Rozdział 8
Proszę przy tym włączyć muzykę
Ciągle trwał przy ciele ukochanej rodzicielki. Nie mógł się ruszyć. Mógł wrócić od razu, a później wypróbować kosę. Czuł wstręt do samego siebie, mimo daru, jakiego otrzymał. Wolał zabawę, podczas gdy jego ukochana mama umierała w samotności. Trzymał jej dłoń. Była taka zimna, niczym lód, brakowało jej zwykłego ciepła, jakie zwykle otrzymywał, kiedy go przytulała.
- Mam nadzieję, że chociaż ty trafiłaś do nieba, matko. Byłaś taka dobra, bez żadnej skazy, żadnego grzechu. Jedynym twoim błędem było wyjście za mąż za tego drania, jakim okazał się ojciec. Zawsze mnie pocieszałaś, byłaś cierpliwa i uśmiechałaś się pięknie, niczym anioł. Nie skarżyłaś się na nic. - Ciągle czuł łzy, głos mu się łamał. - Tak bardzo cię przepraszam, że cię zostawiłem samą - przytulił martwe ciało królowej. - Nigdy mnie nie zawiodłaś. To ja zawiodłem ciebie, mamo - szlochał. Tak bardzo chciał, aby wróciła, jednak to było niemożliwe. Nie można ingerować, kto ma dalej żyć, oszukać śmierć. Jeżeli by się tylko spróbowało, konsekwencje mogły być po prostu tragiczne. Zarówno dla świata, jak i dla niego samego. - Przysięgam ci, że on za to wszystko zapłaci. Odzyskam twą koronę i odzyskasz spokój. Zawsze będę cię kochać, mamo. - Owinął jej ciało w materiał i zabrał, aby ją pochować. Dlaczego w pewnej chwili poczuł się jak egoista, myśląc tylko o sobie? Dlaczego nie utargował z Laveną jeszcze kilku lat życia dla matki? Oczywiście wtedy nie mógłby zdradzić, kim się stał. Kimś lepszym niż rycerzem, przynajmniej by jeszcze żyła, prawda? " Jednak czasu już nie cofnę " -pomyślał, dochodząc do miejsca, aby zakopać ciało. Na szczęście, on kiedyś, gdy był dzieckiem, trafił na to miejsce przypadkiem, gdy uciekł, bo miał o coś żal. Ziemia była poświęcona. Chowano tu jedynie dobrych ludzi, którzy zasługiwali na pochówek. Złych natomiast pożerały bezdomne psy i inne zwierzęta, błąkające po tej ziemi. Odłożył na moment mamę delikatnie, jakby się bał, że się rozpadnie i zaczął kopać dół. Po dwudziestu minutach miał wykopany grób. Trochę się namęczył, otarł pot z czoła, ale uważał, że to konieczne, by pożegnać ukochaną osobę.- Jeszcze chwilę. Poczekaj, mamo - szepnął. Zebrał najpiękniejsze polne kwiaty, które jego mama tak kochała, a także białe lilie i konwalie. W końcu były symbolem królestwa, jeśli podły król tego nie zmienił. Znalazł jakiś sznurek i z dwóch grubych gałęzi, zrobił krzyż. Na kwiatach ułożył ciało matki. Stworzył jeszcze wianek, nakładając jej na głowę i przez chwilę patrzył na jej spokojną twarz, tak, jakby tylko spała. Jednak to był sen wieczny, rozwiązał wstążkę swojej kitki, tak że opadły kaskadą na plecy, a grzywką przysłoniła oczy. Ucałował wstążkę i włożył w splecione dłonie rodzicielki. Ucałował jej czoło i usta, w geście pożegnania zmarłej.
- Zawsze będę cię kochał, mamo - wyszeptał znów, czując łzy. Otarłszy je szybko rękawem, zaczął zakopywać ciało. Gdy było już zasłonięte, wbił krzyż przy kopcu. Ułożył jeszcze kamienie, aby żadne zwierzę nie dorwało się do zwłok, a także ułożył bukieciki kwiatów. Po wszystkim uklęknął i złożył dłonie do modlitwy. Aby Pan miłosierny przyjął oto tę dusze do królestwa niebieskiego. By mogła zasiąść wśród aniołów i grywać radosne pieśni. Po modlitwie wstał.
- Spoczywaj w pokoju...Helen Crevan. -wyszeptał, uśmiechając się smutno i odszedł. Teraz już zupełnie samotnie musiał borykać się ze swoimi problemami. A pierwszym z nim był jego znienawidzony ojciec.Z ust Adriana wydostało się tylko jedno słowo : Zemsta.
Cdn.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro