Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Wypił kawę, wsiadł z powrotem do samochodu i wyjechał na autostradę.

Przybrzeżne niziny cechowało spokojne piękno i Yongguk zwolnił, napawając się nim. Zdawał sobie sprawę, że życie tutaj jest zupełnie inne. Jadący z przeciwka ludzie machali do niego, na ławce obok stacji benzynowej siedziała grupka starszych mężczyzn, którzy wyraźnie nie mieli nic lepszego do roboty od obserwowania przejeżdżających samochodów.

Późnym popołudniem przeprawił się promem do małej miejscowości, w której chciał spędzić trochę czasu zanim zamieszka na kilka dni w Gangneung. Na promie znajdowały się poza nim jeszcze tylko cztery samochody i w ciągu dwugodzinnej podróży gawędził z kilkoma współpasażerami. Spędził noc w małym hotelu, wstał, gdy nad wodą rozbłysła biała świetlista kula, zjadł wczesne śniadanie, a następnie wybrał się na kilkugodzinną przechadzkę po wiejskiej okolicy, przyglądając się, jak ludzie przygotowują domy do uderzenia spodziewanego sztormu.

Gdy w końcu był gotów do dalszej drogi, wrzucił torbę podróżną do bagażnika i ruszył, do miejscowość, która stanowiła cel jego podróży.

Gdzieniegdzie niebo się przetarło i mimo że chmury pędziły gniewnie w kierunku horyzontu, od czasu do czasu przedzierało się przez nie słońce, sprawiając, że świat dookoła stawał się nagle rażąco biały. Poprzez warkot silnika Yongguk słyszał dziki ryk morza.

Jadąc tak w samotności wrócił myślami do Jihyun.

Sprawa rozwodowa zakończyła się ostatecznie dopiero kilka miesięcy temu, ale przebiegała w przyjemnej atmosferze. Wiedział, że Jihyun spotyka się z jakimś mężczyzną, i podejrzewał, że widywała się z nim już nawet przed separacją, nie miało to jednak znaczenia. W chwili obecnej nic nie wydawało się ważne.

Gdy odeszła, Yongguk ograniczył nieco swój rozkład zajęć, uważając, że potrzebuje trochę czasu na uporządkowanie własnych spraw. Ale w kilka miesięcy później zamiast wrócić do zwykłego toku pracy, ograniczył go jeszcze bardziej. W dalszym ciągu biegał regularnie, stwierdził jednak, że nie interesuje go już poranna lektura stron finansowych. Odkąd tylko sięgał pamięcią, potrzebował zaledwie sześciu godzin snu. Jednakże, dziwna rzecz, im bardziej zmniejszał tempo dawnego życia, tym więcej potrzebował czasu, by poczuć się wypoczętym.

Myślał kiedyś, że ma wszystko. Biegł i biegł, aż w końcu dotarł na szczyt sukcesu. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że nie posłuchał rady ojca. Przez całe życie uciekał od czegoś, zamiast biec ku czemuś, i w głębi serca wiedział, że cały jego wysiłek poszedł na marne.

Miał trzydzieści trzy lata i był na świecie sam jak palec. Wpatrując się w pustą wstęgę asfaltu, rozpościerającą się przed jego oczami, nie mógł pozbyć się natrętnej myśli, dlaczego, u diabła, biegł tak szybko i ostro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro