Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lira & Henry

"Jeden ruch i będzie po wszystkim" pomyślała. To miała być ostateczność. To już nie mogło się nie udać. To miał być koniec.
Wiatr lekko muskał pokrytą piegami twarz brunetki. Nie drżała. Nie bała się tego co zaraz miało się stać. Chciała tylko zapamiętać szum wody i ruch wiatru. Dlatego jeszcze chwilę stała na poręczy z przymkniętymi oczami. Czuła niewiarygodny spokój. Jakby całe jej cierpienie uleciało. Jednak wiedziała, że jeśli wróci to wspomnienia i ból razem z nią. Westchnęła cicho i całkowicie zamknęła oczy. Była już gotowa.
- Hej! - Usłyszała za sobą.
Nie zareagowała. Wiedziała, że to nie jest skierowane do niej. Nikomu na niej nie zależało.
- Do ciebie mówię! Nie udawaj, że nie słyszysz, nastawiłaś uszy! - Znów ten sam głos.
"Uszy?" pomyślała marszcząc brwi. Odwróciła się. Z czystej ciekawości. Po drugiej stronie był chłopak mniej więcej w jej wieku. Szedł z lekko wymalowaną na twarzy złością w jej stronę.

(rysunek)

Gdy wszedł na chodnik po jej stronie w końcu się odezwała:
- Odejdź. - Brzmiała bardzo poważnie, wręcz lekko było słychać wrogość w jej głosie.
Jej mina była obojętna. Nie oddawała żadnej emocji. Lecz w jej oczach można było zobaczyć wręcz ogień. Ogień złości.
- Serio chcesz tak zmarnować życie? - Odparł szarowłosy spokojnie.
- Zmarnowałam je sobie żyjąc. - Odpowiedziała mrużąc oczy, po czym odwróciła się znów w stronę rzeki.
Wampir prychnął cicho pod nosem i przewrócił oczami.
- Baby... - Powiedział sam do siebie i podleciał do dziewczyny. - Zejdź stąd.
Wyszeptał.

(rysunek)

Nawet nie drgnęła. Odwróciła tylko wzrok na niewielkie miasto. Po dłuższej chwili ciszy zsunęła się do przodu z lekkim uśmiechem na twarzy. Leciała. Leciała w dół. Jednak po chwili przestała.
- Umarłam? - Powiedziała do siebie, po czym otworzyła oczy.
Była nad wodą. Dość wysoko. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że czuje lekki nacisk na talii. Nawet nie musiała patrzeć kto to. Wiedziała, że chłopak nie da za wygraną.
- Czemu nie dasz mi spokoju? Co ci tak zależy? - Spytała groźnie i zaczęła się szarpać.
Nie odpowiedział. Jedynie podleciał z nią z powrotem na most. Do jego uszu dotarł szept przechodniów. "Przeklęci ludzie" pomyślał. "Zainteresowali się wampirem, a próbującą się zabić dziewczyną już nie". Prychnął pod nosem i odstawił brunetkę na chodnik. Odwróciła się do niego i walnęła go w ramię.
- I co? Zadowolony?! - Krzyknęła ze łzami w oczach. - Ty idioto!
Spojrzał na nią z zupełnie obojętną miną. Po chwili westchnął i przewrócił oczami.
- Pomagasz komuś, a jemu jeszcze źle. - Powiedział pod nosem.
Odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę miasta. Po kilku krokach zatrzymał się.
- No idziesz ze mną czy nie? - Spytał.
Dziewczyna lekko się zdziwiła. Po chwili jednak otarła łzy i wolnym krokiem poszła za chłopakiem.

***

Fioletowooka niezbyt kojarzyła dane miejsce. Parę bloków na krzyż, położonych przy lesie nie za dużo jej mówiło. By zrobić zakupy trzeba było przejść kawałek przez las, aby dotrzeć do paru sklepów. Jednak blisko była plaża, którą Lira uwielbiała. Zaciągnęła się świeżą, morską bryzą.
Niedługo po tym znaleźli się przy jednym z bloków. Brązowooki włożył klucz do zamka. Następnie go przekręcił i otworzył klatkę. Przez całą drogę byli cicho, a od mostu do miejsca zamieszkania nastolatka szło się ponad godzinę. Żadne z nich nie miało potrzeby by się odzywać. Lira była nieśmiała i niezbyt ufna. Lubiła chować wszystko w sobie. Choć... Lubiła to nie jest odpowiednie słowo. Bardziej do tego przywykła. Zaś jej towarzysz - Henry - zwyczajnie lubił ciszę i nie chciał się narzucać.

(rysunek)

Weszli schodami na trzecie piętro. Chłopak otworzył drzwi od jednego z mieszkań, które posiadało numer dwadzieścia jeden. Pół psowata poczłapała za nim do małego przedpokoju. Mieszkanie nie wyglądało za dobrze. Najgorzej też nie, jednak bliżej mu było do rudery niżeli do apartamentu. Lecz czego można było się spodziewać? Młody wampir i tak się starał, ale kto wynajmie mieszkanie szesnastolatkowi i to za grosze? Wiedział, że normalny dorosły zgłosiłby sprawę nieletniego, a jemu niezbyt podobała się wizja siedzenia w domu dziecka czy innym ośrodku. Potrafił o siebie zadbać. Był najmłodszy z rodzeństwa, lecz nie najgłupszy i na pewno był bardziej odpowiedzialny niż jego siostra. Jednak nie chciał teraz o niej myśleć. Jedyną osobą z rodziny z którą chciał się zobaczyć był jego brat - Leon. Reszta się nie liczyła. Nawet ich matka. W tej chwili była zaślepiona ich ojcem i jego pozycją. Ojciec po tych wszystkich latach stał się w oczach chłopaka o niebo lepszy, mimo, że nie był prawdziwym ojcem jego i Leon'a. Starszy opowiadał mu kiedyś o ich prawdziwym tacie, ale i tak robił to rzadko. Szybko zrozumiał czemu ich rodzice się rozstali. Szybko też pojął nową sytuację, w której się znaleźli. Nigdy nie powiedział do nowego partnera matki "tato". Na początku ich rodzicielka próbowała go jakoś do tego nakłonić, jednak bezskutecznie. Miał wtedy dziewięć lat. Prawie dziesięć. Dziesięciolatki zazwyczaj marzą o nowych zabawkach, grach, jakichś wyjazdach, ale nie Leon. Jego celem stał się wtedy Henry. Zajmował się nim najlepiej jak mógł. Musiał szybko dorosnąć i nauczyć się wielu rzeczy, by przekazać swą wiedzę bratu. Młodszy doskonale zdawał sobie sprawę z tego co robił dla niego starszy. Właśnie dlatego był mu wdzięczny. Obaj byli ważni dla siebie nawzajem. Tym razem to szesnastolatek chciał pomóc. Chciał pokazać, że o nim pamięta, że nigdy go nie zostawi. Miał tylko nadzieję, że zdąży go stamtąd wyrwać.
W jego głowie rozbrzmiewały najróżniejsze przekleństwa opisujące jego najstarszego brata.
Nie.
Dla niego Vincent już dawno przestał być jego bratem.
Choć właściwie... Tak naprawdę nigdy nim nie był.
Nigdy za nim nie przepadał. Z resztą nie tylko on. Razem z Leon'em woleli swoje własne towarzystwo. Niezbyt spoufalali się z rudzielcem i blondynką, jednak gdyby mieli wybierać kogo wyrzucić z ich domu to wybraliby zdecydowanie piegowatego chłopaka. Co prawda Vanessa - bo tak miała na imię ich "siostra" - była wścibska, irytująca i była egoistką, ale nadal to nic w porównaniu z charakterem najstarszego.

(rysunek)


***


Minęło parę godzin. Za oknem było już dosyć ciemno. W międzyczasie między nimi ciągle panowała cisza. Szarowłosy jedynie spytał brunetkę czy jest głodna i pokazał jej gdzie jest łazienka. Poza tymi dwoma zdaniami nic innego nie wyszło z ich ust.
Piętnastolatka siedziała na pufie, znajdującej się w kącie salonu. Przez cały ten czas rozmyślała. Na początku był cała spięta i obserwowała każdy, nawet najmniejszy ruch wampira. Im więcej jednak czasu tam siedziała tym pewniej się czuła.

(rysunek)

Nastolatek nie wykazywał chęci zaszkodzenia czy skrzywdzenia jej. Dla jej komfortu nawet na nią nie patrzył. Dał jej czas by się oswoiła z nowym miejscem. Zwyczajnie robił to co zwykle: czytał, pił herbatę, słuchał muzyki na słuchawkach, krzątał się po mieszkaniu bez większego celu. Jednak zawsze wracał po chwili w to samo miejsce, czyli na kanapę w salonie, która znajdowała się niedaleko pół psowatej. Fakt, chciał dać jej przestrzeń, ale z drugiej strony nie chciał jej zostawiać. To nie tak, że jej nie ufał. Choć... W sumie to trochę też. Nie ufa się od razu nowo poznanej osobie, prawda? W szczególności, gdy ta nic o sobie nie mówi.
- Chodźmy na plażę. - Powiedział starszy, wyrywając dziewczynę z jej rozmyśleń.
Spojrzała na niego swoimi fioletowymi, lekko zdziwionymi oczami. Po chwili przytaknęła i powoli wstała ze swojego miejsca. Gdy brązowooki zniknął za ścianą idąc na przedpokój Lira uśmiechnęła się lekko pod nosem. Bardzo lubiła plażę. Często chodziła na nią z...
Wspomnienie o nim wywołało u piegowatej nagłe łzy. Tak strasznie jej go brakowało. Z nim nie była sama. A teraz? Teraz jest jak mała, nic nie znacząca kropla w morzu żyć.
Znów poczuła ciepło. Ciepło, którego jej było brak. Dość masywne jak na młodego chłopaka ramiona otuliły ją mocno. Wiedział jak to jest czuć się samotnym. Wiedział jak to jest, gdy nagle zostajesz sam. Z niczym.

(rysunek)

Nie wiedział jednak, że to dlatego dziewczyna płacze. Nie znał powodu. Mimo to nie chciał widzieć jej łez. Nie chciał widzieć łez nikogo. Nie pokazywał się nikomu od tej strony, nie licząc jego brata, ale był bardzo wrażliwy na cierpienie innych. Może nie płakał, gdy widział, że komuś jest źle, lecz potem nie mógł o tym zapomnieć. Często myślał o losie innych. "Świat jest taki niesprawiedliwy". To zdanie pojawiało się w jego głowie prawie dzień w dzień. Co dziwne nie był on pesymistą. Wręcz przeciwnie. Wierzył, że kiedyś świat będzie lepszy. Chciał się do tego przyczynić.
Po dłuższej chwili młodsza była już spokojna. Odsunęła się od towarzysza i otarła resztę łez. Ten patrzył na nią z bardzo delikatnym uśmiechem. Na jego twarzy było wymalowane "Spokojnie, jestem tutaj". W tym momencie brunetka wydobyła z siebie pierwsze od kilku godzin słowo:
- Dzięki... - Powiedziała to bardzo cicho, ale i szczerze.
Nadal była nieufna. Trudno było u niej z kontaktami międzyludzkimi. Była jednak wdzięczna chłopakowi. Dawno nie miała żadnego wsparcia.
"Nawet jeśli tylko robi dobrą minę do złej gry..." - zaczęła snuć myśl - "... to i tak to dość miłe".
Westchnęła cicho i wzięła się za ubieranie butów. Wampir tylko uśmiechnął się pod nosem i zrobił to samo co jego poprzedniczka, po czym wyszli z mieszkania.


***


Po dosłownie siedmiu minutach byli już na plaży, a szli naprawdę powoli. Nie spiesząc się zbytnio, napawali swe oczy pięknym dla nich widokiem.
Spacerowali brzegiem wielkiego, naturalnego zbiornika wodnego, a ich płuca co chwilę wypełniały się następną dawką świeżego powietrza.
Gdy cisza pomiędzy nimi znów zaczęła się niemiłosiernie dłużyć chłopak przystanął. Brunetka na tyle zatraciła się w nadmorskim krajobrazie, że na początku nie zauważyła braku młodego wampira obok siebie, jednak po kilku leniwych krokach i ona się zatrzymała. Odnalazła Henry'ego wzrokiem i spojrzała na niego pytająco.
- Od paru godzin prawie w ogóle się nie odzywasz. - Odparł szarowłosy z lekko zobojętniałą miną. - Możesz mi nie mówić dlaczego, pomimo, że chciałbym wiedzieć, ale chcę chociaż znać twoje imię.
Nastolatka otworzyła usta z zamiarem wydobycia jakiegokolwiek słowa, lecz po chwili znów je zamknęła. Jej wzrok powoli przeszedł na piasek. Po dłuższej chwili znów podniosłą wzrok. Wzdrygnęła się lekko, widząc, że brązowooki jest bliżej niej. Spojrzała mu jednak w pełne ciekawości oczy i rzekła:
- Lira.
Wyciągnęła do niego dłoń, nie spuszczając wzroku. Szesnastolatek lekko uśmiechnął się pod nosem. Uścisnął jej dłoń i odpowiedział:
- Henry.

(rysunek)




-Tak oto kończy się czwarty rozdział! (W końcu go skończyłam hah) Mam nadzieję, że to co piszę jest w miarę dobre i przyjemne (jakkolwiek to brzmi) UwU Miłego dzionka i do następnego rozdziału kochani~!-


~Alex Evans

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro