Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

                                                                                                                                                  Styczeń, rok 1992

Jest rok 1939. Zamieszkujemy budynek szkolny znajdujący się w Dziębowie. Mój mąż jest kierownikiem szkoły. Mamy dwoje dzieci, chłopców. Zbyszka, który ma 3 lata i rocznego Jurka. Do pomocy przydzielono nam 16-letnią dziewczynę, o imieniu Bronisia. Chodź pracowała z nami od niedawna, dobrze wykonywała swoje obowiązki.

28 sierpnia mąż otrzymał powołanie do wojska, był oficerem w rezerwie. Mówiło się o wojnie, ale nikt w to nie wierzył, a jeżeli będzie to błyskawiczna i napewno zwyciężymy. Na tamtą chwilę mogłam powiedzieć, że były to tylko pogłoski. Ludzie nie sądzili, że zwykłe gadanie może się na czymś skończyć.

Razem z Bronisią porozdzielałyśmy ubrania, część z nich zapakowałyśmy do skrzyni, a resztę do dużego kosza witlinowego. Wszystko to było ulokowane w piwnicy, miejscu bezpiecznym od pożaru, czy wilgoci. Piwnica mogła dzieki temu, pełnić w ostateczności funkcję prowizorycznego schronu.

Otrzymałam również zawiadomienie z Inspektoriatu Szkolnego, mówiącym o tym, że w odpowiednym czasie nadeślą nakaz ewakuacji. Takowy dostarczono rankiem 1-ego września. Sołtys, miał nas zawieźć na stację kolejową do Chodzieży. Tam ewakuacyjny pociąg z rodzinami urzędników państwowych kierował się do Rawy Ruskiej

Poprzednio umówiłam się ze szwagierką i jej mężem, że tylko po to do nich przyjadę, aby nie pozostać poza rzeką Noteć, gdyż most był podziurawiony i z chwilą wybuchu wojny musiał zostać zdetonowany, ponieważ uciekano tamtędy na ganicę niemiecką. I tak musiałam zaprzestać pracy w szkole z powodu ewakuacji, więc nie chciałam przeżywać czasu wojny w samotności, w domu zamieszkiwałam z mężę, a jak już mówiłam zasilał on armię krajową

Dziębówko było ostatnią stacją kolejową po stronie polskiej. Zajęchaliśmy do szwagierki. W Chodzieży wisiały już plakaty nawołujące do mobilizacji. Były w ogromnych ilościach, nie tylko na słupach informacyjnych ale i na domach. Miasta i miasteczka zazwyczaj tentniły życiem, zwłaszacza o takich porach, lecz dzisiaj ciężko było tam kogo kolwiek spotkać. Ludzi pochłonęły przygotowania do ewakuacji i bezpiecznej przeprawy z rodzinami.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro