Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Gdy Yongguk obudził się we wtorek rano, Junhonga nie było w łóżku. Widział, że płakał w nocy, lecz nie powiedział nic, bo czuł, że jeśli się odezwie, sam się rozpłacze. Ale nie mógł z tego powodu zmrużyć oka przez wiele godzin, był kompletnie wykończony nerwowo. Gdy Choi w końcu zasnął w jego ramionach, on leżał z otwartymi oczami, nie chcąc wypuści go z objęć, jak gdyby próbował nadrobić ten rok, kiedy nie będą razem.

Junhong poskładał jego ubrania, te, które wyjął z suszarki, i Yongguk odłożył to, co było mu potrzebne na dzień, a resztę schował do toreb podróżnych. Wziął prysznic, ubrał się, po czym usiadł na brzegu łóżka i zapisał szybko na kartce swoje myśli. Pozostawiwszy list w pokoju, zniósł rzeczy na dół i postawił koło drzwi. Choi stał przy kuchence i mieszał na patelni jajecznicę, obok na bufecie parowała w filiżance kawa. Gdy się odwrócił, zauważył, że ma zaczerwienione oczy.

— Cześć — powiedział.

— Cześć — odrzekł Junhong, wlepiając spojrzenie w patelnię i coraz szybciej mieszając jajecznicę. — Pomyślałem, że może zechcesz coś przekąsić przed wyjazdem.

— Dziękuję.

— Jadąc tutaj, zabrałem z domu termos i gdybyś miał ochotę napić się kawy w podróży, możesz go sobie wziąć.

— Dziękuję, ale nie muszę. Poradzę sobie.

Młodszy nie przestawał mieszać jajecznicy.

— Może przyda ci się kilka kanapek na drogę? Chętnie ci je przygotuję.

Bang podszedł do niego bliżej.

— Nie musisz tego robić. Kupię sobie coś później. I szczerze mówiąc, wątpię, czy będę głodny.

Junhong zdawał się go nie słuchać, położył więc dłoń na jego plecach. Słyszał jego urwany oddech, jak gdyby usiłował powstrzymać się od płaczu.

— Junhong...

— Nic mi nie jest — wyszeptał.

— Jesteś pewien?

Skinął w milczeniu głową i pociągnął nosem, zdejmując patelnię z palnika. Ocierając oczy, wzbraniał się przed spojrzeniem na niego, Yongguk, widząc go w takim stanie, przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie na werandzie i gardło mu się ścisnęło. Nie mógł uwierzyć, że od tamtej chwili minął niecały tydzień.

— Junhong... nie...

Podniósł w końcu głowę, patrząc starszemu w oczy.

— Nie co? Nie bądź smutny? Wyjeżdżasz bardzo daleko, a ja muszę wracać do rodzinnego miasta. Cóż mogę poradzić na to, że nie chcę, żeby wszystko się już skończyło?

— Ja też nie chcę.

— I dlatego jestem smutny. Ponieważ z tego również zdaję sobie sprawę. — Zawahał się, starając się zapanować nad swoimi uczuciami. — Wiesz, kiedy wstałem dzisiaj rano, przyrzekłem sobie, że nie będę więcej płakał. Zapowiedziałem sobie, że muszę być silny i szczęśliwy, żebyś takiego mnie zapamiętał. Ale gdy usłyszałem szum prysznica, dostałem jak obuchem w głowę. Uświadomiłem sobie, że gdy jutro się obudzę, nie będzie cię przy mnie i łzy same popłynęły mi z oczu. Pozbieram się jednak. Naprawdę. Twarda że mnie sztuka.

Mówił to, jak gdyby próbował przekonać samego siebie. Yongguk sięgnął po jego dłoń.

— Junhong... gdy wczoraj zasnąłeś, pomyślałem, że mógłbym chyba zostać trochę dłużej. Miesiąc lub dwa nie zrobią wielkiej różnicy, a w ten sposób bylibyśmy razem...

Pokręcił głową, przerywając mu.

— Nie — powiedział stanowczo — Nie możesz od tak zrezygnować z tego wyjazdu. Ta posada jest dla ciebie bardzo ważna i nie możesz jej stracić. Ten wyjazd jest ci potrzebny, Yongguk. Fakt, że spędzisz ze mną więcej czasu, nie ułatwi ci pożegnania po paru miesiącach, a ja nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że to przeze mnie nie dostałeś się tam gdzie chciałeś. Jeśli nawet postanowiłbyś, że wyjedziesz później, to również bym płakał. — Uśmiechnął się dzielnie, po czym mówił dalej: — Nie możesz zostać. Oboje wiedzieliśmy, że wyjeżdżasz, zanim jeszcze cokolwiek się między nami zaczęło. Chociaż jest nam obojgu trudno, wiemy, że tak właśnie należy postąpić...

Bang skinął głową, ich usta się spotkały. Wiedział, że postępuje słusznie, ale rozpaczliwie pragnął, żeby było inaczej.

— Obiecasz mi, że będziesz na mnie czekał? — spytał w końcu drżącym głosem.

— Oczywiście. Gdybym myślał, że wyjeżdżasz na zawsze, płakałbym takim rzewnymi łzami, że musielibyśmy jeść śniadanie w łódce.

Wbrew wszystkiemu roześmiał się i Junhong przytulił się do niego. Pocałował go, zanim pozwolił się objąć. Czuł ciepło jego ciała, delikatny zapach wody kolońskiej. Było mu tak dobrze w ramionach Yongguka. Pasował tam idealnie.

— Nie wiem, jak lub dlaczego tak się stało, ale myślę, że sprowadziło mnie tutaj przeznaczenie — powiedział. — Po to bym cię poznał. Przez tyle lat tęskniłem za czymś w życiu, ale sam nie wiedziałem, za czym. A teraz już wiem.

Choi zamknął oczy.

— Ja też — wyszeptał.

Starszy zanurzył twarz w jego szyję, całując to miejsce, a potem przytulił policzek do jego policzka.

— Będziesz za mną tęsknił?

Młodszy zmusił się do uśmiechu.

— W każdej minucie.

◈◈◈

Dobranoc i miłego tygodnia kochani❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro