Mówienie
Melancholia zapisana na oddechu duszy, polecam czytać rano, na świeży umysł. Naprawdę. Bardzo mi zależy, byście to przemyśleli, lub po prostu przeczytali w pełnej świadomości. To dość dla mnie ważne, ale w żadnym stopniu pilne, więc nawet odłóżcie lekturę na za parę dni, jeśli chcecie. Proszę szczerze i na tyle mocno, na ile jakkolwiek mogę, i z góry dziękuję.
Uh
Obejżałam nowy film Sekielskich i przypomniałam sobie, jak bardzo boję się świata.
Tego, jak wszystko jest nietrwałe i kruche
Jak cały wszechświat może cię zniszczyć, zdeptać, wrzucić w wir niewiadomych i niezaoferować nic w zamian, pozostawić całkiem samego, bez żadnej nadziei na sprawiedliwość czy pomoc
Nawet nie sam film mnie do tego skłonił, bardziej krótka wypowiedź mamy, której nie przytoczę, choć i tak przeżyłam go bardziej niż myślałam.
Nasz system to błogosławieństwo. Plujemy na raj, bo nigdy nie żyliśmy w piekle.
Mam w sobie głębokie przekonanie, że po śmierci doświadcza się sprawiedliwości, że to jest taki koniec wszystkich trosk i wszystko jest już ok.
Nie wiem, czy naprawdę w to wierzę, czy raczej trzymam się kurczowo tej myśli, bo bez niej zostałaby mi nicość, a nie ma nic gorszego od nicości. Lubię myśleć, że to pierwsze, ale nie mogę wiedzieć.
Po prostu spróbuję, i mam nadzieję, że wszyscy spróbują, zrobić najwięcej dobrego na tym łez padole. I nie nienawidzić niczego, bo nienawiść zawsze jest zła. Obojętnie w jakim kierunku, nawet nienawidzenie złych rzeczy niszczy. Może mniej, ale nadal. Należy o tym pamiętać.
Ahh, witaj, Melancholio.
Niemiłosiernie drażnią mnie ludzie, którzy widzą, jak wielką kupą gówna jest nasz świat i zamiast coś z tym zrobić tylko płaczą i się użalają.
Nie kurwa, nie jest idealnie, ale może być lepiej. Rusz dupę i spraw, by było. Po prostu.
Lepiej zapalić świecę niż przeklinać ciemność <3 <3 <3 <3
(szanuję chyba Amnesty International, bo zrobili więcej dobrego niż złego. Mają afery, ale każdy by miał. Wierzę, że się starają, mimo, że ich też, jak wszystko, zło przeżera od środka. Że więcej jest dobra.)
Taka historia z mojego życia; znacie moje ego, więc pewnie zrozumiecie, dlaczego mniej lub bardziej, raczej bardziej świadomie przypisuję sobie zasługę wskrzeszenia polskiej wikii Skrzydeł Ognia. Pewnie tym samym odbieram zasługi innym, rozumiem, jednak mam nadzieję, że zrozumiecie i nie macie mi tego za złe. W końcu, bądź co bądź, jeżeli zrobiliście coś dobrze, to powinniście być dumni, obojętnie, co o tym sądzi wasza znajoma, która no ta bene i tak chyba was wszystkich kocha (jestem przynajmnien w takiej chwili uniesienia, że tak sądzę. Gdyby to był fakt, to byłabym najszczęśliwszą osobą na ziemi, bo chyba nie ma niczego, czego boję się bardziej niż to, że tak na prawdę nie kocham tych ludzi, o których mi się tak zdaje.).
W każdym razie, była sobie wikia. Kompletny śmietnik. Artykuły żywcem z tłumacza google, błędy, okropność, wszystko nie tak. Moi znajomi twierdzili, że to kłębek chaosu i lepiej nawet kijem tego mie tykać, że nic nie da się zrobić itp. Że jest źle tam, źle źle źle i głupio. Cóż, dostarczało to paru sytuacji zabawnych, niepowiem
Nadal mam w pamięci ryj Hvitur XD
A ja za to kazałam im uprzejmie zamknąć swoje otwory gębowe i zamiast marudzić jak to nie źle i jak to lata roboty tam potrzebne, się za robotę zabrać.
I zrobiliśmy.
Wikia prosperuje do dzisiaj z tego co wiem, całkiem dobrze pod nadzorem Seekera, który stał się właścicielem. Ja co prawda odeszłam i wracać stanowczo nie zamierzam, gdyż, cóż tamten okres nie był dla mnie najlepszy i szczerze muszę przyznać, że odwalałam różne akcje, choć całkiem siebie rozumiem. Byłam zazdrosna o swoją pozycję, bo pierwszy raz ktoś na świecie zauważył we mnie kogoś w rodzaju lidera, więc traktowałam to kuriozalnie poważnie. Na tyle niezdrowo i okropnie poważnie, że płakałam kilka godzin i opuściłam serwer, co może brzmieć trywialnie, ale dla mnie absolutnie nie było i nadal nie jest, utożsamiam to raczej z realnym spaleniem mostów (trochę, jakby wasz wieloletni partner/lokator z dnia na dzień zniknął, jakoś tak się czułam), ponieważ jeden ze znajomych odmówił nazwania mnie królową.
Tak tak, już mi lepiej. Wiem, jak spierdolone to było, spokojnie. Teraz trochę bardziej to kontroluję, choć przyznam, że nadal zdarzają mi się napady rozpaczliwej potrzeby atencji i kochania. Ale już jest lepiej, chyba zwalczyłam większość. No i bro mnie kontrolują <3 <3 <3
Ahh, dygresje, pięlny strumień myśli. Po prostu chodzi mi o to, że zamiast rozpaczać, jak to jest źle i coś powinno zostać w kierunku poprawy zrobione, zrobiłam to. I dało to efekty. Polecam tę metodę.
Ahh, cieszę się z tej przerwy od discorda, naprawdę. Gdybym siedziała tam, prawdopodobnie pisałabym ten esej do Zorro, a tak dotrze on do szerszej publiczności i może ktoś coś z niego wyciągnie. Mam szczerą nadzieję, że coś wyciągniejsz.
Hah, przekaz na dziś. Róbcie rzeczy, jeżeli uważacie, że powinny zostać zrobione. Po prostu je róbcie. Nie mówcie, że powinny, nie myślcie o robieniu ich, róbcie. Jeżeli ktoś pisze, że bardzo źle się czuje i coś się stało i musi natychmiast z kimś porozmawiać, to piszcie do niego. Obojętnie jak bardzo się boicie, jak bardzo wam się nie chce, jak wiele osób jest wokoło. Nie będzie nikogo oprócz ciebie i to twój obowiązek niezależnie od sytuacji. Gdy ktoś prosi w eter o pomoc, pomóż. Nie ma żadnych ale, nigdy. Nie tłumacz się przed sobą, spróbuj uchwycić moment, gdy zaczynasz podświadomie szukać wymówek. Że przecież masz tyle do zrobienia, że coś tam, że coś tam. I wtedy zrób to, choćby na przekór temu głosowi w głowie. Coś wymaga zrobienia - zrób to. Kto wymaga pomocy - pomóż mu jak możesz. Nie czekaj, nigdy nigdy nigdy. Zobaczysz, że warto. Jest szansa, że się powtarzam, nie wiem, ale chcę pisać tak długo, aż poczuję, że napisałam wystarczająco dogłębnie i dostadnie. Więc pewnie kilka razy się powtórzę.
Włączyłam sobie grzejnik. Jak przy pamiętnym ognisku, z jednej strony będzie mi się topić skóra, z drugiej będę zamarzać. Poetycko.
(ten werset zrozumieją akurat tylko dwie osoby. przepraszam, jeżeli teraz czujecie się pominięci. ja bym się czuła, wiem, że nie wszyscy tak mają, ale widzę to tylko ze swojej perspektywy, więc przepraszam.)
Róbcie dobro, róbcie swoją robotę, bo ktoś musi i jeśli to nie będziesz ty, nie będzie to nikt. I wtedy twój znajomy się zabije, ktoś będzie płakał, ktoś inny też. Nie, nie z autopsji, jeszcze chyba nikogo nie ocaliłam, choć o niczym tak nie marzę.
To wasze pierwsze spotkanie z melancholijną mną, co nie? I moje pierwsze melancholii z publicznością. Proszę, napiszcie jakiś komentarz, opinię czy cokolwiek, to dla mnie naprawdę ważne, pewnie bardziej, niż możnaby sądzić.
Uwielbiam rozmawiać. Nie umiem, ale uwielbiam. Może po prostu muszę poćwiczyć.
Moja natura jest taka, że jestem bardzo niesamodzielna. I nie umiem sobie nawet wyobrazić, jak to jest zostać samemu, bez opieki. Koszmar.
A jako, że uznaję, że jeśli oczekujesz czegoś od świata, musisz najpierw mu to dać, to staram się w pewien sposób opiekować wszystkimi. Na discordzie może widać to bardizej niż tu. Mam nadzieję, że jakoś mi idzie. Zażegnuję konflikty rozmową i ocenianiem obu stron, staram się pocieszać i nigdy nie rzucać lekkomyślnych słów. Nie zawsze mi wychodzi. Ale myślę, że nie potrafiłabym kogoś obgadywać za plecami, nawet ze względu na własną dumę czy jakieś idiotyczne przekonanie, że mógł umrzeć kwadrans temu i teraz widzi co robię, i jestem z tego dumna.
Kiedyś robiłam więcej takich rzeczy, dziś mam mniejszy poligon do pomagania, tak mi się zdaje, ale się staram. Jeżeli czegoś potrzebujecie, to piszcie. I przepraszam za wszystkie moje porażki, ucieczki, ignorowanie próśb czy wiadomości. Za często uciekam od odpowiedzialności. Za często biorę za dużo. I nie mówcie mi, że należy mi się przerwa i oddech, bo to nie o to chodzi, wierzcie mi. Ja przerwę mam cały czas praktycznie. Chcę się nauczyć robić rzeczy z powinności, a nie tylko dla tego, że mam ochotę. Chcę się przełamywać. Mam wrażenie, że jestem lepszą wersją siebie. Za małe ćwiczę pocieszanie ludzi, ale chej, póki nie jest to potrzebne to się cieszę, a nie narzekam.
Długie to.
Chyba spróbuję już kończyć. Dziękuję, jeśli przeczytaliście, jeśli nie, a nie chcecie tego ignorować, to rozłóżcie sobie na akapity i czytajcie fazami, ja tak robię. Podejżewam, że skoro publikuję to tak późno, to większość osób czytających to teraz jest już zbyt zmęczona, by składnie myśleć i podejmować decyzje (słynna zasada Zorbatka), więc polecam przeczytać to rano.
Trzymajcie się
Wodi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro