadało mi, że to wszystko ma drugie dno, a Jayden nie będzie grał czysto.
- Nie zapędzaj się Kowalski - zaśmiał się Jay – wcale nie chciałem cię zabierać, ale nie mam innej opcji. Bez dziewczyny podkopałbym swoją przykrywkę. Danielle się nie zgodziła, Kristien by nie zrozumiała a Karen...
- Ja wymyśliłam Karen - przerwałam mu.
- No właśnie, więc widzisz, że jesteś moim kołem zapasowym, uwierz mi jakbym mógł cię nie zabierać zrobiłbym to - mruknął, ale jakoś bez przekonania, albo ja to sobie dopowiadałam.
Nieważne.
Bo właśnie pojawiła się wymarzona okazja, a ja nie zamierzałam z niej rezygnować.
///////////////////////////////
Cześć!
Wracam po przerwie!
Postaram się publikować rozdziały regularnie.
Podzielcie się swoją opinią -------------------------------->
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro