Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41

Kanghee zwróciła uwagę, że list został napisany na tym samym papierze z notatnika, którego używał Yongguk. Zauważywszy, że dłonie drżą jej lekko, położyła je płasko na stole. Potem z głębokim westchnieniem opuściła wzrok.

Drogi Junhongu

Wziąłem tę kartkę papieru i zdałem sobie sprawę, że nie mam nawet pojęcia, jak powinienem zacząć list. Przecież nigdy się nie spotkaliśmy i mimo że znam cię z opowiadań ojca, to nie jest to samo. Chwilami żałuję, że nie mogę tego uczynić osobiście, ale z powodu obrażeń nie jestem w stanie na razie udać się w podróż. Siedzę tutaj i usiłuję znaleźć właściwe słowa, ale nie wiem, czy cokolwiek, co napiszę, będzie miało w ogóle znaczenie.

Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale doszedłem do wniosku, że wcale nie będzie ci łatwiej wysłuchiwać tego, co muszę ci powiedzieć. Sam ciągle próbuję to zrozumieć i częściowo z tego powodu piszę.

Wiem, że ojciec mówił ci o mnie, sądzę jednak, że  ważne jest, być zaznajomił się z naszą historią z mojego punktu widzenia. Mam nadzieję, że poznasz e ten sposób lepiej mężczyznę, który cię kochał.

Musisz zrozumieć, że gdy dorastałem, nie miałem ojca. Owszem, mieszkał w tym samym domu, utrzymywał mamę i mnie, ale nigdy nie uczestniczył w codziennym życiu, a jeśli już, to tylko po to, żeby dać mi burę za czwórkę na świadectwie. Pamiętam, że gdy byłem dzieckiem, w mojej szkole organizowano olimpiady przyrodnicze, w których brałem co roku udział, i, począwszy od najmłodszej klasy aż do liceum, ojciec nie pojawił się ani razu. Nigdy nie zabrał mnie na mecz baseballu, nie grał ze mną w piłkę na podwórku ani nawet nie wybrał się ze mną na wycieczkę rowerową. Wspominał mi, że trochę ci o tym opowiadał, ale możesz mi wierzyć, że sytuacja wyglądała gorzej, niż przypuszczalnie ci przedstawił. Gdy wyjeżdżałem z kraju, pamiętam, że miałem szczerą nadzieję, iż nigdy więcej go nie zobaczę.

A potem nieoczekiwanie zdecydował się przyjechać tutaj, żeby być ze mną. Musisz zrozumieć, że mojego ojca zawsze cechowała arogancja, której coraz bardziej nienawidziłem i w głębi duszy uważałem, że przyjeżdża właśnie z tego powodu. Potrafiłem wyobrazić sobie, że nagle spróbuje odgrywać rolę ojca, udzielającego mi rady, których nie potrzebuję lub sobie nie życzę. Albo zacznie reorganizować klinikę, żeby usprawnić jej funkcjonowanie, lub występować ze wspaniałymi pomysłami, które mogłyby uczynić to miejsce znośniejszym dla nas. A może nawet poprosi o zwrot długów, należnych mu od lat, żeby sprowadzić do pracy w klinice cały zespół młodych lekarzy ochotników, oczywiście, przez cały czas dopilnowując, żeby prasa w kraju dokładnie wiedziała, kto się kryje za tymi wszystkimi dobrymi uczynkami. Mój ojciec zawsze uwielbiał widzieć swoje nazwisko w gazetach i doskonale zdawał dobie sprawę, jak wiele dobra reklama może zdziałać dla niego i jego praktyki. Zanim przyjechał, myślałem poważnie o tym, żeby spakować manatki i wrócić do domu, zostawiając go tutaj. Zaplanowałem sobie po kilkanaście odpowiedzi na wszystko, co mi ewentualnie mógł powiedzieć. Przeprosiny? Trochę na nie za późno. Cieszę się, że cię widzę? Żałuję, że nie mogę powiedzieć tego samego. Chyba powinniśmy porozmawiać ? Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Tymczasem on powiedział tylko: "Cześć", a gdy zobaczył moją minę, po prostu skinął głową i odszedł. To był nasz jedyny kontakt w ciągu pierwszego tygodnia jego pobytu.

Nasze stosunki nie poprawiły się od razu. Podczas początkowych miesięcy oczekiwałem, że powróci do dawnego sposobu bycia, i bacznie go obserwowałem, chcąc go na tym przyłapać. Ale tak się nie stało. Nigdy nie skarżył się na pracę ani na warunki, wysuwał propozycje tylko wówczas, gdy go o to bezpośrednio poproszono, i choć nigdy nie przypisywał sobie zasług, dyrektor w końcu ujawnił, że to ojciec dostarczył nowe leki i sprzęt, których rozpaczliwie potrzebowaliśmy, nalegając, żeby jego dar pozostał anonimowy.

Chyba najbardziej doceniłem to, że nie udawał, iż jesteśmy czymś, czym nie byliśmy. Przez całe miesiące nie byliśmy przyjaciółmi i nie uważałem go za ojca, a on bynajmniej nie próbował zmienić mojego nastawienia. Nie naciskał w żaden sposób i myślę, że właśnie wtedy zacząłem być mniej podejrzliwy wobec niego. Próbuję chyba powiedzieć, że mój ojciec się zmienił i powoli zaczynałem myśleć, że jest w nim coś, co zasługuje na drugą szansę. I mimo iż wiedziałem, że częściowo się zmienił, zanim jeszcze cię poznał, jesteś główną siłą sprawczą, ale której stał się innym człowiekiem. Zanim cię poznał, ciągle czegoś szukał. Gdy stanąłeś na jego drodze, znalazł to.

Ojciec mówił o tobie przez cały czas, a ja mogę sobie tylko wyobrazić, ile listów do ciebie napisał. Kochał cię, ale jestem pewien, że dobrze o tym wiesz. Natomiast być może nie wiesz, że zanim się pojawiłeś, nie miał prawdopodobnie pojęcia, co to znaczy kogoś kochać, jestem tego pewien. Mój ojciec wiele w życiu osiągnął, ale założę się, że oddałby to wszystko za możliwość spędzenia życia z tobą. Zważywszy na to, że był mężem mojej matki, nie jest mi łatwo pisać, pomyślałem jednak, że chciałbyś to wiedzieć. I w głębi duszy czuję, że ojciec cieszyły się, iż zrozumiałem, jak wiele dla niego znaczyłeś.

Jakimś sposobem odmieniłeś mojego ojca i dzięki tobie nie oddałbym tego roku za żadne skarby. Nie wiem, jak ci się to udało, ale pod twoim wpływem ojciec stał się człowiekiem, za którym już tęsknię.Uratowałeś go, a tym samym chyba w pewnym sensie uratowałeś również mnie.

Przyjechał do kliniki w górach z mojego powodu. Tej nocy pogoda była po prostu okropna. Lało od wielu dni, wszystkie drogi tonęły w błocie. Gdy połączyłem się drogą radiową z główną kliniką, żeby im przekazać wiadomość, że nie zdołam wrócić, ponieważ nie mogę uruchomić mojego dżipa i że zagraża nam ogromna lawina błotna, to właśnie ojciec siadł za kierownicę drugiego dżipa - mimo gorących protestów dyrektora - żeby do mnie dotrzeć. Mój tata przyjechał, żeby mnie uratować i gdy zobaczyłem go w samochodzie, po raz pierwszy w życiu pomyślałem o nim w ten sposób. Do tej pory był zawsze moim ojcem, ale nigdy tatą. Myślę, że rozumiesz, co mam na myśli.

Był to ostatni moment. Dosłownie w kilka minut później usłyszeliśmy potworny huk, gdy zbocze góry osunęło się, w jednej sekundzie grzebiąc klinikę pod zwałami błota. Pamiętam, że popatrzyliśmy wtedy na siebie, nie mogąc uwierzyć, że uniknęliśmy śmierci o włos.

Chciałbym móc ci powiedzieć, co wtedy zawiodło, ale naprawdę nie mam pojęcia. Ojciec prowadził ostrożnie i prawie dojechaliśmy na miejsce. Widziałem nawet światła kliniki w dolinie. Nagle, gdy braliśmy ostry zakręt, dżip wpadł w poślizg. Potem zapamiętałem jedynie to, że znaleźliśmy się poza szosą i staczaliśmy się z góry.

Ja ucierpiałem niewiele, nie miałem żadnych obrażeń poza złamaniem ręki i kilku żeber ale natychmiast zorientowałem się, że z tatą jest niedobrze. Pamiętam, jak krzyczałem, żeby się trzymał, że sprowadzę pomoc, on jednak chwycił mnie za rękę i nie pozwolił odejść. Sądzę, że zdawał sobie sprawę, że umiera i chciał, żebym został przy nim.

Właśnie wtedy ten człowiek, który uratował mi życie, poprosił mnie o wybaczenie.

On cię kochał, Junhong. Proszę, nie zapomnij o tym nigdy. Mimo że spędziłeś z nim niewiele czasu, uwielbiał cię, i ogromnie ci współczuję z powodu twojej straty. Gdy będzie ci bardzo ciężko, tak jak mnie, niech stanie się dla ciebie pociechą myśl, że ojciec bez chwili wahania nie tylko zrobiłby dla ciebie to samo, co zrobił dla mnie, lecz że dzięki tobie miałem szansę poznać i pokochać mojego tatę.

Chyba próbuję po prostu powiedzieć ci - Dziękuję.

                                                                                                             syn wspaniałego człowieka Bang Yongguka

Kanghee położyła list na stole. W kuchni zrobiło się już prawie całkiem ciemno i w ciszy słyszała swój własny oddech. Brat został w salonie sam ze swoimi myślami. Kanghee złożyła list, myśląc o Yongguku i Junhongu.

Z trudem udało jej się przywołać na pamięć święta Bożego Narodzenia sprzed kilkunastu lat - uświadomiła sobie, jak milczący był wtedy jej brat, jeśli uśmiechał się, to z lekkim przymusem, w oczach stawały mu łzy nagle z niewidomego powodu łzy, które ona przypisywała ciągle rozstaniu z Hoseokiem.

I przez wszystkie te lata nie napomknął nawet słowem o Bangu.

Mimo że Junhong i Yongguk nie przeżyli ze sobą tylu lat, ile ona przeżyła ze swoim mężem, Kanghee z nagłą pewnością zrozumiała, że śmierć Yongguka była dla jej brata równie straszliwym ciosem, jak dla niej ostatnie chwile, które spędziła przy łóżku ukochanego - z jedną tylko różnicą.

W przeciwieństwie do niego Junhong nie miał okazji pożegnać się z ukochanym człowiekiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro