Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

  Wiedząc, że zbliża się kres jego podróży, Yongguk rozpoczął jej ostatni etap. Miał się zatrzymać w małym pensjonacie niedaleko od szosy i gdy dojechał do peryferii Gangneung, postanowił rozejrzeć się po okolicy. W centrum miasteczka, jeśli można je w ten sposób nazwać, mieściły się różne firmy, które oferowały prawie wszystko. W powszechnym domu towarowym można było kupić zarówno towary żelazne oraz sprzęt wędkarski, jak i artykuły spożywcze. Stacja benzynowa sprzedawała opony i części samochodowe, a także prowadziła usługi naprawcze.

Nie miał powodu, żeby pytać o wskazówki i w chwilę później skręcił z szosy w krótki żwirowany podjazd, myśląc, że domek w Gangneung jest bardziej uroczy, niż sobie wyobrażał. Był to stary biały budynek, z czarnymi żaluzjami i przyjemną werandą. Na balustradzie stały doniczki z kwiatkami w pełnym rozkwicie.

Zabrał swoje rzeczy, przewiesił woreki podróżne przez ramię, po czym wszedł po schodkach do środka. Sosnowa podłoga była porysowana przez setki zapiaszczonych stóp w ciągu wielu lat i nie taka elegancka jak w jego dawnym domu. Po lewej znajdował się przytulny salon, do którego wpadało światło przez dwa duże okna po obu stronach kominka. Czuł zapach świerzo zaparzonej kawy i zauważył nieduży półmisek z ciasteczkami, przygotowany na jego przyjazd. Założył, że w prawej części domu znajdzie właściciela i ruszył w tamtą stronę.

Rzeczywiście, stało tam małe biureczko, przy którym powinien się zameldować, ale nikt przy nim nie siedział. W rogu, za biurkiem, wisiały na tablicy klucze do pokojów, na brelokach w kształcie mikroskopijnych latarń morskich. Podszedł do stolika i pocągnął za taśmę dzwonka, wzywając obsługę.

Odczekał chwilę, po czym znowu zadzwonił. Tym razem usłyszał coś, co brzmiało jak stłumiony płacz, który dochodził gdzieś z tyłu domu. Zostawił swoje rzeczy, obszedł biurko i pchnął wahadłowe drzwi prowadzące do kuchni. Na byfecie leżały trzy nierozpakowane torby z artykułami spożywczymi.

Zewnętrzne drzwi kuchni były otwarte, jak gdyby zapraszały go, żeby wyszedł na dwów. Deski werandy skrzypnęły pod jego ciężarem. Po lewej stronie stały dwa bujane fotele i mały stolik, po prawej dostrzegł źródło dźwięku.

Stał w rogu werandy, zwrócony twarzą w stronę morza. Podobnie jak on, był ubrany w spłowiałe dżinsy, ale nie miał kurtki, tylko gruby golf. Kilka kosmyków ciemno-blond włosów, tańczyło na wietrze. Odwrócił się, zaskoczony odgłosem jego kroków. Za nim krążyło w powietrzu kilkanaście mew, na balustradzie stał kubek z kawą.

Yongguk odwrócił wzrok, ale po chwili jego spojrzenie znowu powędrowało ku nieznajomemu, jak gdyby przyciąganie niewidzialnym magnesem. Zauważył, że nawet zapłakany jest ładny, ale coś w smutnym sposobie, w jaki przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, powiedziało mu, że nie zdaje sobie z tego sprawy. I później, wracając pamięcią do tej chwili, Yongguk zawsze dochodził do wniosku, że to uczyniło go jeszcze bardziej pociągającym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro