Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Shin czekał w salonie. Gdy Yongguk wszedł do pokoju, siedział na kanapie ze spuszczoną głową. Podniósł wzrok, bez uśmiechu, z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Zanim Bang go zobaczył, nie był pewien, czy rozpoznałby Shina w tłumie, ale z bliska nie miał wątpliwości, że zna mężczyznę siedzącego w salonie. Poza włosami, które znacznie posiwiały w ciągu minionego roku, wyglądał zupełnie tak samo jak wtedy w szpitalnej poczekalni. Spojrzenie miał tak surowe, jak spodziewał się Yongguk.

Shin nie odezwał się od razu. Przyglądał się Yonggukowi, który przestawał fotel w taki sposób, żeby siedzieli twarzą do siebie.

— Przyjechał pan — rzekł wreszcie Shin. Miał silny, chrapliwy głos, jak gdyby palił przez wiele lat.

— Tak.

— Nie sądziłem, że się pan na to zdobędzie.

— Przez jakiś czas ja również nie byłem tego pewien.

Shin prychnął, jak gdyby się tego spodziewał.

— Syn powiedział mi, że rozmawiał z panem.

— Rzeczywiście.

Shin uśmiechnął się z goryczą, znając treść rozmowy.

— Podobno nie próbował pan się usprawiedliwiać.

— Nie — odparł Yongguk. — Nie próbowałem.

— Ale w dalszym ciągu pan uważa, że nie popełnił pan żadnego błędu, prawda?

Yongguk odwrócił wzrok, przypominając sobie to, co powiedział Junhong. Nie, pomyślał, nigdy nie uda mi się zmienić ich nastawienia. Wyprostował się.

— Napisał pan w liście, że chciałby pan porozmawiać ze mną osobiście i że to dla pana  bardzo ważne. No i jestem tutaj. Co mogę dla pana zrobić panie Shin?

Shin sięgnął do kieszeni koszuli i wyjął paczek papierosów oraz pudełko zapałek. Zapalił jednego, przysunął sobie bliżej popielniczkę i usiadł wygodniej na kanapie.

— Co poszło źle? — spytał.

— Nic — odpowiedział Yongguk. — operacja poszła dobrze.

— To dlaczego umarła?

— Też chciałbym się tego  dowiedzieć, ale nie mam pojęcia.

— Czy to właśnie kazali panu mówić prawnicy?

— Nie — odparł spokojnie Yongguk. — Taka jest prawda. Gdybym znał odpowiedź, bez wątpienia nie kryłbym jej przed panem.

Shin podniósł papierosa do ust i zaciągnął się. Gdy wypuszczał dym, Yongguk usłyszał ciche rzężenie, jak gdyby powietrze uchodziło ze starego akordeonu.

— Czy podczas naszego pierwszego spotkania wiedział pan, że moja żona ma guza?

— Nie — odrzekł Yongguk. — Nie wiedziałem.

Shin po raz drugi zaciągnął się głęboko dymem z papierosa. Gdy się znowu odezwał, jego głos brzmiał łagodniej, przytłumiony wspomnieniami.

— Oczywiście nie był wtedy taki duży. Nie większy od połówki orzecha włoskiego, no i nie miał też takiego brzydkiego koloru. Mimo to był wyraźnie widoczny, jak gdyby coś zaklinowało jej się pod skórą. I zawsze ją denerwował, nawet gdy była mała. Jestem kilka lat od niej starszy i pamiętam, że zawsze szła do szkoły ze wzrostem wbitym w czubki butów. Nie trudno było się domyślić dlaczego. — Shin umilkł na chwilę, zbierając myśli, a Yongguk był dość mądy, by nie przerwać ciszy. — Jak wiele osób w tamtych czasach, Eunha nie ukończyła nauki, ponieważ musiała iść do pracy, żeby pomóc w utrzymaniu rodziny, i własnie wtedy ją poznałem. Stała przy wadze na przystani, gdzie wyładowywaliśmy to, co złowiliśmy. Próbowałem nawiązać z nią rozmowę chyba przez rok, zanim raczyła się do mnie odezwać, ale i tak ją lubiłem. Była uczciwa i ciężko pracowała. I mimo że nawet czesała się tak, że włosy zakrywały jej twarz od czasu do czasu udawało mi się zobaczyć, że kryją się pod nimi najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Były ciemno-brązowe i łagodne. Nie przestawałem jej zagadywać, a ona nie zwracała na mnie uwagi, aż wreszcie doszła chyba do wniosku, że się od niej nie odczepię. Zgodziła się umówić ze mną, ale przez cały wieczór prawie na mnie nie spojrzała. Wpatrywała się w czubki swoich bucików. — Shin splótł dłonie. — Mimo to umówiłem się z nią jeszcze raz. I wtedy poszło lepiej. Zorientowałem się, że jest zabawna, jeśli tylko chce. Im lepiej ją poznawałem, tym bardziej ją lubiłem i zacząłem myśleć, że jestem w niej zakochany. Nie przeszkadzała mi ani trochę ta rzeczy na jej twarzy. Nie przejmowałem się tym ani dawniej, ani w zeszłym roku. Ale jej nie było to obojętne. Nigdy. — Umilkł na chwilę. — W ciągu kolejnych dwudziestu lat urodziło nam się siedmioro dzieci i mogłoby się wydawać, że podczas karmienia każdego następnego maleństwa guz się powiększał. Nie wiem, czy tak było naprawdę, ona jednak w kółko mi to powtarzała. Ale wszystkie moje dzieci, nawet ten najmłodszy... ten, którego pan poznał, uważały ją za najlepszą mamę na świecie. I taka była. Surowa, kiedy trzeba, a przez resztę czasu najmilsza osoba pod słońcem. Kochałem ją za to i byliśmy szczęśliwi. Życie przeważnie nie było łatwe, ale ona czyniła je łatwym dla mnie. I byłem z niej dumny, byłem dumny, gdy mnie z nią widziano, i czyniłem wszysko, żeby każdy o tym wiedział. Myślałem, że to wystarczy, ale chyba się myliłem. — Yongguk siedział bez ruchu, a Shin mówił dalej: — Pewnego wieczoru zobaczyła w telewizji program o kobiecie, która zoperowała sobie taki guz. Pokazywano zdjęcia przed zabiegiem i po zabiegu. Myślę, że Eunha nabiła sobie głowę pomysłem, żeby pozbyć się tego raz na zawsze. I właśnie wtedy zaczęła mówić o operacji. Koszt był wysoki, a my nie mieliśmy ubezpieczenia, ona jednak wciąż drążyła, czy nie ma jakiegoś sposobu, żeby załatwić tę sprawę. — Shin spojrzał Yonggukowi w oczy. — Nie potrafiłem w żaden sposób wyperswadować jej tego pomysłu. Zapewniałem ją, że absolutnie mi to nie przeszkadza, ona jednak nie chciała słuchać. Czasami znajdowałem ją w łazience przed lustrem, obmacującą twarz, kiedy indziej znowu słyszałem, jak płacze, i wiedziałem, że pragnie tego zabiegu bardziej niż czegokolwiek. Żyła z tym guzem od dzieciństwa i była już tym zmęczona. Zmęczona sposobem, w jaki obcy ludzie starali się na nią patrzeć, a także zbyt długimi ciekawskimi spojrzeniami dzieci. W końcu się poddałem. Zebrałem nasze wszystkie oszczędności, poszedłem do banku i zaciągnąłem dług pod zastaw naszej łodzi, po czym pojechaliśmy zobaczyć się z panem. Była taka podekscytowana tamtego ranka. Chyba nigdy w życiu nie widziałem jej tak szczęśliwej. Ten widok utwierdził mnie w przekonaniu, że postępuje słusznie. Obiecałem, że będę na nią czekał i przyjdę się z nią zobaczyć, gdy tylko się obudzi z narkozy. Czy wie pan, co mi wtedy powiedziała? Jakie były jej ostatnie słowa? — Shin nie spuszczał wzroku z Yongguka, chcąc mieć pewność, że lekarz słucha go uważnie. — Powiedziała: „ Przez całe moje życie chciałam być dla ciebie ładna.” A ja, słysząc to, pomyślałem, że przecież zawsze była.

Yongguk spuścił głowę i próbował przełknąć ślinę, lecz nie udało mu się, tak miał ściśnięte gardło.

— Ale pan nic o niej nie wiedział. Dla pana to była po prostu kobieta, którą pan operował, lub kobieta, która zmarła, albo kobieta z guzem na twarzy, a może kobieta, której rodzina wytoczyła panu proces. Nie byłoby sprawiedliwe, gdyby nie poznał pan jej historii. Zasługiwała na znacznie więcej. Zapracowała sobie na o wiele więcej życiem, jakie wiodła. — Shin strzepnął resztkę popiołu na popielniczkę, po czym odłożył papierosa. — Był pan ostatnim człowiekiem, z którym rozmawiała, ostatnim człowiekiem, którego widziała w swoim życiu. Moja żona była najlepszą istotą na całym tym świecie, a pan nawet nie wiedział, z kim ma do czynienia.  — Umilkł, czekając, by słowa dotarły do Yongguka. — Ale teraz pan już wie.

Z tymi słowy wstał z kanapy, a w chwilę później już go nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro