Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

*punkt widzenia Taehyunga*

Wstaje. Zmierza powoli do wyjścia z kawiarenki. Wszystkie oczy skierowane są ku niemu. Jego wyraz twarzy wydaję się mówić: "Dlaczego ja?! Przecież nic nie zrobiłem!" Przenoszę szybko wzrok na Jimina. On po chwili odwraca głowę w moją stronę. Uśmiecha się. Jestem zdziwiony. Dopiero co wyglądał tak, jakby był w stanie zamordować Jungkooka, a teraz obdarza mnie takim ciepłym spojrzeniem. Po chwili znikają za drzwiami. Spoglądam w swoją filiżankę i rozmyślam. Po chwili od tej czynności odrywa mnie jakiś głos.

- Przepraszam. - mówi mężczyzna. Jak się orientuję to ten sam, który przed chwilą rozmawiał z moim współpracownikiem.

Patrzę na niego i szybko uświadamiam sobie, że swoim wózkiem przyblokowałem krzesło. Myśląc, że ten szarowłosy chłopak chce je wziąć, powoli zaczynam odjeżdżać w tył.

- Och, tak, jasne. - mówię szybko. - Już się przesuwam. - uśmiecham się krzywo.

- Nie! Nie o to mi chodzi! - zatrzymuje mój wózek ręką. - Jestem Yoongi. - wyciąga do mnie dłoń. Podaję mu nieśmiało swoją. - Kuzyn pana Parka, tak?

- Czyli już wszyscy wiedzą? - śmieję się. - Jestem aż taką sensacją?

Dosiada się do mnie.

- Jungkook nawija o Tobie od wczoraj, od kiedy tylko się dowiedział. - chichocze.

- Naprawdę? - pytam zaciekawiony.

- Jasne, że tak! - odpowiada i klepie mnie lekko w ramię. - Tylko trochę inaczej sobie Ciebie wyobrażał, że tak powiem. - lekko się krzywi.

- Ach, no tak, hah. - odchrząkuję. - Kto by się spodziewał takiego kaleki! - śmieję się gorzko.

Yoongi patrzy na mnie ze smutkiem. Nic nie odpowiada. Zdaję sobie sprawę z tego, że po prostu, nie wie co zrobić. Nie spodziewał się tych słów.

Po chwili ciszy zmienia temat i zaczyna rozmawiać ze mną o moich hobby. Wydaje się miły, a  w dodatku... naprawdę interesuje go to, o co pyta.

*punkt widzenia Jungkooka*

Po chęci zamordowania mnie wzrokiem, jak jakiś Bazyliszek, pan Park idzie obok mnie i nic nie mówi. Szybko przebiera swoimi małymi nóżkami. Niby zabawny widok, ale ani mi się śni, żeby się zaśmiać. Po krótkim przemarszu, otwiera drzwi do swojego gabinetu. Wchodzi jako pierwszy. Siada za swoim ogromnym biurkiem i czeka.

To właśnie jest w nim najgorsze.

On nie postawi mi konkretnego zarzutu. Nie opieprzy mnie za nic. Nie każe sobie od razu pójść. O nie...

Będzie nad wyraz spokojny.

Będzie pytał, jakby nie znał odpowiedzi.

Choć zna ją doskonale.

On ma specyficzne podejście. Osoba, która mu podpadnie, jest upokorzona w najgorszy możliwy sposób.

Nie przy wszystkich. Sam na sam.

Lubię go, jest naprawdę świetnym pracodawcą, jak i człowiekiem.

Najgorsze co może być - to właśnie podpaść.

Podpaść Park Jiminowi.

Pomimo złotego serca, jest naprawdę bezwzględny.

- Jeon. - mówi spokojnie. - Zamknij drzwi. - uśmiecha się do mnie.

I już wiem, że ja również podpadłem.

Biorę głęboki oddech. Chwytam za klamkę i powoli zamykam drzwi.

- Usiądź. - wskazuje mi miejsce przed sobą. - Chyba się nie boisz, prawda?

On wie, że się boję.

Że tak cholernie się boję.

~~~
Co takiego stanie się w gabinecie Jimina?

Postaram się dodawać częściej rozdziały, dziękuję Wam za całą motywację, którą mi dajecie 💕

Dziękuję za to, że moich "zwolenników" jest już ponad 200. To dla mnie ogromne wyróżnienie. Zakładając tu konto nie spodziewałam się, że coś takiego mnie kiedykolwiek spotka. Dla Was wszystkich ogromny *HUG*!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro