Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Zaczęłam kierować się do stołu powolnym krokiem. Upadłam, uderzając z łoskotem o podłogę. Michael popatrzył na mnie ze zdziwieniem i po chwili już klęczał pytając czy wszystko w porządku. Złapałam się za kostkę i syknęłam, mrużąc przy tym oczy. Wokół już zaczęli zbierać się ludzie - z moimi rodzicami na czele.

- Co za nieszczęście! - zawodziła ciotka Anabelle przykładając rękę do czoła.

- Rosemary, dziecko! Nic ci nie jest? - pytała moja rodzicielka ze strachem w oczach.

- Nie, Matko. To tylko noga - jęknęłam wciąż trzymając za kostkę.

- Za jakie grzechy ją pokarało? - usłyszałam szept z głębi tłumu.

- Jakieś potworne skoro coś takiego wydarzyło się w dzień jej ślubu! - mruknął ktoś inny.

- Zanieście ją do pokoju i wezwijcie medyka! - polecił mój ojciec.

Zostałam podniesiona przez Michaela na nogi po czym Mary wzięła mnie pod ramię i odprowadziła do sypialni. Położono mnie na łóżku i przykryto kilkoma kołdrami. Godzinę później służący wrócił z wieścią:

- Medyk przebywa w Oxfordzie i powróci dopiero jutro z samego rana.

Uff... Dzięki Bogu!

***

Nastała noc, a w moim pokoju wciąż znajdowały się trzy osoby: Michael, Matka i Mary, nie dając mi tym samym sposobności do ucieczki.

- Nie mogę zasnąć czując na sobie wzrok Was wszystkich... - szepnęłam. - Moglibyście opuścić mnie, przynajmniej dopóki nie zasnę?

- Ale przecież możesz czegoś nagle potrzebować, panienko - powiedziała Mary z troską w oczach.

- Mężu? - zwróciłam się do Michaela z pytaniem w oczach.

- To wykluczone - odparł.

- Nalegam - odparłam zuchwale. - Nie mogę nawet zmrużyć oka, a sen w moim stanie byłby zbawienny.

Zgódź się. Zgódź się. Zgódź się!

- Skoro nie może zasnąć to jej pozwólmy, Michaelu. Wrócimy za dwadzieścia minut - poparła mnie Matka.

Dzięki ci, Mamo!

Barkley zmierzył wzrokiem swoją teściową, spojrzał na mnie, po czym rzekł "Dobrze" i wyszedł.

Tak po prostu wyszedł. Dziwne...

Kiedy tylko za Mary i moją Matką zamknęły się drzwi, wyskoczyłam z łóżka i podeszłam na palcach do okna. Otworzyłam je jak najciszej się dało, podstawiłam taboret i wdrapałam się na parapet.

Teraz najgorsze...

Zebrałam suknię ślubną tak by zmieściła się w ramie okna, po czym zeskoczyłam na ziemię.

Zaczęłam biec co sił w nogach, jedną ręką trzymając w górze suknię, a drugą przytrzymując piersi, które ledwo trzymały się na swoim miejscu. Było już późno, a moja biała suknia działała niczym latarnia, więc bardzo obawiałam się, że ktoś mnie zauważy...

Kiedy dotarłam na miejsce odetchnęłam z ulgą.

Michael POV

Biegła do stajni między drzewami, a jej sukienka wręcz świeciła w ciemnościach.

Po opuszczeniu jej pokoju, poszedłem do kuchni i wyskoczyłem przez okno. A potem zza drzew obok stajni obserwowałem jak zeskakuje z parapetu i biegnie w moją stronę.

Mój instynkt podpowiedział mi, że ukradnie konia i po raz kolejny nie zawiodłem się na nim.

Musiałem przyznać, że Rosemary była niezłą aktorką. Nigdy w życiu nie wpadłbym, żeby udawać skręcenie kostki!

Nie zmienia to jednak faktu, że muszę się jej pozbyć i przy okazji ukarać za utrudnianie tego...

Rose dopadła wrót stajni i wparowała do środka, dysząc. Wyszedłem zza drzew i zacząłem powoli podchodzić do drzwi. Zdjąłem Pierścień i obracając go w palcach, wypowiedziałem słowa klątwy:

-"Vera amoris opus centuries"

***

"Prawdziwa miłość potrzebuje wieków"

Uff 😥 Udało się! W końcu napisałam ten rozdział, tak, że jestem usatysfakcjonowana 😊

Mam nadzieję, że Wam się spodobało! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro