🌸BASEN🌸
- Jak wspaniale - cichy plusk wody rozniósł się po pomieszczeniu. Dziewczyna rozłożyła się wygodnie w dość dużym jacuzzi.
- Przestań się tak podniecać. To normalna woda, w normalnym basenie, w normalnej pływalni - Caren miała dość. Już samo patrzenie na rudowłosą odbierało jej chęć do życia. Najchętniej jak najszybciej opuściłaby to miejsce, gdyby nie dwa bardzo ważne problemy. Yuri i Phichit. Obydwaj byli wybitnie złośliwi, zdawali sobie sprawę z tego jak obie się nie znoszą, ale i tak podstępem je tu zwabili.
- Wygrałem! - krzyk Phichita pełen był radości.
Tajlandczyk oparł się wygodnie o brzeg z uśmiechem patrząc na wycieńczonego przyjaciela. Yuri z trudem łapał powietrze.
- Yuu- chan! - Holly szybko opuściła jacuzzi, przykucając obok Japończyka. Rudowłosa wielu ludziom wydawała się dziwna, co poniekąd było prawdą. Względem najbliższych przyjaciół była niczym matka, gotowa zabić, aby obronić dzieci.
- N-nic mi nie jest - ledwo wydusił, czując jak dziewczyna opiekuńczo głaszcze go po głowie.
- Ty debilu! Przecież wiesz, że Yuri nie jest w stanie płynąć tak szybko jak ty! To, że jest wytrzymały w jeździe na łyżwach nie znaczy, że nagle wyrosną mu skrzela!
- Weź już przestań. Yuriemu nic nie jest - Caren nie mogła się powstrzymać, przed dodaniem czegoś od siebie.
- Mojemu synkowi stała się krzywda. Nie mam zamiaru tego tolerować - uśmiechnęła się chytrze, niespodziewanie wskakując do basenu.
- Co ty zamierzasz? - odezwał się w końcu Taj.
- Ścigamy się. Kto pierwszy przepłynie basen i tu wróci wygrywa. Przegrany przez miesiąc stawia nam wszystkim obiad - oznajmiła zawzięcie.
- Zgoda.
Yuri zdążył się już uspokoić. Usiadł wygodniej na krawędzi basenu i spojrzał na swojego przyjaciela. To było bardziej niż pewne, że Holly wygra w końcu pływa od małego. Był ciekaw czy Taj w ogóle zdaje sobie z tego sprawę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro